Obserwatorzy

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 11 cz.2

(oczami Victorii)




- No Harry, widzę, że ozdobiłeś bicki. – zarechotał Zayn, patrząc na ramię Loczka, na którym jeszcze przed chwilą był opatrunek.
- I to całkiem nieźle. – podsumowałam. – Podoba mi się.
- Jest świetny! – zawtórował mi Louis.
Liam pokiwał głową z uznaniem, a Jess tylko się uśmiechnęła.
- A czemu akurat statek? – zapytał Niall.
- Wiesz, że każdy mój tatuaż coś oznacza, prawda? – zapytał blondyna. - Nie robię sobie ich tylko dlatego, że mi się podobają. Każdy ma jakieś ukryte znaczenie, przesłanie. – dodał, zwracając się do wszystkich. -  Na przykład literka „A”, to robota Zayn’a. – wskazał na zgięcie łokcia, gdzie widoczny był malutki tatuaż, a Zayn uśmiechnął się dumnie. – Symbolizuje moją mamę, ma na imię Annie i jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Gwiazda. – podniósł lewe ramię tak, abyśmy dobrze widzieli „rysunek” na jego skórze. – Ona również jest związana z mamą, która ma w tym samym miejscu znamię w takim kształcie. Poza tym, gwiazda ma pięć ramion, a One Direction pięciu członków. Przypadek? – uśmiechnął się, spoglądając na chłopaków znacząco. – „Won’t stop till we surrender” – mruknął, wskazując na napis pod gwiazdą. – To cytat z mojej ulubionej piosenki. Znaczy dla mnie bardzo dużo. „Hi” – wskazał kolejny napis, a Louis wybuchnął śmiechem. – Tak, ten już wie o co chodzi. – zaśmiał się Loczek. – Z tym tatuażem związana jest cała historia. Kiedy całą piątką umówiliśmy się, żeby się spotkać i poznać w realu, musiałem wstąpić do toalety, jeszcze przed spotkaniem i gdy do niej wchodziłem wpadłem na jakiegoś gościa, odzianego w czerwone spodnie i koszulkę w paski. „Ops!”, wymsknęło mi się.„Hi”, odpowiedział z uśmiechem i odszedł w swoją stronę. Potem, gdy znalazłem się w umówionym miejscu, zobaczyłem tego samego gościa, jak rozmawia z Liam’em, który to wszystko zorganizował. Tak, to był Louis. – zaśmiał się. – Gdy zobaczył, że do nich dołączam, złapał go atak śmiechawki i szybko rozluźnił napiętą z początku atmosferę. Tak, to „Hi”, to pierwsze słowa Louis’a skierowane do mnie, on zaś ma wytatuowane moje „Oops!”.
- Zrobiliśmy to kiedyś w sumie dla wygłupów, ale nie żałujemy . –uśmiechnął się Lou i pokazał swój tatuaż.
- Jedziemy dalej. – Harry odchrząknął i odsłonił kolejny tatuaż. – Ice Gem, czyli tak zwana babeczka. Zrobiłem ją z myślą o Gemmie, czyli mojej siostrze, którą jak byłem mały nazywałem Ice Gem. – uśmiechnął się pod nosem. – Wieszak. Symbol aborcji, której jestem zagorzałym przeciwnikiem. Nie toleruję tego. Jak można zabić dziecko? W dodatku swoje własne? – w jego oczach zabłysły ogniki gniewu, ale odetchnął głęboko i zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. – „I can’t change”. – obrócił zewnętrzną stronę lewego nadgarstka w naszym kierunku, żebyśmy mogli zobaczyć napis. – Akceptuję siebie dokładnie takim, jakim jestem. Za żadne skarby nie chcę się zmienić. Chcę być taki jak teraz. Ten tatuaż tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Kłódka. – tym razem pokazał nam prawy nadgarstek. – Ona symbolizuje tajemnice, o których wiem tylko ja i tak zostanie. – wskazał dwa kolejne tatuaże, tuż obok kłódki. – Koniczynka i klucz. Roślinka ma mi przynosić szczęście. Tak, jestem przesądny. – wywrócił oczami. – Natomiast klucz oznacza pewien zamknięty rozdział w moim życiu. No i ostatni, najnowszy. – obrócił się bokiem do nas, aby zaprezentować piracki statek wydziarany na lewym ramieniu. – Ostatnio uświadomiłem sobie, że moje życie od początku było pełne przeszkód, ale mimo tego osiągnąłem swój cel. Mam własny zespół, najlepszych na świecie przyjaciół, szczęśliwą rodzinę. Niczego mi więcej nie trzeba. – uśmiechnął się i spojrzał kolejno na każdego z nas, aby po chwili zatrzymać wzrok na ognisku, czym oznajmił, że skończył opowiadać.
- Mówił ci już ktoś, że wyglądasz jak blok rysunkowy? -  zaśmiał się Niall, a my mu zawtórowaliśmy.
- Jess, pochwalisz się swoją dziarą? – zapytałam.
Dziewczyna tylko się uśmiechnęła, po czym zdjęła opatrunek a naszym oczom ukazał się śliczny tatuaż umieszczony na wewnętrznej stronie prawego ramienia.
- Chcę być silna i dobrze kierować swoim życiem, aby było ono lekkie jak piórko. Wiem, że życie nie jest pasmem sukcesów, więc jestem świadoma tego, że będzie musiało się stać coś złego, żebym mogła uczyć się na własnych błędach. To tyle o moim tatuażu.
- Jest cudowny. – powiedziałam. – Ale pilnuj się, dziewczyno! – pogroziłam jej palcem, po czym uśmiechnęłam się i mocno przytuliłam blondynkę.
- Zayn? – zapytała niepewnie, patrząc na swojego chłopaka, który z kolei wpatrywał się w jej ramię.
Usłyszawszy swoje imię spojrzał na dziewczynę, po czym podniósł tyłek z ziemi i usiadł obok niej, czule całując ją w policzek.
- Inteligentna jesteś, kotku. – uśmiechnął się. – I bardzo dojrzała.
- Ma głowę na karku. – przytaknął Louis.
- Dzięki, skarbie. – dziewczyna pocałowała Zayn’a w usta, a Louis tylko wywrócił oczami.
- Mówta co chceta, ja jestem głodny. – wtrącił się Harry, przerywając romantyczny poniekąd nastrój.
- Więc wiesz, jak ja się czuję przez cały czas. – mruknął Niall, przyprawiając mnie o atak śmiechu.
- Może nie wyglądam, ale potrafię zjeść więcej niż myślisz. – oznajmił Loczek.
- Jasne. – odparł lekceważąco blondyn.
- Zakład? – zapytał wyzywająco Harry.
- O co?
- Kto zmieści w ustach więcej pianek. – powiedział Styles po chwili namysłu.
- Nie ma sprawy. – podjął wyzwanie Niall. – Ale chcę wiedzieć co wygram.
- Odbędzie się to, jak wrócimy do Londynu. – powiedział Liam. - Ten, który przegra, przebiegnie się po ulicy w godzinach szczytu, z wygranym na rękach.
- Będą mnie nosić na rękach! – wydarł się Styles.
- Nie bądź taki pewny. – mruknął prowokacyjnie Niall i rzucił mu opakowanie pianek.
Harry chwycił je i otworzył, czekając aż blondyn zrobi to samo. Chłopcy wkładali sobie do ust pianki, a my chórem liczyliśmy każdą kolejną.
- Dziewięć!
Harry wywrócił oczami na myśl, że ma w mordzie praktycznie dziesięć pianek, po czym złapał za kolejną , a Niall z nieukrywanym zdumieniem patrzył, jak Loczek próbuje wepchnąć dziewiątą piankę do gęby, podczas gdy sam, chwytał już dziesiątą.
- Dziesięć! – ryknęliśmy i w tym samym momencie, ostatnia pianka bezceremonialnie opuściła usta Loczka, aby po sekundzie znaleźć się na ziemi. Niall szybko pochłonął dziesiątą piankę i próbował coś powiedzieć, ale wyszedł mu tylko niezrozumiały bełkot.
- Sądzę, że Niall chce zdyskwalifikować Harry’ego. – powiedziałam, a Niall spojrzał na mnie z wdzięcznością.
- CO?! – wrzasnął Styles, wypluwając wszystkie pianki.
- Wypadła ci. – wybełkotał blondyn, który zdążył już przeżuć część trzymanego w ustach jedzenia.
- Niall miał dziesięć, a tobie wypadła dziewiąta. – poinformował Loczka Liam. – Przegrałeś.
- To nie fair! – krzyknął Harry.
- Naucz się przegrywać. – poradził mu Zayn.
- Takie życie. – podsumował Louis.
- No ale drugi raz w ciągu dnia?
- Pierwszy raz. Jest po północy, więc mamy już poniedziałek. – przypomniała Jess, a brunet tylko spojrzał na nią spode łba.
- No co? – zapytała. – Taka prawda.
W odpowiedzi Hazza mruknął coś niezrozumiale, ruszając w stronę jeziora.
- Przestań się fochać. – podeszłam bliżej i objęłam go ramieniem. – Po prostu następnym razem się nie zakładaj.
- Muszę im w końcu utrzeć nosa. – wymamrotał na tyle cicho, żebym tylko ja to usłyszała.
- Mogę ci pomóc. – uśmiechnęłam się.
- Serio? – spojrzał na mnie z nadzieją.
- Jasne. – wyszczerzyłam się. –Warunek jest jeden: Niall’a w to nie mieszamy. – uprzedziłam.
- Okay. – przytaknął, po czym wyjaśniłam mu pokrótce jaki mam plan.
Harry ucieszony wrócił do ogniska, a ja zniknęłam za drzewami i ruszyłam w stronę samochodów. Po chwili, tak jak było w planie, dołączył do mnie Louis.
- Co wy kombinujecie? – zapytał patrząc na mnie z rozbawieniem, pomieszanym z ciekawością.
- Zaraz zobaczysz. – wyszczerzyłam się. – Mógłbyś mi potrzymać kurtkę? – zapytałam, po czym nie czekając na odpowiedź zdjęłam ją z siebie i wepchnęłam chłopakowi w ręce, po czym zanurkowałam w samochodzie. Siedziałam tam chyba z dziesięć minut, ponieważ było ciemno i nie mogłam rozróżnić kolorów, co wiązało się z pewnym utrudnieniem, zważywszy na to, że szukałam czerwonej torby. Znalazłszy to, czego szukałam, wyrzuciłam ją na zewnątrz prosto pod nogi Louis’a, który drygnął zaskoczony. W trakcie mojego nurkowania w samochodzie rozmawiał przez telefon, ale ze względu na pozamykane drzwi i hałas,  jaki robiłam, nie mam pojęcia z kim gadał ani o czym. Chłopak uniósł ze zdziwieniem brwi widząc, jak wyciągam z torby dwie wędki.
- Idziemy na ryby. – oznajmiłam i ruszyłam w stronę jeziora.
- Że co? – zapytał po chwili, gdy otrząsnął się z szoku na tyle, aby ruszyć się z miejsca i mnie dogonić.
- To co słyszałeś. Podaj mi telefon. – poprosiłam.
- Jaki telefon? – zapytał tępo.
- Nie ważne, może być i twój. Byleby działał.
Chłopak sięgnął po kieszeni i podał mi czarnego iPhone’a. Szybko wybrałam numer Niall’a.
- Czego? – odezwał się blondyn, po kilku sygnałach.
- Przyjdź nad jezioro. Mam dla ciebie robotę. – powiedziałam.
- Vi? – zapytał zdziwiony.
- Cicho bądź! – syknęłam. – Powiedz reszcie, że musisz na stronę, albo coś. Nie ważne co, ważne, żeby za tobą nie poszli.
- Dobra. – rzucił i zakończył połączenie.
- Co to wszystko ma znaczyć? – zapytał Louis, chowając telefon.
- Dzięki za pożyczkę. – uśmiechnęłam się i usadowiłam na krawędzi mola.
- Wyjaśnisz mi… - zaczął, ale nie dane mu było skończyć.
- Co wam znowu odwala? – zapytał Niall, podchodząc do nas.
- Właśnie nie wiem. – powiedział Lou, patrząc na mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem.
Opowiedziałam chłopakom pokrótce co zamierzam zrobić, na co obydwaj zanieśli się głośnym śmiechem.
- To będzie widowisko. Jak ja sobie to wyobrażę... - zaczął Louis, ale atak śmiechu nie pozwolił mu dokończyć. 
Gdy już się uspokoił stwierdził, że będzie trzeba to uwiecznić i poleciał po aparat, żeby mieć go w pogotowiu, a Niall zajął jego miejsce.
- Tobie chyba nigdy nie brakuje pomysłów, prawda? – zapytał, obejmując mnie ramieniem.
- To zależy . – uśmiechnęłam się.
- Od czego?
- Nie układam sobie planów na zapas, wszystko wychodzi spontanicznie. – powiedziałam, przytulając się do niego.
Było mi dosyć zimno. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że Lou wciąż ma moją kurtkę, wraz z telefonem, który zapewne ciągle dzwoni. Josh nie daje za wygraną. Gdy o nim pomyślałam, przeszły mnie ciarki.
- Zimno ci. – stwierdził Niall. – Gdzie masz kurtkę?
- Louis ją wziął. Było mi niewygodnie szukać torby, więc ją zdjęłam i dałam jemu.
- A teraz mi tu marzniesz. – mruknął, przyciągając mnie mocniej do siebie.
- Przeżyję. – odparłam. – Pilnuj ryb, bo będziemy tak siedzieć przez całą noc.
- Ja mam podzielną uwagę. – wymruczał, zaczynając mnie całować.
Po niecałej godzinie udało się Niall’owi wyciągnąć upolowaną zdobycz, więc szybko wzięłam ją w ręce, a Niall poleciał sprawdzić jak wygląda sytuacja. Wiem, to, że trzymam żywą rybę w rękach brzmi obrzydliwie, ale ja jestem na takie rzeczy odporna, za co zawsze dziękuję w duchu.
- Liam, Zayn i Jess się położyli, a Harry z Lou ich pilnują. Wszystko zgodnie z planem. – powiedział Niall, wyłaniając się z pomiędzy drzew.
- No to jedziemy. – powiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę ogniska.
- Ale okaz! – zagwizdał z podziwem Louis, po czym złapał za aparat i zaczął wszystko nagrywać.
- Czyli co, idziemy? – zapytał Niall.
- Jeszcze się głupio pytasz. – wyszczerzył się Hazza.
- Czyli co, najpierw zakochańce? – upewnił się Louis.
- Tak. To działka Harry’ego. – przytaknęłam.
Lokowaty zaopatrzył się w patelnię i kawałek badyla, po czym ruszyliśmy w stronę namiotów. Akurat tak się złożyło, że chłopaki mieli namiot kawałek dalej od nas, więc byliśmy pewni, że wszystko się uda i Liam nie obudzi się przedwcześnie. Delikatnie otworzyliśmy namiot Jess i Zayn’a, po czym Harry wraz z Louis’em, który pełnił rolę dokumentującej wszystko sekretarki, wleźli do środka, a ja i Niall patrzyliśmy na to wszystko z głowami w namiocie i resztą ciała, wystawioną na pastwę bezlitosnych komarów.
- Gotowy? – zapytał Harry Louis’a.
- Gotowy. – odpowiedział.
Na te słowa Harry zaczął walić badylem w patelnię tuż nad głowami wtulonej w siebie dwójki, krzycząc, że się pali. Obydwoje gwałtownie się podnieśli, stukając się czołami, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Co się pali? – zapytał zdezorientowany Zayn.
- Ognisko. – wyszczerzył się Harry.
- Po co ci ta ryba? – zapytała Jess, patrząc na mnie z przerażeniem.
- Chodź, to zobaczysz. – rzuciłam i wynurzyłam się z namiotu a zaraz za mną pozostała piątka.
Podeszłam do namiotu Liam’a i najciszej jak umiałam, wpakowałam się do środka. Upewniłam się, że śpi i spojrzałam na czekającą na rozwój wydarzeń resztę przyjaciół. Harry zachęcająco kiwnął głową, Louis uśmiechnął się z nieskrywaną satysfakcją, Niall usiłował nie wybuchnąć śmiechem na samą myśl, co tu za chwilę się stanie, a pozostała dwójka trzymała się za czoła, którymi przed chwilą się zderzyli.
- Liam, kochanie, wstawaj. – mruknęłam prosto do ucha śpiącego chłopaka, który tylko niespokojnie się poruszył. – Kochanie, daj całusa swojej rybce. – powiedziałam, na co on zrobił z ust dzióbek, a ja przyłożyłam mu do nich trzymaną przeze mnie rybę. Chłopak złapał ją w obie ręce i zaczął namiętnie całować, na co Louis, jak i cała reszta, rycząc ze śmiechu wypadł z namiotu. Turlaliśmy się po ziemi drąc się w niebogłosy, podczas gdy obok nas przebiegł Liam. Znaczy przebiegł, praktycznie przeleciał. Wyglądał, jakby goniła go wielka łyżka, albo coś w tym rodzaju.
- Powiedz mi, że to nagrałeś. – zwróciłam się do Louis’a, nadal nie przestając się śmiać.
- Jasne. – zarechotał i pobiegł do Liasia, który wlewał sobie właśnie do ust całą tubkę pasty do zębów i zalewał to płynem do płukania.
- Obrzydliwe! Fuj! Ble! – mamrotał, pomiędzy kolejnymi porcjami pasty, pakowanej do ust.
Zataczając się ze śmiechu udaliśmy się w stronę ogniska. Wszyscy, oprócz Liam’a, który próbował pozbyć się smaku ryby przez dobry kwadrans.           
- Wam całkiem odwaliło? – zapytał podchodząc do nas.
- Tak. – wyszczerzyłam się.
- Zemszczę się za to. – wymamrotał mściwym tonem.
- Nie zemścisz. – odpowiedziałam najspokojniej jak potrafiłam. 
- Skąd ta pewność? - zapytał.
- To moja zemsta za twój ostatni wybryk. – wyjaśniłam widząc, że ma minę pod tytułem "O czym ty gadasz kobieto?".
- Chodzi ci o…?
- Tak, dokładnie o to. – przytaknęłam, a chłopak przełknął ślinę i milczeniem dał mi do zrozumienia, że temat uważa za zakończony.
Pozostali spojrzeli na nas ze zdziwieniem, ale ani ja, ani Liam milczeliśmy, nie udzielając im wyjaśnień. Kiedyś pojechałam z nim na basen. Był straszny tłok, wszyscy się pchali do wody. Zdecydowaliśmy się z Liam’em zjechać z największej zjeżdżalni, jaka była na tym basenie. Gdy już siedzieliśmy na górze i czekaliśmy na znak, że możemy się odepchnąć i pojechać, Payne rozwiązał mi sznureczki od góry bikini, w skutek czego wpadłam do basenu półnaga. Oczywiście szybko znalazłam brakujący element mojego stroju, ale do chłopaka nie odzywałam się tydzień. Zwłaszcza, że na basenie było wtedy kilku chłopaków ze szkoły i wszystko widzieli. Chyba wiadomo, jak wyglądało moje szkolne życie po tym wydarzeniu. Obiecałam Liam’owi, że się zemszczę i dzisiaj w końcu mi się udało.
- Ej, słuchajcie. – zaczęła Jess ziewając. – Mi się jednak chce spać. Więc proszę mnie już nie budzić. W ŻADEN sposób. – zastrzegła, pożegnała się i poszła do namiotu.
Począwszy od Jess, wszyscy po kolei się rozeszli. Zostaliśmy tylko Ja, Louis i Niall, któremu zaledwie kilka sekund później zadzwonił telefon.
- To tata. Zaraz wracam. – mruknął i odszedł w stronę samochodów, aby spokojnie porozmawiać.
Korzystając z sytuacji, spojrzałam na siedzącego obok mnie chłopaka.
- Mogę o coś zapytać? – zaczęłam.
- Jasne. – uśmiechnął się zachęcająco.
- Dlaczego nagle stałeś się dla mnie taki miły? – zapytałam po chwili. – Na początku byłeś wredny, wręcz chamski. Wybacz moją szczerość, ale nie lubię owijać w bawełnę. – podniosłam wzrok na chłopaka, sprawiał wrażenie mocno speszonego.
- Wiedziałem, że prędzej czy później o to spytasz. – westchnął głęboko. – Wiem, że pewnie oberwę za to, co teraz powiem, ale muszę być z tobą szczery. – zerknął na mnie, po czym odwrócił wzrok i kontynuował. – Wczoraj, jak wyszłaś z salonu, Liam wysłał mnie na górę, po konewkę. Nikt nie wie po co mu była, ale nie wnikajmy. Wyszedłem na balkon i chcąc nie chcąc słyszałem twoją rozmowę. – chłopak, który do tej pory wpatrywał się w ogień, spojrzał na mnie w oczekiwaniu na wybuch złości, który nie nastąpił. – Nie jesteś zła? – zapytał po chwili, widząc, że nie zamierzam nic powiedzieć.
- Nie, zdarza się. – uśmiechnęłam się lekko.
- To dobrze. – odwrócił się przodem do mnie a po wyrazie twarzy widać było, że mu ulżyło. – Więc po tym, jak powiedziałaś, że on cię zdradził poczułem wyrzuty sumienia, że tak podle cię traktowałem. Wiem jak to jest dowiedzieć się, że osoba, która znaczyła dla ciebie tak wiele, nic nie robiła sobie z twoich uczuć. Miała je gdzieś, a obchodziły ją tylko własne korzyści. Zrobiło mi się przykro, że ty też przez coś takiego przeszłaś. Przemyślałem sobie to wszystko i doszedłem do wniosku, że byłem dla ciebie niesprawiedliwy. Oceniłem cię bezpodstawnie, kierując się tylko i wyłącznie tym, co pomyślałem sobie pod wpływem emocji. Chciałbym cię za wszystko przeprosić.
Patrzyłam w te jego dwa niebieskie diamenciki, zastanawiając się, czy ten chłopak wie, jaki jest inteligentny. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością.
- Dziękuję. – szepnęłam.
- Ale jest jeszcze coś co powinnaś wiedzieć. – powiedział. – Słyszałaś jak rozmawiałem przez telefon? Wtedy jak szukałaś torby?
- Tak, słyszałam, że coś gadasz, ale nie zrozumiałam ani słowa.
- Dzwonił twój telefon. Wiem, nie powinienem odbierać, ale kiedyś Liam napomknął, że zastrzeżonych nie odbierasz, więc chciałem cię wyręczyć. – spojrzał na mnie przepraszająco. – Dzwonił niejaki Josh. – gdy tylko usłyszałam to imię, od razu poczułam, jak rysy twarzy mi tężeją, a na ciele pojawia się gęsia skórka. – To on, prawda? To on cię skrzywdził? – zapytał.
- Tak. – odpowiedziałam, czując gulę w gardle.
- Nie powinienem się wtrącać, ale… Czy Niall o tym wie?
- Nie. Jeszcze mu nie powiedziałam.
- Dlaczego?
- Nie chcę, by się martwił. Nic się nie dzieje, oprócz tego, że codziennie do mnie wydzwania.
- Vi… - zaczął łagodnie, patrząc mi w oczy. – On cię kocha. Chce twojego dobra i myślę, że nie byłby zadowolony, gdyby się dowiedział, że wszyscy o tym wiedzą oprócz niego. 
- Wiem, ale jakoś ciężko mi się przełamać i mu o wszystkim opowiedzieć. – wyszeptałam.
- Musisz to zrobić. Wiesz o tym, prawda?
- Tak. – mruknęłam. – I obiecuję, że to zrobię. Jak wrócimy do domu.
- Na pewno? – przyjrzał mi się uważnie.
- Na pewno. – przytaknęłam, na co on się uśmiechnął.
- Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. – puścił mi oczko. - Przekonałem się do ciebie w stu procentach. Uważam, że jesteś inteligentna i otwarcie się przyznaję, że nie miałem wcześniej racji, z czego ogromnie się cieszę. Jesteś śliczną dziewczyną. Wiesz czego chcesz od życia i masz głowę na karku. No po prostu skarb. – ponownie rozciągnął usta w uśmiechu.
- Nie wiem czy wiesz, ale to, co powiedziałeś znaczy dla mnie bardzo dużo. – powiedziałam.
- Dla mnie też. Wiesz, zależy mi na tobie. – powiedział patrząc mi w oczy, po czym mnie przytulił. – Jako na przyjaciółce oczywiście. – szepnął mi do ucha, na co ja się zaśmiałam.
- Mi na tobie też. I cieszę się, że to wszystko się wyjaśniło.
- Ja też. – szepnął.


(oczami Niall’a)


- Nie wiem czy wiesz, ale to, co mi powiedziałeś znaczy dla mnie bardzo dużo. – przechodząc niedaleko ogniska usłyszałem głos Victorii.
Zatrzymałem się na chwilę, uważnie słuchając.
- Dla mnie też. – odpowiedział jej Louis. – Wiesz, zależy mi na tobie.
Nie dowierzając w to, co usłyszałem podszedłem bliżej i ujrzałem tą dwójkę siedzącą naprzeciwko siebie. Wpatrywali się sobie w oczy, a po chwili Louis przyciągnął ją do siebie, szepcząc jej coś do ucha. Zaśmiała się.
- Mi na tobie też. I cieszę się, że to wszystko się wyjaśniło. – wtuliła się w niego, a ja wpatrywałem się w zaistniałą sytuację nie wiedząc co robić.
Oddaliłem się od ogniska i ruszyłem w stronę namiotów. Czułem, jak moje serce przenika lodowaty chłód. Zrobiło mi się tak potwornie przykro. Może nie tyle z tego powodu, że Victoria czuje coś do Louis’a, ale bardziej z tego, że cały czas mnie oszukiwała. Kiedy właściwie stosunki między nimi się zmieniły? Jak ja mogłem to przeoczyć? Zawiodłem się na nich obojgu. Nie wiedziałem, że zarówno Louis jak i Victoria są zdolni do czegoś takiego.
Doszedłem do namiotu i starając się nie obudzić Zayn’a i Jessici, wszedłem do środka. Namiot był podzielony na dwie części. Swoją dzieliłem z Victorią, jednak nie chciałem jej teraz widzieć. Cały czas czując kłujący ból w klatce piersiowej, ułożyłem się w śpiworze i próbowałem zasnąć. Kręciłem się niespokojnie, z boku na bok nie mogąc zająć niczym myśli, które cały czas uparcie wracały do Victorii. Osoba, która znaczy dla mnie więcej niż ktokolwiek inny, oszukała mnie w najgorszy z możliwych sposobów. W tej chwili czułem się jak Louis, który został oszukany w ten sam sposób, jednak nawet świadomość tego, jak to jest, nie powstrzymała go przed tym co zrobił. Zachował się po prostu jak cham. Niby to mój przyjaciel, a przynajmniej tak siebie nazywał. Mówił, że mogę na nim polegać i w ogóle, ale jego słowa jak się okazało były puste i zawiódł mnie przy pierwszej okazji. Wiedział jak dużo znaczy dla mnie Victoria, jak bardzo mi na niej zależy, a mimo to nie zawahał się działać. Doskonale wie, że ja bym nigdy mu czegoś takiego nie zrobił. A Victoria? To jej najbardziej ufałem. Jej mówiłem wszystko, byłem z nią całkowicie szczery. Myślałem, że mogę jej ufać, jednak najwyraźniej się myliłem. Kocham ją. Bardzo. Nie można zabić miłości jednym błędem. A przynajmniej nie tą prawdziwą. Tak, nadal kocham Victorię. Jednak teraz czuję ogromny żal do niej. Boli mnie to, jak się zachowała.
Usłyszałem jej śmiech. Następnie jakieś szepty. Po chwili suwak wejścia do namiotu zaczął się rozsuwać.
- Niall? – szepnęła dziewczyna.
Nie reagowałem. Udawałem, że śpię. Weszła do namiotu i położyła się obok mnie.
- Niall. – powtórzyła. – Śpisz?
Na te słowa wsunąłem się głębiej w śpiwór i odwróciłem się plecami do dziewczyny. Westchnęła głęboko, ułożyła się wygodnie i przytuliła do moich pleców. Nieznacznie się odsunąłem i ułożyłem tak, aby nie mogła przysunąć się bliżej mnie. Po chwili, gdy zmęczenie nieco stłumiło targające mną emocje, usnąłem wsłuchany w miarowy oddech brunetki.


___________________________________________________
Przepraszam Was, za tak duże opóźnienie. Przyznaję się bez bicia, że kompletnie nie miałam pomysłu na ten rozdział, czekałam więc na wenę, która w końcu zaszczyciła mnie swoją obecnością i udało mi się dokończyć swoje dzieło ;P 
Oczywiście dajcie znać w komentarzach czy się podobało i co myślicie o takim toku wydarzeń ;)

Vi