Obserwatorzy

czwartek, 27 marca 2014

Rozdział 14


(oczami Victorii)


- Niall! - zawołałam chłopaka, który już znikał w tłumie.
Pognałam w jego stronę nie zważając na ludzi, którzy bulwersowali się, że tak ich przepycham.
- Niall! - wrzasnęłam ponownie.
Blondyn obejrzał się i dostrzegłszy mnie w tłumie przyspieszył, skręcając w boczną uliczkę.  Ze względu na to, że miałam lepszą kondycję od niego, co zawsze podkreślał, już po chwili go dogoniłam. Mimo świadomości, że idę kilka kroków za nim, nie odwrócił się.
- Niall. - próbowałam zwrócić na siebie jego uwagę.
Nie zareagował, więc przyspieszyłam kroku i zagrodziłam mu drogę. Nie wyminął mnie, ale unikał spojrzenia mi w oczy.
- Wyjaśnisz mi to wszystko? - zapytałam.
- Nie mam czego wyjaśniać. - odparł głosem wypranym z emocji.
- Cały czas mnie unikasz. Nie przebywasz w moim towarzystwie dłużej niż musisz. Praktycznie ze mną nie rozmawiasz. Uważasz, że to jest normalne?
- W tej sytuacji tak. - w końcu spojrzał mi w oczy.
- W jakiej sytuacji? Niall, co się dzieje?
- Kto jak kto, ale ty powinnaś wiedzieć najlepiej. - powiedział i próbował mnie wyminąć, jednak uniemożliwiłam mu to.
- Co masz na myśli? - zapytałam zbita z tropu.
Zrobił krok w moją stronę, hardo patrząc mi w oczy.
- Wiem o Louis'ie. - oznajmił.
Patrząc w jego oczy widziałam jak dużo bólu sprawiło mu wypowiedzenie tego zdania. Przyglądałam mu się nic nie rozumiejąc.
- Jak to "wiem o Louis'ie"? Co to znaczy? - zapytałam tępo.
- Oszczędź sobie te gierki. - powiedział, po czym zamilkł na chwilę, jednak wiedziałam, że chce coś jeszcze powiedzieć, więc siedziałam cicho. - Dlaczego? - zapytał głosem, przepełnionym bólem. - Czy kiedykolwiek zrobiłem coś nie tak? Zawiodłaś się na mnie? Zraniłem cię? - przez chwilę w ciszy patrzył mi w oczy. - Nie mogłaś po prostu powiedzieć? Owszem, byłoby mi przykro, ale przynajmniej byś była ze mną szczera.
- Ale o co chodzi? - zapytałam ponownie czując, jak w oczach zbierają mi się łzy.
- Wiem co czujesz do Louis'a! - krzyknął.
- A niby co czuję? - zapytałam z niedowierzaniem.
- Kochasz go, a on ciebie.
- Nieprawda! - podniosłam głos.
- Słyszałem wszystko! Nie wypieraj się własnych słów!
- Niczego się nie wypieram!
- Więc widzisz, mam rację.
- Jaką rację? Odkąd cię spotkałam nie myślę o nikim innym!
- Chyba nie wliczając Louis'a. - zakpił. - Znudziłem ci się czy co? Potrzebowałaś rozrywki? Urozmaicenia?
- Niall, daj mi dojść do słowa! Muszę ci wszystko wyjaśnić, ty nic nie rozumiesz!
- Nie jestem ani tępy, ani ślepy tak jak przypuszczałaś! - ryknął. - Myślałaś, że się nie dowiem, co? - spojrzał na mnie kpiąco. -Dobrze się bawiliście moim kosztem? Fajnie było tak robić mnie w konia?  Kiedy mieliście zamiar się ujawnić? Czy to miało zostać waszą tajemnicą? - wziął głęboki oddech. - Jesteście lepszymi kłamcami niż przypuszczałem. - zmierzył mnie pogardliwym wzrokiem i już miał zamiar odejść, jednak złapałam go za rękę i odwróciłam przodem do mnie.
- Nie kocham Louis'a! - wydarłam się. - Nigdy nikogo nie kochałam tak bardzo jak ciebie. Nie byłabym w stanie cię zranić, zbyt dużo dla mnie znaczysz. - wyjaśniłam.
- Słyszałem co innego. - prychnął.
- Kiedy?
- Na ognisku, jak skończyłem gadać przez telefon wróciłem do obozowiska i słyszałem końcówkę waszej rozmowy.
- Co dokładnie słyszałeś? - zapytałam, myślami wracając do sytuacji z poniedziałku.
- Wiesz, zależy mi na tobie i cieszę się, że to wszystko się wyjaśniło. - przedrzeźnił głos Louis'a, patrząc na mnie z poczuciem wyższości. - Aha, zapomniałbym. Po tym nastąpił czuły uścisk. - dodał.
Zamurowało mnie. Nie wiedziałam jak się zabrać do wyjaśniania tego, aż w końcu wzięłam głęboki oddech i podjęłam decyzję.
- Muszę zacząć od początku. Opowiedzieć ci wszystko, a to może potrwać. Proponuję gdzieś usiąść.
- Dobra, chodź. - mruknął i skierował swoje kroki do najbliższego pubu. Wszedł do środka, a ja zaraz za nim.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było ono urządzone dosyć nowocześnie, lecz bardzo przytulnie. Na przeciwko wejścia stał bar, a za nim młoda, dosyć wysoka brunetka. Wzdłuż okien, oraz w rzędzie biegnącym przez środek lokalu były poustawiane dwu-trzyosobowe stoliki.
- Coś podać? - zapytała barmanka, jak tylko drzwi się za nami zamknęły.
- Latte i szarlotkę dwa razy, poproszę. - powiedział Niall, podchodząc do lady.
- Już się robi. - uśmiechnęła się i zniknęła na zapleczu.
Blondyn skierował się w stronę jednego z wolnych stolików, po czym usiadł i skrzyżował ręce na piersi. Westchnęłam głęboko i zajęłam miejsce na przeciwko niego.
- Słucham. - mruknął, patrząc na mnie z irytacją.
- Jakiś czas temu, jak jeszcze nie wiedziałam, że istnieje ktoś taki jak Niall James Horan, miałam chłopaka o imieniu Josh. Nazwisko jest nieistotne. - dodałam widząc, że chce coś powiedzieć. - Byłam z nim ponad pół roku, jednak po tym czasie z nim zerwałam. Zdradził mnie, a ja nie umiałam, albo po prostu nie chciałam  mu tego wybaczyć. Nie mógł się z tym pogodzić, więc mnie nachodził. Na początku w miarę uprzejmie, z czasem coraz bardziej nachalnie i natarczywie. W końcu zaczął mi grozić, co przeważyło szalę. Nate, mój brat przyjechał kiedyś do naszej szkoły i złożył mu wizytę, podczas której Josh został upokorzony na oczach praktycznie całej szkoły. Po tym incydencie Josh przestał mi uprzykrzać życie. Jednak gdy usłyszał, że jestem z tobą i co ważniejsze, że jestem szczęśliwa, postanowił zepsuć wszystko. Ciągle do mnie wydzwania, pisze. Nie mogę się od niego uwolnić. - przerwałam na chwilę, co blondyn od razu wykorzystał.
- Co to ma do Louis'a?
- Zaraz do tego dojdę. - wyjaśniłam, po czym wzięłam łyk kawy, która przed chwilą znalazła się na naszym stoliku i kontynuowałam. - Przed naszym wyjazdem, gdy siedzieliśmy w salonie zadzwonił do mnie Josh. Wyszłam, aby nie gadać z nim przy was i jak się potem okazało Louis, który wyszedł w tym czasie na balkon, słyszał wszystko. Po tym wydarzeniu zmienił do mnie nastawienie, ponieważ byłam w tej samej sytuacji co on i w pełni mnie rozumiał. Na ognisku wyjaśniliśmy sobie to wszystko, a ty usłyszałeś tylko wyrwaną z kontekstu końcówkę rozmowy i pomyślałeś sobie to, co sobie pomyślałeś. - dokończyłam, po czym zamilkłam, dając chłopakowi czas na przyswojenie informacji.
- Więc jak wyglądała końcówka rozmowy? - zapytał po chwili.
- Louis stwierdził, że przekonał się do mnie całkowicie i przyznał, że na początku błędnie mnie ocenił. Odparłam, że to dla mnie dużo znaczy, na co on powiedział, że mu na mnie zależy. Jako na przyjaciółce oczywiście. Po czym stwierdziliśmy, że cieszymy się z wyjaśnienia tej całej sytuacji.
- Czyli go nie kochasz? - zapytał, patrząc na mnie niepewnie.
- Kocham. - odpowiedziałam. - Jak brata. - uzupełniłam, a blondyn spuścił głowę. - Myliłeś się, Niall.
- Skąd mam wiedzieć, że to nie jest kolejna bajeczka, którą chcesz mi zamydlić oczy? – zapytał, z powrotem przyjmując kpiący wyraz twarzy.
- Nie wierzysz mi? – zapytałam zaskoczona.
- Dziwisz się? – uniósł pogardliwie jedną brew. – Oszukałaś mnie raz, możesz to zrobić kolejny.
- Przecież ja cię nie oszukałam!
- Co do tego nie mogę być pewny.
- Powinieneś mi ufać, Niall! – poczułam, jak zaczynają ponosić mnie nerwy. – Na tym polega związek!
- Związek? – uśmiechnął się kpiąco. – Czym był dla ciebie nasz związek, skoro szukałaś innego faceta?
- Nie szukałam do jasnej cholery! – wrzasnęłam. – Nigdy nic mnie nie łączyło z Louis’em!
- Przestań się tłumaczyć. – powiedział oschle. – I tak już nic nie zmienisz. – po tych słowach podniósł się i nie patrząc na mnie wyszedł z lokalu.
- Niall! - zawołałam za nim, ale chłopak już zniknął za drzwiami. Ukryłam twarz w dłoniach i walczyłam ze sobą, aby się nie rozpłakać.
Siedziałam tak przez dobrych kilkanaście minut czekając, aż choć trochę się uspokoję. Gdy oddech mi się unormował a ręce przestały drżeć, szybko dopiłam ledwie ciepłą już kawę, pozbierałam manatki i wyszłam z lokalu. Rozejrzałam się niepewnie, nie wiedząc gdzie iść. W końcu skierowałam swoje kroki w stronę parku. Spacerowałam alejkami spokojnym krokiem, uważnie rozglądając się dookoła i zastanawiając się jak to wszystko się ułoży. Nie wiadomo właściwie po czyjej stronie leży wina. On zbyt pochopnie wyciągnął wnioski i nie dał sobie przetłumaczyć, że jest inaczej, a ja niczego nie dostrzegałam i może faktycznie dałam mu powód do zazdrości. Tylko dlaczego on tak uparcie twierdzi, że go okłamuję? Powinien mi ufać, prawda? Nie mogę zrozumieć, dlaczego wcześniej ze mną o tym nie pogadał. Przecież obiecaliśmy sobie, że będziemy ze sobą szczerzy. Chociaż z drugiej strony ja też nie zachowałam się fair wobec niego. Powinnam od razu powiedzieć mu o Josh'u, a nie to ukrywać. Ale czy jakbym powiedziała o tym Niall'owi to moje relacje z Louis'em by się zmieniły? Czy może nadal darzylibyśmy się nienawiścią? Nie wiem dlaczego, ale ostatnio Louis stał się dla mnie bardzo ważny. Uwielbiam jego towarzystwo i naprawdę się cieszę, że udało nam się dogadać. Mam wrażenie, że rozumie mnie lepiej niż ja sama siebie rozumiem. To dziwne. Znamy się bardzo krótko, a już zdążyliśmy z nienawiści przejść do przyjaźni. I to takiej prawdziwej przyjaźni. Ufam mu. On ma w sobie coś takiego, że po kilku rozmowach masz wrażenie, jakbyście się znali od zawsze.
 
Moje przemyślenia przerwały wibracje, które poczułam w prawej kieszeni jeansów. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu, na którym widniało zdjęcie Louis'a, przypisane do jego numeru. Uśmiechnęłam się pod nosem, jednak mój uśmiech zniknął tak szybko, jak się pojawił. Szybko mu odpisałam i już po chwili dostałam odpowiedź. Właśnie to uwielbiałam w Louis'ie. Jeśli ktoś z jego przyjaciół miał problemy, potrzebował pomocy, potrafił rzucić wszystko i przejechać pół miasta, aby znaleźć się obok tej osoby.
Usiadłam na ławce z zamiarem poczekania tam na chłopaka. Po chwili usłyszałam głośny, dziecięcy śmiech. Spojrzałam w stronę z której dobiegał i ujrzałam małego, na moje oko sześcioletniego chłopczyka, który biegał pomiędzy drzewami. Między kolejnymi salwami jego donośnego śmiechu można było usłyszeć "Nie złapies mnie! Mama, cemu mnie nie gonis?". Patrząc na tego małego pociesznego potworka, uśmiechnęłam się, na chwilę zapominając o wszystkich moich problemach. Nagle chłopczyk zatrzymał się i spojrzał w moją stronę. Przez chwilę uważnie mi się przyglądał, po czym rozejrzał się, obrócił na pięcie i kucnął. Nie widziałam co robi, jednak mogłam się domyślić, że zawzięcie czegoś szuka w trawie. Już w następnej sekundzie zerwał się na równe nogi, aby po chwili zacząć dreptać w moim kierunku.
- Ceść! - zawołał, podbiegając do mnie.
- Hej. - uśmiechnęłam się lekko.
- Cemu jesteś smutna? - zapytał, przechylając lekko głowę.
- Nie jestem. - zaprzeczyłam, unosząc kąciki ust ku górze.
- Jesteś. Ocy mas smutne. - zaseplenił.
Nic na to nie odpowiedziałam, a on lekko poruszył ręką, którą do tej pory trzymał za plecami i wyciągnął ją w moją stronę.
- Mas, uśmiechnij się. - poprosił i wręczył mi małą, różową stokrotkę.
- Jejku, dziękuję. - odpowiedziałam zaskoczona, biorąc od niego kwiatek.
- A nie będzies się jus smucić? - zapytał.
- Nie będę. Obiecuję. - uśmiechnęłam się.
Widząc to, chłopczyk odsłonił w uśmiechu swoje szczerbate ząbki i chciał chyba jeszcze coś powiedzieć, jednak w tej samej chwili usłyszeliśmy donośne wołanie.
- Denis! Skarbie, gdzie jesteś?
- Ojoj! - krzyknął. - Mama mnie suka. Musę jus iść. A ty jus nie smutaj. - uśmiechnął się i pobiegł w swoją stronę.
- Dziękuję! - krzyknęłam za nim, a on odwrócił się, pomachał mi i zniknął między drzewami.
- Dzieci są nadzwyczaj spostrzegawcze, prawda?
- Tak, i potrafią być dojrzalsze od dorosłych. - przytaknęłam. - Widziałeś całą tą sytuację? - zapytałam.
- Tak, ten maluch wyrośnie na świetnego faceta. - odpowiedział Louis siadając obok mnie.
- Zgadzam się. - uśmiechnęłam się, obracając w palcach stokrotkę. 

- Trzymaj. Pomyślałem, że będziesz potrzebować swojego antydepresanta. - puścił mi oczko, podając mi duże opakowanie lodów i łyżkę.
- Dziękuję, nie musiałeś. - mruknęłam, patrząc na niego z wdzięcznością.
- Ale chciałem. - uśmiechnął się, opierając się wygodnie, a ja cmoknęłam go w policzek. - Tak tak, cała przyjemność po mojej stronie. A teraz poważnie. O co chodzi?
- Wiesz czemu Niall tak sie wobec nas zachowywał?
- Ty wiesz. - powiedział.
- Tak, w końcu. - westchnęłam.
- Więc?
- Myślał, że go zdradzam...
- CO?!
- Z tobą. - dokończyłam przerwane zdanie.
- ŻE JAK?!
- Zareagowałam tak samo. - mruknęłam, zanurzając łyżkę w czekoladowej papce.
- Możesz mi powiedzieć jakim cudem? - zapytał z niedowierzaniem chłopak.
- Słyszał końcówkę naszej rozmowy na ognisku.
- Czyli...
- Czyli, że nam na sobie zależy.
- I nie przemyślał sobie tego, tylko od razu założył, że go oszukujemy, tak?
Pokiwałam głową. Louis wziął głęboki oddech, oparł się łokciami o kolana i ukrył twarz w dłoniach a ja opowiedziałam mu jak wyglądała moja ostatnia rozmowa z Niall'em. Niebieskooki stwierdził, że Horan nie umie przyznać się do błędu.
- Ale Louis, on mi nie wierzy. Cały czas jest przekonany, że go oszukuję.
- Bo nie umie myśleć. – warknął chłopak. – Gdyby choć na chwilę postawił się na twoim miejscu, gdyby CHCIAŁ zrozumieć jak naprawdę było, to by to zrobił.
- Widocznie nie umie mi zaufać. – spuściłam głowę.
- On jest tępy. – mruknął ze złością Louis.
- Tylko, że nie wiem co mam teraz robić. - poskarżyłam się, po czym pochłonęłam kolejną łyżkę lodów.
- Nic. - powiedział. - Nie wydaje mi się, żebyś mogła cokolwiek z tym zrobić. Wyjaśniłaś sprawę, a że on ci nie wierzy, to jego problem. – spojrzał na mnie i uśmiechnął się smutno.
- Mam jakieś dziwne przeczucie, że go stracę. – powiedziałam po chwili milczenia.
- Myślisz, że nie będzie o to pytał chłopaków? Nie upewni się czy to prawda?
- Skoro do tej pory tego nie zrobił, to podejrzewam, że nie. Ciebie tym bardziej nie zapyta. – dodałam, widząc, że chce coś powiedzieć. - Powie, że trzymasz moją stronę.
- Bo trzymam. Co jest równoznaczne z tym, że mówię prawdę. Myślę, że pogada z którymś. Najprawdopodobniej z Zayn’em. Oni się zawsze najlepiej dogadywali. Potem zapewne dojdzie do konfrontacji między nami a Niall’em.
- I myślisz, że nikt nie będzie miał wątpliwości, co do naszej wersji? Wszyscy nam uwierzą? – zapytałam niepewnie.
- A czy my wyglądamy na parę? – odpowiedział pytaniem na pytanie. – Skoro Niall myślał, że się z tym ukrywamy, to czy w samotności, jak jesteśmy tylko we dwoje zachowujemy się jak Jess i Zayn? Albo jak do niedawna ty i blondyn? Nie. Więc?
- Ale jak słusznie zauważyłeś jesteśmy wtedy sami i nikt nie będzie mógł potwierdzić, że tak było naprawdę. – zauważyłam czując, że w moich oczach zaczynają zbierać się łzy.
- A czy związek nie polega na zaufaniu? Niall powinien wierzyć w to, co mu mówisz. A jeśli nie, to próbować z tobą porozmawiać i dowiedzieć się jaka jest prawda. A on po prostu ślepo uwierzył w to, co zobaczył, a resztę sobie dopowiedział. Na dodatek nie dał ci szansy, aby to wyjaśnić. Więc z kim tu jest coś nie tak, z tobą czy z nim? – zapytał tonem, który wskazywał, że to było pytanie retoryczne. – A teraz… - przysunął się bliżej mnie i wytarł policzki, po których spłynęło kilka łez. – Przestań na chwilę o tym myśleć, bo już i tak nic nie zdziałasz. Po prostu czekaj aż on się wyłamie. Uśmiechnij się i idziemy. – Powiedział łapiąc mnie z rękę i podnosząc z ławki.
- Gdzie idziemy?
- Zobaczysz. – uśmiechnął się pod nosem, ciągnąc mnie za sobą.

Pokręciłam głową i wyrównałam krok z niebieskookim.  


______________________________________
Vi: Przepraszam Was za takie zaniedbanie bloga. Jest rok szkolny, właściwie już wielkimi krokami zbliża się jego koniec, więc wiadomo, jest to czas poprawiania ocen. Ciągle nie mam na nic czasu, jestem strasznie zmęczona i w ogóle nie mam kiedy zastanawiać się nad dalszą akcją opowiadania. Mimo to postaram się coś w najbliższym czasie nabazgrolić. O ile ktoś to jeszcze w ogóle czyta, bo patrząc na ilość komentarzy, jesteśmy strasznie rozczarowane. 
Dajcie znać czy Wam się podoba :)