(oczami
Jessici)
Z wielką trudnością otworzyłam swoje zaspane oczy i przetarłam
je wierzchem dłoni. Przeciągnęłam się lekko, aby nie zbudzić Zayn’a. Spojrzałam
na niego i od razu się uśmiechnęłam. Wyglądał tak uroczo, że aż szkoda było mi
go budzić. Musnęłam jego policzek i wyswobodziłam się z objęć Mulata.
Wyciągnęłam bluzę z torby i wyszłam z namiotu. Założyłam ową rzecz na siebie i
stwierdziłam, że jest w miarę ciepło. Zaczęłam kierować się w stronę mola.
Wokół jeziora kłębiło się dużo ludzi. Jedni pływali na kajakach, inni chodzili
wzdłuż jeziora, a jeszcze inni odpoczywali na plaży. Z rękoma w kieszeniach
weszłam na molo i oparłam się o barierkę. Słońce mocno świeciło, ale wiał zimny
wiatr. Wpatrywałam się w bezchmurne niebo i wspominałam wczorajszy wieczór.
Ognisko, śpiewy chłopców, zimna kąpiel Harry’ego i Niall’a, kolejny zakład
Loczka, rozmowa z Zayn’em i czułe pocałunki w namiocie, no i okropna pobudka ze
strony Lokersa, oraz widok biegającego Liama po całym placu, który czyścił
sobie usta, po ”przypadkowym” spotkaniu z rybką. Uśmiech wcale nie schodził mi
z twarzy, gdy przypominałam sobie każdą scenę. Nagle moje zamyślenie przerwały
wibracje telefonu w mojej bluzie. Wyjęłam urządzenie i spojrzałam na
wyświetlacz. ”Brian”. Przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon do
ucha.
- Halo?
- Hej, księżniczko. – odparł męski baryton.
- Hejka. Co tam u ciebie?
- Mam dla ciebie ważną wiadomość.
- To znaczy? – spytałam ze zdziwieniem.
- W niedzielę, jest wyścig.
- Z kim się ścigam?
- Bębny proszę.
- Brian! Mów! – zaśmiałam się.
- Z Marcus’em. – odparł ponuro.
- Z moim byłym?
- Niestety tak.
- A dla mnie jednak stety. Będę mogła mu pokazać, że dziewczyny
też mogą się ścigać.
- Nie kochana. Że Jessica Jones, też może się ścigać.
- Dzięki. Ale czekaj. W niedzielę jest finał Nate’a.
- Tak, wiem. Twój wyścig jest po finale, więc będziesz mogła
najpierw jemu kibicować, a później on będzie mógł tobie.
- Dziękuje.
- Za co?
- Za wszystko.
- Weź, bo się poryczę. – udał, że płacze.
- Może nie. Wiesz co ja kończę, Liam idzie właśnie w moją
stronę. A i dzięki za informację.
- Okay, nie ma sprawy. Pozdrów tam towarzystwo, do niedzieli.
- Do niedzieli.
Rozłączyłam połączenie i włożyłam telefon z powrotem do
kieszeni. Brian, jest moim przyjacielem z Manchesteru. Moja wyprowadzka nie
zmieniła naszych relacji i nadal się przyjaźnimy. Zawsze gdy mam mieć jakiś
wyścig, Brian informuje mnie o tym. Tak, to prawda, ścigam się. W moje 16
urodziny miałam swój pierwszy wyścig. Od małego interesowałam się motoryzacją i
tak mi zostało. Wyścigi, szybkie auta, motory, tatuaże i taniec, to coś co mnie
interesuje najbardziej na świecie i mam z tym styczność od małego. No i kolejny
problem. Marcus. On również się ściga i gdy byliśmy razem, zawsze próbował mi
pokazać, że jest lepszym kierowcą. Szczerze, jak na tak młody mój wiek, radzę
sobie całkiem nieźle. Wyścigów miałam już bardzo dużo, a przegrałam tylko dwa.
Ale to był mój błąd, bo za wolno zmieniałam wtedy biegi i za bardzo nie
orientowałam się jeszcze w tym wszystkim. Od sierpnia tamtego roku nie
przegrałam jeszcze niczego i mam nadzieję, że w niedzielę również tego nie
schrzanię. Nie chciałabym upokorzyć się przy przyjaciołach. Jeśli jest już o
nich mowa. Liam kroczył w moją stronę i wcale nie miał pojęcia, że Vi idzie
krok w krok za nim. Mogę się założyć, że ta dziewczyna zaraz coś zrobi. Tak jak
pomyślałam, tak też się stało. Brunetka z gracją baletnicy, wskoczyła na plecy
chłopakowi i opatuliła swoje ręce wokół jego szyi. Zaśmiałam się pod nosem i
znowu zaczęłam wpatrywać się w jezioro. Vi nagle stanęła po mojej prawej, a
Liam po lewej. Staliśmy przez jakiś czas w milczeniu, ale ewidentnie Vi to
przeszkadzało, bo przerwała ciszę.
- Kto dzwonił?
- Brian.
- Ooo. Co chciał?
- Vi, czy ty musisz wszystko wiedzieć? – odparł Liam.
- Oj, zamknij się! – warknęła – Powtórzę. Co chciał?
- W niedzielę, mam wyścig.
- Z kim? – zapytali w tym samym momencie.
- Z Marcus’em.
- O cholera. – wyrwało się chłopakowi.
- Ja pierdziele, wszystko się wali. – podsumowała Vi.
- Jess, ale wiesz, że musisz powiedzieć o tym reszcie. – wtrącił
się Liam.
- Wiem, i zrobię to, ale nie teraz. Chcę najpierw wrócić do domu
i wszystko przemyśleć.
- Chcesz ukrywać przed nimi sekret, że się ścigasz?
- Jak sam powiedziałeś. To sekret.
- Jess, nie możesz tego ukrywać.
- Wiem i powiem im o wszystkim, ale jak dojedziemy i poukładam
sobie wszystko w głowie, co mam im powiedzieć. Zadowolony?
- Mam nadzieję, że długo nie będziemy musieli czekać. – cmokną
mnie w głowę.
Posłałam Victorii spojrzenie typu ”Powiedz mu!”. Zrobiła jedynie
znużoną minę i westchnęła.
- Liam. – zatrzymała go – Ja też będę musiała się z czegoś
przyznać. – spuściła głowę.
- Dziewczyny! – skwitował nas brunet i ruszył w stronę namiotów.
Zaśmiałyśmy się i odprowadziłyśmy chłopaka wzrokiem.
- To kiedy im mówimy? – spytała mnie brązowowłosa.
- Chyba będzie najlepiej, zrobić to dzisiaj.
- Kurna.
- Wiesz, że się już nie wymigasz?
- Wiem i to jest najgorsze.
Uśmiechnęłam się pod nosem i znowu spojrzałam na jezioro. W
oddali było widać grupkę szczęśliwych ludzi, którzy pewnie nie mają żadnych
problemów. Mogą się bawić i być szczęśliwi. A ja? Szczerze, to też się wczoraj
bawiłam, no i jestem szczęśliwa, bo mam u boku najlepszych przyjaciół i
cudownego chłopaka. Wczorajszy dzień był naprawdę fajny, ale do czasu. Gdy
chłopcy przedstawiali nam swoją nową piosenkę, Harry cały czas wpatrywał się we
mnie. Jeszcze w dodatku była ona o miłości. Tak naprawdę olałam to wtedy, ale
później jak Loczek zaliczył zimną kąpiel i zobaczyłam go nagiego, zaczął
patrzeć na mnie inaczej. Widziałam w jego oczach smutek, ale też pożądanie.
Pożądanie?! Kurde, moje życie rzeczywiście jest dziwne. Mam tylko nadzieję, że
Zayn tego nie widział, bo szczerze mówiąc, nie wiem co bym mu powiedziała w tej
sprawie. Z rozmyślań wyrwał mnie głos mojej przyjaciółki.
- Ty mnie w ogóle słuchasz?
- Nie. – odparłam.
- Wiedziałam. Pytałam się czy masz jakąś taktykę na Marcus’a.
- Zastosuje jego własną broń. A właśnie. Muszę się dziś
przejechać. Poproszę Zayn’a, abym ja dziś prowadziła.
- Jestem ciekawa jego reakcji. – uśmiechnęła się chytrze.
- Przecież nie będę szarżować.
- A na autostradzie? – podniosła brew.
- Może trochę. – wyszczerzyłam się.
- Ja widzę to twoje ”trochę”. – zrobiła nacisk na ostatnie
słowo.
-
Co trochę? – spytał Zayn.
- Matko, ale mnie wystraszyłeś! – wrzasnęła Vi – Dowiesz się w
swoim czasie. – wyszczerzyła się – Powodzenia! – poklepała mnie po ramieniu i
poszła do reszty.
- O co jej chodziło? – powiedział, patrząc mi w oczy.
- Mogę dziś prowadzić?
- Ty? – spytał zaskoczony.
- Tak. Chcę sprawdzić czy nie zapomniałam jak się jeździ. – jego
wyraz twarzy to był jeden, wielki znak zapytania – Głuptasie, tak to prawda,
mam prawko. Tak to prawda, interesuje się motoryzacją.
- Trafiła mi się kobieta idealna. – podszedł do mnie bliżej i
lekko pocałował.
- To mogę?
- Pewnie, nie mam nic przeciwko, ale trzeba powiedzieć
Harry’emu, że ty jedziesz.
- Dowie się przed samym wyjazdem. – odparłam, a na moje wargi
wskoczył chytry uśmieszek.
- No i już ma plan. – zaśmiał się.
- Jak zawsze. – złapałam chłopaka w pasie, a on objął mnie w
talii – Jak się spało?
- Dobrze, ale jak się obudziłem to byłem zawiedziony.
- Dlaczego?
- Bo ciebie nie było obok mnie.
- Wstałam jakieś pół godziny temu, więc długo sam nie byłeś. –
uśmiechnęłam się i stanęłam na palcach, aby pocałować Mulata.
Zayn,
przyciągnął mnie bliżej siebie i zaczął oddawać pocałunek. Był tak czuły, że aż
zabrakło mi tchu. Gdy się oderwaliśmy od siebie, ruszyliśmy molem do naszego
obozowiska, nadal się obejmując. Cały czas szliśmy w milczeniu. Co jakiś czas
spoglądałam na Zayn’a, a on na mnie i dziękowałam w duchu, że mam takiego
chłopaka. Gdy doszliśmy na miejsce, zobaczyliśmy śpiącego Niall’a na ziemi.
- A jemu co? –spytał Zayn.
- Musimy złożyć namioty, a blondasek nie ma zamiaru się obudzić,
więc go wyciągnęliśmy ze środka. – wyrecytował Louis.
- Vi, nie wykorzystałaś swoich specjalności? – zachichotałam.
- A co ja Caritas? – zawtórowała mi.
- Ja mam pomysł. – odparł Harry.
Cicho
podszedł do blondyna i usiadł przy nim, po czym wrzasną mu nad uchem i położył
się na nim plecami.
- JEDZENIE! OKRADLI NAS! ZABRALI WSZYSTKO!
- CO?! – Niall podskoczył i zaczął zrzucać Lokowatego z siebie.
Wszyscy jak na komendę ryknęliśmy śmiechem, a Niall spoglądał na
nas w osłupieniu.
- Bardzo śmieszne. – odparł po chwili.
- A żebyś wiedział. – zarechotał Liam.
- Jego mina mnie powala. – odparł Harry, nadal leżąc na ziemi i
śmiejąc się z niebieskookiego.
- Idioci. – tylko tym skomentował nas Niall i z obrażoną miną
poszedł w krzaki za potrzebą.
Nadal nie mogłam opanować swojego śmiechu i co parę sekund
odtwarzałam sobie w myślach tą samą scenkę. Gdy blondyn wrócił Tomlinson i
Styles, zaczęli parodiować tą sytuację, z tą różnicą, że zamiast krzyczeć
”JEDZENIE”, z ich ust wydobywały
się
słowa ”MARCHEWKI” i ”BANANY”. Niall stał nad nimi i obserwował ich z
politowaniem, szepcząc coś pod nosem. Jak mniemam wiązankę przekleństw
przeznaczoną dla chłopców.
Kręcąc głową i uśmiechając się podeszłam do mojej
torby i wyjęłam z niej czarne rurki, koszule w kratę i czarne buty. Spoglądając
na Vi, która w tym samym momencie spojrzała na mnie, mogłyśmy wymienić
porozumiewawcze spojrzenia. Skinęłyśmy sobie głowami i podeszłyśmy do siebie.
- Chłopcy, nie wiemy jak wy, ale my z Jess musimy zaliczyć
poranną toaletę. – odparła brunetka.
- Chyba raczej już południową. Dochodzi 12. – sprostował Louis.
- Zaliczyć? – zarechotał Harry.
- A ten znowu o jednym. – powiedziałam równocześnie z Vi.
Całą polanę ogłuszył nasz śmiech.
- Potrzebny nam będzie jakiś parawan, żebyśmy mogły się przebrać
i coś, co przypomina stolik, aby położyć lusterko i kosmetyki. – wytłumaczyłam
i spojrzałam na każdego z osobna – A i dwóch ochotników, którzy przytrzymają
nam materiał. – dodałam.
- Ja się zgłaszam! – krzyknął Harry.
- Zboczeńcu, miałam na myśli Niall’a i Zayn’a. – spojrzałam na
niego z politowaniem.
- Po pierwsze: Nie jestem zboczony! – wrzasną.
- Tak, jasne. Masz tylko seksowną wyobraźnię. – odparliśmy
wszyscy chórem.
- A po drugie: Dlaczego oni?
- Bo są naszymi chłopakami? I widzieli nas w podobnych
sytuacjach? – odpowiedziała brunetka.
- To tak to się teraz nazywa? – zaśmiał się.
Lokowaty uśmiechną się chytrze i rzucił w Zayn’a gigantycznym
kocem.
- Harry, idź z Louisem i Liamem, po jakieś pieńki dla dziewczyn.
– powiedział Mulat.
- A dlaczego ja? – spytał Lokers.
- Żeby cię nie kusiło, zboczeńcu. – dopowiedział Liam.
- Niech Harry stanie za mnie, albo Louis. Ja idę po pieńki. –
odparł Niall, a wszyscy, którzy znajdowali się na polanie, spojrzeli na niego.
- Co ty odpierdzielasz? – spytał Zayn.
- Nic. Po prostu Louis niech za mnie stanie. Mogę się założyć,
że dziewczyny nie będą miały nic przeciwko. – odpowiedział oschle Niall.
- Dobra chłopaki idźcie. Ja zostanę. – odparł Liam i złapał za
drugi koniec koca.
Niall, Louis i Harry, poszli w głąb lasu, a ja od razu podeszłam
szybko do Vi.
- O co mu chodzi?
- A skąd mam wiedzieć? Od samego przebudzenia jakoś dziwnie się
zachowuje. Przejdzie mu zaraz, zobaczysz. Nie ma o co się martwić. – jak to Vi,
odpowiedziała mi z wielkim spokojem.
- Mam nadzieję.
- Dobra, Liam weź ten koc i ustaw się w stronę lasu. – odparł
Zayn.
- Dlaczego do lasu, a nie w stronę jeziora? – zapytał Liam.
- Bo Harry, może ukrywać się za drzewami. – odpowiedziałam.
- Zayn, dobry pomysł. – pochwalił go brunet.
Chłopacy od razu ustawili się tak jak zaplanowali. Nie czekając
na nic dłużej, przebrałyśmy się z Vi w mgnieniu oka. Z kosmetyczki zabrałam
szczoteczkę do zębów i pastę, a Zayn poszedł ze mną z kubkiem wody mineralnej,
abym mogła jakoś wypłukać usta. Po skończonej czynności Vi uczyniła to samo. Po
paru minutach dołączyła do nas reszta ekipy z pieńkami. Niall postawił mi pod
nogami, a Louis Vi i mogę się założyć, że Harry z nimi nie był w tym lesie,
tylko ukrywał się za drzewem. Coś mi się wydaję, że dziś oberwie, ale to
później, pomyślałam. Z Vi usiadłyśmy po turecku na kocu i położyłyśmy na
naszych ”stolikach” lusterka i kosmetyki. Nie zwracając na nikogo uwagi
zaczęłam rozczesywać swoje długie blond włosy, aby po chwili spiąć je w koka.
Nałożyłam na swoją twarz fluid i trochę różu na kości policzkowe. Swoje oczy
wyszczotkowałam czarnym tuszem, podkręciłam zalotką, po czym podkreśliłam je
lekko eyelinerem. Usta lekko zwilżyłam błyszczykiem i użyłam ulubionych perfum.
Po skończonej robocie podniosłam wzrok na chłopców, którzy stali wokół mnie i Vi
przodem do naszych twarzy. Stali w osłupieniu wpatrując się w nasze skromne
osóbki.
- Co? – spytałam inteligentnie.
- WOW! – odparła razem cała piątka.
Z brunetką jedynie się zaśmiałyśmy i wstałyśmy z ziemi od razu
składając koc.
- Wszystko spakowane? – spytała brązowooka.
- Prawie wszystko. Został tylko koc i namiot. – odparł Liam,
który wziął owe rzeczy i ruszył w kierunku samochodu.
- Zayn. – pociągnęłam chłopaka za rękę i zmusiłam go, aby na
mnie spojrzał – Zostało jeszcze jakieś żarcie? Jestem strasznie głodna. –
wyszeptałam mu do ucha.
-
Dlaczego mówisz szeptem? – spytał uśmiechając się do mnie.
- Niall.
- To wszystko wyjaśnia. – zarechotał – Powinno coś się znaleźć.
Poczekaj chwilę, poszukam. – dodał i musnął mój policzek.
Mulat ruszył w kierunku swojego samochodu, a reszta odebrała to
jako rozkaz, że czas opuszczać to miejsce i udała się za Malikiem. Gdy
podeszłam do auta, chłopak stanął przede mną z bułką w ręce.
- Ostatnia kajzerka. Specjalnie dla ciebie. – wzięłam od niego
posiłek i od razu zaczęłam przeżuwać.
- Dziękuję. – wymamrotałam.
- ZDRAJCA! – ryknął Niall – Moja bułka!
- Oj, zamknij się. Daj jej się chociaż tym najeść. Widzisz jaka
jest chuda. – odparł Zayn w mojej obronie.
- Niall, na najbliższej stacji benzynowej zajedziemy i coś ci
kupię. – poklepałam blondyna po ramieniu i włożyłam do ust ostatni kawałek
bułki.
Reszta grupy wymieniła jedynie porozumiewawcze spojrzenia i
zaśmiali się pod nosem. Zayn, który jeszcze stał obok mnie, poszedł w kierunku
samochodu Niall’a i wyjął z bagażnika paczkę prażynek i rzucił w blondyna.
Chłopak jak na zawołanie uśmiechną się do paczki i uradowany stanął przy
Liamie. Stałam przy drzwiach od strony kierowcy, gdy Mulat szedł w moją stronę
i rzucił tym razem we mnie kluczykami od samochodu.
- Oszalałeś?! – krzyknął Harry – Jej dawać kluczyki? Przecież
ona nas zabije.
- Daj jej szansę. – odezwała się Vi.
- Jess, Sory, lubię cię, ale ja wracam z Vi. JA CHCĘ ŻYĆ! –
wyrecytował i szedł już w przeciwną stronę, gdy Zayn złapał go za ramię i siłą
wrzucił do samochodu.
- Dobra, to się pakujemy do samochodów póki Harry tam jeszcze
siedzi. – odparł Zayn, co jakiś czas się śmiejąc.
- Louis, dziś ty prowadzisz.
- Niby dlaczego? – spytał zdziwiony.
- Taka była umowa. Nie masz wyjścia.
- Ale ja żadnej umowy nie podpisywałem. – oburzył się.
- Ważne, że ja podpisałam. – zaśmiała się Vi.
- Dobra, niech ci będzie, ale będziesz robić jako mój GPS i
siedzisz z przodu. – wyszczerzył się Pasiasty.
- Okay, nie ma sprawy. – zgodziła się brunetka.
Niall spojrzał na ową dwójkę i od razu podszedł do nas.
- Jadę z wami. Dotrzymam towarzystwa Harry’emu.
Po słowach Irlandczyka od razu zapakowaliśmy się do aut.
Włożyłam kluczyk do stacyjki i odpaliłam silnik. Piękny dźwięk wydostał się
spod maski samochodu. Spojrzałam we wsteczne lusterko i od razu się zaśmiałam.
Harry, siedział na samym środku tylnej kanapy i był zapięty, aż dwoma pasami.
Jak on to zrobił, to ja już nie wiem. Szkoda mi było Niall’a, bo został troszkę
przygnieciony przez Lokowatego, ale chociaż miał gdzie siedzieć. Z uśmiechem na
twarzy pokiwałam głową i spojrzałam na Malika. Uśmiechnął się do mnie
zachęcająco i pocałował mnie lekko w usta.
- Bleee! – usłyszeliśmy słowa Lokowatego.
- Siedź cicho, bo zaraz stąd wyjdziesz. – skarciłam go.
- To będzie dla mnie wybawienie. – odparł.
- Chcesz wracać z buta? – spytałam.
- Dobra, jedź już. Chcę umrzeć, jak najszybciej. – brunet
zamknął oczy i się przeżegnał.
- Idiota. – odparłam i wrzuciłam jedynkę w skrzyni biegów.
Samochód zaczął lekko się toczyć, a z tyłu można było usłyszeć
pisk Styles’a. To naprawdę jest dziwne dziecko. Wyjechaliśmy na drogę
asfaltową, a ja nadal wlekłam się za Louis’em. Matko, taka jazda naprawdę mnie
denerwuje. Niech tylko wjedziemy na autostradę, to pokaże mu jak się jeździ.
Stanęliśmy na światłach. Fart mój chciał, że stałam jako druga, a Louis i
spółka, obok nas po prawej stronie. Zayn wyszczerzył się do nich, a ja
warknęłam.
- No bardziej zielone już nie będzie baranie!
Po moich słowach, koleś przed nami ruszył, a ja szybko go
ominęłam i zniknął mi od razu z pola widzenia. Harry, wychylił się do nas i
swoje słowa skierował do Zayn’a.
- Zabiję cię, jeśli przez nią zginiemy!
- Ty to naprawdę jesteś dziwny Styles. – zarechotał Niall i w
końcu mogłam zobaczyć, że ma dobry humor.
Wyjechaliśmy z miasteczka i nareszcie mogłam ponieść się emocjom
i wcisnąć pedał gazu do końca. Na autostradzie czułam się, jak podczas wyścigu.
Po prostu byłam w swoim żywiole. Louis z resztą ekipy próbowali nas dogonić,
ale wóz Niall’a nie był tak szybki, jak Zayn’a.
- Jess? – odezwał się nagle Niall.
- Tak?
- Nie wiedziałem, że potrafisz tak profesjonalnie prowadzić.
Jestem pod wrażeniem.
- Ooo, dziękuje Niall. To miłe. – odparłam i spojrzałam we
wsteczne lusterko – Harry, mógłbyś normalnie usiąść? – poprosiłam.
- Ja się ciebie boję. Nawet ja tak szybko nie jeżdżę. – odparł
ze strachem w głosie.
- Tak Harry. Ty to tylko 20km/h. Weź już nie przesadzaj.
Gwarantuje ci, że wrócisz do domu cały i zdrowy. – wtrącił się Zayn.
Mulat,
spojrzał na mnie i puścił mi oczko, a ja postanowiłam porobić sobie jaja z
Loczka. Gdy zaczął się rozpinać z pasów i miał już przesiąść się na lewą stronę
samochodu, gwałtownie przyspieszyłam i wyminęłam samochód przede mną, co
skończyło się lekkim slalomem. W tej samej chwili Harry, walnął głową o szybę,
a później w zagłówek mojego fotela. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać z Lokowatego.
- Haha. Jak dobrze, że to uwieczniłem. – zarechotał Niall.
- Nie znam was! – wrzasnął wkurzony Styles.
Niall, przekazał nam swój telefon i razem z Zayn’em mogliśmy
zobaczyć minę Loczka, który po malutkim zderzeniu nie wiedział co się stało.
Droga minęła nam bardzo szybko, ponieważ mieliśmy radochę z Harry’ego, który co
jakiś czas strzelał fochy i modlił się, aby w jednym kawałku dojechać do domu.
Podczas podróży zajechaliśmy na stację benzynową, aby zatankować i przy okazji
kupić coś do jedzenia. Po dwugodzinnej jeździe dojechaliśmy w końcu do domu. Powoli
zaparkowałam samochód na wjeździe do rezydencji Liama. Gdy zgasiłam silnik i
wyjęłam kluczyki ze stacyjki, Harry niczym błyskawica wypadł z auta i uklęknął
na ziemi.
- JA ŻYJE! – krzyknął.
Zamknęłam drzwi od samochodu, a Zayn dołączył się do mnie i we
trójkę mogliśmy się śmiać z Loczka. W między czasie Zayn pocałował mnie, a
Niall cały czas z rozbawieniem patrzył się na Harry’ego. Jeszcze dobre 10 minut
czekaliśmy na resztę. Pierwsze słowa, które skierował do mnie Louis, po wyjściu
z samochodu były powalające.
- Ale? Jak? Co? Dlaczego? Co? Nie! Co?
- Chodźcie do domu. Widzę, że co niektórzy, potrzebują wyjaśnienia.
– odparł Liam i poszliśmy za nim.
Każdy z nas usadowił się w salonie. Razem z Zayn’em, siadłam na
jednym fotelu. Po naszej prawej siadł Louis, natomiast po lewej Harry i Niall,
a naprzeciw Liam z Vi. Po twarzach moich przyjaciół mogłam wywnioskować, że
czekają na wyjaśnienia. Zrobiłam jeden głęboki wdech i spojrzałam na każdego z
osobna.
- Ścigam się. – zaczęłam – W wieku 16 lat miałam swój pierwszy
wyścig, a od sierpnia tamtego roku nie przegrałam, ani jednego wyścigu. Tak, to
te wyścigi uliczne, na których nie pozwalamy się złapać glinom. Motoryzacją
interesuję się od małego. Zawsze mnie do tego ciągnęło. W końcu się przełamałam
i spróbowałam. To jest częścią mojego życia i nie wyobrażam sobie, aby mogło mi
tego zabraknąć. Pewnie słyszeliście, że zarabia się na tym niezłą kasę. Tak, to
prawda. Za każdy wygrany wyścig dostaje się dwa patyki razy trzy. Czyli 6
tysięcy. Nie raz trochę więcej. Powiem wam, że uzbierałam już niezłą sumkę i
wzrasta ona cały czas. – przerwałam na chwilę, aby spojrzeć na Vi. Kiwnęła
głową, a ja zaczęłam mówić dalej – W niedzielę mam wyścig. Po finale Nate’a.
Moim przeciwnikiem jest mój były, Marcus. Nie przegrał ani razu i ma nadzieję,
że teraz również odniesie sukces. Jest oczywiście w błędzie. Marcus, zawsze
uważał się za boga kierownicy, ale w niedzielę się to zmieni. Wygram z nim, bo
zastosuję jego taktykę. Upokorzę go i pokaże mu, że dziewczyny również potrafią
się ścigać. – spuściłam całe powietrze z płuc i przytuliłam się do Mulata – No
to chyba tyle, co chciałam wam powiedzieć. – odparłam.
- To dlatego ty dziś prowadziłaś? – spytał Niall.
- Tak, chciałam trochę poćwiczyć. Tym bardziej, że miałam całą
autostradę dla siebie.
- Wygrałaś swój pierwszy wyścig? – zadał pytanie Louis.
- Tak. Nie miałam wtedy pieniędzy, bo dopiero zaczynałam, więc
była taka reguła. Wygram, dostaje kasę. Przegram, oddaje swój samochód wygranej
osobie. Na szczęście wygrałam i kasa poleciała do mojej kieszeni, a samochód
został ze mną.
- Jaki to był wóz? – znów spytał Niall.
- Masz taką brykę w garażu?! – krzyknął Harry.
- Nie. To znaczy mam ten samochód, ale nie w moim garażu.
Przestałam nim jeździć jakieś pół roku temu. – odparłam.
- Aż boję się spytać jakim teraz jeździsz. – odparł Loczek.
- Jest to Dodge Charger R/7, również z 1970.
- CO?! – wrzasnęli Louis i Harry, w tym samym momencie.
- Jest trochę przerobiony, ale to nadal ten sam Dodge. –
wyszczerzyłam się.
- Chyba nie zaczaiłem. Gdzie do cholery trzymasz te wozy? –
spojrzał na mnie zdziwiony Louis.
- U mojego przyjaciela, w Manchesterze. Jest moim mechanikiem i
to on załatwia mi wyścigi. Znamy się od dziecka. – wyjaśniłam.
- Łoo Jess. Nie spodziewałem się tego po tobie. – wyjaśnił
Pasiasty.
- Nikt się tego nie spodziewał Lou. – sprostował Niall.
- Ja ci nie wierzę! – wrzasnął Loczek – Muszę to zobaczyć na
własne oczy.
- Okay. Jutro o 9 wieczorem możemy się ścignąć jakiś kawałek.
- Stoi. – zgodził się Harry.
- Ale musimy mieć jeszcze dwóch przeciwników. Każdy wyścig
składa się z 4 kierowców. – sprostowałam i spojrzałam po reszcie.
- Ja jestem chętny. – odparł Zayn i pocałował mnie w policzek.
- Okay, to i ja się piszę. – dodał Louis.
- Dobra. Jutro o 9 na jakiejś ulicy. Później się zgadamy. –
odparłam.
- Dlaczego później, a nie teraz? – dopytywał się Niall.
- Bo.. – przerwał mi Harry.
- Czekaj. Jakim wozem jutro będziesz jechać?
- BMW M5. Dostałam ten wóz od rodziców na moje 16 urodziny. – po
raz kolejny się wyszczerzyłam.
- Farciara. Dobra kończ.
- Dzięki. Bo Vi musi nam coś powiedzieć. – odparłam.
W tym samym momencie Niall, zerwał się z kanapy i ruszył do
drzwi.
- Gdzie ty idziesz? – spytałam.
- Muszę wracać do domu. Przepraszam was. – powiedział i zniknął
nam z pola widzenia.
Spojrzałam na Vi, a ona jedynie wzruszyła ramionami. W jej
oczach było widać smutek, że Niall sobie poszedł, ale po chwili nie dała po
sobie tego poznać. Spojrzała na Lou z miną mówiącą ”A nie mówiłam?” i zaczęła
mówić o Josh’u, a ja w tym momencie wtuliłam się w duże ramiona Zayn’a.
__________________________________________
KOCHANI! Przepraszamy Was, za tak długą nieobecność na blogu. Sami doskonale wiecie, że jest rok szkolny, a my nie mamy wolnego czasu, aby pisać rozdziały. Mamy nadzieję, że ten rozdział spodoba Wam się jak nigdy i będziecie wyczekiwali kolejnego, który jest w trakcie realizacji.
Jeszcze raz przepraszamy!
Jess