Obserwatorzy

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 11 cz.1


(oczami Victorii)


- Auuuu! – zawyłam lądując tyłkiem na podłodze. Spadając próbowałam chwycić się parapetu, lecz zamiast niego złapałam doniczkę, która spadła na mnie, brudząc ziemią moją piżamę. Czemu właściwie zleciałam z łóżka? Poczułam, że coś łazi mi po nodze, więc zaspana, nie otwierając oczu, próbowałam to z siebie zrzucić, machając nogą. W końcu się wkurzyłam i wstałam, próbując zejść z łóżka, ale noga, którą tak uparcie machałam, zaplątała mi się w kołdrę i pozbawiła równowagi. Próbowałam ją uwolnić, lecz moje starania nie przynosiły efektu.
- Cholera jasna! – krzyknęłam kopiąc uwięzioną nogą. Słyszałam śmiechy, więc domyśliłam się, że cała zgraja to widziała. Po chwili podbiegł do mnie Liam z Niall’em w samych bokserkach i próbowali mi pomóc. Blondyn podniósł mnie z ziemi, a brunet starał się wydostać moją nóżkę. W między czasie rozejrzałam się po pokoju. Było w nim pięciu chłopaków. Wszyscy w samych gaciach. O matko. Spojrzałam z powrotem na swoją uwięzioną nogę, lecz po chwili usłyszałam pojedynczy rechot. Przeniosłam wzrok na Harry’ego, który ucieszony opierał się o ścianę. Aha, czyli to

on za tym stoi. Niech no tylko poczeka aż znajdziemy się w tym lesie. Moja zemsta będzie słodka. Z wciąż rosnącą satysfakcją uśmiechałam się w jego stronę. Loczek po chwili chyba się domyślił co mi chodzi po głowie, ponieważ mimika jego twarzy zmieniła się z głupkowatego, aczkolwiek dumnego uśmieszku, na dość wystraszoną. Pokiwałam delikatnie głową, potwierdzając jego domysły, po czym wybuchnęłam śmiechem, ponieważ brunet dał drapaka zwiewając w podskokach. Po niecałych pięciu sekundach usłyszeliśmy huk, równający się ze spadającą ze schodów kulą do kręgli, uderzającą kolejno we wszystkie stopnie. Louis razem z Zayn’em polecieli sprawdzić co się stało, a ja ponownie wybuchnęłam śmiechem, bo byłam pewna, że ten idiota zaliczył glebę. Był w skarpetkach a schody z drewna. Na dodatek wczoraj polerowane. Liam i Niall zataczając się ze śmiechu postawili mnie na nogach, dziwnie mi się przyglądając.

- Co jest? – zapytałam zdziwiona.
- Słodko wyglądasz wymazana w ziemi. – powiedział Niall.
- Nawet twarz ma czarną. – Liam rechotał, trzymając się za brzuch.
- Gdzie? W którym miejscu?
- Na czole i policzkach. – powiedział brunet.
Zaczęłam wycierać się dłońmi, lecz przestałam tak szybko jak zaczęłam, uświadamiając sobie, ze ręce miałam umorusane ziemią. No to teraz dopiero wyglądam pięknie.
- To był podstęp. – warknęłam w stronę Liam’a, który wraz z Niall’em zaczął śmiać się jeszcze bardziej. O ile to było możliwe. – Zaraz was dorwę! - ryknęłam biegnąc w ich kierunku.
Szybko wybiegli na korytarz i skierowali się na dół, zapominając o niesamowicie czystych schodach. A  że również byli w skarpetkach, byłam pewna, że skończą jak Styles. Niall w porę wyhamował łapiąc się oburącz poręczy, lecz Liam nie zdążył i uderzył w blondyna, tym samym spychając go ze schodów. Ten złapał się jego głowy i polecieli razem, przygniatając Loczka, którego zbierali z ziemi pozostali dwaj. Louis z Zayn’em momentalnie odskoczyli, uważając, żeby lecąca dwójka na nich nie wpadła. Hazza leżał rozłożony jak placek, na nim Niall, który po drodze zgubił skarpetkę… A nie, jednak nie. Znajdowała się ona w rękach przestraszonego Liam’a, siedzącego na nich tyłkiem, który najprawdopodobniej spadając łapał się czego popadnie. Wnioskuję to po nodze blondyna, którą trzymał w dłoni. Louis wraz ze mną i Zayn’em popłakał się ze śmiechu widząc, jak „gustownie” krótkowłosy się na nich usadowił. Szybko znalazłam się na dole i wyciągnęłam rękę do poszkodowanych, chcąc pomóc im się pozbierać, jednak widząc, że jest cała czarna zerwali się na równe nogi. Tylko Harry leżał obolały z miną, jakby wąchał brudną skarpetkę. W sumie, kto wie czy skarpetka noszona przez jego kumpla była czysta. Mulat i Tomlinson postawili go do pionu i spojrzeli po sobie, ponownie wybuchając śmiechem.
- A wam co? – odezwała się zaspanym głosem Jessica, kierując się na dół.
- NIE SCHODŹ PO SCHODACH! – ryknęliśmy wszyscy chórem, a biedna dziewczyna aż drygnęła.
- Dobrze ci radzę. – odezwał się Harry obolałym głosem.
- Ja też. – dodali Niall i Liam.
- Vi, czemu jesteś murzynem? – zapytała wybuchając śmiechem dziewczyna.
- Postanowiłam zmienić ubarwienie. Jestem kameleonem. – powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów.
Zaczęłam po nich wchodzić i okazało się, że naprawdę są śliskie. Moje nogi, które były odziane w skarpetki, rozjeżdżały mi się na boki, tworząc szpagat. Nie zrażając się tym powoli kładłam stopy na kolejnych stopniach, aż w końcu straciłam równowagę. Już prawie upadłam, jednak w ostatniej chwili przytrzymałam się jednego ze schodów i wchodziłam na czworaka. Za mną tym samym sposobem wchodzili chłopcy, a Jessica turlała się ze śmiechu.
- Jestem bogiem! – wydarłam się stając na ostatnim stopniu.
- Tak, weszłaś po schodach, brawo. – podsumował mnie sarkastycznie Zayn.
- Weźcie… hahaha… Spójrzcie na nią! – blondynka wskazywała na moją twarz, nie przestając się dusić.
Wszyscy jak na komendę odwrócili się w moją stronę i wybuchnęli śmiechem.
- Hahaha, bardzo śmieszne. – sparodiowałam ich.
- Kobieto, ty żałuj, że siebie nie widzisz. – powiedział Louis, próbując uspokoić oddech.
I w tamtym momencie wpadłam na pewien pomysł. Podbiegałam do wszystkich chłopaków  po kolei, przytulając się do nich i tym samym brudząc ich gołe klaty.
- Zwariowałaś?! –wrzasnął Zayn.
- Boże święty! – wydarł się Liam.
- Dajcie mydło! – ryknął Niall.
- Co za smoła?! – huknął Louis.
Harry’ego zostawiłam sobie na koniec. Podchodziłam do niego powoli, patrząc mu w oczy, z wrednym uśmieszkiem na ustach. W pierwszej chwili nie zorientował się o co chodzi, dopiero po minucie zrozumiał, że jego nagi tors jest w niebezpieczeństwie. Już chciał uciekać, ale złapałam go za gumkę od majtek i przyciągnęłam w swoją stronę.
- Nie uciekaj przede mną. – powiedziałam słodkim głosem, po czym złapałam do za policzki, zostawiając na nich czarne ślady.
- To parzy! –wydarł się brunet, łapiąc się za twarz.
- Uspokój się., to ziemia z doniczki, a nie rozgrzana smoła. – powiedziałam i odwróciwszy się na pięcie poszłam do łazienki, żeby doprowadzić się do porządku.
Wyszłam z niej po kilkunastu minutach, opatulona w ręcznik i udałam się do pokoju. Szybko ubrałam się w jasne rurki i sweterek z sową.  Na nogi założyłam moje ulubione i najwygodniejsze jakie mam koturny. Potem zarzuciłam na siebie miętową kurtkę i byłam gotowa. Ogarnęłam pokój i zeszłam na dół rozglądając się, gdzie jest reszta towarzystwa. Nie zauważyłam nikogo, więc udałam się do kuchni i zabrałam się za przygotowywanie sobie śniadania.
- Kurna, durne progi! – syknął Harry, trzymając się za nogę, a ja aż podskoczyłam.
- Ale mnie przestraszyłeś! Głąbie, patrzy się pod nogi.- powiedziałam wskazując na podłogę.
- Tak tak, jasne. – mruknął wyrywając mi z rąk miskę z płatkami i mlekiem oraz łyżkę i zaczynając jeść.
- Ej, to moje! – zaprotestowałam. – Zrób sobie własne!
- Ale twoje jest takie dobre. No weź, podziel się. – ponownie przyciągnął miskę do siebie, nabierając na łyżkę płatki.
Już miał je zjeść, gdy szybko go wyprzedziłam i łyżka wraz z zawartością znalazła się w mojej buzi.
- Ale sknera. – burknął Harry i ponowił próbę, lecz zabrałam mu miseczkę i tak oto zaczęła się bitwa.
Biegałam z miską po całym mieszkaniu, wylewając gdzie niegdzie jej zawartość, a Harry gonił mnie z łyżką w ręku i wrzeszczał „Dawaj jeść!”. On mnie przeraża.
- Liam, ratuj! – wydarłam się desperacko stojąc w kącie salonu, a ucieszony zielonooki już zmierzał w moją stronę.
Zza drzwi wyłonił się Payne, ale gdy tylko zobaczył łyżkę zaczął piszczeć i latać po całym mieszkaniu, chociaż nikt go nie gonił. Tego nie przewidziałam.
- Niall, jedzenie! – krzyknęłam, a blondyn w mgnieniu oka wpadł do salonu i pognał w moją stronę, przewracając po drodze Loczka.
- Gdzie?! – krzyknął zdezorientowany.
- W lodówce jest pełno. – wyszczerzyłam się, a on spojrzał na mnie jak na głupią i poszedł we wskazane miejsce.
Spojrzałam na Styles’a, który leżał rozwalony nosem do ziemi. Już po raz drugi. Ten dzień zapowiada się pięknie. Uśmiechnęłam się z satysfakcją i podeszłam do Loczka.
- Ouuuu, jak mi przykro! – zawyłam, wyrywając mu z ręki łyżkę, i zaczynając wcinać płatki.
- Nie zmuszaj mnie, żebym wstał. – mruknął wkurzony, a ja zlitowałam się nad nim i postawiłam mu przed nosem miseczkę z płatkami.
- No masz, jedz. – powiedziałam, spodziewając się, że zrobi to samo co Niall, ale on tylko się wyszczerzył i nie zmieniając pozycji zaczął jeść.
Zrobiłam minę pod tytułem „Z kim ja żyję” i wstałam z podłogi, kierując swe kroki na górę. Tym razem byłam już w butach, więc upadek mi nie groził. Wzięłam swoją torbę z pokoju i już miałam wracać na dół, gdy zobaczyłam Harry’ego, który pakował swoje rzeczy do torby. Co on, teleportował się czyj jak? Wszedł na chwilę do łazienki, a ja wykorzystałam ten moment i pokręciłam się chwilę po pokoju. Gdy brunet wrócił ja stałam w drzwiach do swojego, udając, że z niego wychodzę. Zauważyłam jak zapina torbę, nie wiedząc, że „przypadkiem” wpadła mu do niej lampka nocna. Co za pech, niech dźwiga. Zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam chyba z piętnaście różnych toreb.
- My jedziemy na dwa dni czy na miesiąc? – zapytałam, zastanawiając się, czy nie dwoi mi się w oczach.
- Trzeba było wziąć jedzenie. – wyszczerzył się Niall.
- Jak dla całego gamizonu wojska? – ze zwątpieniem patrzyłam jak Liam układa to wszystko po kolei w bagażniku.
- A tak właściwie to jak siedzimy w samochodach? Znaczy kto z kim? – zapytała Jess schodząc z góry.
- Jedziesz ze mną. – wyszczerzył się Harry, który szedł zaraz za nią.
- A ja z wami. – dodał Zayn wyłaniając się z kuchni.
- Czyli… - zaczęłam, ale mi przerwano.
- Tak, jedziemy razem. – wyszczerzył się Louis i zaniósł Liam’owi kolejne torby.
- Zginę… - mruknęłam, pokonując ostatnie stopnie, które dzieliły mnie od parteru.
Zorganizowaliśmy się całkiem szybko i sprawnie, więc już po kilkunastu minutach siedzieliśmy w samochodach recytując listę rzeczy, które mięliśmy wziąć, sprawdzając, czy faktycznie je wzięliśmy.
- Namioty? – zapytał Liam.
- Są. – odpowiedział Louis.
- Jedzenie? – zapytał Niall.
- Jest.
- Śpiwory? – odezwałam się.
- Są.
- Jedzenie? – wtrącił się Niall.
- Jest. – Liam wywrócił oczami.
- Jakieś zapałki, albo coś do rozpalenia ogniska? – zapytał Louis.
- Mamy.
- Jedzenie? – Niall nie dawał o sobie zapomnieć.
- Jest. – mruknęłam jednocześnie z niebieskookim.
- Aparat wziąłeś? – zwróciłam się do bruneta.
- Tak.
- A jedzenie?
- NIALL! – ryknęliśmy chórem.
- No co? – spojrzał na nas z oburzeniem. – Upewniałem się.

Droga minęła nam dosyć szybko. Okazało się, że Louis całkowicie zmienił do mnie nastawienie i mogłam z nim normalnie pogadać. Co więcej, całkiem nieźle się dogadywaliśmy. W przerwach między kolejnymi historyjkami opowiadanymi przez chłopaków oraz napadami śmiechu, robiliśmy przystanki, ponieważ Liam zapakował całe jedzenie do bagażnika, zapominając o naszym blond głodomorze, który spędził całą podróż naprzemiennie jedząc i śpiąc. W końcu Louis przesadził go na przód, a sam usiadł koło mnie, twierdząc, że niewygodnie mu tak ciągle się odwracać do tyłu. Czasem dzwoniliśmy do pozostałej trójki naszych przyjaciół, którzy jechali zaraz za nami. Z tego co słyszeliśmy, Hazza odrobinę się bulwersował, że musi siedzieć samotnie z tyłu. Tak oto minęła nam czterogodzinna podróż.
- Niall, wstawaj. Jesteśmy na miejscu. – szturchnęłam blondyna, siedzącego przede mną.
- To nic nie da. – powiedział Louis, patrząc na mnie z rozbawieniem. – Jego trzeba budzić wystrzałem armatnim, albo czymś w tym rodzaju.
- Ty nie znasz moich sposobów. – uśmiechnęłam się cwaniacko do chłopaka, po czym wysiadłam z samochodu i wdrapałam się na kolana śpiącego Irlandczyka.
- Niall, kochanie, wstawaj. – mruknęłam, przygryzając delikatnie płatek jego lewego ucha.
Blondyn uśmiechnął się, nie otwierając oczu i złączył nasze usta w czułym pocałunku. Po chwili spojrzałam z satysfakcją na bruneta przyglądającego się całej scenie.
- I co? – zapytałam zeskakując na ziemię.
- Zwracam honor. – zaśmiał się chłopak, lecz uśmiech nie objął jego oczu. Te zaś pozostały smutne.
Już miałam zapytać co się stało, gdy Niall objął mnie w talii i ponownie przyciągną do siebie. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi samochodowych, a po chwili głos Harry’ego.
- Dajta wiadro, bede rzygał! – zawołał Loczek, po czym odstawił widowiskową scenę, udając, że zwraca śniadanie.
- Przymknij się, wieśnioku. – mruknęłam, ponownie całując blondyna.
- Ej, serio, zostawcie sobie te sceny na wieczór. – zaśmiała się Jessica wysiadając z samochodu i trzęsąc się z zimna. Tutaj było o wiele zimniej niż w Londynie, ale ona tego nie przewidziała. Była ubrana w miętowe spodnie i bluzkę rękawem 3/4 oraz granatowe trampki i szalik.
- Ty sobie lepiej pilnuj mulata, bo już gdzieś polazł. – powiedziałam, wskazując na oddalającego się ciemnowłosego.
- Zayn! – zawołała.
- Malik! – wydarł się Harry, stojący obok niej.
- Ludzie, dajcie się w spokoju wysikać! – odkrzyknął, a my śmiejąc się, wyjmowaliśmy rzeczy z samochodu.
Gdy wszystko już było gotowe do zabrania a samochody pozamykane, zaczęliśmy się rozglądać za Louis’em, który zniknął gdzieś, podczas tej całej krzątaniny.
Po kilkukrotnym wywrzeszczeniu przez Harry’ego jego imienia, nazwiska i kilku innych epitetów, zauważyliśmy chłopaka, wynurzającego się z pomiędzy drzew.
- Mamy problem. – powiedział drapiąc się po głowie z zakłopotaniem. – Domki są w dość… kiepskim stanie.
- To znaczy? – zapytał Liam.
- Sami zobaczcie. – powiedział chłopak i ruszył w głąb lasu, a my podreptaliśmy zaraz za nim.
Droga, która prowadziła na polanę była kręta, wąska i kamienista, a samochody by sobie z nią nie poradziły, więc zmuszeni byliśmy iść na pieszo. Po kilkunastu minutach marszu zobaczyliśmy między drzewami dach pierwszego domku, potem kolejnego, aż w końcu stanęliśmy na brzegu dużej polany, na której stało pięć domków letniskowych. Rozglądaliśmy się z ciekawością dookoła, a Louis podszedł do domku stojącego najbliżej nas.
- Widzicie co miałem na myśli? – zapytał patrząc na budynek. – Nie byłem jeszcze w środku. – powiedział stając na werandzie domku i spoglądając na nas wyczekująco.
Ruszyłam w jego stronę, a po chwili odwróciłam się i spojrzałam po twarzach reszty przyjaciół.
- Nie idziecie? – zapytałam.
Spojrzeli po sobie i jednocześnie pokręcili głowami.
- Tchórze. – syknęłam i dołączyłam do chłopaka.
Gdy tylko przekroczyłam próg domku, w moje nozdrza uderzył okropny zapach, jakby stęchlizny, pomieszanej z gnijącym mięsem. Natychmiast zakryłam nos rękawem i starając się nie oddychać, rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było zdemolowane i jak podejrzewam okradzione. Porozrywane tapicerki na kanapie i fotelach, potłuczone lustra i wiele innych zniszczeń. Jednak to, co zwróciło moją uwagę, to porozrzucane tu i ówdzie kości, oraz zwinięty w kącie kłębek szarego futra. Ignorując fakt, że wszystko we mnie krzyczało, żebym stąd zwiewała, wzięłam do ręki leżący na ziemi łom i powoli podeszłam do zwierzęcia. Szturchnęłam go, a gdy upewniłam się, że jest martwy, przekręciłam go w swoją stronę, po czym natychmiast odwróciłam wzrok. Okazało się, że jest to wilk w stanie zaawansowanego rozkładu. Spojrzałam zszokowana na Louisa, który oniemiały przyglądał się temu co tu zastaliśmy. Zamrugał kilkakrotnie po czym pokazał mi na migi, żebym stąd wyszła. Już w następnej sekundzie wybiegaliśmy z domku kaszląc i krztusząc się powietrzem.
- Co to ma być? – zapytałam, gdy udało mi się po części uspokoić oddech.
- Nie ma pojęcia. – odpowiedział dysząc ciężko. – Musieli tu dawno nie przyjeżdżać.
- Dawno? – powtórzyłam. – To musiało stać puste od kilkunastu lat! – wrzasnęłam.
- Powie nam ktoś o co chodzi? – zapytał Zayn, patrząc na nas z góry.
Siedzieliśmy z Louis’em na ziemi, a reszta stała nad nami i przyglądała się całej scenie z niepokojem. W kilku słowach opowiedziałam im co mniej zastaliśmy w środku. Jessica dostała ataku mdłości, Harry ponownie wyglądał, jakby wąchał brudną skarpetkę, Zayn z Liam’em nienaturalnie zbledli, a Niall zwyczajnie się wzdrygnął.
- Zdajecie sobie sprawę, że musimy zobaczyć jak jest w reszcie domków? – zapytał Louis.
Wszyscy jak na komendę cofnęli się do tyłu, a ja wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę kolejnego budynku ramię w ramię z Louis’em.
W trzech kolejnych domkach nie było aż tak źle jak w pierwszym, ale i tak nie nadawały się do użytku. Jednak to, co zobaczyliśmy w ostatnim domku sprawiło, że stanęliśmy jak wryci. Pokój był całkowicie pusty, a ściany w całości pokryte były różnymi napisami, jakby wyrytymi nożem. Nie było ani centymetra wolnego miejsca. Naszą uwagę szczególnie przykuł jeden, czerwony napis, znajdujący się dokładnie naprzeciwko nas. „ON TU JEST”. Spojrzałam niepewnie na Louis’a, a on powoli wszedł do środka. Odruchowo złapałam go za rękę i weszłam zaraz za nim. Po chwili odkryliśmy, że domek nie składa się z łazienki, pokoju i kuchni, jak reszta domków. Tutaj jeden pokój zajmował całą powierzchnię. Louis krążył po pomieszczeniu , próbując odczytać jakikolwiek napis, a ja cały czas kurczowo ściskająca jego rękę, pomagałam mu w tym. Niestety, wszystkie napisy z wyjątkiem tego czerwonego były w innym, nie znanym nam języku.
- I co teraz? – zapytałam, spoglądając ponownie na chłopaka.
- Nie wiem. – wymamrotał. – Chodź. – objął mnie ramieniem i wyprowadził z domku.
Odeszliśmy kawałek dalej i usiedliśmy na leżącym niedaleko drzewie.
- Wiedziałeś o tym? – zapytałam po chwili. – Znaczy… Mówiłeś, że te domki są twoje.
- Bo myślałem, że są. Z resztą, zaraz się dowiemy o co tu chodzi. – powiedział i wyjął z kieszeni telefon. – Włączę na głośnik, ale ciebie tu nie ma. – uprzedził, a ja jedynie pokiwałam głową.
- Halo? – odezwał się kobiecy głos.
- Możesz mi wyjaśnić co właściwie się stało z polaną i domkami? – zapytał prosto z mostu.
- Słucham? – brzmiała na co najmniej zaskoczoną.
- Chodzi o tą polanę, na którą przyjeżdżaliśmy jak byłem mały. Opowiadałaś mi o niej. – sprostował.
- Czy to znaczy, że nie jesteście w Brandon? – zapytała zdenerwowana.
- Tak. – potwierdził. – Od początku planowałem, że przyjedziemy tutaj, a Brandon, to była zmyłka. Wiem, że za wszelką cenę unikasz rozmowy o ojcu, dlatego nic nie mówiłem.
- Louis’ie Tomlinson’ie! – krzyknęła.
- Mamo! – przerwał jej. – Opierdzielisz mnie w domu. Teraz mi powiedz, co się z tym miejscem stało.
- Nie mam pojęcia. – odpowiedziała. – Po rozwodzie z  twoim ojcem sprzedałam tą ziemię i więcej tam nie pojechałam. Nie wiem, co się z nim działo przez tyle lat.
- Na pewno? – upewnił się.
- Na pewno. – potwierdziła.
- No dobra, dzięki. – pożegnał się z rodzicielką i spojrzał na mnie.
- Mówimy reszcie? – zapytał, wstając.
- Chyba trzeba. No bo jak inaczej wyjaśnimy, że chcemy stąd wyjechać?
- No właśnie. – mruknął. – Więc chodź, trzeba ich wtajemniczyć. – uśmiechnął się lekko i wyciągnął do mnie rękę, pomagając mi wstać.
Gdy wychodziliśmy z gęstwiny, poczułam piekący ból w prawym oku. Syknęłam pocierając palcem powiekę.
- Co jest? – zapytał idący przodem Louis, odwracając się w moją stronę.
- Chyba coś mi wpadło do oka. – wyjaśniłam. – Zakładam, że nie masz przy sobie lusterka.
- Dobrze zakładasz. - powiedział, próbując się nie roześmiać. – No chodź, pokaż to.
Niechętnie zaprzestałam prób, pozbycia się tego, co siedziało mi w oku i podniosłam wzrok na chłopaka. Spojrzał na moją twarz i uznając, że światło jest za słabe, przechylił palcem mój podbródek, uważnie przyglądając się mojemu prawemu oku. Nachylił się nade mną i delikatnie uniósł moją górną powiekę, szukając źródła bólu.
- Nie mrugaj. – poprosił.
Wpatrywałam się w jego oczy, które w skupieniu studiowały moje. Ich niebieska barwa, przywodziła na myśl ocean i hipnotyzowała mnie. Chłopak wyjął z kieszeni chusteczkę i delikatnie dotknął jej koniuszkiem mojej górnej powieki.
- Już? – zapytałam, gdy moja powieka wróciła na swoje miejsce.
- Już. – uśmiechnął się chłopak, w dalszym ciągu jedną ręką trzymając mnie za kark, a drugą przytrzymując moje opadające na twarz włosy.
- Dziękuję. – również się uśmiechnęłam i wyplątałam z pomiędzy rąk chłopaka.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że oko w dalszym ciągu mnie szczypie. Poczułam, jak zbierają mi się w nim łzy, więc otarłam je, nie pozwalając im spłynąć na policzki. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam zbliżającego się w naszą stronę blondyna.
- Co tak długo? – zawołał.
- Mieliśmy drobne komplikacje. – powiedział Louis, gdy podeszliśmy bliżej parząc na mnie z czającym się w kącikach ust uśmiechem.
- Ty płaczesz? – zapytał Niall, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Nie, coś mi wpadło do oka. – sprostowałam.
- Pokaż. – chłopak podszedł do mnie, spoglądając mi w oczy.
- Już tego nie mam. – powiedziałam ocierając policzki, na które mimo moich starań, wypłynęło kilka łez.
Niall patrzył podejrzliwie to na mnie, to na Louis’a. Zniecierpliwiona wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę reszty naszych przyjaciół.
- Co tak długo? – Zayn wstał z ziemi.
- Mieliśmy drobne komplikacje. – odpowiedział Louis.
- Vi, ty płaczesz? – zapytał Liam.
- Mam deja vu. – wymamrotałam pod nosem, na co Louis się uśmiechnął. – Wpadło mi coś do oka i teraz mnie szczypie. – uprzedziłam kolejne pytania.
- Słuchajcie, wyjeżdżamy stąd. – zmienił temat Tomlinson i pokrótce opowiedział co widzieliśmy w piątym domku. Wszyscy jednogłośnie zgodzili się opuścić to miejsce, więc już po chwili staliśmy obok naszych samochodów.
- Jak sobie pomyślę, że trzeba to wszystko z powrotem zapakować, to mi się żyć odechciewa. – stwierdził Harry, patrząc ze zrezygnowaniem na nasze bagaże.
- Nie marudź. – pokazałam mu język i rzuciłam w jego stronę torbę z jedzeniem.
- Oszalałaś?! – wydarł się Niall. – Jemu powierzasz jedzenie? MOJE jedzenie?!
- Horan, nie histeryzuj. – mruknął Zayn, siadając za kierownicą swojego Vauxhall’a Insygnia.
- Ale to moje jedzenie!
- Będziesz zbyt zajęty prowadzeniem samochodu, żeby jeść. – wyszczerzył się Liam i zatrzasnął bagażnik.
Niall uparcie wymigiwał się od pełnienia roli kierowcy, więc chłopcy zmuszeni byli siłą wsadzić go do samochodu. Podeszłam do bulwersującego się Niall’a i stuknęłam palcem w szybę, a chłopak natychmiast ją opuścił.
- Skarbie, spokojnie. – uśmiechnęłam się, całując go w usta. – Potem wsadzimy Louis’a za kierownicę, nie martw się. – puściłam mu oczko.
- Dzięki. – pokazał w uśmiechu swoje białe ząbki i już wychylał się, żeby mnie pocałować, gdy Tommo nacisnął przycisk podnoszenia szyby. Niall uchylił się, żeby nie oberwać, a ja zaśmiałam się, pomachałam mu i wsiadłam do samochodu.
Podczas jazdy Louis pełnił rolę nawigacji, więc siedział obok Niall’a, a ja z Liam’em z tyłu. Oczywiście cały czas przeszkadzaliśmy Louis’owi, w skutek czego trzy razy zabłądziliśmy. W końcu, gdy już zapadał zmierzch, dojechaliśmy na miejsce. Była to mała leśna polana, tuż obok ogromnego jeziora. Oczywiście obydwie z Jessicą, jako dziewczyny, wpadłyśmy w zachwyt, lecz po chwili dołączył się do nas Liam, który hasał po polanie, śpiewając piosenki, z tekstem na poziomie przedszkolaka.
- Mamy dwa namioty. – powiedział Zayn, rzucając nam przed nogi owe rzeczy.
Staliśmy w kole, otaczając stertę naszych bagaży.
- Jakieś propozycje? – zapytał Louis, spoglądając na stojącego obok Harry’ego.
On zaś z pytającą miną spojrzał na osobę, którą miał po prawej stronie, czyli na mnie, ja na Jess i tak dalej, w związku z czym, zatoczyliśmy koło.
- Dobra, ja, Jess, Vi i Niall śpimy w jednym, a reszta w drugim. – powiedział w końcu Zayn.
- Spoko. – mruknęłam równocześnie z blondwłosymi.
- Dlaczego ja znowu z Louis’em? – zapytał Harry, robiąc obrażoną minę.
- Bo tak wypadło? – odezwał się Niall.
- Wypadniesz to zaraz ty z tamtego namiotu. – warknął Loczek.
- Jak ja wypadam, to Vi też.
- No chyba kpisz. – zaprotestowałam. – Ja śpię razem z Jess.
- No właśnie. – poparła mnie dziewczyna.
- Ale ja nie chcę spać z Tomlinson’em! – zbulwersował się Styles.
- A kogo to obchodzi? – zapytał Niall.
- Louis, bracie! Poprzyj mnie! – błagał Harry.
- Myślisz, że Victoria da ci się wykopać z namiotu? – zapytał Louis, nie kryjąc rozbawienia.
- No. – odparł inteligentnie Styles.
- Ludzie, uspokójcie się. – upomniał nas Zayn. – Dobrze wiesz, że dziewczyny nie ustąpią. – zwrócił się do Harry’ego.
- Zawsze jestem poszkodowany. – wymamrotał Lokowaty, krzyżując ręce na piersi.
- Nie marudź. – ponownie pokazałam mu język, po czym oznajmiłam, że idziemy z Jess po jakieś badyle na ognisko.
Powłóczyłyśmy się trochę po lesie i gdy już miałyśmy pełne ręce gałęzi, zaczęłyśmy szukać drogi do naszego obozowiska. Ze względu na to, że nie odeszłyśmy daleko, już po chwili naszym oczom ukazała się polana, a na niej dość niecodzienny widok. Harry i Niall w dalszym ciągu męczyli się z rozkładaniem namiotu, podczas gdy Liam już kończył swoje dzieło. Biedactwa patrzyły na krótkowłosego, chcąc cokolwiek podpatrzeć, ale był on dla nich zdecydowanie za szybki.
- Widzicie to? – zapytał Liam. – To jest moje zwycięstwo. – wypiął z dumą pierś i spojrzał z politowaniem na te dwie sieroty, stojące przy kupie poplątanego materiału, która powinna być namiotem..- Wiecie co to oznacza? – zapytał ich z szerokim uśmiechem na twarzy.
Chłopaki spojrzeli po sobie, wymieniając przerażone spojrzenia.
- Louis! – wydarł się Styles.
- Co?! – odwrzasnął.
- Ten zakład jest nieważny, prawda?  - zapytał Loczek z nadzieją gdy przyjaciel znalazł się obok niego.
- A co, przegrałeś? – zarechotał chłopak w odpowiedzi.
- Tak. - wyręczył Harry’ego Liam potwierdzając brutalną dla Loczka prawdę.
- Zayn, słyszałeś? – zawołał Tomlinson, cały czas zwijając się ze śmiechu.
- Co? – mulat podbiegł do nas i spojrzał pytającym wzrokiem na chłopaków.
- Liam wygrał zakład. – wydusił z siebie Louis i ponownie ryknął śmiechem.
Liam i Zayn jak na komendę poszli w ślady Tomlinson’a, a ja spojrzałam zdezorientowana najpierw na Niall’a i Harry’ego a potem na blondynkę.
- Wyjaśni nam ktoś o co chodzi? – zapytałam w końcu.
- Już tłumaczę. – zaoferował się Zayn, próbując przestać się śmiać. – Harry założył się z Liam’em, kto szybciej rozłoży namiot. Liam pewny swoich umiejętności nie wziął sobie nikogo do pomocy, a Harry poratował się Niall’em.
- Puentą jest o co się założyli. – zarechotał Louis.
- Ten kto przegra skacze nago do jeziora. – dokończył Zayn, po czym wszyscy z wyjątkiem przegrańców ryknęli śmiechem. Patrząc na Harry’ego miało się wrażenie, że za chwilę zemdleje.
- Wyskakuj z ciuchów, Styles. – powiedział Liam. – Ty też. – dodał patrząc na Niall’a.
- Ale tak przy dziewczynach? – zapytał Loczek.
- A co, wstydzisz się? – zapytała Jess z niewinnym uśmieszkiem na twarzy.
- Skąd! – zaprzeczył chłopak. – Po prostu się boję, że oślepi was mój blask. – powiedział, wprawiając w ruch swoje brwi.
- Już ty się o to nie martw. – powiedziała dziewczyna.
- Zdajesz sobie sprawę, że się nie wymigasz, prawda Styles? – zapytał Liam, krążąc wokół lokowatego.
- Próbować zawsze można. – mruknął chłopak, po czym rzucił się do ucieczki.
Cała zgraja poleciała za nim, nie licząc mnie, Jess i Niall’a, który korzystając z zamieszania zabarykadował się w samochodzie.
- Louis! – wydarł się Loczek, zmieniając kierunek ucieczki. – Jak pomożesz mi zwiać Liam’owi, to kupię ci kilo marchewek!
- Trzy. – targował się Louis, dla którego propozycja stała się co najmniej kusząca.
- Półtora. – wrzasnął Styles, w ostatniej chwili uchylając się przed ręką Zayn’a.
- Dwa i umowa stoi. – wyszczerzył się Tommo.
- Zgoda!
Louis przyspieszył i wyrównał bieg z Harry’m. Liam był najbliżej nich, więc musieli coś wykombinować. Widziałam jak porozumiewają się wzrokiem i już po chwili zaczęli działać. Louis zwolnił i biegł równo z Payn’em, aby po chwili zrobić widowiskowy ślizg, tuż pod nogi krótkowłosego. Niespodziewający się takiego ataku chłopak runął na ziemię, a Louis, który teoretycznie powinien znajdować się pod nim, przejechał kawałek dalej, by tuż po chwili stanąć na równe nogi. Wypruł do przodu, nie oglądając się za siebie. Harry zaniósł się śmiechem i spojrzał na podnoszącego się z ziemi Liam’a, zapominając, że gonił go również mulat, który już po chwili powalił go na ziemię.
- Mam cię! – wydarł się Zayn, trzymając wyrywającego się Loczka.
- Louis, pomóż! – zawył desperacko.
- Umowa obejmowała tylko Liam’a. – wyszczerzył się chłopak, przyglądając się z rozbawieniem tarzającej się po ziemi dwójce.
- Styles, bądź mężczyzną i przyjmij do wiadomości, że przegrałeś. – powiedział Liam stając obok Louis’a.
- Dobra! – warknął Loczek, przestając się szamotać.
- Grzeczny chłopczyk. – Zayn poklepał go po głowie, otrzymawszy w odpowiedzi wiązankę przekleństw pod swoim adresem.
- Poczekajmy chociaż aż się ściemni. – mruknął Styles, podnosząc się z ziemi. – Chwila. – zaczął, rozglądając się. – A gdzie nasz blondynek?
- Próbuje się wymigać. – powiedział Liam, wskazując na samochód, przez którego szybę można było zauważyć blond włoski Niall’a.
Chłopaki spojrzeli po sobie i ruszyli w kierunku wskazanym przez Liam’a. Już po kilku minutach Harry i Zayn wyciągnęli Irlandczyka z samochodu. W końcu, nie widząc innego wyjścia, chłopak przestał się wyrywać i powiedział, że dotrzyma słowa. Po jego zapewnieniach zabraliśmy się do ogarniania tego całego bałaganu. Gdy ognisko już płonęło, wypsikaliśmy się różnymi środkami przeciwkomarowymi i rozsiedliśmy się na ziemi, piekąc kiełbaski, chleb, pianki oraz banany. Z tą różnicą, ze to ostatnie piekł tylko Harry. Po jakimś czasie Niall przyniósł gitarę i zaczął pobrzękiwać róże nieznane mi melodie. W końcu, szturchnięty przez Zayn’a, uśmiechnął się i zaczął od nowa. Tym razem melodia nie urywała się po kilku nutach, tylko nieprzerwanie płynęła spod palców blondyna. W pewnym momencie Liam zaczął śpiewać:

The night shines
It’s getting hot on my shoulders
I don’t mind
The time it doesn’t matter
Cause your friends
They look good but you look better

W końcówce zwrotki wyręczył go Louis:

Don’t you know all right
I’ve been waiting for a girl like you
To come around, round, round.

Refren śpiewali wszyscy:

Under the lights tonight
You turned around
And you stole my heart
With just one look
When I saw your face
I fell in love
It take a minute girl
To steal my heart tonight
With just one look, yeah
Been waiting for a girl like you

Niall przeniósł wzrok z gitary na mnie:

I’m weaker
My worlds fall land they hit the ground
Oh, life come on head
Don’t you fail me down
I start to say
I think I love you but I make no sound

Harry spojrzał na Jess i śpiewał dalej:

You know cause all my life
I’ve been waiting for a girl like you
To come around

Zayn objął ramieniem blondynkę i kontynuował:

There is no other place that I would rather be
Than right there with you tonight
As we lay on the ground
I’ll put my arms around you
And we can stay here tonight
Cause there is so much I wanna say
I wanna say

Połowę refrenu zaśpiewał Louis z Harry’m, resztę Niall z Zayn’em, a gdy piosenka miała się ku końcowi, Liam pięknie przeciągnął ostatnią nutę. Zaczęłyśmy bić im brawa, a oni wstali i ukłonili się, śmiejąc donośnie.
- Możemy liczyć na coś jeszcze? – zapytałam, patrząc po kolei na każdego z chłopaków.
- Może potem. – powiedział Liam, patrząc na Harry’ego. – Pamiętasz co obiecałeś?
- Właśnie. Jest już ciemno. – Zayn uśmiechnął się z satysfakcją, a Niall schował się za gitarą.
- O nie, blondasku, ty też. – dodał Louis.
- Dobra, będzie z głowy. – wymamrotał Loczek i wstał, ściągając koszulkę.
Ruszyliśmy w stronę jeziora w ślad za Harry’m, który pozbywał się wszystkich ubrań po kolei. Po drodze szepnęłam Liam’owi na ucho, żeby skoczył po aparat, co chłopak od razu uczynił.
- Niall, czemu ty jesteś ubrany? – zapytał, gdy Harry dygotał skulony z zimna w samych gaciach.
- Bo... bo… yyy… - jąkał się chłopak.
- Wyskakuj z ciuchów. – zawołał Zayn.
Niall niechętnie zdjął bluzę, potem koszulkę aż w końcu został w samych bokserkach.
- No, chłopcy, została wam ostatnia część garderoby. – wyszczerzył się Liam.
Niall wzdrygnął się, po czym odwróciwszy się do nas tyłem, równocześnie z Harrym pozbył się ostatniego skrawka materiału okrywającego jego ciało. Liam zawył zwycięsko, po czym przekazał Jessice aparat, polecając, aby wszystko nagrywała i podbiegł do chłopaków, spychając ich z mostka, na którym stali. Już po sekundzie polanę wypełniły dzikie wrzaski, wydobywające się z gardeł wynurzających się z wody chłopaków. Wrzeszczeli najróżniejsze przekleństwa, dygocąc z zimna, a my, stojący na brzegu, ryczeliśmy ze śmiechu. Korzystając z nieuwagi loczka, złapałam jego ubrania, leżące na ziemi i pobiegłam z nimi do ogniska. Po chwili dołączyła do mnie reszta, zostawiając Niall’a i Harry’ego samych sobie.
- A to co? – zapytał Liam, patrząc na trzymane przeze mnie ubrania.
- Zemsta. – wyszczerzyłam się, po czym przypomniałam im sytuację z rana, a oni ponownie wybuchnęli śmiechem.
- Zostawił im ktoś ręczniki? – zapytałam.
- Tak, przyniosłem je, jak poszedłem po aparat. – uspokoił mnie Liam.
- Ej, oni strasznie zmarzną. – powiedziała w pewnym momencie Jess. – Odniosę Harry’emu te ciuchy. – uśmiechnęła się pod nosem i zabrawszy to co trzymałam w rękach, poszła w stronę jeziora.
Po chwili wróciła, zanosząc się ze śmiechu, za nią szedł Niall, z taką samą miną, a na końcu Harry, cały czerwony na twarzy.
- A wam co? – zapytał Zayn.
- Z daleka widziałam, że chłopaki są już w ręcznikach, więc spokojnie do nich podeszłam. – zaczęła Jessica. – Harry mnie nie widział i dokładnie w momencie, gdy byłam naprzeciwko niego, poprawił sobie ręcznik, który mu spadał. – wybuchęła śmiechem. – Tak sobie nim fajnie machnął… - po chwili tak się śmiała, ze nie mogła nic więcej powiedzieć.
- Harold robił striptiz. – zarechotał Louis. – Czemu nam nie powiedziałeś? Chętnie byśmy obejrzeli. – dodał poruszając wymownie brwiami.
- Przymknij się. – mruknął Harry, a my ponownie ryknęliśmy śmiechem, wyobrażając sobie całą tą sytuację.

__________________________________________________________
Tutaj znajdziecie tłumaczenie „Stole my heart" ;)

Chciałabym zwrócić Waszą uwagę na jeden szczegół; od dzisiaj będę nazywać Louis’a niebieskookim. Jak wiadomo na zdjęciach ma różne kolory oczu, raz zielone, raz niebieskie. Ale ja przyjmuję, że są one niebieskie. To tak na przyszłość ;)
Bardzo dziękujemy za każdy komentarz oraz pytanie. Strasznie podoba nam się odpowiadanie na interesujące Was tematy i lubimy wcielać się w bohaterów, do których kierowane jest pytanie. Zatem prosimy o więcej!
Jak Wam się podoba zmiana Louis’a? To dobrze, że dogadał się z Vi, czy jednak woleliście, jak był dla niej wredny i chamski? A Niall? Czy myślicie, że zachowanie Louis’a wobec Victorii jest dla niego podejrzane? Jak wyobrażacie sobie ich najbliższą przyszłość?
Na odpowiedzi czekam w komentarzach ;)


Vi

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 10










(oczami Victorii)


Tego dnia obudziłam się nadzwyczaj wcześnie. Wyplątałam się z pościeli i podeszłam do okna, w celu sprawdzenia pogody. Niebo było zachmurzone, wiał dosyć silny wiatr i zanosiło się na deszcz. Po prostu super. To, co działo się na dworze idealnie odzwierciedlało moje samopoczucie. Nie mogłam oderwać myśli od Josh’a. Musiał mi o sobie przypomnieć? Akurat teraz jak byłam szczęśliwa i miałam Niall’a? Spojrzałam na telefon: 15 nieodebranych połączeń i 10 wiadomości. Wszystko od Josh’a. Rzuciłam urządzenie na łóżko i weszłam do garderoby szukając stroju, który pasowałby do mojego dzisiejszego nastroju. Postawiłam na prostotę i wybrałam kwieciste legginsy i jenasową koszulę. Udałam się do łazienki i zrobiłam sobie codzienny makijaż. Schodząc po schodach na dół, słyszałam, że rodzice kłócą się z Nate’m.
- Jesteś nieodpowiedzialny! Wiesz co się mogło stać? – krzyczała mama.
- Wiem.
- To dlaczego ryzykujesz? Po co ci to? Nawet nie wiesz jak zawsze się o ciebie martwimy!
- Ale… - Nate chciał się wtrącić, ale mama mu na to nie pozwalała.
- Jak wyjeżdżasz, zawsze się boję, że cię więcej nie zobaczę!
- Mamo…
- Jeździsz tak lekkomyślnie, że…
- Mamo!
- Scarlet, spokojnie, daj mu dojść do głosu. – odezwał się tata.
- O co chodzi? – zapytałam wchodząc do kuchni.
- Twój brat znowu był na wyścigach! – wyjaśniła rodzicielka. – Popatrz na niego! Widzisz co sobie zrobił?
Przeniosłam wzrok z mamy na brata i zauważyłam, że prawą rękę ma zabandażowaną od łokcia aż po nadgarstek, a na jego twarzy było widoczne jedno głębokie zadrapanie wzdłuż linii żuchwy.
- Miałem mały wypadek. – mruknął.
- Mały?! Ty to nazywasz małym wypadkiem?! – krzyknęła mama.
- Przecież żyję, mogę chodzić, nic sobie nie złamałem.
- I całe szczęście! Tylko tego by jeszcze brakowało! Mówiłam ci już tyle razy jakie mam zdanie o motorach!
- Ale jestem pełnoletni i sam o sobie decyduję. – zbuntował się Nate.
- Czy ty jesteś świadomy niebezpieczeństwa?!
- Tak. Jestem. A mimo to, motory są moją pasją i nie zamierzam z nich zrezygnować.
- Nie zamierzasz! – powtórzyła. – A pomyślałeś jak my byśmy się czuli, gdybyś…
- Kochanie, uspokój się. – tata podszedł do niej i objął ją w pasie. – A ty lepiej już idź. – rzucił w stronę Nate’a.
Chłopak bez słowa wstał i poszedł na górę, a ja złapałam leżącą na stole kanapkę i pobiegłam za nim.
- Przez kogo tym razem? – zapytałam siadając na łóżku.
- Charles’a. Znowu. Wjechał we mnie na ostatnim zakręcie! – odparł sfrustrowany.
- Powiedz, że nie wygrał.
- Nie, Justin go wyprzedził.
- I całe szczęście. A jak ogólnie wygląda sytuacja? – uspokojona zaczęłam jeść.
Nate, który do tej pory niespokojnie krążył po pokoju, usiadł naprzeciwko mnie i dał mi do ręki swój telefon. Na ekranie zobaczyłam tabelę wyników. Z dumą zauważyłam imię mojego brata na 1 miejscu. Niestety, dzielił on podium z Charles’em.
- Ile wyścigów zostało? – zapytałam, szukając innych znajomych nazwisk na liście.
- Dwa. Półfinał i finał. – powiedział. – Mam nadzieję, że przyjdziesz. – uśmiechnął się. – Dziwnie się wczoraj czułem ze świadomością, że ciebie nie ma w pobliżu.
- Jasne, że będę. – odwzajemniłam gest. – Nie przegapiłabym tego.
- No ja myślę. – dźgnął mnie palcem w żebra, lecz ja, zamiast jak zwykle się zaśmiać tylko mruknęłam coś niezrozumiale.
- Ej, co jest? – zapytał.
Nie odpowiedziałam od razu. Najpierw spojrzałam mu w oczy, a potem poszłam do swojego pokoju. Po chwili wróciłam z telefonem w ręku i bez słowa mu go podałam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Czytaj. – powiedziałam, wychodząc na balkon.
Przez kilka dobrych minut nic nie zakłócało ciszy.
- CO ON SOBIE MYŚLI?! – ryknął Nate, dając mi do zrozumienia, że przeczytał wszystkie wiadomości od Josh’a.
Wyszedł do mnie na balkon, kipiąc ze złości i nieprzerwanie rzucając wyzwiska pod adresem chłopaka. Ja cały czas milczałam. W końcu Nate wziął głęboki oddech i przerwał ciszę.
- Co mu odpisałaś?
- Nic.
- W ogóle?
- Nie odzywam się do niego. – mruknęłam. – Taki miałam plan. Ale on mnie bombarduje wiadomościami i…
- Mam do niego pójść? – zapytał, przerywając mi.
- Nie. – powiedziałam stanowczo. – Ani się waż. Musisz być cały do zawodów. – uśmiechnęłam się blado.
Właśnie wtedy usłyszałam zza ściany dźwięk wiadomości.
- To znowu on! – jęknęłam.
- Kasuj od razu wiadomości i nawet ich nie czytaj. – Nate objął mnie zdrową ręką. – Nie denerwuj się. – uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w czoło, a ja mocno się w niego wtuliłam.
Po chwili wróciłam do pokoju, spojrzałam na wyświetlacz telefonu i odetchnęłam z ulgą.

Od: Hazza
Rusz swoją zgrabną dupcię i przyjdź do Liama.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał za kwadrans ósmą. On chyba sobie kpi.

Do: Hazza
O tej porze? Po co? o_O

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Od: Hazza
Oj chodź. Bo jak nie, to Cię siłą z chałupy wyciągnę.

Do: Hazza
Ot, zagroził.

Zironizowałam i rzuciłam telefon na fotel, sama zaś zajęłam się ścieleniem łóżka i ogarnianiem pokoju. Właśnie wychodziłam z garderoby, gdy wpadłam na lokowatego.
- Jeeeeezu! – wrzasnęłam. – Chcesz, żebym na zawał zeszła?
- Mówiłem, że przyjdę. – wyszczerzył się.
- Pisałeś. – pokazałam mu język.
- Nie czepiaj się, kobieto. – wywrócił oczami.
- Kto cię tu w ogóle wpuścił? Włazisz bez pukania jak do obory jakiejś… Co ty sobie myślisz? – zaczęłam się na niego wydzierać.
- Oddychaj, dziewczyno, bo Niall mnie zabije, jak się zabijesz. – ostrzegł mnie brunet, na co zareagowałam miną wyrażającą moje zdanie na temat jego stanu psychicznego. - Chodź. –zmienił temat i ruszył w stronę drzwi.
- No chyba sobie kpisz. – fuknęłam.
- W żadnym razie. Idziemy. – powiedział i złapał mnie za rękę wyciągając z pokoju.
- Wyjaśnisz mi o co tu chodzi? – zapytałam ledwo nadążając za chłopakiem.
- Dowiesz się na miejscu. Wszyscy już są.
Nie dyskutowałam z nim więcej, tylko dałam się zaprowadzić do rezydencji Payne’ów. Gdy weszliśmy do salonu ujrzałam pięć osób upchanych na dwuosobowej kanapie.
- Złaź ze mnie! – wrzasnął Louis.
- Było mi ustąpić miejsca. – wyszczerzył się Niall.
- Ludzie, gnieciecie kobietę! – wydarł się Zayn.
- Lou, złaź z mojej nogi! – huknęła Jess.
- Ała! No nie po oczach, no! – jęknął Liam.
- Was nawet na pięć minut nie można zostawić. – powiedział Harry zrezygnowanym tonem, ściągając Niall’a na podłogę.
- Auuuuuuuu! – zawył blondyn. – Mądry ty jesteś?
- Ewentualnie inteligentny. – uśmiechnął się Loczek, z pobłażaniem patrząc na Niall’a, który masował sobie tyłek.
- Dzięki ci, słodziaku! – Louis odetchnął głęboko i wyszczerzył się do swojego wybawiciela.
- Weźcie stąd Tomlinsona! – wydarła się blondynka. – Naprawdę tak ci przyjemnie, jak ci się moja noga wbija w dupę? – zwróciła się do Louis’a.
- Oj, nawet nie wiesz jak. – westchnął, z błogością wymalowaną na twarzy.
- Złaź z niej, pajacu. – powiedział ze śmiechem Zayn, kopiąc Louis’a w kostkę.
- Ale mi tu jest wygodnie.
- Ale przyszła druga kobieta i należałoby jej miejsca ustąpić. – powiedział Hazza wskazując na mnie, duszącą się ze śmiechu.
- Liam, słyszałeś? Ustąp kobiecie miejsca. – Louis szturchnął łokciem ciemnowłosego.
- Ale ja nie chcę siedzieć tam gdzie Liam. – powiedziałam, gdy mogłam już w miarę normalnie mówić.
- Nie marudź. – mruknął Tomlinson, nawet na mnie nie patrząc.
- Chodź do mnie na kolana. – wyszczerzył się Liam i pomachał mi.
Zaśmiałam się i skorzystałam z jego propozycji. Dopiero gdy wygodnie się usadowiłam podszedł do mnie Niall.
- Cześć, piękna. – całując mnie czule w usta, objął moją talię.
- No hej. – odwzajemniłam pocałunek, wplatając palce w jego włosy.
Gdy się od siebie oderwaliśmy, on usiadł na oparciu kanapy a ja zmieniłam pozycję tak, aby być bokiem do blondyna i położyłam nogi na Louis’ie, który siedział w środku, na nogach Jess, która to siedziała na kolanach Zayna.
- Weź te nogi. – mruknął ciemnowłosy, w dalszym ciągu nie odwracając wzroku od swoich kolan.
- Czemu? – postanowiłam się z nim podroczyć.
- Bo tak.
- Ale czemu?
- Mówię serio. Weź te nogi.
- Nie wezmę. – na te słowa spojrzał na mnie ze zmrużonymi oczami.
- Mam ci pomóc? – warknął.
- Coś pan Tomlinson nie w humorze. – powiedziałam z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
- Byłem w humorze, dopóki tu nie weszłaś.
- No przykre. – starałam się obrócić tą całą sytuację w żart, więc dodałam z wrednym, aczkolwiek przyjacielskim uśmiechem. – Możesz sobie stąd iść, jak ci przeszkadza moje towarzystwo.
- Bardzo chętnie. – warknął i spychając z siebie moje nogi wyszedł z pomieszczenia.
Spojrzałam na Niall’a pytającym wzrokiem, ale on tylko wzruszył ramionami, najwidoczniej tak samo zdziwiony jak ja. Rozejrzałam się po twarzach reszty towarzystwa. Wszyscy mieli miny podobne do mojego chłopaka.
- Pogadam z nim. – mruknął Harry i zniknął za drzwiami.
- Też idę. – powiedział Niall. – Nikt nie będzie się tak odzywał do mojej dziewczyny. Nawet Louis. – pocałował mnie przelotnie w policzek i wybiegł za Harry’m.
- Może mi ktoś wyjaśnić, co się tu właściwie dzieje? – zapytał Zayn, który, sądząc po minie, był w szoku.
- Problem w tym, że nikt nie wie. – powiedział Liam.
- Po prostu mnie nie lubi i tyle. – mruknęłam i ruszyłam w stronę kuchni.
Zdałam sobie sprawę, że jestem jeszcze dość głodna. W końcu zjadłam tylko jedną, małą kanapkę. Zabrałam się do przygotowywania sobie posiłku, w między czasie zastanawiając się o co właściwie chodzi Tomlinson’owi. Niby ja też go nie darzę zbytnią sympatią, nie ukrywam. Ale on jest dla mnie po prostu chamski. Po tym co ostatnio nam opowiedział, zrobiło mi się go szkoda, więc próbowałam zmienić do niego nastawienie. Poza tym, jest przyjacielem moich przyjaciół, więc staram się z nim jakoś dogadać, chociaż trochę. Próbuję odkryć w nim zalety, coś co by mnie do niego przekonało. Staram się, żeby nie było między nami napiętej atmosfery, żeby reszta nie czuła się nieswojo. Ale on jak widać nie czuje takiej potrzeby. Ten chłopak coraz bardziej mnie wkurza.
Minęło trochę czasu, zanim zjadłam to, co sobie naszykowałam, ponieważ zbytnio się nie spieszyłam. Musiałam sobie to wszystko przemyśleć. W końcu, gdy już wstawałam od stołu, do kuchni wszedł Niall.
- Chodź, do salonu. – uśmiechnął się do mnie delikatnie. – Czekamy na ciebie.
- Tak, na pewno Louis też. – mruknęłam.
- Właśnie głównie on.
- Chyba tylko po to, żeby się ze mną kłócić.
- Nie, chce porozmawiać. – wyjaśnił. – I cię przeprosić. – dodał po chwili.
- Żartujesz, prawda? – nie chciało mi się wierzyć w to co usłyszałam.
- Nie. – uśmiechnął się szerzej, wziął mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia.
- Chciałbym cię przeprosić. – powiedział Louis, gdy tylko przekroczyłam próg salonu. – Wybacz mi to wszystko, nie chciałem być taki niemiły. – mówił jakby automatycznie, bez cienia skruchy, jakby wypowiadał wcześniej wyuczoną formułkę.
- Okay, spoko. – powiedziałam z uśmiechem, udając, że nie widzę jak sztucznie to wygląda.
- Dobra, czyli mam już to z głowy. – rzucił Louis i odwrócił się przodem do reszty towarzystwa, a tym samym do mnie tyłem. – Słuchajcie, proponuję wyjechać dzisiaj wieczorem.
- A wiesz, że to dobry pomysł? – zapytał retorycznie Zayn.
- No ba. W końcu mój. – wyszczerzył się Louis, rozwalając się na kanapie.
- Nie da rady. – wtrąciła się Jessica, a wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem.
- Ona ma rację. – powiedział Liam. – Trzeba się spakować i w ogóle.
- Z resztą nikt z rodziców nie wie o naszych planach. Byłoby trochę nie w porządku, gdybyśmy wyjechali bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. – powiedziałam.
- Martwiliby się. – dodała Jess.
- No dobra, więc jak to wszystko ma wyglądać? – Harry zwrócił się do Louis’a.
- Oto moja propozycja. – chłopak odchrząknął i kontynuował. – Teraz wszyscy się rozejdziemy do domów, pogadamy z rodzicami i się spakujemy. Po południu spotkamy się tutaj z powrotem, żeby wszystko ostatecznie ustalić. Wyjechać można jutro rano, koło 9, żeby wieczorem spokojnie usiąść przy ognisku.
- A może przenocujecie wszyscy tutaj? – zaproponował Liam. – Lepiej się zorganizujemy. A jeśli chodzi o moich rodziców, to siedzą w Denver, wrócą najwcześniej w czwartek, więc spokojnie. – uśmiechnął się.
- Jestem za. – odezwał się Niall, obejmując mnie w talii.
- Ja też. – przytaknęłam, uśmiechając się czule do blondyna.
- I ja. – powiedział Zayn, równocześnie z Harry’m i Louis’em.
Jessica tylko skinęła głową z uśmiechem, spoglądając na Bad Boy’a.
- Więc ustalone. – podsumował Liam, wstając z kanapy. – Dobra ludzie, rozejść się. Zbiórka tutaj o 18.
- Tak jest! – odmeldowaliśmy się.
- Odmaszerować! – krzyknął gospodarz, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.


*** jakiś czas później ***


- Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy? – zapytałam po raz kolejny siedzącego za kierownicą blondyna.
- Nie. – uśmiechnął się, nie odrywając wzroku od jezdni, na co ja wywróciłam oczami. – Cierpliwości, skarbie. Już niedaleko.
- Powtarzasz to już od godziny. – mruknęłam do siebie, ale Niall to usłyszał.
- Za jakieś 15 minut będziemy na miejscu. – poklepał mnie pocieszająco po udzie.

Dwie godziny wcześniej, po poinformowaniu rodziców, że planujemy całą paczką wyjechać za miasto (nie mieli nic przeciwko), poszłam do pokoju się spakować, a oni pojechali do pracy. Pakowanie zajęło mi mniej czasu niż się spodziewałam, więc zeszłam na dół i rozsiadłam się wygodnie przed telewizorem. Nie minęło dziesięć minut jak zadzwonił Niall z informacją, że czeka na mnie przed domem. Wybiegłam więc na dwór i ujrzałam czarnego Range Rover’a, za kierownicą którego siedział mój chłopak.
- Wsiadaj.- zawołał, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Po co? – zdziwiłam się, nachylając się przez otwarte okno samochodu i całując blondyna w policzek.
- No chodź. – uśmiechnął się rozbrajająco.
- Ale gdzie? – nie dawałam za wygraną.
- Nie pytaj. I tak ci nie powiem.
- Więc nie jadę. – przekomarzałam się z nim.
- Ufasz mi? – zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
- Oczywiście. – odparłam bez wahania.
- Więc wsiadaj. – przekręcił kluczyk w stacyjce, uruchamiając silnik.
Westchnęłam głęboko i pobiegłam z powrotem do domu. W pośpiechu złapałam telefon i klucze, po czym dołączyłam do Niall’a, zamykając wcześniej dom.

Tym oto sposobem znalazłam się w środku lasu na obrzeżach Londynu z Irlandczykiem, który uparcie nie chciał mi nic powiedzieć.
W pewnej chwili samochód zaczął stopniowo zwalniać, aż całkowicie się zatrzymał, a Niall odwrócił się przodem do mnie.
- Okay, więc czas cię wtajemniczyć. – powiedział z błyskiem w oku.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego stoimy na środku drogi, w centrum lasu? – zapytałam rozglądając się.
- Do tego zmierzam. – uśmiechnął się. – Znajdujemy się na drodze, wiodącej do mojego domu. Jak wiesz mieszkam tylko z tatą, ale dzisiaj przyjechała też mama i mój starszy brat, Greg. Chciałbym, cię z nimi poznać i przedstawić, jako dziewczynę, która jest całym moim światem. – po tych słowach zamilkł, w oczekiwaniu na moją reakcję.
Patrzyłam na niego w milczeniu. Po przyswojeniu sobie wszystkich informacji uśmiechnęłam się delikatnie.
-Zaskoczyłeś mnie tym. Trzeba było mnie uprzedzić. Naprawdę mogłeś mi wcześniej powiedzieć. – na te słowa spuścił głowę. – Ale bardzo się cieszę, że poznam twoją rodzinę. – dodałam, a on natychmiast się rozchmurzył.
- Serio? – zapytał.
- Serio serio. – zaśmiałam się. – A teraz już jedź, bo nie mogę się doczekać.
Niall zaśmiał się głośno i pocałował mnie w usta, po czym odpalił samochód.
- Jeszcze mała powtórka, żebym nie dała plamy. – powiedziałam. – Twój brat nazywa się Greg i jest od ciebie sześć lat starszy.
- Tak. – uśmiechnął się blondyn.
- Twoja mama to Maura Gallagher.
- Zgadza się.
- A tata Bobby Horan.
- Dokładnie. – zaśmiał się. – Dobrą masz pamięć, skarbie.
- Dzięki. – wyszczerzyłam się. – O rany…
Właśnie wtedy zza drzew wynurzył się piękny, drewniany dom, który idealnie współgrał z całym otoczeniem.
- Jest piękny. – powiedziałam, zachwycona widokiem.
- Cieszę się, że ci się podoba. – uśmiechnął się Niall i zaparkował na podjeździe, po czym okrążył samochód i jak przystało na dżentelmena, otworzył mi drzwi.
Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i ujęłam jego wyciągniętą rękę.
- Ale mam jedno pytanie. – powiedziałam wysiadając.
- Tak?
- To twój samochód? – zapytałam spoglądając na maszynę.
- Nie. – zaśmiał się. – Taty. Pożycza mi na specjalne okazje. – puścił mi oczko i splótł nasze palce, prowadząc mnie w stronę frontowych drzwi. – Gotowa?
- Gotowa. – uśmiechnęłam się, wzięłam głęboki oddech i przekroczyłam próg domu.
- Tato! – zawołał Niall.
- W salonie. – odkrzyknął męski głos.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i zaprowadził do salonu. W pomieszczeniu ujrzałam tak - jak wspominał Niall - trzy osoby. Na kanapie, przed telewizorem siedział brązowowłosy, przyglądający mi się z uśmiechem mężczyzna, obok niego brunet z tym samym wyrazem twarzy, a na fotelu przy oknie siedziała kobieta z krótkimi blond włosami, czytająca książkę.
- Witam w moich skromnych progach! – zawołał tata Niall’a, po czym wstał i podał mi rękę. – Bobby Horan, ojciec tego nygusa, który cię tu przywiózł.
- Victoria Roberts. – przedstawiłam się i uścisnęłam jego rękę. – Bardzo miło pana poznać. – dodałam z uśmiechem.
- Wiesz Niall, - zwrócił się do syna. – ta dziewczyna jest o wiele sympatyczniejsza niż się spodziewałem. – zaśmiał się, po czym poklepał go po plecach.
- Zgadza się. Muszę przyznać, że jest śliczna. Masz gust chłopie! – odezwał się siedzący na kanapie chłopak. – Tak swoją drogą to jestem Greg. – podał mi rękę i puścił oczko.
- A ja Maura. – kobieta odłożyła książkę i spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem, po czym zwróciła się do pozostałych. – Wszyscy trzej tak ją chwalicie, ale nie wiem czy jest się czym zachwycać. – przeniosła wzrok na mnie. - Czym się interesujesz, dziewczyno? – zapytała chłodno.
- Mamo. – upomniał ją Niall, który chyba nie spodziewał się takiej sytuacji.
- Głównie chemią i psychologią, ale lubię dowiadywać się nowych rzeczy, więc się nie ograniczam. Często też rysuję, gram w siatkówkę i pływam. – odpowiedziałam na zadane przez kobietę pytanie.
- Cóż, jesteś ambitna, muszę przyznać. – mruknęła. – Ale mnie nie przekonałaś. – powiedziała stanowczo.
Nie powinno mnie to dziwić. Przecież nie spodziewałam się, że wszyscy przyjmą mnie tu z otwartymi ramionami. Mimo to, było mi przykro z tego powodu.
- Mamo! – krzyknął Niall. – Musisz się tak zachowywać?
Spojrzałam na niego i wyglądał na co najmniej zdenerwowanego.
- Oj, żartowałam! – zaśmiała się. – Naprawdę. Przepraszam za to wszystko. – dodała, patrząc na mnie. Chyba nie wyglądałam na przekonaną, ponieważ dodała. – Nie przejmuj się mną, dziecko! Jesteś śliczna i inteligentna. Cieszę się, że Niall znalazł w końcu kogoś, kto ma głowę na karku. – po tych słowach podeszła i przytuliła mnie. – A tak przy okazji, mów do mnie po imieniu.
- Okay. – zaśmiałam się.
Byłam lekko skołowana tą nagłą zmianą sytuacji, ale cieszyłam się, że nastawienie Maury się zmieniło.
- Właśnie. – odezwał się Niall, gdy jego mama mnie puściła. – A propo... Chciałbym wam przedstawić moją dziewczynę. – mówiąc to dumnie uniósł głowę i objął mnie w talii, a ja jego w pasie.
- Ja już mówiłam, co sądzę na ten temat. – zaśmiała się i wyszła z salonu. – Za kwadrans obiad. – dodała.
Pozostali w salonie mężczyźni spojrzeli po sobie z wymownym wyrazem twarzy, na co ja się zaśmiałam.

Trzy godziny później, po długim pożegnaniu z rodziną Niall’a, ruszyliśmy w drogę powrotną. Muszę przyznać, że bardzo polubiłam zarówno jego brata jak i rodziców. Pan Horan był naprawdę gościnnym i otwartym facetem z świetnym poczuciem humoru. Podczas obiadu, co chwilę zanosiliśmy się śmiechem, słuchając jego historii, które opowiadał z wielkim zaangażowaniem, przez co były jeszcze zabawniejsze.
Natomiast Maura była znakomitą kucharką i przygotowane przez nią potrawy były wyśmienite, o czym nie omieszkałam jej nadmienić. Szybko znalazłyśmy ze sobą wspólny język, a nawet wybrałyśmy się na spacer, podczas którego mama blondyna pokazała mi otoczenie domu. Porozmawiałyśmy sobie i stwierdziłam, że mogę się z nią bez problemu dogadać. Zdradziła mi, że Niall jeszcze nigdy nie był aż tak szczęśliwy. Powiedziała, że widzi, jak na siebie patrzymy, jak odnosimy się do siebie nawzajem, przez co nabrała do mnie jeszcze większego zaufania. Była bardzo spostrzegawcza, zauważyła wszystkie gesty, jakimi się obdarzyliśmy; widziała każdy uścisk, każde dotknięcie czy muśnięcie dłoni. I właśnie na podstawie tego wywnioskowała, że nie boi się, że zranię jej syna, ponieważ jest przekonana, że uczucie, jakim się darzymy jest szczere. Podziękowałam jej za szczerość oraz zaufanie jakim mnie obdarzyła. Potwierdziłam jej przypuszczenia i dodałam, że Niall jest najlepszą rzeczą jaka mi się przydarzyła w ciągu mojego siedemnastoletniego życia, co podsumowała melodyjnym śmiechem. Na koniec życzyła nam szczęścia, miłości i wytrwałości w związku. Muszę przyznać, że wspaniała z niej kobieta i na pewno będę często ją odwiedzać. Nawet bez mojego chłopaka.
Grega niestety nie miałam okazji bliżej poznać, ponieważ musiał wracać do swojej narzeczonej. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zostałam zaproszona na ich ślub, z czego strasznie się cieszyłam. Uwielbiam wszelkiego rodzaju wesela, więc już nie mogłam się doczekać, podobnie jak Niall.

Podczas jazdy podzieliłam się z chłopakiem moimi wrażeniami z wizyty, na co on szeroko się uśmiechnął i powiedział, że jest z tego powodu bardzo zadowolony. Ze względu na to, że cały czas rozmawialiśmy, droga minęła nam bardzo szybko i zanim się obejrzeliśmy, byliśmy już pod moim domem, do którego dosłownie wpadłam i wypadałam, zabierając spakowane wcześniej rzeczy i żegnając się z rodzinką. W następnej chwili byliśmy już z Niall’em u Liama. Bez pukania weszliśmy do środka i skierowaliśmy swe kroki do salonu.
- Gdzie wszyscy? – zapytałam, rozglądając się po salonie w którym siedział tylko Liam i Harry.
- A nie wiem. – Loczek wzruszył ramionami. – Zayn pisał, że jest u Jessici, więc pewnie im się trochę zejdzie. – dodał poruszając wymownie brwiami.
- Styles, ty erotomanie. – zaśmiałam się, siadając obok niego na kanapie.
- Tylko nie erotomanie! Możesz to ująć w inny sposób. – powiedział obracając się przodem do mnie.
- Na przykład?
- Zboczeniec. – wtrącił się Niall, siadając obok mnie.
- Nie jestem zboczony. – zaprzeczył brunet. – Mam seksowną wyobraźnię.
- Tak czy inaczej, myślisz tylko o jednym. – podsumował Niall, gdy przestaliśmy się śmiać.
- Wcale nie. – powiedział Harry, biorąc do ręki program telewizyjny. – Nie myślę cały czas o… - urwał i patrzył się 
pewien czas w jeden punkt na stronie, po czym wyszczerzył się, ponownie wprawiając w ruch swoje brwi. – 69 odcinek serialu.
- Nie, on wcale nie myśli o tym, o czym myślę, że on myśli. – powiedział ironicznie Niall, a Harry nie przestając się szczerzyć, przeglądał dalej gazetę.
- To musi być bardzo specjalny odcinek. – mruknął.
- I na pewno taki jest. – zarechotał Liam, skacząc po kanałach i szukając wspomnianego przez Hazzę serialu.
- No nie, ty też? – zapytałam zrezygnowanym głosem.
- Nie wiem o co ci chodzi. – wyszczerzył się Liam.
- Otaczają mnie erotomani… - mruknęłam i oparłam czoło o ramię Niall’a, nadal zanoszącego się ze śmiechu.
Na te słowa Harry odrzucił gazetę i przysunął się bliżej mnie.
- Wiesz, czasem warto mieć takiego kogoś przy sobie. – mruknął, prezentując swoją seksowną chrypkę. Uśmiechnął się i poruszył brwiami w charakterystyczny już dla siebie sposób.
- Harry, hamuj się. – wykrztusił Niall.
- A czy ja coś robię? – zapytał Loczek niewinnym tonem. No i zniknęła chrypka.
Tą jakże pasjonującą wymianę zdań przerwał głos zamykanych drzwi i krzyk Louis’a.
- Jest ktoś w domu?
- W salonie. – odkrzyknął Liam, a mi przypomniała się sytuacja z dzisiejszego popołudnia i mimowolnie się uśmiechnęłam.
W tym samym momencie gdy brunet wszedł do pomieszczenia, zadzwonił mi telefon, więc nie zmieniając wyrazu twarzy wybiegłam na dwór, żeby spokojnie porozmawiać. Wyjęłam telefon i uśmiech momentalnie znikł z mojej twarzy. Josh. Przygryzłam dolną wargę bijąc się z myślami. W końcu ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem. Odebrałam.
- Halo.
- Victoria! Myślałem, ze coś ci się stało. – zawołał.
- A nie pomyślałeś, że po prostu nie chcę z tobą rozmawiać? – zapytałam, starając się zachować spokojny, ale stanowczy ton głosu.
- Tej opcji nawet nie brałem pod uwagę. – zaśmiał się, wywołując u mnie nieprzyjemne dreszcze.
- Pamiętasz nasze ostatnie spotkanie? – zapytałam retorycznie. – Nie było zbyt przyjemne, prawda? Więc po co znowu mnie męczysz?
- Myślałem, że potrzebujesz czasu, żeby ochłonąć, przemyśleć to wszystko i podjąć właściwą decyzję. – powiedział kładąc nacisk na przedostatnie słowo.
- To znaczy?
- Że do mnie wrócisz. Że wybierzesz mnie, a nie tego ciotę Horana. – myślałam, że się przesłyszałam.
- Co proszę?! – wrzasnęłam. – Nie dość, że nie dajesz mi spokoju, to jeszcze wyzywasz mojego chłopaka?!
Na te słowa tylko zaśmiał się szyderczo.
- On się nie nadaje na chłopaka. Poza tym, doszedłem do wniosku, że źle zrobiłem opuszczając cię.
- Wyjaśnijmy sobie coś. – warknęłam, ale po chwili opanowałam się a mój głos brzmiał pewnie i dość spokojnie. – Rozłączasz się, opuszczasz rozmówcę. Odwozisz kogoś na lotnisko i opuszczasz. Ale gdy mówisz dziewczynie, że ją kochasz, a chwilę potem uciekasz do innej, to jej nie opuszczasz, tylko rzucasz. To jest zdrada.
Po tych słowach rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź. Zaklęłam soczyście pod nosem i zaczęłam spacerować wzdłuż ogrodzenia, usiłując się uspokoić. Bezskutecznie. Krążyłam coraz szybciej, zaciskając mocno pięści. W takim właśnie stanie zastał mnie Harry.
- Co ci jest? – zapytał podchodząc do mnie.
- Nic. – mruknęłam, wymijając go.
- Vi, co się dzieje? – złapał mnie za ramiona, a potem uniósł moją głowę tak, abym spojrzała mu w oczy.
Odetchnęłam głęboko i niespokojnie rozejrzałam się dookoła.
- Możemy porozmawiać później? – zapytałam widząc zbliżający się samochód Zayn’a.
- Na pewno? – przyjrzał mi się uważnie. – Wiesz, że w salonie 
wszyscy się zastanawiają czemu cię nie ma?
- Harry, mogę cię o coś prosić? – zapytałam patrząc mu w oczy.
- O co tylko chcesz. – odpowiedział natychmiast.
- Nie mów nic Niall’owi. Wiem, to twój przyjaciel i nie powinieneś go okłamywać, ale ja na razie nie umiem mu tego powiedzieć. Powiem mu. Na pewno. Ale jeszcze nie teraz.
- Ale o co chodzi? – patrzył na mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem, podczas gdy Zayn parkował na podjeździe.
- Powiem ci potem. Dam znać, okay? – zapytałam.
- Zgoda.
- Dziękuję. – przytuliłam go, a on odwzajemnił uścisk.
- Co to ma być?! – wrzasnął Zayn, gdy tylko wysiadł z samochodu. – Ej, Loczek, nie zabieraj Nialler’owi dziewczyny!
- To już się przyjaciele nie mogą przytulić? – zapytałam, przytulając się do Zayna, na co on się zaśmiał i otoczył mnie ramionami.
- Ja to co innego, ale na Hazzę to bym uważał. – mruknął niby do mnie, ale wystarczająco głośno, żeby brunet to usłyszał.
- Nosz kurna, następny się mnie czepia! – fuknął Harry. – Jess, ratuj mnie! – podbiegł do blondynki i upadł przed nią na kolana. – Powiedź im, że nie jestem zboczony! – poprosił wskazując na nas palcem.
Gdy tylko dziewczyna to usłyszała zaniosła się śmiechem, łapiąc się za brzuch.
- Nie będę kłamać.– wyszczerzyła się, gdy już się uspokoiła.
- Dobra, chodźcie do środka, wszyscy na was czekają. – wzięłam Jess pod rękę i oddaliłyśmy się od chłopaków, którzy zostali nieco w tyle.
- Co się dzieje? – zapytała Jess, gdy tylko znalazłyśmy się poza zasięgiem słuchu chłopaków.
- Gadałam z Josh’em. – mruknęłam najciszej jak się dało.
- Co?! – podniosła głos, za co oberwała solidnego kuksańca w bok.
- Ciszej! – syknęłam.
- Co chciał? – zapytała szeptem.
- Potem ci opowiem. Za dużo ludzi. – mruknęłam, po czym uśmiechnęłam się dla niepoznaki i weszłam do salonu.
- Patrzcie kto wreszcie przybył! – zawołał Louis, który stał przy oknie i podbiegł przywitać się z Jess, a ja wyminąwszy go usiadłam na kolanach Niall’a.
- Coś się stało? – szepnął mi do ucha.
- Nic. – uśmiechnęłam się delikatnie i przeniosłam wzrok na Liam’a.
- Jaki właściwie mamy plan na wieczór? – zapytałam.
- I noc. – dodał Louis.
- Nie mamy. – powiedział Liam.
- Kto jak kto, ale Jess z Zayn’em na pewno mają. – wtrącił się Harry, prezentując swoje piękne, białe ząbki w uśmiechu.
- A mamy. – potwierdził Zayn, czym zaskoczył całe towarzystwo. – Będziemy grać w Scrabble!
Wszyscy, jak na komendę ryknęliśmy śmiechem, a Zayn, dumny z siebie, rozsiadł się na fotelu.
- Fajnie to się teraz nazywa. – zarechotał Lokowaty.
- Ty sobie za dużo nie wyobrażaj. – powiedziała Jess, patrząc prosto w oczy brunetowi, który natychmiast się uspokoił. To zdanie miało tzw. „drugie dno”, które dostrzegł tylko Harry. No i ja, ponieważ byłam wtajemniczona w sprawę między Jess a Harry’m. Reszta dalej śmiała się z odzywki Loczka.
- No Zayn, właśnie zaplanowałeś wieczór. – wyszczerzył się Liam, wstając w fotela. – Nie wiem jak się podzielicie, ale macie do dyspozycji trzy pokoje i dwie łazienki. Idźcie się ogarnąć, umyć, czy co tam chcecie. – machnął ręką i udał się na górę.
- Dla mnie oczywiste jest, że zajmuję pokój razem z Vi. – powiedział Niall.
- A ja z Zayn’em. – odezwała się Jess.
- Czyli my we dwóch? – zapytał Harry, patrząc na Louis’a.
- Na to wygląda. – odpowiedział. – Dobra, idę się ogarnąć. – rzucił i ruszył schodami na górę.
- Ja też. – wstałam z kolan Niall’a i poszłam w ślad za Tomlinson’em, po drodze zabierając swoją torbę.
Weszłam na górę i rozejrzałam się po korytarzu. Po lewej stronie była łazienka, a po prawej cztery pary drzwi. Jedne z nich właśnie trzasnęły, wprawione w ruch ręką Louis’a. Weszłam głębiej w prawe skrzydło korytarza i zobaczyłam, że były dwie pary drzwi naprzeciwko siebie i dwie obok siebie. Na tych pokojach, które można było zająć, Liam powiesił kartki, żeby nie było wątpliwości gdzie mamy spać. Weszłam do jednego z nich, rozejrzałam się po pomieszczeniu i przeszłam szybko przez nie, podchodząc do łóżka. Położyłam na nim torbę i wyjęłam z niej piżamę, ręcznik oraz kosmetyczkę, po czym wyszłam ze swojego pokoju, dokładnie w tym samym momencie co Louis ze swojego. Okazało się, że mieszkamy naprzeciwko. Przez chwilę patrzyliśmy się na siebie w milczeniu, aż w końcu przeniosłam wzrok na drzwi łazienki i ruszyłam w ich kierunku. Kątem okaz zauważyłam, że chłopak zrobił to samo. Jednocześnie złapaliśmy za klamkę.
- Byłem pierwszy. – powiedział Louis.
- Kobietom się ustępuje. – odparłam.
- Z reguły tak. – mruknął, patrząc mi w oczy.
Nasze twarze znajdowały się niewiarygodnie blisko siebie.
- Więc…? – zapytałam.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie, zdejmując moją rękę z klamki, po czym odsunął się, otwierając drzwi na oścież.
- Panie przodem. – machnął ręką w stronę drzwi, na znak, żebym weszła.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się do niego i przekroczyłam próg łazienki.
- Proszę. – odwzajemnił gest, po czym puścił mi oczko i zamknął drzwi.
Przez chwilę stałam w miejscu i uparcie wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była głowa Louis’a. Co to miało być? Louis był dla mnie MIŁY? Wciąż nie mogąc otrząsnąć się z szoku, rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Gdy byłam już czysta, sucha i pachnąca, założyłam przygotowany strój, a wilgotne włosy spięłam w luźnego koka.
Wyszłam na korytarz, gdzie ponownie spotkałam Louis’a.
- Wolne? – zapytał wskazując na łazienkę.
- Jasne. Możesz wchodzić. – uśmiechnęłam się.
Chłopak odwzajemnił gest i wszedł do pomieszczenia, a ja ruszyłam w stronę pokoju. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że nie mam w ręku kosmetyczki, wiec szybko odwróciłam się na pięcie i bez pukania wpadłam do łazienki.
- Wybacz, zapomniałam mojej kosmetyczki, mógłbyś… - urwałam,  przenosząc wzrok na wnętrze łazienki.
Louis stał w samych bokserkach, z koszulką w jednej ręce, a spodniami w drugiej. Szybko odwróciłam się tyłem, zasłaniając oczy.
- Ups. – mruknęłam. – Nie wiedziałam, że już się rozebrałeś. Przepraszam. – dodałam.
- No co ty, nigdy nie widziałaś chłopaka w samych bokserkach? – zaśmiał się.
Niepewnie odwróciłam się przodem do chłopaka.
- Nie-nie jesteś zły? – zająknęłam się.
- Spoko, zdarza się. – uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę rękę, w której trzymał moją kosmetyczkę. – Po to przyszłaś, tak?
- Tak. Dzięki. – powiedziałam, biorąc od niego ową rzecz. – To ja już pójdę. – mruknęłam otwierając drzwi, lecz zanim je zamknęłam, spojrzałam jeszcze raz na chłopaka i uśmiechnęłam się przepraszająco. – Wybacz.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnął się i pomachał mi, na co ja się zaśmiałam i zniknęłam za drzwiami.
Ta cała sytuacja była co najmniej dziwna. Weszłam do pokoju, gdzie zastałam Harry’ego, rozwalonego na łóżku.
- A tobie co? – zapytałam.
- Nic, czekam na ciebie. – odpowiedział i podniósł się do pozycji siedzącej.
- No tak. – westchnęłam. – Dobra. – wrzuciłam do torby to, co trzymałam w rękach. – Ale gdzie właściwie jest Niall?
- Pojechał z Liam’em po zakupy. Trzeba było zrobić zaopatrzenie, więc Niall, jako jedzenio-znawca zgłosił się do tego pierwszy. – wyszczerzył się Hazza. – Ale wracając do tematu. O co w tym wszystkim chodzi? – zapytał poważnym już głosem.
Usiadłam naprzeciwko chłopaka i opowiedziałam mu w skrócie całą historię. Nie przerywał mi. W niektórych momentach mruknięciami, przytakiwaniem lub innymi gestami, udowadniał, że słucha mnie z uwagą. Gdy skończyłam opowiadać poprosił, abym mu powtórzyła rozmowę, po której byłam taka zdenerwowana. Spełniłam jego prośbę.
- Powiedziałbym coś na jego temat, ale nie będę przeklinał w Twoim towarzystwie. – uśmiechnął się kącikiem ust, po czym od razu spoważniał. – Musisz powiedzieć o tym wszystkim Niall’owi. Josh może być niebezpieczny. Nie powinien cię tak nachodzić. Nie wolno mu.
- Wiem. Ale nic nie można z tym zrobić. – powiedziałam spuszczając głowę.
- Można. Powiedz Niall’owi. To twój chłopak. – przypomniał mi. - Ufasz mu?
- Oczywiście. – podniosłam gwałtownie głowę.
- Kochasz go?
- Tak.
- A on kocha ciebie. Więc powiedz mu wszystko, niech wie co się dzieje. Nie może być odcięty od informacji. – zamilkł na chwilę. – Kto o tym wie?
- Tylko ty, Jess i Nate. – odparłam.
- Musisz powiedzieć reszcie.
- Louis’owi też? – zapytałam.
- Chyba by wypadało. – mruknął. – Wiem, że nie jesteście w zbyt dobrych stosunkach, ale powinien wiedzieć co się dzieje.
- Chyba masz rację. – przyznałam niechętnie. – Ale zrobię to jak wrócimy.
- Chcesz czekać tak długo? – zapytał z niedowierzaniem. – Powinnaś im powiedzieć jak najszybciej!
- Nie chcę im psuć humorów przed wyjazdem. Wystarczy, że zepsułam go tobie i Jess. Przepraszam. – powiedziałam.
- Victoria! – podniósł głos, a ja drgnęłam przestraszona. – Zrozum, najważniejsze jest twoje dobro. – chwycił moje ręce i zamknął je w swoich. – Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Chcemy ci pomóc. Nie możesz męczyć się z tym sama. Zobaczysz, poradzimy coś na to. – zapewnił mnie.
Uśmiechnęłam się lekko na te słowa, po czym mocno przytuliłam chłopaka.
- Dziękuję. – wyszeptałam mu do ucha.
- Wiesz, że zawsze będziemy po twojej stronie. – odpowiedział gładząc rytmicznie moje plecy.
- Znam cię bardzo krótko, a nabrałam już tak wielkiego zaufania do twojej osoby, że nawet sobie nie wyobrażasz. – wyznałam.
- Mogę powiedzieć o tobie to samo. – powiedział, mocno mnie przytulając.
Po chwili usłyszeliśmy, że ktoś woła nas z dołu, więc ostatni raz wymieniliśmy uśmiechy i wyszliśmy na korytarz.
- Czego się drzecie? – Harry wychylił się przez balustradę schodów, w kierunku stojącego niżej Louis’a.
- Zayn jest strasznie rozczarowany, że nikt nie chce grać w Scrabble. – wyszczerzył się chłopak. – Szuka  pomocy.
- Chodź. – wzięłam Harry’ego za rękę. – Pogramy z nim, niech się cieszy. – zaśmiałam się.
- Jaka ty wielkoduszna. – brunet wywrócił oczami i dał się sprowadzić na dół.
Przez resztę wieczoru wszyscy graliśmy w Scrabble, podjadając różne przekąski przyniesione przez Niall’a. Oczywiście podzieliliśmy się na drużyny, jednak ze względu na nieparzystą liczbę graczy, Niall stwierdził, że będzie sędzią. Oczywiście z jego sędziowania nic nie wyszło, bo prawie zawsze gdy pytaliśmy go o zdanie, miał usta pełne jedzenia. Musieliśmy wiec radzić sobie sami. Ja byłam w drużynie z Hazzą, Liam z Louis’em a  Zayn z Jess. Harry miał niesamowitą przewagę w wymyślaniu słów nad resztą chłopaków, chociaż muszę przyznać, że Liam też sobie dobrze radził. Zaś w drużynie Zayn’a, to  Jessica utrzymywała punktację na przyzwoitym poziomie. Po kilku godzinach gry, gdy skończyły nam się pomysły, a brzuchy i policzki bolały od śmiechu, postanowiliśmy skończyć zabawę i choć trochę się wyspać. Wspięliśmy się na górę po schodach i życząc sobie dobrej nocy rozeszliśmy się do swoich pokoi. Harry oczywiście życzył mi i Niall’owi oraz Jessice i Zayn’owi „wesołej zabawy i ciekawych doświadczeń”, jak to on się wyraził.
- Ja śpię z prawej. – uprzedziłam blondyna, który zmierzał w kierunku łóżka.
- Czemu ty? – zapytał odwracając się do mnie przodem.
- Bo lubię. – uśmiechnęłam się.
- Ja też. – odwzajemnił gest.
- To znaczy, że mi nie ustąpisz? – udałam zawiedzioną.
- Nie. – odpowiedział z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
- No wiesz co… - udałam obrażoną i skierowałam się do drzwi.
W połowie drogi poczułam ręce Niall’a na moich biodrach.
- Nie uciekaj ode mnie. – mruknął mi do ucha, a po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
- Jesteś dla mnie niedobry. – dalej grałam, czując jak blondyn odgarnia mi włosy i czule całuje moją szyję.
- Naprawdę? Nie powiedziałbym. – wymruczał.
- A ja tak.- trzymałam się swojego zdania.
- Tak? – udał zdziwionego, po czym przesunął się odrobinę i teraz dotykał klatką piersiową mojego ramienia. – Jesteś pewna?
- Tak. – odpowiedziałam pewnym głosem, spoglądając na chłopaka.
Stał z poważną miną, jednak po jego ustach błąkał się uśmiech. Jednym szybkim ruchem zwalił mnie z nóg i złapał tuż nad podłogą, na co ja krzyknęłam zaskoczona. Wziął mnie na ręce i nim zdążyłam jakkolwiek zareagować zaniósł mnie na łóżko. Nachylił się nade mną i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Gdy zabrakło mi oddechu oderwałam się od jego ust, a on przeniósł swoje pocałunki na moją szyję. Po chwili podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
- Wciąż twierdzisz, że jestem dla ciebie niedobry? – zapytał z błyskiem w oku.
- Jeśli za każdym razem tak ma się kończyć rozmowa o twojej dobroci, to muszę zacząć sprzeciwiać ci się częściej. – wydyszałam.
- O nie, słodziutka. – zaprzeczył ze śmiechem. – Nie ma tak dobrze.
- Ale co w tym złego? – zapytałam niewinnie.
- Na przykład to, ze musimy wstać koło ósmej, a jest druga. – wyjaśnił.
- No to co. Przeżyję jakoś. – mruknęłam przyciągając go do siebie, lecz po kilku sekundach Niall przerwał nasz pocałunek i spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- Nigdzie się nie wybieram. Masz mnie przy sobie przez większość czasu, więc spokojnie, powtórzymy to kiedyś. – uśmiechnął się i puścił mi oczko. – A teraz spać. – powiedział, po czym cmoknął mnie w nos i przeturlał się na bok.
- Dobra, niech ci będzie. – poddałam się i wtuliłam w chłopaka.

- Grzeczna dziewczynka. – pocałował mnie w czubek głowy, a ja zamknęłam oczy i momentalnie zasnęłam.









_______________________________________________
Mam zaszczyt zaprezentować rozdział nr. 10 ;)
Jak widzicie przeszłość Victorii nie daje o sobie zapomnieć. Czy dziewczyna, mimo wsparcia przyjaciół ulegnie Josh'owi i spotka się z nim? Czy powie Niall'owi co się dzieje? 
A Louis? Czemu nagle stał się dla niej taki miły? Kombinuje coś czy po prostu przekonał się do niej? Jak myślicie?
Swoje teorie możecie napisać w komentarzach. Ciekawa jestem jak Waszym zdaniem potoczy się akcja ;)

Ponad to, strasznie dziękujemy za wszystkich obserwatorów oraz za komentarze, które bardzo przyjemnie nam się czyta. Chcemy więcej! ;) Dodają powera ;]

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Vi