(oczami Victorii)
- No Harry, widzę, że ozdobiłeś bicki. – zarechotał Zayn,
patrząc na ramię Loczka, na którym jeszcze przed chwilą był opatrunek.
- I to całkiem nieźle. – podsumowałam. – Podoba mi się.
- Jest świetny! – zawtórował mi Louis.
Liam pokiwał głową z uznaniem, a Jess tylko się uśmiechnęła.
- A czemu akurat statek? – zapytał Niall.

- Zrobiliśmy to kiedyś w sumie dla wygłupów, ale nie
żałujemy . –uśmiechnął się Lou i pokazał swój tatuaż.
- Jedziemy dalej. – Harry odchrząknął i odsłonił kolejny
tatuaż. – Ice Gem, czyli tak zwana babeczka. Zrobiłem ją z myślą o Gemmie,
czyli mojej siostrze, którą jak byłem mały nazywałem Ice Gem. – uśmiechnął się
pod nosem. – Wieszak. Symbol aborcji, której jestem zagorzałym przeciwnikiem.
Nie toleruję tego. Jak można zabić dziecko? W dodatku swoje własne? – w jego
oczach zabłysły ogniki gniewu, ale odetchnął głęboko i zniknęły tak szybko, jak
się pojawiły. – „I can’t change”. – obrócił zewnętrzną stronę lewego nadgarstka
w naszym kierunku, żebyśmy mogli zobaczyć napis. – Akceptuję siebie dokładnie
takim, jakim jestem. Za żadne skarby nie chcę się zmienić. Chcę być taki jak
teraz. Ten tatuaż tylko utwierdza mnie w tym przekonaniu. Kłódka. – tym razem
pokazał nam prawy nadgarstek. – Ona symbolizuje tajemnice, o których wiem tylko
ja i tak zostanie. – wskazał dwa kolejne tatuaże, tuż obok kłódki. – Koniczynka
i klucz. Roślinka ma mi przynosić szczęście. Tak, jestem przesądny. – wywrócił
oczami. – Natomiast klucz oznacza pewien zamknięty rozdział w moim życiu. No i
ostatni, najnowszy. – obrócił się bokiem do nas, aby zaprezentować piracki
statek wydziarany na lewym ramieniu. – Ostatnio uświadomiłem sobie, że moje
życie od początku było pełne przeszkód, ale mimo tego osiągnąłem swój cel. Mam
własny zespół, najlepszych na świecie przyjaciół, szczęśliwą rodzinę. Niczego
mi więcej nie trzeba. – uśmiechnął się i spojrzał kolejno na każdego z nas, aby
po chwili zatrzymać wzrok na ognisku, czym oznajmił, że skończył opowiadać.
- Mówił ci już ktoś, że wyglądasz jak blok rysunkowy? - zaśmiał się Niall, a my mu zawtórowaliśmy.
- Jess, pochwalisz się swoją dziarą? – zapytałam.
Dziewczyna tylko się uśmiechnęła, po czym zdjęła opatrunek a
naszym oczom ukazał się śliczny tatuaż umieszczony na wewnętrznej stronie
prawego ramienia.
- Chcę być silna i dobrze kierować swoim życiem, aby było
ono lekkie jak piórko. Wiem, że życie nie jest pasmem sukcesów, więc jestem
świadoma tego, że będzie musiało się stać coś złego, żebym mogła uczyć się na
własnych błędach. To tyle o moim tatuażu.
- Jest cudowny. – powiedziałam. – Ale pilnuj się,
dziewczyno! – pogroziłam jej palcem, po czym uśmiechnęłam się i mocno
przytuliłam blondynkę.
- Zayn? – zapytała niepewnie, patrząc na swojego chłopaka,
który z kolei wpatrywał się w jej ramię.
Usłyszawszy swoje imię spojrzał na dziewczynę, po czym
podniósł tyłek z ziemi i usiadł obok niej, czule całując ją w policzek.
- Inteligentna jesteś, kotku. – uśmiechnął się. – I bardzo
dojrzała.
- Ma głowę na karku. – przytaknął Louis.
- Dzięki, skarbie. – dziewczyna pocałowała Zayn’a w usta, a
Louis tylko wywrócił oczami.
- Mówta co chceta, ja jestem głodny. – wtrącił się Harry,
przerywając romantyczny poniekąd nastrój.
- Więc wiesz, jak ja się czuję przez cały czas. – mruknął
Niall, przyprawiając mnie o atak śmiechu.
- Może nie wyglądam, ale potrafię zjeść więcej niż myślisz.
– oznajmił Loczek.
- Jasne. – odparł lekceważąco blondyn.
- Zakład? – zapytał wyzywająco Harry.
- O co?
- Kto zmieści w ustach więcej pianek. – powiedział Styles po
chwili namysłu.
- Nie ma sprawy. – podjął wyzwanie Niall. – Ale chcę
wiedzieć co wygram.
- Odbędzie się to, jak wrócimy do Londynu. – powiedział
Liam. - Ten, który przegra, przebiegnie się po ulicy w godzinach szczytu, z
wygranym na rękach.
- Będą mnie nosić na rękach! – wydarł się Styles.
- Nie bądź taki pewny. – mruknął prowokacyjnie Niall i rzucił
mu opakowanie pianek.
Harry chwycił je i otworzył, czekając aż blondyn zrobi to
samo. Chłopcy wkładali sobie do ust pianki, a my chórem liczyliśmy każdą
kolejną.
- Dziewięć!
Harry wywrócił oczami na myśl, że ma w mordzie praktycznie
dziesięć pianek, po czym złapał za kolejną , a Niall z nieukrywanym zdumieniem
patrzył, jak Loczek próbuje wepchnąć dziewiątą piankę do gęby, podczas gdy sam,
chwytał już dziesiątą.

- Sądzę, że Niall chce zdyskwalifikować Harry’ego. –
powiedziałam, a Niall spojrzał na mnie z wdzięcznością.
- CO?! – wrzasnął Styles, wypluwając wszystkie pianki.
- Wypadła ci. – wybełkotał blondyn, który zdążył już przeżuć
część trzymanego w ustach jedzenia.
- Niall miał dziesięć, a tobie wypadła dziewiąta. –
poinformował Loczka Liam. – Przegrałeś.
- To nie fair! – krzyknął Harry.
- Naucz się przegrywać. – poradził mu Zayn.
- Takie życie. – podsumował Louis.
- No ale drugi raz w ciągu dnia?
- Pierwszy raz. Jest po północy, więc mamy już poniedziałek.
– przypomniała Jess, a brunet tylko spojrzał na nią spode łba.
- No co? – zapytała. – Taka prawda.
W odpowiedzi Hazza mruknął coś niezrozumiale, ruszając w
stronę jeziora.
- Przestań się fochać. – podeszłam bliżej i objęłam go
ramieniem. – Po prostu następnym razem się nie zakładaj.
- Muszę im w końcu utrzeć nosa. – wymamrotał na tyle cicho,
żebym tylko ja to usłyszała.
- Mogę ci pomóc. – uśmiechnęłam się.
- Serio? – spojrzał na mnie z nadzieją.
- Jasne. – wyszczerzyłam się. –Warunek jest jeden: Niall’a w
to nie mieszamy. – uprzedziłam.
- Okay. – przytaknął, po czym wyjaśniłam mu pokrótce jaki
mam plan.
Harry ucieszony wrócił do ogniska, a ja zniknęłam za
drzewami i ruszyłam w stronę samochodów. Po chwili, tak jak było w planie,
dołączył do mnie Louis.
- Co wy kombinujecie? – zapytał patrząc na mnie z
rozbawieniem, pomieszanym z ciekawością.
- Zaraz zobaczysz. – wyszczerzyłam się. – Mógłbyś mi
potrzymać kurtkę? – zapytałam, po czym nie czekając na odpowiedź zdjęłam ją z
siebie i wepchnęłam chłopakowi w ręce, po czym zanurkowałam w samochodzie.
Siedziałam tam chyba z dziesięć minut, ponieważ było ciemno i nie mogłam
rozróżnić kolorów, co wiązało się z pewnym utrudnieniem, zważywszy na to, że
szukałam czerwonej torby. Znalazłszy to, czego szukałam, wyrzuciłam ją na
zewnątrz prosto pod nogi Louis’a, który drygnął zaskoczony. W trakcie mojego
nurkowania w samochodzie rozmawiał przez telefon, ale ze względu na pozamykane
drzwi i hałas, jaki robiłam, nie mam
pojęcia z kim gadał ani o czym. Chłopak uniósł ze zdziwieniem brwi widząc, jak
wyciągam z torby dwie wędki.
- Idziemy na ryby. – oznajmiłam i ruszyłam w stronę jeziora.
- Że co? – zapytał po chwili, gdy otrząsnął się z szoku na
tyle, aby ruszyć się z miejsca i mnie dogonić.
- To co słyszałeś. Podaj mi telefon. – poprosiłam.
- Jaki telefon? – zapytał tępo.
- Nie ważne, może być i twój. Byleby działał.
Chłopak sięgnął po kieszeni i podał mi czarnego iPhone’a.
Szybko wybrałam numer Niall’a.
- Czego? – odezwał się blondyn, po kilku sygnałach.
- Przyjdź nad jezioro. Mam dla ciebie robotę. –
powiedziałam.
- Vi? – zapytał zdziwiony.
- Cicho bądź! – syknęłam. – Powiedz reszcie, że musisz na
stronę, albo coś. Nie ważne co, ważne, żeby za tobą nie poszli.
- Dobra. – rzucił i zakończył połączenie.
- Co to wszystko ma znaczyć? – zapytał Louis, chowając
telefon.
- Dzięki za pożyczkę. – uśmiechnęłam się i usadowiłam na
krawędzi mola.
- Wyjaśnisz mi… - zaczął, ale nie dane mu było skończyć.
- Co wam znowu odwala? – zapytał Niall, podchodząc do nas.
- Właśnie nie wiem. – powiedział Lou, patrząc na mnie nic
nie rozumiejącym wzrokiem.
- To będzie widowisko. Jak ja sobie to wyobrażę... - zaczął Louis, ale atak śmiechu nie pozwolił mu dokończyć.
Gdy już się uspokoił stwierdził, że będzie trzeba to
uwiecznić i poleciał po aparat, żeby mieć go w pogotowiu, a Niall zajął jego
miejsce.
- Tobie chyba nigdy nie brakuje pomysłów, prawda? – zapytał,
obejmując mnie ramieniem.
- To zależy . – uśmiechnęłam się.
- Od czego?
- Nie układam sobie planów na zapas, wszystko wychodzi
spontanicznie. – powiedziałam, przytulając się do niego.
Było mi dosyć zimno. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że Lou
wciąż ma moją kurtkę, wraz z telefonem, który zapewne ciągle dzwoni. Josh nie
daje za wygraną. Gdy o nim pomyślałam, przeszły mnie ciarki.
- Zimno ci. – stwierdził Niall. – Gdzie masz kurtkę?
- Louis ją wziął. Było mi niewygodnie szukać torby, więc ją
zdjęłam i dałam jemu.
- A teraz mi tu marzniesz. – mruknął, przyciągając mnie
mocniej do siebie.
- Przeżyję. – odparłam. – Pilnuj ryb, bo będziemy tak
siedzieć przez całą noc.
- Ja mam podzielną uwagę. – wymruczał, zaczynając mnie
całować.
Po niecałej godzinie udało się Niall’owi wyciągnąć upolowaną
zdobycz, więc szybko wzięłam ją w ręce, a Niall poleciał sprawdzić jak wygląda
sytuacja. Wiem, to, że trzymam żywą rybę w rękach brzmi obrzydliwie, ale ja
jestem na takie rzeczy odporna, za co zawsze dziękuję w duchu.
- Liam, Zayn i Jess się położyli, a Harry z Lou ich pilnują.
Wszystko zgodnie z planem. – powiedział Niall, wyłaniając się z pomiędzy drzew.
- No to jedziemy. – powiedziałam i szybkim krokiem ruszyłam
w stronę ogniska.
- Ale okaz! – zagwizdał z podziwem Louis, po czym złapał za
aparat i zaczął wszystko nagrywać.
- Czyli co, idziemy? – zapytał Niall.
- Jeszcze się głupio pytasz. – wyszczerzył się Hazza.
- Czyli co, najpierw zakochańce? – upewnił się Louis.
- Tak. To działka Harry’ego. – przytaknęłam.
Lokowaty zaopatrzył się w patelnię i kawałek badyla, po czym
ruszyliśmy w stronę namiotów. Akurat tak się złożyło, że chłopaki mieli namiot
kawałek dalej od nas, więc byliśmy pewni, że wszystko się uda i Liam nie obudzi
się przedwcześnie. Delikatnie otworzyliśmy namiot Jess i Zayn’a, po czym Harry
wraz z Louis’em, który pełnił rolę dokumentującej wszystko sekretarki, wleźli do
środka, a ja i Niall patrzyliśmy na to wszystko z głowami w namiocie i resztą
ciała, wystawioną na pastwę bezlitosnych komarów.
- Gotowy? – zapytał Harry Louis’a.
- Gotowy. – odpowiedział.
Na te słowa Harry zaczął walić badylem w patelnię tuż nad
głowami wtulonej w siebie dwójki, krzycząc, że się pali. Obydwoje gwałtownie
się podnieśli, stukając się czołami, a my wybuchnęliśmy śmiechem.
- Co się pali? – zapytał zdezorientowany Zayn.
- Ognisko. – wyszczerzył się Harry.
- Po co ci ta ryba? – zapytała Jess, patrząc na mnie z
przerażeniem.
- Chodź, to zobaczysz. – rzuciłam i wynurzyłam się z namiotu
a zaraz za mną pozostała piątka.
Podeszłam do namiotu Liam’a i najciszej jak umiałam,
wpakowałam się do środka. Upewniłam się, że śpi i spojrzałam na czekającą na
rozwój wydarzeń resztę przyjaciół. Harry zachęcająco kiwnął głową, Louis
uśmiechnął się z nieskrywaną satysfakcją, Niall usiłował nie wybuchnąć śmiechem
na samą myśl, co tu za chwilę się stanie, a pozostała dwójka trzymała się za
czoła, którymi przed chwilą się zderzyli.
- Liam, kochanie, wstawaj. – mruknęłam prosto do ucha
śpiącego chłopaka, który tylko niespokojnie się poruszył. – Kochanie, daj
całusa swojej rybce. – powiedziałam, na co on zrobił z ust dzióbek, a ja
przyłożyłam mu do nich trzymaną przeze mnie rybę. Chłopak złapał ją w obie ręce
i zaczął namiętnie całować, na co Louis, jak i cała reszta, rycząc ze śmiechu
wypadł z namiotu. Turlaliśmy się po ziemi drąc się w niebogłosy, podczas gdy obok
nas przebiegł Liam. Znaczy przebiegł, praktycznie przeleciał. Wyglądał, jakby
goniła go wielka łyżka, albo coś w tym rodzaju.
- Powiedz mi, że to nagrałeś. – zwróciłam się do Louis’a,
nadal nie przestając się śmiać.
- Jasne. – zarechotał i pobiegł do Liasia, który wlewał
sobie właśnie do ust całą tubkę pasty do zębów i zalewał to płynem do płukania.
- Obrzydliwe! Fuj! Ble! – mamrotał, pomiędzy kolejnymi porcjami
pasty, pakowanej do ust.
Zataczając się ze śmiechu udaliśmy się w stronę ogniska.
Wszyscy, oprócz Liam’a, który próbował pozbyć się smaku ryby przez dobry
kwadrans.
- Wam całkiem odwaliło? – zapytał podchodząc do nas.
- Tak. – wyszczerzyłam się.
- Zemszczę się za to. – wymamrotał mściwym tonem.
- Skąd ta pewność? - zapytał.
- To moja zemsta za twój ostatni wybryk. – wyjaśniłam widząc, że ma minę pod tytułem "O czym ty gadasz kobieto?".
- Chodzi ci o…?
- Tak, dokładnie o to. – przytaknęłam, a chłopak przełknął
ślinę i milczeniem dał mi do zrozumienia, że temat uważa za zakończony.
Pozostali spojrzeli na nas ze zdziwieniem, ale ani ja, ani
Liam milczeliśmy, nie udzielając im wyjaśnień. Kiedyś pojechałam z nim na
basen. Był straszny tłok, wszyscy się pchali do wody. Zdecydowaliśmy się z
Liam’em zjechać z największej zjeżdżalni, jaka była na tym basenie. Gdy już
siedzieliśmy na górze i czekaliśmy na znak, że możemy się odepchnąć i pojechać,
Payne rozwiązał mi sznureczki od góry bikini, w skutek czego wpadłam do basenu
półnaga. Oczywiście szybko znalazłam brakujący element mojego stroju, ale do
chłopaka nie odzywałam się tydzień. Zwłaszcza, że na basenie było wtedy kilku
chłopaków ze szkoły i wszystko widzieli. Chyba wiadomo, jak wyglądało moje
szkolne życie po tym wydarzeniu. Obiecałam Liam’owi, że się zemszczę i dzisiaj
w końcu mi się udało.
- Ej, słuchajcie. – zaczęła Jess ziewając. – Mi się jednak
chce spać. Więc proszę mnie już nie budzić. W ŻADEN sposób. – zastrzegła,
pożegnała się i poszła do namiotu.
Począwszy od Jess, wszyscy po kolei się rozeszli. Zostaliśmy
tylko Ja, Louis i Niall, któremu zaledwie kilka sekund później zadzwonił
telefon.
- To tata. Zaraz wracam. – mruknął i odszedł w stronę
samochodów, aby spokojnie porozmawiać.
Korzystając z sytuacji, spojrzałam na siedzącego obok mnie
chłopaka.
- Mogę o coś zapytać? – zaczęłam.
- Jasne. – uśmiechnął się zachęcająco.
- Dlaczego nagle stałeś się dla mnie taki miły? – zapytałam
po chwili. – Na początku byłeś wredny, wręcz chamski. Wybacz moją szczerość,
ale nie lubię owijać w bawełnę. – podniosłam wzrok na chłopaka, sprawiał
wrażenie mocno speszonego.
- Wiedziałem, że prędzej czy później o to spytasz. –
westchnął głęboko. – Wiem, że pewnie oberwę za to, co teraz powiem, ale muszę
być z tobą szczery. – zerknął na mnie, po czym odwrócił wzrok i kontynuował. –
Wczoraj, jak wyszłaś z salonu, Liam wysłał mnie na górę, po konewkę. Nikt nie
wie po co mu była, ale nie wnikajmy. Wyszedłem na balkon i chcąc nie chcąc
słyszałem twoją rozmowę. – chłopak, który do tej pory wpatrywał się w ogień,
spojrzał na mnie w oczekiwaniu na wybuch złości, który nie nastąpił. – Nie
jesteś zła? – zapytał po chwili, widząc, że nie zamierzam nic powiedzieć.
- Nie, zdarza się. – uśmiechnęłam się lekko.
- To dobrze. – odwrócił się przodem do mnie a po wyrazie
twarzy widać było, że mu ulżyło. – Więc po tym, jak powiedziałaś, że on cię
zdradził poczułem wyrzuty sumienia, że tak podle cię traktowałem. Wiem jak to
jest dowiedzieć się, że osoba, która znaczyła dla ciebie tak wiele, nic nie
robiła sobie z twoich uczuć. Miała je gdzieś, a obchodziły ją tylko własne
korzyści. Zrobiło mi się przykro, że ty też przez coś takiego przeszłaś.
Przemyślałem sobie to wszystko i doszedłem do wniosku, że byłem dla ciebie
niesprawiedliwy. Oceniłem cię bezpodstawnie, kierując się tylko i wyłącznie
tym, co pomyślałem sobie pod wpływem emocji. Chciałbym cię za wszystko
przeprosić.
Patrzyłam w te jego dwa niebieskie diamenciki, zastanawiając
się, czy ten chłopak wie, jaki jest inteligentny. Uśmiechnęłam się do niego z
wdzięcznością.
- Dziękuję. – szepnęłam.
- Ale jest jeszcze coś co powinnaś wiedzieć. – powiedział. –
Słyszałaś jak rozmawiałem przez telefon? Wtedy jak szukałaś torby?
- Tak, słyszałam, że coś gadasz, ale nie zrozumiałam ani
słowa.
- Dzwonił twój telefon. Wiem, nie powinienem odbierać, ale
kiedyś Liam napomknął, że zastrzeżonych nie odbierasz, więc chciałem cię
wyręczyć. – spojrzał na mnie przepraszająco. – Dzwonił niejaki Josh. – gdy
tylko usłyszałam to imię, od razu poczułam, jak rysy twarzy mi tężeją, a na
ciele pojawia się gęsia skórka. – To on, prawda? To on cię skrzywdził? –
zapytał.
- Tak. – odpowiedziałam, czując gulę w gardle.
- Nie powinienem się wtrącać, ale… Czy Niall o tym wie?
- Nie. Jeszcze mu nie powiedziałam.
- Dlaczego?
- Nie chcę, by się martwił. Nic się nie dzieje, oprócz tego,
że codziennie do mnie wydzwania.
- Vi… - zaczął łagodnie, patrząc mi w oczy. – On cię kocha.
Chce twojego dobra i myślę, że nie byłby zadowolony, gdyby się dowiedział, że
wszyscy o tym wiedzą oprócz niego.
- Wiem, ale jakoś ciężko mi się przełamać i mu o wszystkim
opowiedzieć. – wyszeptałam.
- Musisz to zrobić. Wiesz o tym, prawda?
- Tak. – mruknęłam. – I obiecuję, że to zrobię. Jak wrócimy
do domu.
- Na pewno? – przyjrzał mi się uważnie.
- Na pewno. – przytaknęłam, na co on się uśmiechnął.

- Nie wiem czy wiesz, ale to, co powiedziałeś znaczy dla
mnie bardzo dużo. – powiedziałam.
- Dla mnie też. Wiesz, zależy mi na tobie. – powiedział
patrząc mi w oczy, po czym mnie przytulił. – Jako na przyjaciółce oczywiście. –
szepnął mi do ucha, na co ja się zaśmiałam.
- Mi na tobie też. I cieszę się, że to wszystko się
wyjaśniło.
- Ja też. – szepnął.
(oczami Niall’a)
- Nie wiem czy wiesz, ale to, co mi powiedziałeś znaczy dla
mnie bardzo dużo. – przechodząc niedaleko ogniska usłyszałem głos Victorii.
Zatrzymałem się na chwilę, uważnie słuchając.
- Dla mnie też. – odpowiedział jej Louis. – Wiesz, zależy mi
na tobie.
Nie dowierzając w to, co usłyszałem podszedłem bliżej i
ujrzałem tą dwójkę siedzącą naprzeciwko siebie. Wpatrywali się sobie w oczy, a
po chwili Louis przyciągnął ją do siebie, szepcząc jej coś do ucha. Zaśmiała
się.

Oddaliłem się od ogniska i ruszyłem w stronę namiotów. Czułem,
jak moje serce przenika lodowaty chłód. Zrobiło mi się tak potwornie przykro.
Może nie tyle z tego powodu, że Victoria czuje coś do Louis’a, ale bardziej z
tego, że cały czas mnie oszukiwała. Kiedy właściwie stosunki między nimi się
zmieniły? Jak ja mogłem to przeoczyć? Zawiodłem się na nich obojgu. Nie
wiedziałem, że zarówno Louis jak i Victoria są zdolni do czegoś takiego.
Doszedłem do namiotu i starając się nie obudzić Zayn’a i
Jessici, wszedłem do środka. Namiot był podzielony na dwie części. Swoją
dzieliłem z Victorią, jednak nie chciałem jej teraz widzieć. Cały czas czując
kłujący ból w klatce piersiowej, ułożyłem się w śpiworze i próbowałem zasnąć.
Kręciłem się niespokojnie, z boku na bok nie mogąc zająć niczym myśli, które
cały czas uparcie wracały do Victorii. Osoba, która znaczy dla mnie więcej niż
ktokolwiek inny, oszukała mnie w najgorszy z możliwych sposobów. W tej chwili
czułem się jak Louis, który został oszukany w ten sam sposób, jednak nawet
świadomość tego, jak to jest, nie powstrzymała go przed tym co zrobił. Zachował
się po prostu jak cham. Niby to mój przyjaciel, a przynajmniej tak siebie
nazywał. Mówił, że mogę na nim polegać i w ogóle, ale jego słowa jak się
okazało były puste i zawiódł mnie przy pierwszej okazji. Wiedział jak dużo
znaczy dla mnie Victoria, jak bardzo mi na niej zależy, a mimo to nie zawahał
się działać. Doskonale wie, że ja bym nigdy mu czegoś takiego nie zrobił. A
Victoria? To jej najbardziej ufałem. Jej mówiłem wszystko, byłem z nią
całkowicie szczery. Myślałem, że mogę jej ufać, jednak najwyraźniej się
myliłem. Kocham ją. Bardzo. Nie można zabić miłości jednym błędem. A
przynajmniej nie tą prawdziwą. Tak, nadal kocham Victorię. Jednak teraz czuję
ogromny żal do niej. Boli mnie to, jak się zachowała.
Usłyszałem jej śmiech. Następnie jakieś szepty. Po chwili
suwak wejścia do namiotu zaczął się rozsuwać.
- Niall? – szepnęła dziewczyna.
Nie reagowałem. Udawałem, że śpię. Weszła do namiotu i
położyła się obok mnie.
- Niall. – powtórzyła. – Śpisz?
Na te słowa wsunąłem się głębiej w śpiwór i odwróciłem się
plecami do dziewczyny. Westchnęła głęboko, ułożyła się wygodnie i przytuliła do
moich pleców. Nieznacznie się odsunąłem i ułożyłem tak, aby nie mogła przysunąć
się bliżej mnie. Po chwili, gdy zmęczenie nieco stłumiło targające mną emocje,
usnąłem wsłuchany w miarowy oddech brunetki.
___________________________________________________
Przepraszam Was, za tak duże opóźnienie. Przyznaję się bez bicia, że kompletnie nie miałam pomysłu na ten rozdział, czekałam więc na wenę, która w końcu zaszczyciła mnie swoją obecnością i udało mi się dokończyć swoje dzieło ;P
Oczywiście dajcie znać w komentarzach czy się podobało i co myślicie o takim toku wydarzeń ;)
Vi