(oczami Jessici)

Jak to ja, wstałam oczywiście w samo
południe. Nie byłam tym faktem zadowolona, ponieważ jest niedziela, a ja nie
byłam w Kościele, tym bardziej, że dziś mam wyścig. Wiem, jestem bezbożnikiem.
Wygramoliłam się z łóżka i sprawdziłam telefon. Wiadomość od Vi, nie należała
do tych najkrótszych. Wyjaśniła mi wszystko kiedy do mnie wpada, żebyśmy mogły
się ogarnąć na wieczór. Z tego co wyczytałam z wiadomości, dziewczyna będzie u
mnie o 13. Spojrzałam na zegarek. 12.44. No i znowu będzie gadanie, bo nigdy
nie mogę się wyrobić. Odłożyłam telefon na szafkę nocną i swoje kroki
skierowałam do łazienki. Zrobiłam poranną toaletę i założyłam dresy. Włosy
spięłam w koka i założyłam moje okulary, w których chodzę tylko wtedy gdy
muszę. Wychodząc z łazienki, na zegarku wybiła punkt 13, a drzwi od mojego
pokoju otworzyły się i w stanęła w nich Vi. Jej strój był taki sam, jak mój.
Tylko, że ona w rękach trzymała kilka toreb z ubraniami i kosmetykami.
- Coś Ty tam nabrała? – spytałam
zdziwiona.
- Przecież trzeba się dziś jakoś
przygotować. Kochana, to też finały mojego brata. Wiesz przecież ile na to
czekałam. – odparła rzucając wszystko na moje jeszcze nie pościelone łóżko.
- Wypad mi z tymi torbami! –
krzyknęłam i zrzuciłam wszystko na podłogę.
- Oszalałaś do reszty? Tam są cenne
rzeczy!
- To wypad z tym na fotel, a nie na
łóżko.
- Zołza. – warknęła.
- Idź już! – zaśmiałam się.
Gdy ścieliłam łóżko, Vi wypakowywała wszystko
z toreb. Zasłaniała mi wszystko swoim ciałem i nie mogłam zobaczyć co kupiła.
Gdy skończyłam robić swoje, usiadłam na łóżku i chrząknęłam. Victoria, w tym
momencie się odwróciła do mnie z czarnymi przetartymi rurkami. Położyła je na
łóżku, a obok nich dołożyła czarną koszulę.
- Kupiłam ostatnią. Jakaś laska,
chciała mi ją zabrać, ale mówię NIE! Ona jest moja! – parsknęłam śmiechem –
Kupiłam Ci też bransoletki. – podała mi je – A no i zapomniałabym. Po ostatnim
Twoim wyścigu, zostawiłaś u mnie swój krzyżyk. Pomyślałam, że pewnie chciałabyś
mieć go dziś ze sobą.
- Zapomniałam o nim. Dziękuję. –
wyciągnęłam rękę po ową rzecz – A Ty w co się ubierasz?
- Nie skończyłam jeszcze. – Co ja
sobie mogłam myśleć – Kupiłam Ci też czarne wojaki. Te które chciałaś ostatnio
kupić, bo tak Ci się podobały. Wzięłam oczywiście nie używaną parę. –
wyszczerzyła się.
- Jesteś niezastąpiona.
- Wiem o tym. – przytuliłyśmy się.
Reszta czasu zajęła nam na oglądaniu tego co Vi, kupiła sobie
i oczywiście na obejrzenie filmu, oraz na rozmowy. Cztery godziny nie wiadomo
kiedy minęły. Zjadłyśmy obiad i każda z osobna udała się do łazienek.
Wzięłam
relaksujący prysznic, po czym ubrałam się w czarne rurki, bokserkę, a na nią
koszulę, czarne wojskowe buty i dodatki, które zakupiła również Vi. Na samym
końcu założyłam mój krzyżyk, który zawsze jest na mojej szyi, podczas każdego
wyścigu. Gdy wyszłam z łazienki od razu usiadłam przed moją toaletką i z pomocą
Vi zrobiłam makijaż. Oczy miałam mocno podkreślone kredką i tuszem, a na ustach
znajdowała się czerwona szminka. Liam, zawsze się śmiał, że gdy się tak
umaluje, to wszyscy uciekają, bo wyglądam mrocznie. Oczywiście wiem, że to
żarty i pewnie dlatego nic mu jeszcze nie zrobiłam. Stanęłam z Vi przed lusterkiem
i razem stwierdziłyśmy, że wyglądamy bosko. Tak, ta nasza skromność. O godzinie
20, zaczynał się wyścig Nate’a, więc półgodziny wcześniej chłopcy mieli
przyjechać pod mój dom, abyśmy mogli wspólnie pojechać do centrum. Mamy jeszcze
10 minut, więc spokojnie weszłam na fb. Wrzuciłam moją fotkę z Victorią i
odczepiłam kilka osób. Po wylogowaniu się zabrałam swoją kurtkę skórzaną.
Zeszłyśmy po schodach i mówiąc moim rodzicom, że jedziemy na wyścig,
zniknęłyśmy po drugiej stronie drzwi. Pod moją bramą czekali już na nas
chłopaki. Każdy z nich był ubrany na ciemne kolory. Zayn, gdy tylko mnie
zobaczył, zaniemówił. Podeszłam do niego i cmoknęłam go w usta.
- Hej, skarbie. – odparłam.
- Nie poznałem cię. Wyglądasz
przepięknie.
- Cieszę się, że ci się podoba. –
uśmiechnęłam się lekko i wsiadłam do samochodu Malika.
Z nami jechał jeszcze Niall i Harry,
który cały czas mnie obserwował z tylnej kanapy. Po dojechaniu na miejsce, od
razu zauważyłam dużą grupkę ludzi, którzy stali wokół jakiegoś auta. Wychodząc
z samochodu, rozpoznałam dopiero, że to mój Dodge. Uśmiechnęłam się pod nosem i
zamknęłam drzwi od strony pasażera. Wszystkie oczy zostały skierowane na mnie,
a po chwili można było usłyszeć moje imię w wielkim krzyku. Tak, to są osoby,
które kibicują mi podczas każdego wyścigu. Od razu podeszli do mnie i każdy z
nich chciał się ze mną przywitać. Po jakimś czasie zauważyłam dopiero Briana,
który cały czas pilnował mój wóz. Szybkim krokiem podeszłam do niego i rzuciłam
mu się na szyję. Przywitałam się z nim, a później poznałam go z moimi
przyjaciółmi, których jeszcze nie znał. Przekazał mi kluczyki od samochodu i
całą ósemką poszliśmy na start, aby zobaczyć, jak wygrywa Nate. Po dojściu na
miejsce zauważyłam, że Nate i jego przeciwnik siedzieli już na swoich motorach
i czekali tylko na sygnał od Vi. Dziewczyna spojrzała się na każdego z osobna i
puszczając oczko bratu wykonała znak. Chłopaki z piskiem opon ruszyli przed
siebie. Po kilku sekundach zniknęli nam z pola widzenia. Stałam w tulona w
objęcia Zayn’a i myślałam cały czas czy uda mi się wygrać. Marcus, jest
znakomitym kierowcą, ale nigdy jeszcze się z nim nie ścigałam. Zayn,
prawdopodobnie wyczuł mój strach, bo objął mnie mocniej i ucałował czule w
głowę. Przez jakiś czas wszyscy staliśmy w ciszy, ale przerwał ją dźwięk
motorów, które wracały już na metę. Nikogo to nie zdziwiło, że Nate, jako
pierwszy przekroczył linię mety i oczywiście wygrał. Na końcu zrobił swój
mistrzowski trik i stanął niedaleko naszej grupki. Gdy zdjął kask jakieś laski
podbiegły do niego i zaczęły się nim zachwycać. Zadowoleni, że wygrał
ruszyliśmy w miejsce bliżej startu mojego wyścigu. Brian, dołączył do nas moim
samochodem i ustawił się na wyznaczonym miejscu. Swoje kroki skierowałam do
auta, a Zayn ruszył razem ze mną.
- Wiesz co robisz? – spytał gdy
wsiadałam do wozu.
- Skarbie, nie martw się o mnie.
Robiłam już to setki razy. – uśmiechnęłam się do niego chytrze.
- Uważaj na siebie. – odparł z
opiekuńczym głosem.
- Będę robić wszystko, aby wygrać i w
tym nic sobie nie zrobić. – przytaknęłam i się lekko zaśmiałam.
- Kocham cię. – odparł i schylił się
do mnie, aby mnie pocałować.
Odsunął się ode mnie i wolnym krokiem
cały czas patrząc na mnie odchodził do naszych przyjaciół. Na jego miejsce
wszedł Brian.
- Wszystko jest ulepszone. Ten wózek
wyciśnie teraz więcej, niż ostatnio więc próbuj się nie zabić.
- Okay.
- Pamiętaj, że całkowite
przyspieszenie wciskasz na samym końcu.
- Wiem.
- No i oczywiście na zakrętach może
trochę cię rzucać, więc wtedy na ręcznym najlepiej.
- Brian! – krzyknęłam.
- Słucham?
- Wyobraź sobie, że wiem o tym. Nie
ścigam się pierwszy raz. Wyluzuj.
- Dobra, masz rację. Nic już nie
mówię. Tylko jedno. Powodzenia.
- Idź już. – skwitowałam, a do mojej
szyby podszedł Liam. No i kto jeszcze?
- Mała, uważaj na siebie. – odezwał
się Payne.
- Wiem, nie musisz się martwić.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale
wiesz jaki jest Marcus. On zrobi wszystko, aby wygrać.
- Nie przejmuj się. Wygram to. A
wiesz skąd to wiem? Bo wy jesteście ze mną i On. – wskazałam na swój krzyżyk –
Jestem w dobrych rękach.
- Wygraj to. – oznajmił i dołączył do
chłopaków.
Przez chwilę jeszcze na nich
patrzyłam, ale po chwili podjechał do mojego boku czarny samochód. Był to
Nissan 350z. Oczywiście tylko w stylu Marcusa. Chłopak opuścił szybę i swoje
słowa skierował do mnie.
- Stracisz wóz.
- Prędzej ty swój.
- Kotuś, to twój pogrzeb.
- Coś mi się wydaje, że nie znasz
życia. – odparłam ze stoickim spokojem.
- I tak przegrasz, więc nie rozumiem
po co się ze mną ścigasz.
- Nie bądź tego taki pewny Marcus.
- Możesz się już z tym pogodzić, że
dojedziesz do mety ostatnia. A ten twój kochaś, będzie musiał cię tylko i
wyłącznie pocieszać. Chociaż ja zrobiłbym to lepiej, ale tobie wystarczają
takie sieroty jakim jest Malik.
- Przymkniesz się? Do dorastasz do
pięt Zayn’owi i możesz już się poddać, bo przegrasz.
- Śmieszna jesteś.
- Możliwe, ale mam o co walczyć. – poruszyłam
brwiami i spojrzałam mu głęboko w oczy – Zróbmy to! Jedź, albo giń! Pamiętasz?
– uśmiechnęłam się sama do siebie i spojrzałam na Vi.
Dziewczyna była ubrana w czarnobiałe rurki, białą zwiewną
koszulkę, na której znajdowała się czarna skóra. Zaś na nogach miała piękne,
różowe szpilki, które oczywiście genialnie się wyróżniały. A jej koński kucyk
dopełniał całą stylizację.
- Jedna zasada. Nie dajcie się
złapać. Niech wygra najlepszy kierowca. – przy ostatnich słowach spojrzała na
mnie – Gotowi?
- Gotowa. – odpowiedziałam pod nosem.
Victoria spojrzała najpierw na mnie,
a później na Marcusa i z chytrym uśmieszkiem opuściła ręce oraz krzyknęła
”START”. Od razu ruszyliśmy z miejsc, a mój kochany wózek, aż podniósł przednie
koła do góry.
Jako pierwsza wyjechałam na ulicę i
trochę tego pożałowałam. Marcus chował się za mną i robił to co ja, więc miał
więcej szczęścia. Ja prawie ocierałam się o inne samochody i oczywiście każdy
na mnie trąbił, abym zjechała, bo jadę pod prąd. Szybko się ogarnęłam i robiłam
swoje. W zakręty wchodziłam gładko i wyrabiałam się przed każdym innym
samochodem. Marcus, nie wyrabiał i strasznie zarzucał tyłem samochodu. Trochę
otarł się o autobus i zarzuciło go o 180C. Zaśmiałam się i dodałam więcej gazu.
Szczęśliwa, że zgubiłam tego pajaca, nawet nie zauważyłam, że dogonił mnie
razem z policją. Oczywiście wykorzystał sytuacje i wyminął mnie i zostawił mnie
na pastwę glin. Marcus, pojechał główną, a ja za zakrętem skręciłam w boczną
uliczkę. Policja na szczęście pojechała główną ulicą Londynu, a ja mogłam
trochę odetchnąć. Po kilku sekundach wyjechałam tuż przez Marcusem i zadowolona
wjechałam już na ostatnią prostą. Marcus, dogonił mnie i zbyt wcześnie włączył
przyspieszenie. Zaśmiałam się pod nosem i na ostatnim odcinku zrobiłam to co
trzeba. Wcisnęło mnie w siedzenie, ale za to wygrałam z wielką przewagą ciesząc
się jak małe dziecko, które dostało nową zabawkę. Chłopak zakręcił na plac
parkingowy i wskazał, abym zrobiła to samo. Zaparkowałam naprzeciw niego i
wysiadłam z auta. Marcus podszedł do mnie.
- Dałem ci wygrać.
- Oj, coś mi się wydaje, że nie.
Marcus, zrozum, że jestem od ciebie lepsza. Londyn należy do mnie.
- Śmieszna jesteś. – zakpił.
- Już to mówiłeś.
Podszedł do mnie i złapał mnie za
szyję.
- Ze mną się nie zadziera skarbie. –
wyszeptał mi do ucha, zaciskając swoje palce na mojej szyi.
- Co mi zrobisz? Zabijesz mnie? –
wychrypiałam.
- Już niedługo poznasz smak porażki.
– chłopak położył mnie delikatnie na masce samochodu i patrząc mi w oczy
pocałował mnie – Widzimy się już niedługo.
Po swoich słowach odszedł do swojego
samochodu i z piskiem opon ruszył w swoją stronę. Cały czas stałam w tym samym
miejscu i tępo patrzyłam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stał
samochód mojego byłego. Z rozmyślań wyrwał mnie dotyk Zayn’a i krzyk
pozostałych.
- Wygrałaś! Jess, zrobiłaś to!
Upokorzyłaś go! – krzyczeli wszyscy oprócz Zayn’a i Harry’ego.
Mogę się założyć, że tylko oni we
dwóch widzieli ta całą akcję z Marcusem. Zayn, wyczuł moje zdenerwowanie, bo
objął mnie i pocałował tak jak nigdy. Mogłam dopiero wtedy się wyluzować i
próbować zapominać.
- Jess, skarbie. Wygrałaś. – szepnął
do mnie Zayn.
- Widziałeś? – spytałam nadal
wtulając się w niego.
- Tak. Niestety. Żałuje, że nie
mogłem do niego podejść i poprzestawiać mu tą mordę.
- On wróci. – wychlipałam, bo łzy
zaczęły napływać mi do oczu.
- Poradzimy sobie. – oznajmił i
zwolnił uścisk, abym mogła spojrzeć na resztę.
Wszyscy wpatrywali się we mnie.
Czekali co powiem. Czym się z nimi podzielę. Zamknęłam oczy, spuściłam
powietrze z płuc i spojrzałam na każdego z osobna.
- Dziękuję. – wyszeptałam – Jedziemy
na piwo? – zaproponowałam i uśmiechnęłam się, aby nie było po mnie widać, że
jestem nadal w szoku.
- I za to cię kochamy Jess. – odparł
Liam.
Postanowiliśmy, że ze mną jedzie Zayn,
moim wozem. Harry, razem z Niall’em autem Malika, a reszta tak, jak wcześniej. Czyli Vi, Liam i
Louis samochodem Liama. Miałam dość na dziś jazdy, więc Zayn zgodził się, że
nas zawiezie. W klubie dałam się ponieść emocjom i wypiłam trochę więcej, niż
zamierzałam, ale w końcu to był mój dzień.
- Zayn?
- Tak?
- Wczoraj
razem z Harry’m widzieliście tylko tą akcję?
- Tak.
Staliśmy we dwóch. Nie wiem dlaczego, ale jakoś ostatnio zauważyłem, że mogę na
nim polegać. Postanowiliśmy, że zaczekamy bliżej parkingu, że będziemy lepiej
widzieć końcówkę. No i widzieliśmy więcej, niż nam się wydawało. Miałem ochotę
podejść do was i coś mu zrobić. Nie mogłem patrzeć, jak ten idiota cię
traktował. Jak cię złapał za szyję. Jak cię położył na masce. Jak cię pocałował.
– w tej chwili zamilkł i zacisnął powieki – Nie mogłem na to patrzeć. Ale Harry
mnie opanował. Później dopiero zauważyłem, że on też się tym przejął. Jesteś
dla niego ważna. – odparł i spojrzał gdzieś w bok.
- Zayn. –
powiedziałam i usiadłam na jego kolanach – On też jest dla mnie ważny. Ale jako
brat. Bo to ciebie kocham i to z tobą chcę być. – spojrzał mi w oczy – To przy
tobie czuję, że żyje. To ty dajesz mi szczęście.
- Kocham
cię. – odparł i złączył nasze usta.
____________________________
Kochani!
1. W pierwszej kolejności chciałabym Was przeprosić.
Strasznie długo musicie czekać na kolejny rozdział i to jest moja wina. Ostatnio miałam strasznie mało czasu na pisanie, no i weny też mi brakowało. Prowadzenie bloga to coś trudnego. Tym bardziej w roku szkolnym. Dochodzi do tego również to, że za dwa miesiące mam egzaminy gimnazjalne i przyjmuję sakrament Bierzmowania. Wiąże się z tym strasznie dużo nauki i mało czasu na pisanie. Więc mam nadzieję, że mnie zrozumiecie. Po prostu przepraszam za to opóźnienie.
2. Kolejna sprawa. Zdaję sobie sprawę, że po tak długiej przerwie, opuściło nas sporo czytelników. Więc kto przeczyta rozdział i nadal zostaje z nami, to proszę go o komentarz. Nie musicie rozpisywać. Wystarczy jedno słowo, jakaś emotikonka, cokolwiek. Dla Was to tylko kilka sekund, a my będziemy mogły zobaczyć czy ktoś to czyta i czy w ogóle opłaca się nam prowadzić tego bloga.
3. No i ostatnia sprawa. Teraz Victoria przejmuje po mnie pałeczkę pisania, więc rozdziały mogą pojawiać się częściej. Nic nie obiecuję, ale mam taką nadzieję, że nie będziecie musieli znowu tyle czekać.
Jeszcze raz Was przepraszam i mam nadzieję, że jednak z nami zostaniecie. :)
Jessica