Obserwatorzy

środa, 26 lutego 2014

Rozdział 13



(oczami Jessici)



Leżeliśmy razem z Mulatem w parku pod wielkim drzewem. Słońce grzało nasze złączone ciała. Bawiliśmy się naszymi dłońmi i co jakiś czas obdarzaliśmy się słodkimi pocałunkami. Był ciepły poniedziałek. Wczoraj był wyścig, który wygrałam. Cała ta sytuacja wydawała się zbyt bajkowa, więc po raz kolejny dzisiejszego dnia, przypomniałam sobie cały wczorajszy dzień.



Jak to ja, wstałam oczywiście w samo południe. Nie byłam tym faktem zadowolona, ponieważ jest niedziela, a ja nie byłam w Kościele, tym bardziej, że dziś mam wyścig. Wiem, jestem bezbożnikiem. Wygramoliłam się z łóżka i sprawdziłam telefon. Wiadomość od Vi, nie należała do tych najkrótszych. Wyjaśniła mi wszystko kiedy do mnie wpada, żebyśmy mogły się ogarnąć na wieczór. Z tego co wyczytałam z wiadomości, dziewczyna będzie u mnie o 13. Spojrzałam na zegarek. 12.44. No i znowu będzie gadanie, bo nigdy nie mogę się wyrobić. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i swoje kroki skierowałam do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę i założyłam dresy. Włosy spięłam w koka i założyłam moje okulary, w których chodzę tylko wtedy gdy muszę. Wychodząc z łazienki, na zegarku wybiła punkt 13, a drzwi od mojego pokoju otworzyły się i w stanęła w nich Vi. Jej strój był taki sam, jak mój. Tylko, że ona w rękach trzymała kilka toreb z ubraniami i kosmetykami.

- Coś Ty tam nabrała? – spytałam zdziwiona.

- Przecież trzeba się dziś jakoś przygotować. Kochana, to też finały mojego brata. Wiesz przecież ile na to czekałam. – odparła rzucając wszystko na moje jeszcze nie pościelone łóżko.

- Wypad mi z tymi torbami! – krzyknęłam i zrzuciłam wszystko na podłogę.

- Oszalałaś do reszty? Tam są cenne rzeczy!

- To wypad z tym na fotel, a nie na łóżko.

- Zołza. – warknęła.

- Idź już! – zaśmiałam się.

Gdy ścieliłam łóżko, Vi wypakowywała wszystko z toreb. Zasłaniała mi wszystko swoim ciałem i nie mogłam zobaczyć co kupiła. Gdy skończyłam robić swoje, usiadłam na łóżku i chrząknęłam. Victoria, w tym momencie się odwróciła do mnie z czarnymi przetartymi rurkami. Położyła je na łóżku, a obok nich dołożyła czarną koszulę.

- Kupiłam ostatnią. Jakaś laska, chciała mi ją zabrać, ale mówię NIE! Ona jest moja! – parsknęłam śmiechem – Kupiłam Ci też bransoletki. – podała mi je – A no i zapomniałabym. Po ostatnim Twoim wyścigu, zostawiłaś u mnie swój krzyżyk. Pomyślałam, że pewnie chciałabyś mieć go dziś ze sobą.

- Zapomniałam o nim. Dziękuję. – wyciągnęłam rękę po ową rzecz – A Ty w co się ubierasz?

- Nie skończyłam jeszcze. – Co ja sobie mogłam myśleć – Kupiłam Ci też czarne wojaki. Te które chciałaś ostatnio kupić, bo tak Ci się podobały. Wzięłam oczywiście nie używaną parę. – wyszczerzyła się.

- Jesteś niezastąpiona.

- Wiem o tym. – przytuliłyśmy się.

Reszta czasu zajęła nam na oglądaniu tego co Vi, kupiła sobie i oczywiście na obejrzenie filmu, oraz na rozmowy. Cztery godziny nie wiadomo kiedy minęły. Zjadłyśmy obiad i każda z osobna udała się do łazienek.
Wzięłam relaksujący prysznic, po czym ubrałam się w czarne rurki, bokserkę, a na nią koszulę, czarne wojskowe buty i dodatki, które zakupiła również Vi. Na samym końcu założyłam mój krzyżyk, który zawsze jest na mojej szyi, podczas każdego wyścigu. Gdy wyszłam z łazienki od razu usiadłam przed moją toaletką i z pomocą Vi zrobiłam makijaż. Oczy miałam mocno podkreślone kredką i tuszem, a na ustach znajdowała się czerwona szminka. Liam, zawsze się śmiał, że gdy się tak umaluje, to wszyscy uciekają, bo wyglądam mrocznie. Oczywiście wiem, że to żarty i pewnie dlatego nic mu jeszcze nie zrobiłam. Stanęłam z Vi przed lusterkiem i razem stwierdziłyśmy, że wyglądamy bosko. Tak, ta nasza skromność. O godzinie 20, zaczynał się wyścig Nate’a, więc półgodziny wcześniej chłopcy mieli przyjechać pod mój dom, abyśmy mogli wspólnie pojechać do centrum. Mamy jeszcze 10 minut, więc spokojnie weszłam na fb. Wrzuciłam moją fotkę z Victorią i odczepiłam kilka osób. Po wylogowaniu się zabrałam swoją kurtkę skórzaną. Zeszłyśmy po schodach i mówiąc moim rodzicom, że jedziemy na wyścig, zniknęłyśmy po drugiej stronie drzwi. Pod moją bramą czekali już na nas chłopaki. Każdy z nich był ubrany na ciemne kolory. Zayn, gdy tylko mnie zobaczył, zaniemówił. Podeszłam do niego i cmoknęłam go w usta.
- Hej, skarbie. – odparłam.

- Nie poznałem cię. Wyglądasz przepięknie.

- Cieszę się, że ci się podoba. – uśmiechnęłam się lekko i wsiadłam do samochodu Malika.

Z nami jechał jeszcze Niall i Harry, który cały czas mnie obserwował z tylnej kanapy. Po dojechaniu na miejsce, od razu zauważyłam dużą grupkę ludzi, którzy stali wokół jakiegoś auta. Wychodząc z samochodu, rozpoznałam dopiero, że to mój Dodge. Uśmiechnęłam się pod nosem i zamknęłam drzwi od strony pasażera. Wszystkie oczy zostały skierowane na mnie, a po chwili można było usłyszeć moje imię w wielkim krzyku. Tak, to są osoby, które kibicują mi podczas każdego wyścigu. Od razu podeszli do mnie i każdy z nich chciał się ze mną przywitać. Po jakimś czasie zauważyłam dopiero Briana, który cały czas pilnował mój wóz. Szybkim krokiem podeszłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Przywitałam się z nim, a później poznałam go z moimi przyjaciółmi, których jeszcze nie znał. Przekazał mi kluczyki od samochodu i całą ósemką poszliśmy na start, aby zobaczyć, jak wygrywa Nate. Po dojściu na miejsce zauważyłam, że Nate i jego przeciwnik siedzieli już na swoich motorach i czekali tylko na sygnał od Vi. Dziewczyna spojrzała się na każdego z osobna i puszczając oczko bratu wykonała znak. Chłopaki z piskiem opon ruszyli przed siebie. Po kilku sekundach zniknęli nam z pola widzenia. Stałam w tulona w objęcia Zayn’a i myślałam cały czas czy uda mi się wygrać. Marcus, jest znakomitym kierowcą, ale nigdy jeszcze się z nim nie ścigałam. Zayn, prawdopodobnie wyczuł mój strach, bo objął mnie mocniej i ucałował czule w głowę. Przez jakiś czas wszyscy staliśmy w ciszy, ale przerwał ją dźwięk motorów, które wracały już na metę. Nikogo to nie zdziwiło, że Nate, jako pierwszy przekroczył linię mety i oczywiście wygrał. Na końcu zrobił swój mistrzowski trik i stanął niedaleko naszej grupki. Gdy zdjął kask jakieś laski podbiegły do niego i zaczęły się nim zachwycać. Zadowoleni, że wygrał ruszyliśmy w miejsce bliżej startu mojego wyścigu. Brian, dołączył do nas moim samochodem i ustawił się na wyznaczonym miejscu. Swoje kroki skierowałam do auta, a Zayn ruszył razem ze mną.

- Wiesz co robisz? – spytał gdy wsiadałam do wozu.

- Skarbie, nie martw się o mnie. Robiłam już to setki razy. – uśmiechnęłam się do niego chytrze.

- Uważaj na siebie. – odparł z opiekuńczym głosem.

- Będę robić wszystko, aby wygrać i w tym nic sobie nie zrobić. – przytaknęłam i się lekko zaśmiałam.

- Kocham cię. – odparł i schylił się do mnie, aby mnie pocałować.

Odsunął się ode mnie i wolnym krokiem cały czas patrząc na mnie odchodził do naszych przyjaciół. Na jego miejsce wszedł Brian.

- Wszystko jest ulepszone. Ten wózek wyciśnie teraz więcej, niż ostatnio więc próbuj się nie zabić.

- Okay.

- Pamiętaj, że całkowite przyspieszenie wciskasz na samym końcu.

- Wiem.

- No i oczywiście na zakrętach może trochę cię rzucać, więc wtedy na ręcznym najlepiej.

- Brian! – krzyknęłam.

- Słucham?

- Wyobraź sobie, że wiem o tym. Nie ścigam się pierwszy raz. Wyluzuj.

- Dobra, masz rację. Nic już nie mówię. Tylko jedno. Powodzenia.

- Idź już. – skwitowałam, a do mojej szyby podszedł Liam. No i kto jeszcze?

- Mała, uważaj na siebie. – odezwał się Payne.

- Wiem, nie musisz się martwić.

- Zdaję sobie z tego sprawę, ale wiesz jaki jest Marcus. On zrobi wszystko, aby wygrać.

- Nie przejmuj się. Wygram to. A wiesz skąd to wiem? Bo wy jesteście ze mną i On. – wskazałam na swój krzyżyk – Jestem w dobrych rękach.

- Wygraj to. – oznajmił i dołączył do chłopaków.

Przez chwilę jeszcze na nich patrzyłam, ale po chwili podjechał do mojego boku czarny samochód. Był to Nissan 350z. Oczywiście tylko w stylu Marcusa. Chłopak opuścił szybę i swoje słowa skierował do mnie.

- Stracisz wóz.

- Prędzej ty swój.

- Kotuś, to twój pogrzeb.

- Coś mi się wydaje, że nie znasz życia. – odparłam ze stoickim spokojem.

- I tak przegrasz, więc nie rozumiem po co się ze mną ścigasz.

- Nie bądź tego taki pewny Marcus.

- Możesz się już z tym pogodzić, że dojedziesz do mety ostatnia. A ten twój kochaś, będzie musiał cię tylko i wyłącznie pocieszać. Chociaż ja zrobiłbym to lepiej, ale tobie wystarczają takie sieroty jakim jest Malik.

- Przymkniesz się? Do dorastasz do pięt Zayn’owi i możesz już się poddać, bo przegrasz.

- Śmieszna jesteś.

- Możliwe, ale mam o co walczyć. – poruszyłam brwiami i spojrzałam mu głęboko w oczy – Zróbmy to! Jedź, albo giń! Pamiętasz? – uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam na Vi.

Dziewczyna była ubrana w czarnobiałe rurki, białą zwiewną koszulkę, na której znajdowała się czarna skóra. Zaś na nogach miała piękne, różowe szpilki, które oczywiście genialnie się wyróżniały. A jej koński kucyk dopełniał całą stylizację.

- Jedna zasada. Nie dajcie się złapać. Niech wygra najlepszy kierowca. – przy ostatnich słowach spojrzała na mnie – Gotowi?

- Gotowa. – odpowiedziałam pod nosem.

Victoria spojrzała najpierw na mnie, a później na Marcusa i z chytrym uśmieszkiem opuściła ręce oraz krzyknęła ”START”. Od razu ruszyliśmy z miejsc, a mój kochany wózek, aż podniósł przednie koła do góry.

Jako pierwsza wyjechałam na ulicę i trochę tego pożałowałam. Marcus chował się za mną i robił to co ja, więc miał więcej szczęścia. Ja prawie ocierałam się o inne samochody i oczywiście każdy na mnie trąbił, abym zjechała, bo jadę pod prąd. Szybko się ogarnęłam i robiłam swoje. W zakręty wchodziłam gładko i wyrabiałam się przed każdym innym samochodem. Marcus, nie wyrabiał i strasznie zarzucał tyłem samochodu. Trochę otarł się o autobus i zarzuciło go o 180C. Zaśmiałam się i dodałam więcej gazu. Szczęśliwa, że zgubiłam tego pajaca, nawet nie zauważyłam, że dogonił mnie razem z policją. Oczywiście wykorzystał sytuacje i wyminął mnie i zostawił mnie na pastwę glin. Marcus, pojechał główną, a ja za zakrętem skręciłam w boczną uliczkę. Policja na szczęście pojechała główną ulicą Londynu, a ja mogłam trochę odetchnąć. Po kilku sekundach wyjechałam tuż przez Marcusem i zadowolona wjechałam już na ostatnią prostą. Marcus, dogonił mnie i zbyt wcześnie włączył przyspieszenie. Zaśmiałam się pod nosem i na ostatnim odcinku zrobiłam to co trzeba. Wcisnęło mnie w siedzenie, ale za to wygrałam z wielką przewagą ciesząc się jak małe dziecko, które dostało nową zabawkę. Chłopak zakręcił na plac parkingowy i wskazał, abym zrobiła to samo. Zaparkowałam naprzeciw niego i wysiadłam z auta. Marcus podszedł do mnie.

- Dałem ci wygrać.

- Oj, coś mi się wydaje, że nie. Marcus, zrozum, że jestem od ciebie lepsza. Londyn należy do mnie.

- Śmieszna jesteś. – zakpił.

- Już to mówiłeś.

Podszedł do mnie i złapał mnie za szyję.

- Ze mną się nie zadziera skarbie. – wyszeptał mi do ucha, zaciskając swoje palce na mojej szyi.

- Co mi zrobisz? Zabijesz mnie? – wychrypiałam.

- Już niedługo poznasz smak porażki. – chłopak położył mnie delikatnie na masce samochodu i patrząc mi w oczy pocałował mnie – Widzimy się już niedługo.

Po swoich słowach odszedł do swojego samochodu i z piskiem opon ruszył w swoją stronę. Cały czas stałam w tym samym miejscu i tępo patrzyłam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał samochód mojego byłego. Z rozmyślań wyrwał mnie dotyk Zayn’a i krzyk pozostałych.

- Wygrałaś! Jess, zrobiłaś to! Upokorzyłaś go! – krzyczeli wszyscy oprócz Zayn’a i Harry’ego.

Mogę się założyć, że tylko oni we dwóch widzieli ta całą akcję z Marcusem. Zayn, wyczuł moje zdenerwowanie, bo objął mnie i pocałował tak jak nigdy. Mogłam dopiero wtedy się wyluzować i próbować zapominać.

- Jess, skarbie. Wygrałaś. – szepnął do mnie Zayn.

- Widziałeś? – spytałam nadal wtulając się w niego.

- Tak. Niestety. Żałuje, że nie mogłem do niego podejść i poprzestawiać mu tą mordę.

- On wróci. – wychlipałam, bo łzy zaczęły napływać mi do oczu.

- Poradzimy sobie. – oznajmił i zwolnił uścisk, abym mogła spojrzeć na resztę.

Wszyscy wpatrywali się we mnie. Czekali co powiem. Czym się z nimi podzielę. Zamknęłam oczy, spuściłam powietrze z płuc i spojrzałam na każdego z osobna.

- Dziękuję. – wyszeptałam – Jedziemy na piwo? – zaproponowałam i uśmiechnęłam się, aby nie było po mnie widać, że jestem nadal w szoku.

- I za to cię kochamy Jess. – odparł Liam.

Postanowiliśmy, że ze mną jedzie Zayn, moim wozem. Harry, razem z Niall’em autem Malika,  a reszta tak, jak wcześniej. Czyli Vi, Liam i Louis samochodem Liama. Miałam dość na dziś jazdy, więc Zayn zgodził się, że nas zawiezie. W klubie dałam się ponieść emocjom i wypiłam trochę więcej, niż zamierzałam, ale w końcu to był mój dzień.



- Zayn?

- Tak?

- Wczoraj razem z Harry’m widzieliście tylko tą akcję?

- Tak. Staliśmy we dwóch. Nie wiem dlaczego, ale jakoś ostatnio zauważyłem, że mogę na nim polegać. Postanowiliśmy, że zaczekamy bliżej parkingu, że będziemy lepiej widzieć końcówkę. No i widzieliśmy więcej, niż nam się wydawało. Miałem ochotę podejść do was i coś mu zrobić. Nie mogłem patrzeć, jak ten idiota cię traktował. Jak cię złapał za szyję. Jak cię położył na masce. Jak cię pocałował. – w tej chwili zamilkł i zacisnął powieki – Nie mogłem na to patrzeć. Ale Harry mnie opanował. Później dopiero zauważyłem, że on też się tym przejął. Jesteś dla niego ważna. – odparł i spojrzał gdzieś w bok.

- Zayn. – powiedziałam i usiadłam na jego kolanach – On też jest dla mnie ważny. Ale jako brat. Bo to ciebie kocham i to z tobą chcę być. – spojrzał mi w oczy – To przy tobie czuję, że żyje. To ty dajesz mi szczęście.

- Kocham cię. – odparł i złączył nasze usta. 



____________________________
Kochani!
1. W pierwszej kolejności chciałabym Was przeprosić.
Strasznie długo musicie czekać na kolejny rozdział i to jest moja wina. Ostatnio miałam strasznie mało czasu na pisanie, no i weny też mi brakowało. Prowadzenie bloga to coś trudnego. Tym bardziej w roku szkolnym. Dochodzi do tego również to, że za dwa miesiące mam egzaminy gimnazjalne i przyjmuję sakrament Bierzmowania. Wiąże się z tym strasznie dużo nauki i mało czasu na pisanie.  Więc mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Po prostu przepraszam za to opóźnienie. 
2. Kolejna sprawa. Zdaję sobie sprawę, że po tak długiej przerwie, opuściło nas sporo czytelników. Więc kto przeczyta rozdział i nadal zostaje z nami, to proszę go o komentarz. Nie musicie rozpisywać. Wystarczy jedno słowo, jakaś emotikonka, cokolwiek. Dla Was to tylko kilka sekund, a my będziemy mogły zobaczyć czy ktoś to czyta i czy w ogóle opłaca się nam prowadzić tego bloga.
3. No i ostatnia sprawa. Teraz Victoria przejmuje po mnie pałeczkę pisania, więc rozdziały mogą pojawiać się częściej. Nic nie obiecuję, ale mam taką nadzieję, że nie będziecie musieli znowu tyle czekać. 
Jeszcze raz Was przepraszam i mam nadzieję, że jednak z nami zostaniecie. :)

Jessica