Obserwatorzy

czwartek, 5 września 2013

Rozdział 11 cz.2

(oczami Victorii)




- No Harry, widzę, że ozdobiłeś bicki. – zarechotał Zayn, patrząc na ramię Loczka, na którym jeszcze przed chwilą był opatrunek.
- I to całkiem nieźle. – podsumowałam. – Podoba mi się.
- Jest świetny! – zawtórował mi Louis.
Liam pokiwał głową z uznaniem, a Jess tylko się uśmiechnęła.
- A czemu akurat statek? – zapytał Niall.
- Wiesz, że każdy mój tatuaż coś oznacza, prawda? – zapytał blondyna. - Nie robię sobie ich tylko dlatego, że mi się podobają. Każdy ma jakieś ukryte znaczenie, przesłanie. – dodał, zwracając się do wszystkich. -  Na przykład literka „A”, to robota Zayn’a. – wskazał na zgięcie łokcia, gdzie widoczny był malutki tatuaż, a Zayn uśmiechnął się dumnie. – Symbolizuje moją mamę, ma na imię Annie i jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Gwiazda. – podniósł lewe ramię tak, abyśmy dobrze widzieli „rysunek” na jego skórze. – Ona również jest związana z mamą, która ma w tym samym miejscu znamię w takim kształcie. Poza tym, gwiazda ma pięć ramion, a One Direction pięciu członków. Przypadek? – uśmiechnął się, spoglądając na chłopaków znacząco. – „Won’t stop till we surrender” – mruknął, wskazując na napis pod gwiazdą. – To cytat z mojej ulubionej piosenki. Znaczy dla mnie bardzo dużo. „Hi” – wskazał kolejny napis, a Louis wybuchnął śmiechem. – Tak, ten już wie o co chodzi. – zaśmiał się Loczek. – Z tym tatuażem związana jest cała historia. Kiedy całą piątką umówiliśmy się, żeby się spotkać i poznać w realu, musiałem wstąpić do toalety, jeszcze przed spotkaniem i gdy do niej wchodziłem wpadłem na jakiegoś gościa, odzianego w czerwone spodnie i koszulkę w paski. „Ops!”, wymsknęło mi się.„Hi”, odpowiedział z uśmiechem i odszedł w swoją stronę. Potem, gdy znalazłem się w umówionym miejscu, zobaczyłem tego samego gościa, jak rozmawia z Liam’em, który to wszystko zorganizował. Tak, to był Louis. – zaśmiał się. – Gdy zobaczył, że do nich dołączam, złapał go atak śmiechawki i szybko rozluźnił napiętą z początku atmosferę. Tak, to „Hi”, to pierwsze słowa Louis’a skierowane do mnie, on zaś ma wytatuowane moje „Oops!”.
- Zrobiliśmy to kiedyś w sumie dla wygłupów, ale nie żałujemy . –uśmiechnął się Lou i pokazał swój tatuaż.
- Jedziemy dalej. – Harry odchrząknął i odsłonił kolejny tatuaż. – Ice Gem, czyli tak zwana babeczka. Zrobiłem ją z myślą o Gemmie, czyli mojej siostrze, którą jak byłem mały nazywałem Ice Gem. – uśmiechnął się pod nosem. – Wieszak. Symbol aborcji, której jestem zagorzałym przeciwnikiem. Nie toleruję tego. Jak można zabić dziecko? W dodatku swoje własne? – w jego oczach zabłysły ogniki gniewu, ale odetchnął głęboko i zniknęły tak szybko, jak się pojawiły. – „I can’t change”. – obrócił zewnętrzną stronę lewego nadgarstka w naszym kierunku, żebyśmy mogli zobaczyć napis. – Akceptuję siebie dokładnie takim, jakim jestem. Za żadne skarby nie chcę się zmienić. Chcę być taki jak teraz. Ten tatuaż tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Kłódka. – tym razem pokazał nam prawy nadgarstek. – Ona symbolizuje tajemnice, o których wiem tylko ja i tak zostanie. – wskazał dwa kolejne tatuaże, tuż obok kłódki. – Koniczynka i klucz. Roślinka ma mi przynosić szczęście. Tak, jestem przesądny. – wywrócił oczami. – Natomiast klucz oznacza pewien zamknięty rozdział w moim życiu. No i ostatni, najnowszy. – obrócił się bokiem do nas, aby zaprezentować piracki statek wydziarany na lewym ramieniu. – Ostatnio uświadomiłem sobie, że moje życie od początku było pełne przeszkód, ale mimo tego osiągnąłem swój cel. Mam własny zespół, najlepszych na świecie przyjaciół, szczęśliwą rodzinę. Niczego mi więcej nie trzeba. – uśmiechnął się i spojrzał kolejno na każdego z nas, aby po chwili zatrzymać wzrok na ognisku, czym oznajmił, że skończył opowiadać.
- Mówił ci już ktoś, że wyglądasz jak blok rysunkowy? -  zaśmiał się Niall, a my mu zawtórowaliśmy.
- Jess, pochwalisz się swoją dziarą? – zapytałam.
Dziewczyna tylko się uśmiechnęła, po czym zdjęła opatrunek a naszym oczom ukazał się śliczny tatuaż umieszczony na wewnętrznej stronie prawego ramienia.
- Chcę być silna i dobrze kierować swoim życiem, aby było ono lekkie jak piórko. Wiem, że życie nie jest pasmem sukcesów, więc jestem świadoma tego, że będzie musiało się stać coś złego, żebym mogła uczyć się na własnych błędach. To tyle o moim tatuażu.
- Jest cudowny. – powiedziałam. – Ale pilnuj się, dziewczyno! – pogroziłam jej palcem, po czym uśmiechnęłam się i mocno przytuliłam blondynkę.
- Zayn? – zapytała niepewnie, patrząc na swojego chłopaka, który z kolei wpatrywał się w jej ramię.
Usłyszawszy swoje imię spojrzał na dziewczynę, po czym podniósł tyłek z ziemi i usiadł obok niej, czule całując ją w policzek.
- Inteligentna jesteś, kotku. – uśmiechnął się. – I bardzo dojrzała.
- Ma głowę na karku. – przytaknął Louis.
- Dzięki, skarbie. – dziewczyna pocałowała Zayn’a w usta, a Louis tylko wywrócił oczami.
- Mówta co chceta, ja jestem głodny. – wtrącił się Harry, przerywając romantyczny poniekąd nastrój.
- Więc wiesz, jak ja się czuję przez cały czas. – mruknął Niall, przyprawiając mnie o atak śmiechu.
- Może nie wyglądam, ale potrafię zjeść więcej niż myślisz. – oznajmił Loczek.
- Jasne. – odparł lekceważąco blondyn.
- Zakład? – zapytał wyzywająco Harry.
- O co?
- Kto zmieści w ustach więcej pianek. – powiedział Styles po chwili namysłu.
- Nie ma sprawy. – podjął wyzwanie Niall. – Ale chcę wiedzieć co wygram.
- Odbędzie się to, jak wrócimy do Londynu. – powiedział Liam. - Ten, który przegra, przebiegnie się po ulicy w godzinach szczytu, z wygranym na rękach.
- Będą mnie nosić na rękach! – wydarł się Styles.
- Nie bądź taki pewny. – mruknął prowokacyjnie Niall i rzucił mu opakowanie pianek.
Harry chwycił je i otworzył, czekając aż blondyn zrobi to samo. Chłopcy wkładali sobie do ust pianki, a my chórem liczyliśmy każdą kolejną.
- Dziewięć!
Harry wywrócił oczami na myśl, że ma w mordzie praktycznie dziesięć pianek, po czym złapał za kolejną , a Niall z nieukrywanym zdumieniem patrzył, jak Loczek próbuje wepchnąć dziewiątą piankę do gęby, podczas gdy sam, chwytał już dziesiątą.
- Dziesięć! – ryknęliśmy i w tym samym momencie, ostatnia pianka bezceremonialnie opuściła usta Loczka, aby po sekundzie znaleźć się na ziemi. Niall szybko pochłonął dziesiątą piankę i próbował coś powiedzieć, ale wyszedł mu tylko niezrozumiały bełkot.
- Sądzę, że Niall chce zdyskwalifikować Harry’ego. – powiedziałam, a Niall spojrzał na mnie z wdzięcznością.
- CO?! – wrzasnął Styles, wypluwając wszystkie pianki.
- Wypadła ci. – wybełkotał blondyn, który zdążył już przeżuć część trzymanego w ustach jedzenia.
- Niall miał dziesięć, a tobie wypadła dziewiąta. – poinformował Loczka Liam. – Przegrałeś.
- To nie fair! – krzyknął Harry.
- Naucz się przegrywać. – poradził mu Zayn.
- Takie życie. – podsumował Louis.
- No ale drugi raz w ciągu dnia?
- Pierwszy raz. Jest po północy, więc mamy już poniedziałek. – przypomniała Jess, a brunet tylko spojrzał na nią spode łba.
- No co? – zapytała. – Taka prawda.
W odpowiedzi Hazza mruknął coś niezrozumiale, ruszając w stronę jeziora.
- Przestań się fochać. – podeszłam bliżej i objęłam go ramieniem. – Po prostu następnym razem się nie zakładaj.
- Muszę im w końcu utrzeć nosa. – wymamrotał na tyle cicho, żebym tylko ja to usłyszała.
- Mogę ci pomóc. – uśmiechnęłam się.
- Serio? – spojrzał na mnie z nadzieją.
- Jasne. – wyszczerzyłam się. –Warunek jest jeden: Niall’a w to nie mieszamy. – uprzedziłam.
- Okay. – przytaknął, po czym wyjaśniłam mu pokrótce jaki mam plan.
Harry ucieszony wrócił do ogniska, a ja zniknęłam za drzewami i ruszyłam w stronę samochodów. Po chwili, tak jak było w planie, dołączył do mnie Louis.
- Co wy kombinujecie? – zapytał patrząc na mnie z rozbawieniem, pomieszanym z ciekawością.
- Zaraz zobaczysz. – wyszczerzyłam się. – Mógłbyś mi potrzymać kurtkę? – zapytałam, po czym nie czekając na odpowiedź zdjęłam ją z siebie i wepchnęłam chłopakowi w ręce, po czym zanurkowałam w samochodzie. Siedziałam tam chyba z dziesięć minut, ponieważ było ciemno i nie mogłam rozróżnić kolorów, co wiązało się z pewnym utrudnieniem, zważywszy na to, że szukałam czerwonej torby. Znalazłszy to, czego szukałam, wyrzuciłam ją na zewnątrz prosto pod nogi Louis’a, który drygnął zaskoczony. W trakcie mojego nurkowania w samochodzie rozmawiał przez telefon, ale ze względu na pozamykane drzwi i hałas,  jaki robiłam, nie mam pojęcia z kim gadał ani o czym. Chłopak uniósł ze zdziwieniem brwi widząc, jak wyciągam z torby dwie wędki.
- Idziemy na ryby. – oznajmiłam i ruszyłam w stronę jeziora.
- Że co? – zapytał po chwili, gdy otrząsnął się z szoku na tyle, aby ruszyć się z miejsca i mnie dogonić.
- To co słyszałeś. Podaj mi telefon. – poprosiłam.
- Jaki telefon? – zapytał tępo.
- Nie ważne, może być i twój. Byleby działał.
Chłopak sięgnął po kieszeni i podał mi czarnego iPhone’a. Szybko wybrałam numer Niall’a.
- Czego? – odezwał się blondyn, po kilku sygnałach.
- Przyjdź nad jezioro. Mam dla ciebie robotę. – powiedziałam.
- Vi? – zapytał zdziwiony.
- Cicho bądź! – syknęłam. – Powiedz reszcie, że musisz na stronę, albo coś. Nie ważne co, ważne, żeby za tobą nie poszli.
- Dobra. – rzucił i zakończył połączenie.
- Co to wszystko ma znaczyć? – zapytał Louis, chowając telefon.
- Dzięki za pożyczkę. – uśmiechnęłam się i usadowiłam na krawędzi mola.
- Wyjaśnisz mi… - zaczął, ale nie dane mu było skończyć.
- Co wam znowu odwala? – zapytał Niall, podchodząc do nas.
- Właśnie nie wiem. – powiedział Lou, patrząc na mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem.
Opowiedziałam chłopakom pokrótce co zamierzam zrobić, na co obydwaj zanieśli się głośnym śmiechem.
- To będzie widowisko. Jak ja sobie to wyobrażę... - zaczął Louis, ale atak śmiechu nie pozwolił mu dokończyć. 
Gdy już się uspokoił stwierdził, że będzie trzeba to uwiecznić i poleciał po aparat, żeby mieć go w pogotowiu, a Niall zajął jego miejsce.
- Tobie chyba nigdy nie brakuje pomysłów, prawda? – zapytał, obejmując mnie ramieniem.
- To zależy . – uśmiechnęłam się.
- Od czego?
- Nie układam sobie planów na zapas, wszystko wychodzi spontanicznie. – powiedziałam, przytulając się do niego.
Było mi dosyć zimno. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że Lou wciąż ma moją kurtkę, wraz z telefonem, który zapewne ciągle dzwoni. Josh nie daje za wygraną. Gdy o nim pomyślałam, przeszły mnie ciarki.
- Zimno ci. – stwierdził Niall. – Gdzie masz kurtkę?
- Louis ją wziął. Było mi niewygodnie szukać torby, więc ją zdjęłam i dałam jemu.
- A teraz mi tu marzniesz. – mruknął, przyciągając mnie mocniej do siebie.
- Przeżyję. – odparłam. – Pilnuj ryb, bo będziemy tak siedzieć przez całą noc.
- Ja mam podzielną uwagę. – wymruczał, zaczynając mnie całować.
Po niecałej godzinie udało się Niall’owi wyciągnąć upolowaną zdobycz, więc szybko wzięłam ją w ręce, a Niall poleciał sprawdzić jak wygląda sytuacja. Wiem, to, że trzymam żywą rybę w rękach brzmi obrzydliwie, ale ja jestem na takie rzeczy odporna, za co zawsze dziękuję w duchu.
- Liam, Zayn i Jess się położyli, a Harry z Lou ich pilnują. Wszystko zgodnie z planem. – powiedział Niall, wyłaniając się z pomiędzy drzew.
- No to jedziemy. – powiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam w stronę ogniska.
- Ale okaz! – zagwizdał z podziwem Louis, po czym złapał za aparat i zaczął wszystko nagrywać.
- Czyli co, idziemy? – zapytał Niall.
- Jeszcze się głupio pytasz. – wyszczerzył się Hazza.
- Czyli co, najpierw zakochańce? – upewnił się Louis.
- Tak. To działka Harry’ego. – przytaknęłam.
Lokowaty zaopatrzył się w patelnię i kawałek badyla, po czym ruszyliśmy w stronę namiotów. Akurat tak się złożyło, że chłopaki mieli namiot kawałek dalej od nas, więc byliśmy pewni, że wszystko się uda i Liam nie obudzi się przedwcześnie. Delikatnie otworzyliśmy namiot Jess i Zayn’a, po czym Harry wraz z Louis’em, który pełnił rolę dokumentującej wszystko sekretarki, wleźli do środka, a ja i Niall patrzyliśmy na to wszystko z głowami w namiocie i resztą ciała, wystawioną na pastwę bezlitosnych komarów.
- Gotowy? – zapytał Harry Louis’a.
- Gotowy. – odpowiedział.
Na te słowa Harry zaczął walić badylem w patelnię tuż nad głowami wtulonej w siebie dwójki, krzycząc, że się pali. Obydwoje gwałtownie się podnieśli, stukając się czołami, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Co się pali? – zapytał zdezorientowany Zayn.
- Ognisko. – wyszczerzył się Harry.
- Po co ci ta ryba? – zapytała Jess, patrząc na mnie z przerażeniem.
- Chodź, to zobaczysz. – rzuciłam i wynurzyłam się z namiotu a zaraz za mną pozostała piątka.
Podeszłam do namiotu Liam’a i najciszej jak umiałam, wpakowałam się do środka. Upewniłam się, że śpi i spojrzałam na czekającą na rozwój wydarzeń resztę przyjaciół. Harry zachęcająco kiwnął głową, Louis uśmiechnął się z nieskrywaną satysfakcją, Niall usiłował nie wybuchnąć śmiechem na samą myśl, co tu za chwilę się stanie, a pozostała dwójka trzymała się za czoła, którymi przed chwilą się zderzyli.
- Liam, kochanie, wstawaj. – mruknęłam prosto do ucha śpiącego chłopaka, który tylko niespokojnie się poruszył. – Kochanie, daj całusa swojej rybce. – powiedziałam, na co on zrobił z ust dzióbek, a ja przyłożyłam mu do nich trzymaną przeze mnie rybę. Chłopak złapał ją w obie ręce i zaczął namiętnie całować, na co Louis, jak i cała reszta, rycząc ze śmiechu wypadł z namiotu. Turlaliśmy się po ziemi drąc się w niebogłosy, podczas gdy obok nas przebiegł Liam. Znaczy przebiegł, praktycznie przeleciał. Wyglądał, jakby goniła go wielka łyżka, albo coś w tym rodzaju.
- Powiedz mi, że to nagrałeś. – zwróciłam się do Louis’a, nadal nie przestając się śmiać.
- Jasne. – zarechotał i pobiegł do Liasia, który wlewał sobie właśnie do ust całą tubkę pasty do zębów i zalewał to płynem do płukania.
- Obrzydliwe! Fuj! Ble! – mamrotał, pomiędzy kolejnymi porcjami pasty, pakowanej do ust.
Zataczając się ze śmiechu udaliśmy się w stronę ogniska. Wszyscy, oprócz Liam’a, który próbował pozbyć się smaku ryby przez dobry kwadrans.           
- Wam całkiem odwaliło? – zapytał podchodząc do nas.
- Tak. – wyszczerzyłam się.
- Zemszczę się za to. – wymamrotał mściwym tonem.
- Nie zemścisz. – odpowiedziałam najspokojniej jak potrafiłam. 
- Skąd ta pewność? - zapytał.
- To moja zemsta za twój ostatni wybryk. – wyjaśniłam widząc, że ma minę pod tytułem "O czym ty gadasz kobieto?".
- Chodzi ci o…?
- Tak, dokładnie o to. – przytaknęłam, a chłopak przełknął ślinę i milczeniem dał mi do zrozumienia, że temat uważa za zakończony.
Pozostali spojrzeli na nas ze zdziwieniem, ale ani ja, ani Liam milczeliśmy, nie udzielając im wyjaśnień. Kiedyś pojechałam z nim na basen. Był straszny tłok, wszyscy się pchali do wody. Zdecydowaliśmy się z Liam’em zjechać z największej zjeżdżalni, jaka była na tym basenie. Gdy już siedzieliśmy na górze i czekaliśmy na znak, że możemy się odepchnąć i pojechać, Payne rozwiązał mi sznureczki od góry bikini, w skutek czego wpadłam do basenu półnaga. Oczywiście szybko znalazłam brakujący element mojego stroju, ale do chłopaka nie odzywałam się tydzień. Zwłaszcza, że na basenie było wtedy kilku chłopaków ze szkoły i wszystko widzieli. Chyba wiadomo, jak wyglądało moje szkolne życie po tym wydarzeniu. Obiecałam Liam’owi, że się zemszczę i dzisiaj w końcu mi się udało.
- Ej, słuchajcie. – zaczęła Jess ziewając. – Mi się jednak chce spać. Więc proszę mnie już nie budzić. W ŻADEN sposób. – zastrzegła, pożegnała się i poszła do namiotu.
Począwszy od Jess, wszyscy po kolei się rozeszli. Zostaliśmy tylko Ja, Louis i Niall, któremu zaledwie kilka sekund później zadzwonił telefon.
- To tata. Zaraz wracam. – mruknął i odszedł w stronę samochodów, aby spokojnie porozmawiać.
Korzystając z sytuacji, spojrzałam na siedzącego obok mnie chłopaka.
- Mogę o coś zapytać? – zaczęłam.
- Jasne. – uśmiechnął się zachęcająco.
- Dlaczego nagle stałeś się dla mnie taki miły? – zapytałam po chwili. – Na początku byłeś wredny, wręcz chamski. Wybacz moją szczerość, ale nie lubię owijać w bawełnę. – podniosłam wzrok na chłopaka, sprawiał wrażenie mocno speszonego.
- Wiedziałem, że prędzej czy później o to spytasz. – westchnął głęboko. – Wiem, że pewnie oberwę za to, co teraz powiem, ale muszę być z tobą szczery. – zerknął na mnie, po czym odwrócił wzrok i kontynuował. – Wczoraj, jak wyszłaś z salonu, Liam wysłał mnie na górę, po konewkę. Nikt nie wie po co mu była, ale nie wnikajmy. Wyszedłem na balkon i chcąc nie chcąc słyszałem twoją rozmowę. – chłopak, który do tej pory wpatrywał się w ogień, spojrzał na mnie w oczekiwaniu na wybuch złości, który nie nastąpił. – Nie jesteś zła? – zapytał po chwili, widząc, że nie zamierzam nic powiedzieć.
- Nie, zdarza się. – uśmiechnęłam się lekko.
- To dobrze. – odwrócił się przodem do mnie a po wyrazie twarzy widać było, że mu ulżyło. – Więc po tym, jak powiedziałaś, że on cię zdradził poczułem wyrzuty sumienia, że tak podle cię traktowałem. Wiem jak to jest dowiedzieć się, że osoba, która znaczyła dla ciebie tak wiele, nic nie robiła sobie z twoich uczuć. Miała je gdzieś, a obchodziły ją tylko własne korzyści. Zrobiło mi się przykro, że ty też przez coś takiego przeszłaś. Przemyślałem sobie to wszystko i doszedłem do wniosku, że byłem dla ciebie niesprawiedliwy. Oceniłem cię bezpodstawnie, kierując się tylko i wyłącznie tym, co pomyślałem sobie pod wpływem emocji. Chciałbym cię za wszystko przeprosić.
Patrzyłam w te jego dwa niebieskie diamenciki, zastanawiając się, czy ten chłopak wie, jaki jest inteligentny. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością.
- Dziękuję. – szepnęłam.
- Ale jest jeszcze coś co powinnaś wiedzieć. – powiedział. – Słyszałaś jak rozmawiałem przez telefon? Wtedy jak szukałaś torby?
- Tak, słyszałam, że coś gadasz, ale nie zrozumiałam ani słowa.
- Dzwonił twój telefon. Wiem, nie powinienem odbierać, ale kiedyś Liam napomknął, że zastrzeżonych nie odbierasz, więc chciałem cię wyręczyć. – spojrzał na mnie przepraszająco. – Dzwonił niejaki Josh. – gdy tylko usłyszałam to imię, od razu poczułam, jak rysy twarzy mi tężeją, a na ciele pojawia się gęsia skórka. – To on, prawda? To on cię skrzywdził? – zapytał.
- Tak. – odpowiedziałam, czując gulę w gardle.
- Nie powinienem się wtrącać, ale… Czy Niall o tym wie?
- Nie. Jeszcze mu nie powiedziałam.
- Dlaczego?
- Nie chcę, by się martwił. Nic się nie dzieje, oprócz tego, że codziennie do mnie wydzwania.
- Vi… - zaczął łagodnie, patrząc mi w oczy. – On cię kocha. Chce twojego dobra i myślę, że nie byłby zadowolony, gdyby się dowiedział, że wszyscy o tym wiedzą oprócz niego. 
- Wiem, ale jakoś ciężko mi się przełamać i mu o wszystkim opowiedzieć. – wyszeptałam.
- Musisz to zrobić. Wiesz o tym, prawda?
- Tak. – mruknęłam. – I obiecuję, że to zrobię. Jak wrócimy do domu.
- Na pewno? – przyjrzał mi się uważnie.
- Na pewno. – przytaknęłam, na co on się uśmiechnął.
- Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz. – puścił mi oczko. - Przekonałem się do ciebie w stu procentach. Uważam, że jesteś inteligentna i otwarcie się przyznaję, że nie miałem wcześniej racji, z czego ogromnie się cieszę. Jesteś śliczną dziewczyną. Wiesz czego chcesz od życia i masz głowę na karku. No po prostu skarb. – ponownie rozciągnął usta w uśmiechu.
- Nie wiem czy wiesz, ale to, co powiedziałeś znaczy dla mnie bardzo dużo. – powiedziałam.
- Dla mnie też. Wiesz, zależy mi na tobie. – powiedział patrząc mi w oczy, po czym mnie przytulił. – Jako na przyjaciółce oczywiście. – szepnął mi do ucha, na co ja się zaśmiałam.
- Mi na tobie też. I cieszę się, że to wszystko się wyjaśniło.
- Ja też. – szepnął.


(oczami Niall’a)


- Nie wiem czy wiesz, ale to, co mi powiedziałeś znaczy dla mnie bardzo dużo. – przechodząc niedaleko ogniska usłyszałem głos Victorii.
Zatrzymałem się na chwilę, uważnie słuchając.
- Dla mnie też. – odpowiedział jej Louis. – Wiesz, zależy mi na tobie.
Nie dowierzając w to, co usłyszałem podszedłem bliżej i ujrzałem tą dwójkę siedzącą naprzeciwko siebie. Wpatrywali się sobie w oczy, a po chwili Louis przyciągnął ją do siebie, szepcząc jej coś do ucha. Zaśmiała się.
- Mi na tobie też. I cieszę się, że to wszystko się wyjaśniło. – wtuliła się w niego, a ja wpatrywałem się w zaistniałą sytuację nie wiedząc co robić.
Oddaliłem się od ogniska i ruszyłem w stronę namiotów. Czułem, jak moje serce przenika lodowaty chłód. Zrobiło mi się tak potwornie przykro. Może nie tyle z tego powodu, że Victoria czuje coś do Louis’a, ale bardziej z tego, że cały czas mnie oszukiwała. Kiedy właściwie stosunki między nimi się zmieniły? Jak ja mogłem to przeoczyć? Zawiodłem się na nich obojgu. Nie wiedziałem, że zarówno Louis jak i Victoria są zdolni do czegoś takiego.
Doszedłem do namiotu i starając się nie obudzić Zayn’a i Jessici, wszedłem do środka. Namiot był podzielony na dwie części. Swoją dzieliłem z Victorią, jednak nie chciałem jej teraz widzieć. Cały czas czując kłujący ból w klatce piersiowej, ułożyłem się w śpiworze i próbowałem zasnąć. Kręciłem się niespokojnie, z boku na bok nie mogąc zająć niczym myśli, które cały czas uparcie wracały do Victorii. Osoba, która znaczy dla mnie więcej niż ktokolwiek inny, oszukała mnie w najgorszy z możliwych sposobów. W tej chwili czułem się jak Louis, który został oszukany w ten sam sposób, jednak nawet świadomość tego, jak to jest, nie powstrzymała go przed tym co zrobił. Zachował się po prostu jak cham. Niby to mój przyjaciel, a przynajmniej tak siebie nazywał. Mówił, że mogę na nim polegać i w ogóle, ale jego słowa jak się okazało były puste i zawiódł mnie przy pierwszej okazji. Wiedział jak dużo znaczy dla mnie Victoria, jak bardzo mi na niej zależy, a mimo to nie zawahał się działać. Doskonale wie, że ja bym nigdy mu czegoś takiego nie zrobił. A Victoria? To jej najbardziej ufałem. Jej mówiłem wszystko, byłem z nią całkowicie szczery. Myślałem, że mogę jej ufać, jednak najwyraźniej się myliłem. Kocham ją. Bardzo. Nie można zabić miłości jednym błędem. A przynajmniej nie tą prawdziwą. Tak, nadal kocham Victorię. Jednak teraz czuję ogromny żal do niej. Boli mnie to, jak się zachowała.
Usłyszałem jej śmiech. Następnie jakieś szepty. Po chwili suwak wejścia do namiotu zaczął się rozsuwać.
- Niall? – szepnęła dziewczyna.
Nie reagowałem. Udawałem, że śpię. Weszła do namiotu i położyła się obok mnie.
- Niall. – powtórzyła. – Śpisz?
Na te słowa wsunąłem się głębiej w śpiwór i odwróciłem się plecami do dziewczyny. Westchnęła głęboko, ułożyła się wygodnie i przytuliła do moich pleców. Nieznacznie się odsunąłem i ułożyłem tak, aby nie mogła przysunąć się bliżej mnie. Po chwili, gdy zmęczenie nieco stłumiło targające mną emocje, usnąłem wsłuchany w miarowy oddech brunetki.


___________________________________________________
Przepraszam Was, za tak duże opóźnienie. Przyznaję się bez bicia, że kompletnie nie miałam pomysłu na ten rozdział, czekałam więc na wenę, która w końcu zaszczyciła mnie swoją obecnością i udało mi się dokończyć swoje dzieło ;P 
Oczywiście dajcie znać w komentarzach czy się podobało i co myślicie o takim toku wydarzeń ;)

Vi 

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 11 cz.1


(oczami Victorii)


- Auuuu! – zawyłam lądując tyłkiem na podłodze. Spadając próbowałam chwycić się parapetu, lecz zamiast niego złapałam doniczkę, która spadła na mnie, brudząc ziemią moją piżamę. Czemu właściwie zleciałam z łóżka? Poczułam, że coś łazi mi po nodze, więc zaspana, nie otwierając oczu, próbowałam to z siebie zrzucić, machając nogą. W końcu się wkurzyłam i wstałam, próbując zejść z łóżka, ale noga, którą tak uparcie machałam, zaplątała mi się w kołdrę i pozbawiła równowagi. Próbowałam ją uwolnić, lecz moje starania nie przynosiły efektu.
- Cholera jasna! – krzyknęłam kopiąc uwięzioną nogą. Słyszałam śmiechy, więc domyśliłam się, że cała zgraja to widziała. Po chwili podbiegł do mnie Liam z Niall’em w samych bokserkach i próbowali mi pomóc. Blondyn podniósł mnie z ziemi, a brunet starał się wydostać moją nóżkę. W między czasie rozejrzałam się po pokoju. Było w nim pięciu chłopaków. Wszyscy w samych gaciach. O matko. Spojrzałam z powrotem na swoją uwięzioną nogę, lecz po chwili usłyszałam pojedynczy rechot. Przeniosłam wzrok na Harry’ego, który ucieszony opierał się o ścianę. Aha, czyli to

on za tym stoi. Niech no tylko poczeka aż znajdziemy się w tym lesie. Moja zemsta będzie słodka. Z wciąż rosnącą satysfakcją uśmiechałam się w jego stronę. Loczek po chwili chyba się domyślił co mi chodzi po głowie, ponieważ mimika jego twarzy zmieniła się z głupkowatego, aczkolwiek dumnego uśmieszku, na dość wystraszoną. Pokiwałam delikatnie głową, potwierdzając jego domysły, po czym wybuchnęłam śmiechem, ponieważ brunet dał drapaka zwiewając w podskokach. Po niecałych pięciu sekundach usłyszeliśmy huk, równający się ze spadającą ze schodów kulą do kręgli, uderzającą kolejno we wszystkie stopnie. Louis razem z Zayn’em polecieli sprawdzić co się stało, a ja ponownie wybuchnęłam śmiechem, bo byłam pewna, że ten idiota zaliczył glebę. Był w skarpetkach a schody z drewna. Na dodatek wczoraj polerowane. Liam i Niall zataczając się ze śmiechu postawili mnie na nogach, dziwnie mi się przyglądając.

- Co jest? – zapytałam zdziwiona.
- Słodko wyglądasz wymazana w ziemi. – powiedział Niall.
- Nawet twarz ma czarną. – Liam rechotał, trzymając się za brzuch.
- Gdzie? W którym miejscu?
- Na czole i policzkach. – powiedział brunet.
Zaczęłam wycierać się dłońmi, lecz przestałam tak szybko jak zaczęłam, uświadamiając sobie, ze ręce miałam umorusane ziemią. No to teraz dopiero wyglądam pięknie.
- To był podstęp. – warknęłam w stronę Liam’a, który wraz z Niall’em zaczął śmiać się jeszcze bardziej. O ile to było możliwe. – Zaraz was dorwę! - ryknęłam biegnąc w ich kierunku.
Szybko wybiegli na korytarz i skierowali się na dół, zapominając o niesamowicie czystych schodach. A  że również byli w skarpetkach, byłam pewna, że skończą jak Styles. Niall w porę wyhamował łapiąc się oburącz poręczy, lecz Liam nie zdążył i uderzył w blondyna, tym samym spychając go ze schodów. Ten złapał się jego głowy i polecieli razem, przygniatając Loczka, którego zbierali z ziemi pozostali dwaj. Louis z Zayn’em momentalnie odskoczyli, uważając, żeby lecąca dwójka na nich nie wpadła. Hazza leżał rozłożony jak placek, na nim Niall, który po drodze zgubił skarpetkę… A nie, jednak nie. Znajdowała się ona w rękach przestraszonego Liam’a, siedzącego na nich tyłkiem, który najprawdopodobniej spadając łapał się czego popadnie. Wnioskuję to po nodze blondyna, którą trzymał w dłoni. Louis wraz ze mną i Zayn’em popłakał się ze śmiechu widząc, jak „gustownie” krótkowłosy się na nich usadowił. Szybko znalazłam się na dole i wyciągnęłam rękę do poszkodowanych, chcąc pomóc im się pozbierać, jednak widząc, że jest cała czarna zerwali się na równe nogi. Tylko Harry leżał obolały z miną, jakby wąchał brudną skarpetkę. W sumie, kto wie czy skarpetka noszona przez jego kumpla była czysta. Mulat i Tomlinson postawili go do pionu i spojrzeli po sobie, ponownie wybuchając śmiechem.
- A wam co? – odezwała się zaspanym głosem Jessica, kierując się na dół.
- NIE SCHODŹ PO SCHODACH! – ryknęliśmy wszyscy chórem, a biedna dziewczyna aż drygnęła.
- Dobrze ci radzę. – odezwał się Harry obolałym głosem.
- Ja też. – dodali Niall i Liam.
- Vi, czemu jesteś murzynem? – zapytała wybuchając śmiechem dziewczyna.
- Postanowiłam zmienić ubarwienie. Jestem kameleonem. – powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów.
Zaczęłam po nich wchodzić i okazało się, że naprawdę są śliskie. Moje nogi, które były odziane w skarpetki, rozjeżdżały mi się na boki, tworząc szpagat. Nie zrażając się tym powoli kładłam stopy na kolejnych stopniach, aż w końcu straciłam równowagę. Już prawie upadłam, jednak w ostatniej chwili przytrzymałam się jednego ze schodów i wchodziłam na czworaka. Za mną tym samym sposobem wchodzili chłopcy, a Jessica turlała się ze śmiechu.
- Jestem bogiem! – wydarłam się stając na ostatnim stopniu.
- Tak, weszłaś po schodach, brawo. – podsumował mnie sarkastycznie Zayn.
- Weźcie… hahaha… Spójrzcie na nią! – blondynka wskazywała na moją twarz, nie przestając się dusić.
Wszyscy jak na komendę odwrócili się w moją stronę i wybuchnęli śmiechem.
- Hahaha, bardzo śmieszne. – sparodiowałam ich.
- Kobieto, ty żałuj, że siebie nie widzisz. – powiedział Louis, próbując uspokoić oddech.
I w tamtym momencie wpadłam na pewien pomysł. Podbiegałam do wszystkich chłopaków  po kolei, przytulając się do nich i tym samym brudząc ich gołe klaty.
- Zwariowałaś?! –wrzasnął Zayn.
- Boże święty! – wydarł się Liam.
- Dajcie mydło! – ryknął Niall.
- Co za smoła?! – huknął Louis.
Harry’ego zostawiłam sobie na koniec. Podchodziłam do niego powoli, patrząc mu w oczy, z wrednym uśmieszkiem na ustach. W pierwszej chwili nie zorientował się o co chodzi, dopiero po minucie zrozumiał, że jego nagi tors jest w niebezpieczeństwie. Już chciał uciekać, ale złapałam go za gumkę od majtek i przyciągnęłam w swoją stronę.
- Nie uciekaj przede mną. – powiedziałam słodkim głosem, po czym złapałam do za policzki, zostawiając na nich czarne ślady.
- To parzy! –wydarł się brunet, łapiąc się za twarz.
- Uspokój się., to ziemia z doniczki, a nie rozgrzana smoła. – powiedziałam i odwróciwszy się na pięcie poszłam do łazienki, żeby doprowadzić się do porządku.
Wyszłam z niej po kilkunastu minutach, opatulona w ręcznik i udałam się do pokoju. Szybko ubrałam się w jasne rurki i sweterek z sową.  Na nogi założyłam moje ulubione i najwygodniejsze jakie mam koturny. Potem zarzuciłam na siebie miętową kurtkę i byłam gotowa. Ogarnęłam pokój i zeszłam na dół rozglądając się, gdzie jest reszta towarzystwa. Nie zauważyłam nikogo, więc udałam się do kuchni i zabrałam się za przygotowywanie sobie śniadania.
- Kurna, durne progi! – syknął Harry, trzymając się za nogę, a ja aż podskoczyłam.
- Ale mnie przestraszyłeś! Głąbie, patrzy się pod nogi.- powiedziałam wskazując na podłogę.
- Tak tak, jasne. – mruknął wyrywając mi z rąk miskę z płatkami i mlekiem oraz łyżkę i zaczynając jeść.
- Ej, to moje! – zaprotestowałam. – Zrób sobie własne!
- Ale twoje jest takie dobre. No weź, podziel się. – ponownie przyciągnął miskę do siebie, nabierając na łyżkę płatki.
Już miał je zjeść, gdy szybko go wyprzedziłam i łyżka wraz z zawartością znalazła się w mojej buzi.
- Ale sknera. – burknął Harry i ponowił próbę, lecz zabrałam mu miseczkę i tak oto zaczęła się bitwa.
Biegałam z miską po całym mieszkaniu, wylewając gdzie niegdzie jej zawartość, a Harry gonił mnie z łyżką w ręku i wrzeszczał „Dawaj jeść!”. On mnie przeraża.
- Liam, ratuj! – wydarłam się desperacko stojąc w kącie salonu, a ucieszony zielonooki już zmierzał w moją stronę.
Zza drzwi wyłonił się Payne, ale gdy tylko zobaczył łyżkę zaczął piszczeć i latać po całym mieszkaniu, chociaż nikt go nie gonił. Tego nie przewidziałam.
- Niall, jedzenie! – krzyknęłam, a blondyn w mgnieniu oka wpadł do salonu i pognał w moją stronę, przewracając po drodze Loczka.
- Gdzie?! – krzyknął zdezorientowany.
- W lodówce jest pełno. – wyszczerzyłam się, a on spojrzał na mnie jak na głupią i poszedł we wskazane miejsce.
Spojrzałam na Styles’a, który leżał rozwalony nosem do ziemi. Już po raz drugi. Ten dzień zapowiada się pięknie. Uśmiechnęłam się z satysfakcją i podeszłam do Loczka.
- Ouuuu, jak mi przykro! – zawyłam, wyrywając mu z ręki łyżkę, i zaczynając wcinać płatki.
- Nie zmuszaj mnie, żebym wstał. – mruknął wkurzony, a ja zlitowałam się nad nim i postawiłam mu przed nosem miseczkę z płatkami.
- No masz, jedz. – powiedziałam, spodziewając się, że zrobi to samo co Niall, ale on tylko się wyszczerzył i nie zmieniając pozycji zaczął jeść.
Zrobiłam minę pod tytułem „Z kim ja żyję” i wstałam z podłogi, kierując swe kroki na górę. Tym razem byłam już w butach, więc upadek mi nie groził. Wzięłam swoją torbę z pokoju i już miałam wracać na dół, gdy zobaczyłam Harry’ego, który pakował swoje rzeczy do torby. Co on, teleportował się czyj jak? Wszedł na chwilę do łazienki, a ja wykorzystałam ten moment i pokręciłam się chwilę po pokoju. Gdy brunet wrócił ja stałam w drzwiach do swojego, udając, że z niego wychodzę. Zauważyłam jak zapina torbę, nie wiedząc, że „przypadkiem” wpadła mu do niej lampka nocna. Co za pech, niech dźwiga. Zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam chyba z piętnaście różnych toreb.
- My jedziemy na dwa dni czy na miesiąc? – zapytałam, zastanawiając się, czy nie dwoi mi się w oczach.
- Trzeba było wziąć jedzenie. – wyszczerzył się Niall.
- Jak dla całego gamizonu wojska? – ze zwątpieniem patrzyłam jak Liam układa to wszystko po kolei w bagażniku.
- A tak właściwie to jak siedzimy w samochodach? Znaczy kto z kim? – zapytała Jess schodząc z góry.
- Jedziesz ze mną. – wyszczerzył się Harry, który szedł zaraz za nią.
- A ja z wami. – dodał Zayn wyłaniając się z kuchni.
- Czyli… - zaczęłam, ale mi przerwano.
- Tak, jedziemy razem. – wyszczerzył się Louis i zaniósł Liam’owi kolejne torby.
- Zginę… - mruknęłam, pokonując ostatnie stopnie, które dzieliły mnie od parteru.
Zorganizowaliśmy się całkiem szybko i sprawnie, więc już po kilkunastu minutach siedzieliśmy w samochodach recytując listę rzeczy, które mięliśmy wziąć, sprawdzając, czy faktycznie je wzięliśmy.
- Namioty? – zapytał Liam.
- Są. – odpowiedział Louis.
- Jedzenie? – zapytał Niall.
- Jest.
- Śpiwory? – odezwałam się.
- Są.
- Jedzenie? – wtrącił się Niall.
- Jest. – Liam wywrócił oczami.
- Jakieś zapałki, albo coś do rozpalenia ogniska? – zapytał Louis.
- Mamy.
- Jedzenie? – Niall nie dawał o sobie zapomnieć.
- Jest. – mruknęłam jednocześnie z niebieskookim.
- Aparat wziąłeś? – zwróciłam się do bruneta.
- Tak.
- A jedzenie?
- NIALL! – ryknęliśmy chórem.
- No co? – spojrzał na nas z oburzeniem. – Upewniałem się.

Droga minęła nam dosyć szybko. Okazało się, że Louis całkowicie zmienił do mnie nastawienie i mogłam z nim normalnie pogadać. Co więcej, całkiem nieźle się dogadywaliśmy. W przerwach między kolejnymi historyjkami opowiadanymi przez chłopaków oraz napadami śmiechu, robiliśmy przystanki, ponieważ Liam zapakował całe jedzenie do bagażnika, zapominając o naszym blond głodomorze, który spędził całą podróż naprzemiennie jedząc i śpiąc. W końcu Louis przesadził go na przód, a sam usiadł koło mnie, twierdząc, że niewygodnie mu tak ciągle się odwracać do tyłu. Czasem dzwoniliśmy do pozostałej trójki naszych przyjaciół, którzy jechali zaraz za nami. Z tego co słyszeliśmy, Hazza odrobinę się bulwersował, że musi siedzieć samotnie z tyłu. Tak oto minęła nam czterogodzinna podróż.
- Niall, wstawaj. Jesteśmy na miejscu. – szturchnęłam blondyna, siedzącego przede mną.
- To nic nie da. – powiedział Louis, patrząc na mnie z rozbawieniem. – Jego trzeba budzić wystrzałem armatnim, albo czymś w tym rodzaju.
- Ty nie znasz moich sposobów. – uśmiechnęłam się cwaniacko do chłopaka, po czym wysiadłam z samochodu i wdrapałam się na kolana śpiącego Irlandczyka.
- Niall, kochanie, wstawaj. – mruknęłam, przygryzając delikatnie płatek jego lewego ucha.
Blondyn uśmiechnął się, nie otwierając oczu i złączył nasze usta w czułym pocałunku. Po chwili spojrzałam z satysfakcją na bruneta przyglądającego się całej scenie.
- I co? – zapytałam zeskakując na ziemię.
- Zwracam honor. – zaśmiał się chłopak, lecz uśmiech nie objął jego oczu. Te zaś pozostały smutne.
Już miałam zapytać co się stało, gdy Niall objął mnie w talii i ponownie przyciągną do siebie. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi samochodowych, a po chwili głos Harry’ego.
- Dajta wiadro, bede rzygał! – zawołał Loczek, po czym odstawił widowiskową scenę, udając, że zwraca śniadanie.
- Przymknij się, wieśnioku. – mruknęłam, ponownie całując blondyna.
- Ej, serio, zostawcie sobie te sceny na wieczór. – zaśmiała się Jessica wysiadając z samochodu i trzęsąc się z zimna. Tutaj było o wiele zimniej niż w Londynie, ale ona tego nie przewidziała. Była ubrana w miętowe spodnie i bluzkę rękawem 3/4 oraz granatowe trampki i szalik.
- Ty sobie lepiej pilnuj mulata, bo już gdzieś polazł. – powiedziałam, wskazując na oddalającego się ciemnowłosego.
- Zayn! – zawołała.
- Malik! – wydarł się Harry, stojący obok niej.
- Ludzie, dajcie się w spokoju wysikać! – odkrzyknął, a my śmiejąc się, wyjmowaliśmy rzeczy z samochodu.
Gdy wszystko już było gotowe do zabrania a samochody pozamykane, zaczęliśmy się rozglądać za Louis’em, który zniknął gdzieś, podczas tej całej krzątaniny.
Po kilkukrotnym wywrzeszczeniu przez Harry’ego jego imienia, nazwiska i kilku innych epitetów, zauważyliśmy chłopaka, wynurzającego się z pomiędzy drzew.
- Mamy problem. – powiedział drapiąc się po głowie z zakłopotaniem. – Domki są w dość… kiepskim stanie.
- To znaczy? – zapytał Liam.
- Sami zobaczcie. – powiedział chłopak i ruszył w głąb lasu, a my podreptaliśmy zaraz za nim.
Droga, która prowadziła na polanę była kręta, wąska i kamienista, a samochody by sobie z nią nie poradziły, więc zmuszeni byliśmy iść na pieszo. Po kilkunastu minutach marszu zobaczyliśmy między drzewami dach pierwszego domku, potem kolejnego, aż w końcu stanęliśmy na brzegu dużej polany, na której stało pięć domków letniskowych. Rozglądaliśmy się z ciekawością dookoła, a Louis podszedł do domku stojącego najbliżej nas.
- Widzicie co miałem na myśli? – zapytał patrząc na budynek. – Nie byłem jeszcze w środku. – powiedział stając na werandzie domku i spoglądając na nas wyczekująco.
Ruszyłam w jego stronę, a po chwili odwróciłam się i spojrzałam po twarzach reszty przyjaciół.
- Nie idziecie? – zapytałam.
Spojrzeli po sobie i jednocześnie pokręcili głowami.
- Tchórze. – syknęłam i dołączyłam do chłopaka.
Gdy tylko przekroczyłam próg domku, w moje nozdrza uderzył okropny zapach, jakby stęchlizny, pomieszanej z gnijącym mięsem. Natychmiast zakryłam nos rękawem i starając się nie oddychać, rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było zdemolowane i jak podejrzewam okradzione. Porozrywane tapicerki na kanapie i fotelach, potłuczone lustra i wiele innych zniszczeń. Jednak to, co zwróciło moją uwagę, to porozrzucane tu i ówdzie kości, oraz zwinięty w kącie kłębek szarego futra. Ignorując fakt, że wszystko we mnie krzyczało, żebym stąd zwiewała, wzięłam do ręki leżący na ziemi łom i powoli podeszłam do zwierzęcia. Szturchnęłam go, a gdy upewniłam się, że jest martwy, przekręciłam go w swoją stronę, po czym natychmiast odwróciłam wzrok. Okazało się, że jest to wilk w stanie zaawansowanego rozkładu. Spojrzałam zszokowana na Louisa, który oniemiały przyglądał się temu co tu zastaliśmy. Zamrugał kilkakrotnie po czym pokazał mi na migi, żebym stąd wyszła. Już w następnej sekundzie wybiegaliśmy z domku kaszląc i krztusząc się powietrzem.
- Co to ma być? – zapytałam, gdy udało mi się po części uspokoić oddech.
- Nie ma pojęcia. – odpowiedział dysząc ciężko. – Musieli tu dawno nie przyjeżdżać.
- Dawno? – powtórzyłam. – To musiało stać puste od kilkunastu lat! – wrzasnęłam.
- Powie nam ktoś o co chodzi? – zapytał Zayn, patrząc na nas z góry.
Siedzieliśmy z Louis’em na ziemi, a reszta stała nad nami i przyglądała się całej scenie z niepokojem. W kilku słowach opowiedziałam im co mniej zastaliśmy w środku. Jessica dostała ataku mdłości, Harry ponownie wyglądał, jakby wąchał brudną skarpetkę, Zayn z Liam’em nienaturalnie zbledli, a Niall zwyczajnie się wzdrygnął.
- Zdajecie sobie sprawę, że musimy zobaczyć jak jest w reszcie domków? – zapytał Louis.
Wszyscy jak na komendę cofnęli się do tyłu, a ja wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę kolejnego budynku ramię w ramię z Louis’em.
W trzech kolejnych domkach nie było aż tak źle jak w pierwszym, ale i tak nie nadawały się do użytku. Jednak to, co zobaczyliśmy w ostatnim domku sprawiło, że stanęliśmy jak wryci. Pokój był całkowicie pusty, a ściany w całości pokryte były różnymi napisami, jakby wyrytymi nożem. Nie było ani centymetra wolnego miejsca. Naszą uwagę szczególnie przykuł jeden, czerwony napis, znajdujący się dokładnie naprzeciwko nas. „ON TU JEST”. Spojrzałam niepewnie na Louis’a, a on powoli wszedł do środka. Odruchowo złapałam go za rękę i weszłam zaraz za nim. Po chwili odkryliśmy, że domek nie składa się z łazienki, pokoju i kuchni, jak reszta domków. Tutaj jeden pokój zajmował całą powierzchnię. Louis krążył po pomieszczeniu , próbując odczytać jakikolwiek napis, a ja cały czas kurczowo ściskająca jego rękę, pomagałam mu w tym. Niestety, wszystkie napisy z wyjątkiem tego czerwonego były w innym, nie znanym nam języku.
- I co teraz? – zapytałam, spoglądając ponownie na chłopaka.
- Nie wiem. – wymamrotał. – Chodź. – objął mnie ramieniem i wyprowadził z domku.
Odeszliśmy kawałek dalej i usiedliśmy na leżącym niedaleko drzewie.
- Wiedziałeś o tym? – zapytałam po chwili. – Znaczy… Mówiłeś, że te domki są twoje.
- Bo myślałem, że są. Z resztą, zaraz się dowiemy o co tu chodzi. – powiedział i wyjął z kieszeni telefon. – Włączę na głośnik, ale ciebie tu nie ma. – uprzedził, a ja jedynie pokiwałam głową.
- Halo? – odezwał się kobiecy głos.
- Możesz mi wyjaśnić co właściwie się stało z polaną i domkami? – zapytał prosto z mostu.
- Słucham? – brzmiała na co najmniej zaskoczoną.
- Chodzi o tą polanę, na którą przyjeżdżaliśmy jak byłem mały. Opowiadałaś mi o niej. – sprostował.
- Czy to znaczy, że nie jesteście w Brandon? – zapytała zdenerwowana.
- Tak. – potwierdził. – Od początku planowałem, że przyjedziemy tutaj, a Brandon, to była zmyłka. Wiem, że za wszelką cenę unikasz rozmowy o ojcu, dlatego nic nie mówiłem.
- Louis’ie Tomlinson’ie! – krzyknęła.
- Mamo! – przerwał jej. – Opierdzielisz mnie w domu. Teraz mi powiedz, co się z tym miejscem stało.
- Nie mam pojęcia. – odpowiedziała. – Po rozwodzie z  twoim ojcem sprzedałam tą ziemię i więcej tam nie pojechałam. Nie wiem, co się z nim działo przez tyle lat.
- Na pewno? – upewnił się.
- Na pewno. – potwierdziła.
- No dobra, dzięki. – pożegnał się z rodzicielką i spojrzał na mnie.
- Mówimy reszcie? – zapytał, wstając.
- Chyba trzeba. No bo jak inaczej wyjaśnimy, że chcemy stąd wyjechać?
- No właśnie. – mruknął. – Więc chodź, trzeba ich wtajemniczyć. – uśmiechnął się lekko i wyciągnął do mnie rękę, pomagając mi wstać.
Gdy wychodziliśmy z gęstwiny, poczułam piekący ból w prawym oku. Syknęłam pocierając palcem powiekę.
- Co jest? – zapytał idący przodem Louis, odwracając się w moją stronę.
- Chyba coś mi wpadło do oka. – wyjaśniłam. – Zakładam, że nie masz przy sobie lusterka.
- Dobrze zakładasz. - powiedział, próbując się nie roześmiać. – No chodź, pokaż to.
Niechętnie zaprzestałam prób, pozbycia się tego, co siedziało mi w oku i podniosłam wzrok na chłopaka. Spojrzał na moją twarz i uznając, że światło jest za słabe, przechylił palcem mój podbródek, uważnie przyglądając się mojemu prawemu oku. Nachylił się nade mną i delikatnie uniósł moją górną powiekę, szukając źródła bólu.
- Nie mrugaj. – poprosił.
Wpatrywałam się w jego oczy, które w skupieniu studiowały moje. Ich niebieska barwa, przywodziła na myśl ocean i hipnotyzowała mnie. Chłopak wyjął z kieszeni chusteczkę i delikatnie dotknął jej koniuszkiem mojej górnej powieki.
- Już? – zapytałam, gdy moja powieka wróciła na swoje miejsce.
- Już. – uśmiechnął się chłopak, w dalszym ciągu jedną ręką trzymając mnie za kark, a drugą przytrzymując moje opadające na twarz włosy.
- Dziękuję. – również się uśmiechnęłam i wyplątałam z pomiędzy rąk chłopaka.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że oko w dalszym ciągu mnie szczypie. Poczułam, jak zbierają mi się w nim łzy, więc otarłam je, nie pozwalając im spłynąć na policzki. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam zbliżającego się w naszą stronę blondyna.
- Co tak długo? – zawołał.
- Mieliśmy drobne komplikacje. – powiedział Louis, gdy podeszliśmy bliżej parząc na mnie z czającym się w kącikach ust uśmiechem.
- Ty płaczesz? – zapytał Niall, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Nie, coś mi wpadło do oka. – sprostowałam.
- Pokaż. – chłopak podszedł do mnie, spoglądając mi w oczy.
- Już tego nie mam. – powiedziałam ocierając policzki, na które mimo moich starań, wypłynęło kilka łez.
Niall patrzył podejrzliwie to na mnie, to na Louis’a. Zniecierpliwiona wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę reszty naszych przyjaciół.
- Co tak długo? – Zayn wstał z ziemi.
- Mieliśmy drobne komplikacje. – odpowiedział Louis.
- Vi, ty płaczesz? – zapytał Liam.
- Mam deja vu. – wymamrotałam pod nosem, na co Louis się uśmiechnął. – Wpadło mi coś do oka i teraz mnie szczypie. – uprzedziłam kolejne pytania.
- Słuchajcie, wyjeżdżamy stąd. – zmienił temat Tomlinson i pokrótce opowiedział co widzieliśmy w piątym domku. Wszyscy jednogłośnie zgodzili się opuścić to miejsce, więc już po chwili staliśmy obok naszych samochodów.
- Jak sobie pomyślę, że trzeba to wszystko z powrotem zapakować, to mi się żyć odechciewa. – stwierdził Harry, patrząc ze zrezygnowaniem na nasze bagaże.
- Nie marudź. – pokazałam mu język i rzuciłam w jego stronę torbę z jedzeniem.
- Oszalałaś?! – wydarł się Niall. – Jemu powierzasz jedzenie? MOJE jedzenie?!
- Horan, nie histeryzuj. – mruknął Zayn, siadając za kierownicą swojego Vauxhall’a Insygnia.
- Ale to moje jedzenie!
- Będziesz zbyt zajęty prowadzeniem samochodu, żeby jeść. – wyszczerzył się Liam i zatrzasnął bagażnik.
Niall uparcie wymigiwał się od pełnienia roli kierowcy, więc chłopcy zmuszeni byli siłą wsadzić go do samochodu. Podeszłam do bulwersującego się Niall’a i stuknęłam palcem w szybę, a chłopak natychmiast ją opuścił.
- Skarbie, spokojnie. – uśmiechnęłam się, całując go w usta. – Potem wsadzimy Louis’a za kierownicę, nie martw się. – puściłam mu oczko.
- Dzięki. – pokazał w uśmiechu swoje białe ząbki i już wychylał się, żeby mnie pocałować, gdy Tommo nacisnął przycisk podnoszenia szyby. Niall uchylił się, żeby nie oberwać, a ja zaśmiałam się, pomachałam mu i wsiadłam do samochodu.
Podczas jazdy Louis pełnił rolę nawigacji, więc siedział obok Niall’a, a ja z Liam’em z tyłu. Oczywiście cały czas przeszkadzaliśmy Louis’owi, w skutek czego trzy razy zabłądziliśmy. W końcu, gdy już zapadał zmierzch, dojechaliśmy na miejsce. Była to mała leśna polana, tuż obok ogromnego jeziora. Oczywiście obydwie z Jessicą, jako dziewczyny, wpadłyśmy w zachwyt, lecz po chwili dołączył się do nas Liam, który hasał po polanie, śpiewając piosenki, z tekstem na poziomie przedszkolaka.
- Mamy dwa namioty. – powiedział Zayn, rzucając nam przed nogi owe rzeczy.
Staliśmy w kole, otaczając stertę naszych bagaży.
- Jakieś propozycje? – zapytał Louis, spoglądając na stojącego obok Harry’ego.
On zaś z pytającą miną spojrzał na osobę, którą miał po prawej stronie, czyli na mnie, ja na Jess i tak dalej, w związku z czym, zatoczyliśmy koło.
- Dobra, ja, Jess, Vi i Niall śpimy w jednym, a reszta w drugim. – powiedział w końcu Zayn.
- Spoko. – mruknęłam równocześnie z blondwłosymi.
- Dlaczego ja znowu z Louis’em? – zapytał Harry, robiąc obrażoną minę.
- Bo tak wypadło? – odezwał się Niall.
- Wypadniesz to zaraz ty z tamtego namiotu. – warknął Loczek.
- Jak ja wypadam, to Vi też.
- No chyba kpisz. – zaprotestowałam. – Ja śpię razem z Jess.
- No właśnie. – poparła mnie dziewczyna.
- Ale ja nie chcę spać z Tomlinson’em! – zbulwersował się Styles.
- A kogo to obchodzi? – zapytał Niall.
- Louis, bracie! Poprzyj mnie! – błagał Harry.
- Myślisz, że Victoria da ci się wykopać z namiotu? – zapytał Louis, nie kryjąc rozbawienia.
- No. – odparł inteligentnie Styles.
- Ludzie, uspokójcie się. – upomniał nas Zayn. – Dobrze wiesz, że dziewczyny nie ustąpią. – zwrócił się do Harry’ego.
- Zawsze jestem poszkodowany. – wymamrotał Lokowaty, krzyżując ręce na piersi.
- Nie marudź. – ponownie pokazałam mu język, po czym oznajmiłam, że idziemy z Jess po jakieś badyle na ognisko.
Powłóczyłyśmy się trochę po lesie i gdy już miałyśmy pełne ręce gałęzi, zaczęłyśmy szukać drogi do naszego obozowiska. Ze względu na to, że nie odeszłyśmy daleko, już po chwili naszym oczom ukazała się polana, a na niej dość niecodzienny widok. Harry i Niall w dalszym ciągu męczyli się z rozkładaniem namiotu, podczas gdy Liam już kończył swoje dzieło. Biedactwa patrzyły na krótkowłosego, chcąc cokolwiek podpatrzeć, ale był on dla nich zdecydowanie za szybki.
- Widzicie to? – zapytał Liam. – To jest moje zwycięstwo. – wypiął z dumą pierś i spojrzał z politowaniem na te dwie sieroty, stojące przy kupie poplątanego materiału, która powinna być namiotem..- Wiecie co to oznacza? – zapytał ich z szerokim uśmiechem na twarzy.
Chłopaki spojrzeli po sobie, wymieniając przerażone spojrzenia.
- Louis! – wydarł się Styles.
- Co?! – odwrzasnął.
- Ten zakład jest nieważny, prawda?  - zapytał Loczek z nadzieją gdy przyjaciel znalazł się obok niego.
- A co, przegrałeś? – zarechotał chłopak w odpowiedzi.
- Tak. - wyręczył Harry’ego Liam potwierdzając brutalną dla Loczka prawdę.
- Zayn, słyszałeś? – zawołał Tomlinson, cały czas zwijając się ze śmiechu.
- Co? – mulat podbiegł do nas i spojrzał pytającym wzrokiem na chłopaków.
- Liam wygrał zakład. – wydusił z siebie Louis i ponownie ryknął śmiechem.
Liam i Zayn jak na komendę poszli w ślady Tomlinson’a, a ja spojrzałam zdezorientowana najpierw na Niall’a i Harry’ego a potem na blondynkę.
- Wyjaśni nam ktoś o co chodzi? – zapytałam w końcu.
- Już tłumaczę. – zaoferował się Zayn, próbując przestać się śmiać. – Harry założył się z Liam’em, kto szybciej rozłoży namiot. Liam pewny swoich umiejętności nie wziął sobie nikogo do pomocy, a Harry poratował się Niall’em.
- Puentą jest o co się założyli. – zarechotał Louis.
- Ten kto przegra skacze nago do jeziora. – dokończył Zayn, po czym wszyscy z wyjątkiem przegrańców ryknęli śmiechem. Patrząc na Harry’ego miało się wrażenie, że za chwilę zemdleje.
- Wyskakuj z ciuchów, Styles. – powiedział Liam. – Ty też. – dodał patrząc na Niall’a.
- Ale tak przy dziewczynach? – zapytał Loczek.
- A co, wstydzisz się? – zapytała Jess z niewinnym uśmieszkiem na twarzy.
- Skąd! – zaprzeczył chłopak. – Po prostu się boję, że oślepi was mój blask. – powiedział, wprawiając w ruch swoje brwi.
- Już ty się o to nie martw. – powiedziała dziewczyna.
- Zdajesz sobie sprawę, że się nie wymigasz, prawda Styles? – zapytał Liam, krążąc wokół lokowatego.
- Próbować zawsze można. – mruknął chłopak, po czym rzucił się do ucieczki.
Cała zgraja poleciała za nim, nie licząc mnie, Jess i Niall’a, który korzystając z zamieszania zabarykadował się w samochodzie.
- Louis! – wydarł się Loczek, zmieniając kierunek ucieczki. – Jak pomożesz mi zwiać Liam’owi, to kupię ci kilo marchewek!
- Trzy. – targował się Louis, dla którego propozycja stała się co najmniej kusząca.
- Półtora. – wrzasnął Styles, w ostatniej chwili uchylając się przed ręką Zayn’a.
- Dwa i umowa stoi. – wyszczerzył się Tommo.
- Zgoda!
Louis przyspieszył i wyrównał bieg z Harry’m. Liam był najbliżej nich, więc musieli coś wykombinować. Widziałam jak porozumiewają się wzrokiem i już po chwili zaczęli działać. Louis zwolnił i biegł równo z Payn’em, aby po chwili zrobić widowiskowy ślizg, tuż pod nogi krótkowłosego. Niespodziewający się takiego ataku chłopak runął na ziemię, a Louis, który teoretycznie powinien znajdować się pod nim, przejechał kawałek dalej, by tuż po chwili stanąć na równe nogi. Wypruł do przodu, nie oglądając się za siebie. Harry zaniósł się śmiechem i spojrzał na podnoszącego się z ziemi Liam’a, zapominając, że gonił go również mulat, który już po chwili powalił go na ziemię.
- Mam cię! – wydarł się Zayn, trzymając wyrywającego się Loczka.
- Louis, pomóż! – zawył desperacko.
- Umowa obejmowała tylko Liam’a. – wyszczerzył się chłopak, przyglądając się z rozbawieniem tarzającej się po ziemi dwójce.
- Styles, bądź mężczyzną i przyjmij do wiadomości, że przegrałeś. – powiedział Liam stając obok Louis’a.
- Dobra! – warknął Loczek, przestając się szamotać.
- Grzeczny chłopczyk. – Zayn poklepał go po głowie, otrzymawszy w odpowiedzi wiązankę przekleństw pod swoim adresem.
- Poczekajmy chociaż aż się ściemni. – mruknął Styles, podnosząc się z ziemi. – Chwila. – zaczął, rozglądając się. – A gdzie nasz blondynek?
- Próbuje się wymigać. – powiedział Liam, wskazując na samochód, przez którego szybę można było zauważyć blond włoski Niall’a.
Chłopaki spojrzeli po sobie i ruszyli w kierunku wskazanym przez Liam’a. Już po kilku minutach Harry i Zayn wyciągnęli Irlandczyka z samochodu. W końcu, nie widząc innego wyjścia, chłopak przestał się wyrywać i powiedział, że dotrzyma słowa. Po jego zapewnieniach zabraliśmy się do ogarniania tego całego bałaganu. Gdy ognisko już płonęło, wypsikaliśmy się różnymi środkami przeciwkomarowymi i rozsiedliśmy się na ziemi, piekąc kiełbaski, chleb, pianki oraz banany. Z tą różnicą, ze to ostatnie piekł tylko Harry. Po jakimś czasie Niall przyniósł gitarę i zaczął pobrzękiwać róże nieznane mi melodie. W końcu, szturchnięty przez Zayn’a, uśmiechnął się i zaczął od nowa. Tym razem melodia nie urywała się po kilku nutach, tylko nieprzerwanie płynęła spod palców blondyna. W pewnym momencie Liam zaczął śpiewać:

The night shines
It’s getting hot on my shoulders
I don’t mind
The time it doesn’t matter
Cause your friends
They look good but you look better

W końcówce zwrotki wyręczył go Louis:

Don’t you know all right
I’ve been waiting for a girl like you
To come around, round, round.

Refren śpiewali wszyscy:

Under the lights tonight
You turned around
And you stole my heart
With just one look
When I saw your face
I fell in love
It take a minute girl
To steal my heart tonight
With just one look, yeah
Been waiting for a girl like you

Niall przeniósł wzrok z gitary na mnie:

I’m weaker
My worlds fall land they hit the ground
Oh, life come on head
Don’t you fail me down
I start to say
I think I love you but I make no sound

Harry spojrzał na Jess i śpiewał dalej:

You know cause all my life
I’ve been waiting for a girl like you
To come around

Zayn objął ramieniem blondynkę i kontynuował:

There is no other place that I would rather be
Than right there with you tonight
As we lay on the ground
I’ll put my arms around you
And we can stay here tonight
Cause there is so much I wanna say
I wanna say

Połowę refrenu zaśpiewał Louis z Harry’m, resztę Niall z Zayn’em, a gdy piosenka miała się ku końcowi, Liam pięknie przeciągnął ostatnią nutę. Zaczęłyśmy bić im brawa, a oni wstali i ukłonili się, śmiejąc donośnie.
- Możemy liczyć na coś jeszcze? – zapytałam, patrząc po kolei na każdego z chłopaków.
- Może potem. – powiedział Liam, patrząc na Harry’ego. – Pamiętasz co obiecałeś?
- Właśnie. Jest już ciemno. – Zayn uśmiechnął się z satysfakcją, a Niall schował się za gitarą.
- O nie, blondasku, ty też. – dodał Louis.
- Dobra, będzie z głowy. – wymamrotał Loczek i wstał, ściągając koszulkę.
Ruszyliśmy w stronę jeziora w ślad za Harry’m, który pozbywał się wszystkich ubrań po kolei. Po drodze szepnęłam Liam’owi na ucho, żeby skoczył po aparat, co chłopak od razu uczynił.
- Niall, czemu ty jesteś ubrany? – zapytał, gdy Harry dygotał skulony z zimna w samych gaciach.
- Bo... bo… yyy… - jąkał się chłopak.
- Wyskakuj z ciuchów. – zawołał Zayn.
Niall niechętnie zdjął bluzę, potem koszulkę aż w końcu został w samych bokserkach.
- No, chłopcy, została wam ostatnia część garderoby. – wyszczerzył się Liam.
Niall wzdrygnął się, po czym odwróciwszy się do nas tyłem, równocześnie z Harrym pozbył się ostatniego skrawka materiału okrywającego jego ciało. Liam zawył zwycięsko, po czym przekazał Jessice aparat, polecając, aby wszystko nagrywała i podbiegł do chłopaków, spychając ich z mostka, na którym stali. Już po sekundzie polanę wypełniły dzikie wrzaski, wydobywające się z gardeł wynurzających się z wody chłopaków. Wrzeszczeli najróżniejsze przekleństwa, dygocąc z zimna, a my, stojący na brzegu, ryczeliśmy ze śmiechu. Korzystając z nieuwagi loczka, złapałam jego ubrania, leżące na ziemi i pobiegłam z nimi do ogniska. Po chwili dołączyła do mnie reszta, zostawiając Niall’a i Harry’ego samych sobie.
- A to co? – zapytał Liam, patrząc na trzymane przeze mnie ubrania.
- Zemsta. – wyszczerzyłam się, po czym przypomniałam im sytuację z rana, a oni ponownie wybuchnęli śmiechem.
- Zostawił im ktoś ręczniki? – zapytałam.
- Tak, przyniosłem je, jak poszedłem po aparat. – uspokoił mnie Liam.
- Ej, oni strasznie zmarzną. – powiedziała w pewnym momencie Jess. – Odniosę Harry’emu te ciuchy. – uśmiechnęła się pod nosem i zabrawszy to co trzymałam w rękach, poszła w stronę jeziora.
Po chwili wróciła, zanosząc się ze śmiechu, za nią szedł Niall, z taką samą miną, a na końcu Harry, cały czerwony na twarzy.
- A wam co? – zapytał Zayn.
- Z daleka widziałam, że chłopaki są już w ręcznikach, więc spokojnie do nich podeszłam. – zaczęła Jessica. – Harry mnie nie widział i dokładnie w momencie, gdy byłam naprzeciwko niego, poprawił sobie ręcznik, który mu spadał. – wybuchęła śmiechem. – Tak sobie nim fajnie machnął… - po chwili tak się śmiała, ze nie mogła nic więcej powiedzieć.
- Harold robił striptiz. – zarechotał Louis. – Czemu nam nie powiedziałeś? Chętnie byśmy obejrzeli. – dodał poruszając wymownie brwiami.
- Przymknij się. – mruknął Harry, a my ponownie ryknęliśmy śmiechem, wyobrażając sobie całą tą sytuację.

__________________________________________________________
Tutaj znajdziecie tłumaczenie „Stole my heart" ;)

Chciałabym zwrócić Waszą uwagę na jeden szczegół; od dzisiaj będę nazywać Louis’a niebieskookim. Jak wiadomo na zdjęciach ma różne kolory oczu, raz zielone, raz niebieskie. Ale ja przyjmuję, że są one niebieskie. To tak na przyszłość ;)
Bardzo dziękujemy za każdy komentarz oraz pytanie. Strasznie podoba nam się odpowiadanie na interesujące Was tematy i lubimy wcielać się w bohaterów, do których kierowane jest pytanie. Zatem prosimy o więcej!
Jak Wam się podoba zmiana Louis’a? To dobrze, że dogadał się z Vi, czy jednak woleliście, jak był dla niej wredny i chamski? A Niall? Czy myślicie, że zachowanie Louis’a wobec Victorii jest dla niego podejrzane? Jak wyobrażacie sobie ich najbliższą przyszłość?
Na odpowiedzi czekam w komentarzach ;)


Vi