Obserwatorzy

sobota, 24 sierpnia 2013

Rozdział 11 cz.1


(oczami Victorii)


- Auuuu! – zawyłam lądując tyłkiem na podłodze. Spadając próbowałam chwycić się parapetu, lecz zamiast niego złapałam doniczkę, która spadła na mnie, brudząc ziemią moją piżamę. Czemu właściwie zleciałam z łóżka? Poczułam, że coś łazi mi po nodze, więc zaspana, nie otwierając oczu, próbowałam to z siebie zrzucić, machając nogą. W końcu się wkurzyłam i wstałam, próbując zejść z łóżka, ale noga, którą tak uparcie machałam, zaplątała mi się w kołdrę i pozbawiła równowagi. Próbowałam ją uwolnić, lecz moje starania nie przynosiły efektu.
- Cholera jasna! – krzyknęłam kopiąc uwięzioną nogą. Słyszałam śmiechy, więc domyśliłam się, że cała zgraja to widziała. Po chwili podbiegł do mnie Liam z Niall’em w samych bokserkach i próbowali mi pomóc. Blondyn podniósł mnie z ziemi, a brunet starał się wydostać moją nóżkę. W między czasie rozejrzałam się po pokoju. Było w nim pięciu chłopaków. Wszyscy w samych gaciach. O matko. Spojrzałam z powrotem na swoją uwięzioną nogę, lecz po chwili usłyszałam pojedynczy rechot. Przeniosłam wzrok na Harry’ego, który ucieszony opierał się o ścianę. Aha, czyli to

on za tym stoi. Niech no tylko poczeka aż znajdziemy się w tym lesie. Moja zemsta będzie słodka. Z wciąż rosnącą satysfakcją uśmiechałam się w jego stronę. Loczek po chwili chyba się domyślił co mi chodzi po głowie, ponieważ mimika jego twarzy zmieniła się z głupkowatego, aczkolwiek dumnego uśmieszku, na dość wystraszoną. Pokiwałam delikatnie głową, potwierdzając jego domysły, po czym wybuchnęłam śmiechem, ponieważ brunet dał drapaka zwiewając w podskokach. Po niecałych pięciu sekundach usłyszeliśmy huk, równający się ze spadającą ze schodów kulą do kręgli, uderzającą kolejno we wszystkie stopnie. Louis razem z Zayn’em polecieli sprawdzić co się stało, a ja ponownie wybuchnęłam śmiechem, bo byłam pewna, że ten idiota zaliczył glebę. Był w skarpetkach a schody z drewna. Na dodatek wczoraj polerowane. Liam i Niall zataczając się ze śmiechu postawili mnie na nogach, dziwnie mi się przyglądając.

- Co jest? – zapytałam zdziwiona.
- Słodko wyglądasz wymazana w ziemi. – powiedział Niall.
- Nawet twarz ma czarną. – Liam rechotał, trzymając się za brzuch.
- Gdzie? W którym miejscu?
- Na czole i policzkach. – powiedział brunet.
Zaczęłam wycierać się dłońmi, lecz przestałam tak szybko jak zaczęłam, uświadamiając sobie, ze ręce miałam umorusane ziemią. No to teraz dopiero wyglądam pięknie.
- To był podstęp. – warknęłam w stronę Liam’a, który wraz z Niall’em zaczął śmiać się jeszcze bardziej. O ile to było możliwe. – Zaraz was dorwę! - ryknęłam biegnąc w ich kierunku.
Szybko wybiegli na korytarz i skierowali się na dół, zapominając o niesamowicie czystych schodach. A  że również byli w skarpetkach, byłam pewna, że skończą jak Styles. Niall w porę wyhamował łapiąc się oburącz poręczy, lecz Liam nie zdążył i uderzył w blondyna, tym samym spychając go ze schodów. Ten złapał się jego głowy i polecieli razem, przygniatając Loczka, którego zbierali z ziemi pozostali dwaj. Louis z Zayn’em momentalnie odskoczyli, uważając, żeby lecąca dwójka na nich nie wpadła. Hazza leżał rozłożony jak placek, na nim Niall, który po drodze zgubił skarpetkę… A nie, jednak nie. Znajdowała się ona w rękach przestraszonego Liam’a, siedzącego na nich tyłkiem, który najprawdopodobniej spadając łapał się czego popadnie. Wnioskuję to po nodze blondyna, którą trzymał w dłoni. Louis wraz ze mną i Zayn’em popłakał się ze śmiechu widząc, jak „gustownie” krótkowłosy się na nich usadowił. Szybko znalazłam się na dole i wyciągnęłam rękę do poszkodowanych, chcąc pomóc im się pozbierać, jednak widząc, że jest cała czarna zerwali się na równe nogi. Tylko Harry leżał obolały z miną, jakby wąchał brudną skarpetkę. W sumie, kto wie czy skarpetka noszona przez jego kumpla była czysta. Mulat i Tomlinson postawili go do pionu i spojrzeli po sobie, ponownie wybuchając śmiechem.
- A wam co? – odezwała się zaspanym głosem Jessica, kierując się na dół.
- NIE SCHODŹ PO SCHODACH! – ryknęliśmy wszyscy chórem, a biedna dziewczyna aż drygnęła.
- Dobrze ci radzę. – odezwał się Harry obolałym głosem.
- Ja też. – dodali Niall i Liam.
- Vi, czemu jesteś murzynem? – zapytała wybuchając śmiechem dziewczyna.
- Postanowiłam zmienić ubarwienie. Jestem kameleonem. – powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów.
Zaczęłam po nich wchodzić i okazało się, że naprawdę są śliskie. Moje nogi, które były odziane w skarpetki, rozjeżdżały mi się na boki, tworząc szpagat. Nie zrażając się tym powoli kładłam stopy na kolejnych stopniach, aż w końcu straciłam równowagę. Już prawie upadłam, jednak w ostatniej chwili przytrzymałam się jednego ze schodów i wchodziłam na czworaka. Za mną tym samym sposobem wchodzili chłopcy, a Jessica turlała się ze śmiechu.
- Jestem bogiem! – wydarłam się stając na ostatnim stopniu.
- Tak, weszłaś po schodach, brawo. – podsumował mnie sarkastycznie Zayn.
- Weźcie… hahaha… Spójrzcie na nią! – blondynka wskazywała na moją twarz, nie przestając się dusić.
Wszyscy jak na komendę odwrócili się w moją stronę i wybuchnęli śmiechem.
- Hahaha, bardzo śmieszne. – sparodiowałam ich.
- Kobieto, ty żałuj, że siebie nie widzisz. – powiedział Louis, próbując uspokoić oddech.
I w tamtym momencie wpadłam na pewien pomysł. Podbiegałam do wszystkich chłopaków  po kolei, przytulając się do nich i tym samym brudząc ich gołe klaty.
- Zwariowałaś?! –wrzasnął Zayn.
- Boże święty! – wydarł się Liam.
- Dajcie mydło! – ryknął Niall.
- Co za smoła?! – huknął Louis.
Harry’ego zostawiłam sobie na koniec. Podchodziłam do niego powoli, patrząc mu w oczy, z wrednym uśmieszkiem na ustach. W pierwszej chwili nie zorientował się o co chodzi, dopiero po minucie zrozumiał, że jego nagi tors jest w niebezpieczeństwie. Już chciał uciekać, ale złapałam go za gumkę od majtek i przyciągnęłam w swoją stronę.
- Nie uciekaj przede mną. – powiedziałam słodkim głosem, po czym złapałam do za policzki, zostawiając na nich czarne ślady.
- To parzy! –wydarł się brunet, łapiąc się za twarz.
- Uspokój się., to ziemia z doniczki, a nie rozgrzana smoła. – powiedziałam i odwróciwszy się na pięcie poszłam do łazienki, żeby doprowadzić się do porządku.
Wyszłam z niej po kilkunastu minutach, opatulona w ręcznik i udałam się do pokoju. Szybko ubrałam się w jasne rurki i sweterek z sową.  Na nogi założyłam moje ulubione i najwygodniejsze jakie mam koturny. Potem zarzuciłam na siebie miętową kurtkę i byłam gotowa. Ogarnęłam pokój i zeszłam na dół rozglądając się, gdzie jest reszta towarzystwa. Nie zauważyłam nikogo, więc udałam się do kuchni i zabrałam się za przygotowywanie sobie śniadania.
- Kurna, durne progi! – syknął Harry, trzymając się za nogę, a ja aż podskoczyłam.
- Ale mnie przestraszyłeś! Głąbie, patrzy się pod nogi.- powiedziałam wskazując na podłogę.
- Tak tak, jasne. – mruknął wyrywając mi z rąk miskę z płatkami i mlekiem oraz łyżkę i zaczynając jeść.
- Ej, to moje! – zaprotestowałam. – Zrób sobie własne!
- Ale twoje jest takie dobre. No weź, podziel się. – ponownie przyciągnął miskę do siebie, nabierając na łyżkę płatki.
Już miał je zjeść, gdy szybko go wyprzedziłam i łyżka wraz z zawartością znalazła się w mojej buzi.
- Ale sknera. – burknął Harry i ponowił próbę, lecz zabrałam mu miseczkę i tak oto zaczęła się bitwa.
Biegałam z miską po całym mieszkaniu, wylewając gdzie niegdzie jej zawartość, a Harry gonił mnie z łyżką w ręku i wrzeszczał „Dawaj jeść!”. On mnie przeraża.
- Liam, ratuj! – wydarłam się desperacko stojąc w kącie salonu, a ucieszony zielonooki już zmierzał w moją stronę.
Zza drzwi wyłonił się Payne, ale gdy tylko zobaczył łyżkę zaczął piszczeć i latać po całym mieszkaniu, chociaż nikt go nie gonił. Tego nie przewidziałam.
- Niall, jedzenie! – krzyknęłam, a blondyn w mgnieniu oka wpadł do salonu i pognał w moją stronę, przewracając po drodze Loczka.
- Gdzie?! – krzyknął zdezorientowany.
- W lodówce jest pełno. – wyszczerzyłam się, a on spojrzał na mnie jak na głupią i poszedł we wskazane miejsce.
Spojrzałam na Styles’a, który leżał rozwalony nosem do ziemi. Już po raz drugi. Ten dzień zapowiada się pięknie. Uśmiechnęłam się z satysfakcją i podeszłam do Loczka.
- Ouuuu, jak mi przykro! – zawyłam, wyrywając mu z ręki łyżkę, i zaczynając wcinać płatki.
- Nie zmuszaj mnie, żebym wstał. – mruknął wkurzony, a ja zlitowałam się nad nim i postawiłam mu przed nosem miseczkę z płatkami.
- No masz, jedz. – powiedziałam, spodziewając się, że zrobi to samo co Niall, ale on tylko się wyszczerzył i nie zmieniając pozycji zaczął jeść.
Zrobiłam minę pod tytułem „Z kim ja żyję” i wstałam z podłogi, kierując swe kroki na górę. Tym razem byłam już w butach, więc upadek mi nie groził. Wzięłam swoją torbę z pokoju i już miałam wracać na dół, gdy zobaczyłam Harry’ego, który pakował swoje rzeczy do torby. Co on, teleportował się czyj jak? Wszedł na chwilę do łazienki, a ja wykorzystałam ten moment i pokręciłam się chwilę po pokoju. Gdy brunet wrócił ja stałam w drzwiach do swojego, udając, że z niego wychodzę. Zauważyłam jak zapina torbę, nie wiedząc, że „przypadkiem” wpadła mu do niej lampka nocna. Co za pech, niech dźwiga. Zeszłam na dół, gdzie zobaczyłam chyba z piętnaście różnych toreb.
- My jedziemy na dwa dni czy na miesiąc? – zapytałam, zastanawiając się, czy nie dwoi mi się w oczach.
- Trzeba było wziąć jedzenie. – wyszczerzył się Niall.
- Jak dla całego gamizonu wojska? – ze zwątpieniem patrzyłam jak Liam układa to wszystko po kolei w bagażniku.
- A tak właściwie to jak siedzimy w samochodach? Znaczy kto z kim? – zapytała Jess schodząc z góry.
- Jedziesz ze mną. – wyszczerzył się Harry, który szedł zaraz za nią.
- A ja z wami. – dodał Zayn wyłaniając się z kuchni.
- Czyli… - zaczęłam, ale mi przerwano.
- Tak, jedziemy razem. – wyszczerzył się Louis i zaniósł Liam’owi kolejne torby.
- Zginę… - mruknęłam, pokonując ostatnie stopnie, które dzieliły mnie od parteru.
Zorganizowaliśmy się całkiem szybko i sprawnie, więc już po kilkunastu minutach siedzieliśmy w samochodach recytując listę rzeczy, które mięliśmy wziąć, sprawdzając, czy faktycznie je wzięliśmy.
- Namioty? – zapytał Liam.
- Są. – odpowiedział Louis.
- Jedzenie? – zapytał Niall.
- Jest.
- Śpiwory? – odezwałam się.
- Są.
- Jedzenie? – wtrącił się Niall.
- Jest. – Liam wywrócił oczami.
- Jakieś zapałki, albo coś do rozpalenia ogniska? – zapytał Louis.
- Mamy.
- Jedzenie? – Niall nie dawał o sobie zapomnieć.
- Jest. – mruknęłam jednocześnie z niebieskookim.
- Aparat wziąłeś? – zwróciłam się do bruneta.
- Tak.
- A jedzenie?
- NIALL! – ryknęliśmy chórem.
- No co? – spojrzał na nas z oburzeniem. – Upewniałem się.

Droga minęła nam dosyć szybko. Okazało się, że Louis całkowicie zmienił do mnie nastawienie i mogłam z nim normalnie pogadać. Co więcej, całkiem nieźle się dogadywaliśmy. W przerwach między kolejnymi historyjkami opowiadanymi przez chłopaków oraz napadami śmiechu, robiliśmy przystanki, ponieważ Liam zapakował całe jedzenie do bagażnika, zapominając o naszym blond głodomorze, który spędził całą podróż naprzemiennie jedząc i śpiąc. W końcu Louis przesadził go na przód, a sam usiadł koło mnie, twierdząc, że niewygodnie mu tak ciągle się odwracać do tyłu. Czasem dzwoniliśmy do pozostałej trójki naszych przyjaciół, którzy jechali zaraz za nami. Z tego co słyszeliśmy, Hazza odrobinę się bulwersował, że musi siedzieć samotnie z tyłu. Tak oto minęła nam czterogodzinna podróż.
- Niall, wstawaj. Jesteśmy na miejscu. – szturchnęłam blondyna, siedzącego przede mną.
- To nic nie da. – powiedział Louis, patrząc na mnie z rozbawieniem. – Jego trzeba budzić wystrzałem armatnim, albo czymś w tym rodzaju.
- Ty nie znasz moich sposobów. – uśmiechnęłam się cwaniacko do chłopaka, po czym wysiadłam z samochodu i wdrapałam się na kolana śpiącego Irlandczyka.
- Niall, kochanie, wstawaj. – mruknęłam, przygryzając delikatnie płatek jego lewego ucha.
Blondyn uśmiechnął się, nie otwierając oczu i złączył nasze usta w czułym pocałunku. Po chwili spojrzałam z satysfakcją na bruneta przyglądającego się całej scenie.
- I co? – zapytałam zeskakując na ziemię.
- Zwracam honor. – zaśmiał się chłopak, lecz uśmiech nie objął jego oczu. Te zaś pozostały smutne.
Już miałam zapytać co się stało, gdy Niall objął mnie w talii i ponownie przyciągną do siebie. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi samochodowych, a po chwili głos Harry’ego.
- Dajta wiadro, bede rzygał! – zawołał Loczek, po czym odstawił widowiskową scenę, udając, że zwraca śniadanie.
- Przymknij się, wieśnioku. – mruknęłam, ponownie całując blondyna.
- Ej, serio, zostawcie sobie te sceny na wieczór. – zaśmiała się Jessica wysiadając z samochodu i trzęsąc się z zimna. Tutaj było o wiele zimniej niż w Londynie, ale ona tego nie przewidziała. Była ubrana w miętowe spodnie i bluzkę rękawem 3/4 oraz granatowe trampki i szalik.
- Ty sobie lepiej pilnuj mulata, bo już gdzieś polazł. – powiedziałam, wskazując na oddalającego się ciemnowłosego.
- Zayn! – zawołała.
- Malik! – wydarł się Harry, stojący obok niej.
- Ludzie, dajcie się w spokoju wysikać! – odkrzyknął, a my śmiejąc się, wyjmowaliśmy rzeczy z samochodu.
Gdy wszystko już było gotowe do zabrania a samochody pozamykane, zaczęliśmy się rozglądać za Louis’em, który zniknął gdzieś, podczas tej całej krzątaniny.
Po kilkukrotnym wywrzeszczeniu przez Harry’ego jego imienia, nazwiska i kilku innych epitetów, zauważyliśmy chłopaka, wynurzającego się z pomiędzy drzew.
- Mamy problem. – powiedział drapiąc się po głowie z zakłopotaniem. – Domki są w dość… kiepskim stanie.
- To znaczy? – zapytał Liam.
- Sami zobaczcie. – powiedział chłopak i ruszył w głąb lasu, a my podreptaliśmy zaraz za nim.
Droga, która prowadziła na polanę była kręta, wąska i kamienista, a samochody by sobie z nią nie poradziły, więc zmuszeni byliśmy iść na pieszo. Po kilkunastu minutach marszu zobaczyliśmy między drzewami dach pierwszego domku, potem kolejnego, aż w końcu stanęliśmy na brzegu dużej polany, na której stało pięć domków letniskowych. Rozglądaliśmy się z ciekawością dookoła, a Louis podszedł do domku stojącego najbliżej nas.
- Widzicie co miałem na myśli? – zapytał patrząc na budynek. – Nie byłem jeszcze w środku. – powiedział stając na werandzie domku i spoglądając na nas wyczekująco.
Ruszyłam w jego stronę, a po chwili odwróciłam się i spojrzałam po twarzach reszty przyjaciół.
- Nie idziecie? – zapytałam.
Spojrzeli po sobie i jednocześnie pokręcili głowami.
- Tchórze. – syknęłam i dołączyłam do chłopaka.
Gdy tylko przekroczyłam próg domku, w moje nozdrza uderzył okropny zapach, jakby stęchlizny, pomieszanej z gnijącym mięsem. Natychmiast zakryłam nos rękawem i starając się nie oddychać, rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było zdemolowane i jak podejrzewam okradzione. Porozrywane tapicerki na kanapie i fotelach, potłuczone lustra i wiele innych zniszczeń. Jednak to, co zwróciło moją uwagę, to porozrzucane tu i ówdzie kości, oraz zwinięty w kącie kłębek szarego futra. Ignorując fakt, że wszystko we mnie krzyczało, żebym stąd zwiewała, wzięłam do ręki leżący na ziemi łom i powoli podeszłam do zwierzęcia. Szturchnęłam go, a gdy upewniłam się, że jest martwy, przekręciłam go w swoją stronę, po czym natychmiast odwróciłam wzrok. Okazało się, że jest to wilk w stanie zaawansowanego rozkładu. Spojrzałam zszokowana na Louisa, który oniemiały przyglądał się temu co tu zastaliśmy. Zamrugał kilkakrotnie po czym pokazał mi na migi, żebym stąd wyszła. Już w następnej sekundzie wybiegaliśmy z domku kaszląc i krztusząc się powietrzem.
- Co to ma być? – zapytałam, gdy udało mi się po części uspokoić oddech.
- Nie ma pojęcia. – odpowiedział dysząc ciężko. – Musieli tu dawno nie przyjeżdżać.
- Dawno? – powtórzyłam. – To musiało stać puste od kilkunastu lat! – wrzasnęłam.
- Powie nam ktoś o co chodzi? – zapytał Zayn, patrząc na nas z góry.
Siedzieliśmy z Louis’em na ziemi, a reszta stała nad nami i przyglądała się całej scenie z niepokojem. W kilku słowach opowiedziałam im co mniej zastaliśmy w środku. Jessica dostała ataku mdłości, Harry ponownie wyglądał, jakby wąchał brudną skarpetkę, Zayn z Liam’em nienaturalnie zbledli, a Niall zwyczajnie się wzdrygnął.
- Zdajecie sobie sprawę, że musimy zobaczyć jak jest w reszcie domków? – zapytał Louis.
Wszyscy jak na komendę cofnęli się do tyłu, a ja wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę kolejnego budynku ramię w ramię z Louis’em.
W trzech kolejnych domkach nie było aż tak źle jak w pierwszym, ale i tak nie nadawały się do użytku. Jednak to, co zobaczyliśmy w ostatnim domku sprawiło, że stanęliśmy jak wryci. Pokój był całkowicie pusty, a ściany w całości pokryte były różnymi napisami, jakby wyrytymi nożem. Nie było ani centymetra wolnego miejsca. Naszą uwagę szczególnie przykuł jeden, czerwony napis, znajdujący się dokładnie naprzeciwko nas. „ON TU JEST”. Spojrzałam niepewnie na Louis’a, a on powoli wszedł do środka. Odruchowo złapałam go za rękę i weszłam zaraz za nim. Po chwili odkryliśmy, że domek nie składa się z łazienki, pokoju i kuchni, jak reszta domków. Tutaj jeden pokój zajmował całą powierzchnię. Louis krążył po pomieszczeniu , próbując odczytać jakikolwiek napis, a ja cały czas kurczowo ściskająca jego rękę, pomagałam mu w tym. Niestety, wszystkie napisy z wyjątkiem tego czerwonego były w innym, nie znanym nam języku.
- I co teraz? – zapytałam, spoglądając ponownie na chłopaka.
- Nie wiem. – wymamrotał. – Chodź. – objął mnie ramieniem i wyprowadził z domku.
Odeszliśmy kawałek dalej i usiedliśmy na leżącym niedaleko drzewie.
- Wiedziałeś o tym? – zapytałam po chwili. – Znaczy… Mówiłeś, że te domki są twoje.
- Bo myślałem, że są. Z resztą, zaraz się dowiemy o co tu chodzi. – powiedział i wyjął z kieszeni telefon. – Włączę na głośnik, ale ciebie tu nie ma. – uprzedził, a ja jedynie pokiwałam głową.
- Halo? – odezwał się kobiecy głos.
- Możesz mi wyjaśnić co właściwie się stało z polaną i domkami? – zapytał prosto z mostu.
- Słucham? – brzmiała na co najmniej zaskoczoną.
- Chodzi o tą polanę, na którą przyjeżdżaliśmy jak byłem mały. Opowiadałaś mi o niej. – sprostował.
- Czy to znaczy, że nie jesteście w Brandon? – zapytała zdenerwowana.
- Tak. – potwierdził. – Od początku planowałem, że przyjedziemy tutaj, a Brandon, to była zmyłka. Wiem, że za wszelką cenę unikasz rozmowy o ojcu, dlatego nic nie mówiłem.
- Louis’ie Tomlinson’ie! – krzyknęła.
- Mamo! – przerwał jej. – Opierdzielisz mnie w domu. Teraz mi powiedz, co się z tym miejscem stało.
- Nie mam pojęcia. – odpowiedziała. – Po rozwodzie z  twoim ojcem sprzedałam tą ziemię i więcej tam nie pojechałam. Nie wiem, co się z nim działo przez tyle lat.
- Na pewno? – upewnił się.
- Na pewno. – potwierdziła.
- No dobra, dzięki. – pożegnał się z rodzicielką i spojrzał na mnie.
- Mówimy reszcie? – zapytał, wstając.
- Chyba trzeba. No bo jak inaczej wyjaśnimy, że chcemy stąd wyjechać?
- No właśnie. – mruknął. – Więc chodź, trzeba ich wtajemniczyć. – uśmiechnął się lekko i wyciągnął do mnie rękę, pomagając mi wstać.
Gdy wychodziliśmy z gęstwiny, poczułam piekący ból w prawym oku. Syknęłam pocierając palcem powiekę.
- Co jest? – zapytał idący przodem Louis, odwracając się w moją stronę.
- Chyba coś mi wpadło do oka. – wyjaśniłam. – Zakładam, że nie masz przy sobie lusterka.
- Dobrze zakładasz. - powiedział, próbując się nie roześmiać. – No chodź, pokaż to.
Niechętnie zaprzestałam prób, pozbycia się tego, co siedziało mi w oku i podniosłam wzrok na chłopaka. Spojrzał na moją twarz i uznając, że światło jest za słabe, przechylił palcem mój podbródek, uważnie przyglądając się mojemu prawemu oku. Nachylił się nade mną i delikatnie uniósł moją górną powiekę, szukając źródła bólu.
- Nie mrugaj. – poprosił.
Wpatrywałam się w jego oczy, które w skupieniu studiowały moje. Ich niebieska barwa, przywodziła na myśl ocean i hipnotyzowała mnie. Chłopak wyjął z kieszeni chusteczkę i delikatnie dotknął jej koniuszkiem mojej górnej powieki.
- Już? – zapytałam, gdy moja powieka wróciła na swoje miejsce.
- Już. – uśmiechnął się chłopak, w dalszym ciągu jedną ręką trzymając mnie za kark, a drugą przytrzymując moje opadające na twarz włosy.
- Dziękuję. – również się uśmiechnęłam i wyplątałam z pomiędzy rąk chłopaka.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że oko w dalszym ciągu mnie szczypie. Poczułam, jak zbierają mi się w nim łzy, więc otarłam je, nie pozwalając im spłynąć na policzki. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam zbliżającego się w naszą stronę blondyna.
- Co tak długo? – zawołał.
- Mieliśmy drobne komplikacje. – powiedział Louis, gdy podeszliśmy bliżej parząc na mnie z czającym się w kącikach ust uśmiechem.
- Ty płaczesz? – zapytał Niall, patrząc na mnie ze zdziwieniem.
- Nie, coś mi wpadło do oka. – sprostowałam.
- Pokaż. – chłopak podszedł do mnie, spoglądając mi w oczy.
- Już tego nie mam. – powiedziałam ocierając policzki, na które mimo moich starań, wypłynęło kilka łez.
Niall patrzył podejrzliwie to na mnie, to na Louis’a. Zniecierpliwiona wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę reszty naszych przyjaciół.
- Co tak długo? – Zayn wstał z ziemi.
- Mieliśmy drobne komplikacje. – odpowiedział Louis.
- Vi, ty płaczesz? – zapytał Liam.
- Mam deja vu. – wymamrotałam pod nosem, na co Louis się uśmiechnął. – Wpadło mi coś do oka i teraz mnie szczypie. – uprzedziłam kolejne pytania.
- Słuchajcie, wyjeżdżamy stąd. – zmienił temat Tomlinson i pokrótce opowiedział co widzieliśmy w piątym domku. Wszyscy jednogłośnie zgodzili się opuścić to miejsce, więc już po chwili staliśmy obok naszych samochodów.
- Jak sobie pomyślę, że trzeba to wszystko z powrotem zapakować, to mi się żyć odechciewa. – stwierdził Harry, patrząc ze zrezygnowaniem na nasze bagaże.
- Nie marudź. – pokazałam mu język i rzuciłam w jego stronę torbę z jedzeniem.
- Oszalałaś?! – wydarł się Niall. – Jemu powierzasz jedzenie? MOJE jedzenie?!
- Horan, nie histeryzuj. – mruknął Zayn, siadając za kierownicą swojego Vauxhall’a Insygnia.
- Ale to moje jedzenie!
- Będziesz zbyt zajęty prowadzeniem samochodu, żeby jeść. – wyszczerzył się Liam i zatrzasnął bagażnik.
Niall uparcie wymigiwał się od pełnienia roli kierowcy, więc chłopcy zmuszeni byli siłą wsadzić go do samochodu. Podeszłam do bulwersującego się Niall’a i stuknęłam palcem w szybę, a chłopak natychmiast ją opuścił.
- Skarbie, spokojnie. – uśmiechnęłam się, całując go w usta. – Potem wsadzimy Louis’a za kierownicę, nie martw się. – puściłam mu oczko.
- Dzięki. – pokazał w uśmiechu swoje białe ząbki i już wychylał się, żeby mnie pocałować, gdy Tommo nacisnął przycisk podnoszenia szyby. Niall uchylił się, żeby nie oberwać, a ja zaśmiałam się, pomachałam mu i wsiadłam do samochodu.
Podczas jazdy Louis pełnił rolę nawigacji, więc siedział obok Niall’a, a ja z Liam’em z tyłu. Oczywiście cały czas przeszkadzaliśmy Louis’owi, w skutek czego trzy razy zabłądziliśmy. W końcu, gdy już zapadał zmierzch, dojechaliśmy na miejsce. Była to mała leśna polana, tuż obok ogromnego jeziora. Oczywiście obydwie z Jessicą, jako dziewczyny, wpadłyśmy w zachwyt, lecz po chwili dołączył się do nas Liam, który hasał po polanie, śpiewając piosenki, z tekstem na poziomie przedszkolaka.
- Mamy dwa namioty. – powiedział Zayn, rzucając nam przed nogi owe rzeczy.
Staliśmy w kole, otaczając stertę naszych bagaży.
- Jakieś propozycje? – zapytał Louis, spoglądając na stojącego obok Harry’ego.
On zaś z pytającą miną spojrzał na osobę, którą miał po prawej stronie, czyli na mnie, ja na Jess i tak dalej, w związku z czym, zatoczyliśmy koło.
- Dobra, ja, Jess, Vi i Niall śpimy w jednym, a reszta w drugim. – powiedział w końcu Zayn.
- Spoko. – mruknęłam równocześnie z blondwłosymi.
- Dlaczego ja znowu z Louis’em? – zapytał Harry, robiąc obrażoną minę.
- Bo tak wypadło? – odezwał się Niall.
- Wypadniesz to zaraz ty z tamtego namiotu. – warknął Loczek.
- Jak ja wypadam, to Vi też.
- No chyba kpisz. – zaprotestowałam. – Ja śpię razem z Jess.
- No właśnie. – poparła mnie dziewczyna.
- Ale ja nie chcę spać z Tomlinson’em! – zbulwersował się Styles.
- A kogo to obchodzi? – zapytał Niall.
- Louis, bracie! Poprzyj mnie! – błagał Harry.
- Myślisz, że Victoria da ci się wykopać z namiotu? – zapytał Louis, nie kryjąc rozbawienia.
- No. – odparł inteligentnie Styles.
- Ludzie, uspokójcie się. – upomniał nas Zayn. – Dobrze wiesz, że dziewczyny nie ustąpią. – zwrócił się do Harry’ego.
- Zawsze jestem poszkodowany. – wymamrotał Lokowaty, krzyżując ręce na piersi.
- Nie marudź. – ponownie pokazałam mu język, po czym oznajmiłam, że idziemy z Jess po jakieś badyle na ognisko.
Powłóczyłyśmy się trochę po lesie i gdy już miałyśmy pełne ręce gałęzi, zaczęłyśmy szukać drogi do naszego obozowiska. Ze względu na to, że nie odeszłyśmy daleko, już po chwili naszym oczom ukazała się polana, a na niej dość niecodzienny widok. Harry i Niall w dalszym ciągu męczyli się z rozkładaniem namiotu, podczas gdy Liam już kończył swoje dzieło. Biedactwa patrzyły na krótkowłosego, chcąc cokolwiek podpatrzeć, ale był on dla nich zdecydowanie za szybki.
- Widzicie to? – zapytał Liam. – To jest moje zwycięstwo. – wypiął z dumą pierś i spojrzał z politowaniem na te dwie sieroty, stojące przy kupie poplątanego materiału, która powinna być namiotem..- Wiecie co to oznacza? – zapytał ich z szerokim uśmiechem na twarzy.
Chłopaki spojrzeli po sobie, wymieniając przerażone spojrzenia.
- Louis! – wydarł się Styles.
- Co?! – odwrzasnął.
- Ten zakład jest nieważny, prawda?  - zapytał Loczek z nadzieją gdy przyjaciel znalazł się obok niego.
- A co, przegrałeś? – zarechotał chłopak w odpowiedzi.
- Tak. - wyręczył Harry’ego Liam potwierdzając brutalną dla Loczka prawdę.
- Zayn, słyszałeś? – zawołał Tomlinson, cały czas zwijając się ze śmiechu.
- Co? – mulat podbiegł do nas i spojrzał pytającym wzrokiem na chłopaków.
- Liam wygrał zakład. – wydusił z siebie Louis i ponownie ryknął śmiechem.
Liam i Zayn jak na komendę poszli w ślady Tomlinson’a, a ja spojrzałam zdezorientowana najpierw na Niall’a i Harry’ego a potem na blondynkę.
- Wyjaśni nam ktoś o co chodzi? – zapytałam w końcu.
- Już tłumaczę. – zaoferował się Zayn, próbując przestać się śmiać. – Harry założył się z Liam’em, kto szybciej rozłoży namiot. Liam pewny swoich umiejętności nie wziął sobie nikogo do pomocy, a Harry poratował się Niall’em.
- Puentą jest o co się założyli. – zarechotał Louis.
- Ten kto przegra skacze nago do jeziora. – dokończył Zayn, po czym wszyscy z wyjątkiem przegrańców ryknęli śmiechem. Patrząc na Harry’ego miało się wrażenie, że za chwilę zemdleje.
- Wyskakuj z ciuchów, Styles. – powiedział Liam. – Ty też. – dodał patrząc na Niall’a.
- Ale tak przy dziewczynach? – zapytał Loczek.
- A co, wstydzisz się? – zapytała Jess z niewinnym uśmieszkiem na twarzy.
- Skąd! – zaprzeczył chłopak. – Po prostu się boję, że oślepi was mój blask. – powiedział, wprawiając w ruch swoje brwi.
- Już ty się o to nie martw. – powiedziała dziewczyna.
- Zdajesz sobie sprawę, że się nie wymigasz, prawda Styles? – zapytał Liam, krążąc wokół lokowatego.
- Próbować zawsze można. – mruknął chłopak, po czym rzucił się do ucieczki.
Cała zgraja poleciała za nim, nie licząc mnie, Jess i Niall’a, który korzystając z zamieszania zabarykadował się w samochodzie.
- Louis! – wydarł się Loczek, zmieniając kierunek ucieczki. – Jak pomożesz mi zwiać Liam’owi, to kupię ci kilo marchewek!
- Trzy. – targował się Louis, dla którego propozycja stała się co najmniej kusząca.
- Półtora. – wrzasnął Styles, w ostatniej chwili uchylając się przed ręką Zayn’a.
- Dwa i umowa stoi. – wyszczerzył się Tommo.
- Zgoda!
Louis przyspieszył i wyrównał bieg z Harry’m. Liam był najbliżej nich, więc musieli coś wykombinować. Widziałam jak porozumiewają się wzrokiem i już po chwili zaczęli działać. Louis zwolnił i biegł równo z Payn’em, aby po chwili zrobić widowiskowy ślizg, tuż pod nogi krótkowłosego. Niespodziewający się takiego ataku chłopak runął na ziemię, a Louis, który teoretycznie powinien znajdować się pod nim, przejechał kawałek dalej, by tuż po chwili stanąć na równe nogi. Wypruł do przodu, nie oglądając się za siebie. Harry zaniósł się śmiechem i spojrzał na podnoszącego się z ziemi Liam’a, zapominając, że gonił go również mulat, który już po chwili powalił go na ziemię.
- Mam cię! – wydarł się Zayn, trzymając wyrywającego się Loczka.
- Louis, pomóż! – zawył desperacko.
- Umowa obejmowała tylko Liam’a. – wyszczerzył się chłopak, przyglądając się z rozbawieniem tarzającej się po ziemi dwójce.
- Styles, bądź mężczyzną i przyjmij do wiadomości, że przegrałeś. – powiedział Liam stając obok Louis’a.
- Dobra! – warknął Loczek, przestając się szamotać.
- Grzeczny chłopczyk. – Zayn poklepał go po głowie, otrzymawszy w odpowiedzi wiązankę przekleństw pod swoim adresem.
- Poczekajmy chociaż aż się ściemni. – mruknął Styles, podnosząc się z ziemi. – Chwila. – zaczął, rozglądając się. – A gdzie nasz blondynek?
- Próbuje się wymigać. – powiedział Liam, wskazując na samochód, przez którego szybę można było zauważyć blond włoski Niall’a.
Chłopaki spojrzeli po sobie i ruszyli w kierunku wskazanym przez Liam’a. Już po kilku minutach Harry i Zayn wyciągnęli Irlandczyka z samochodu. W końcu, nie widząc innego wyjścia, chłopak przestał się wyrywać i powiedział, że dotrzyma słowa. Po jego zapewnieniach zabraliśmy się do ogarniania tego całego bałaganu. Gdy ognisko już płonęło, wypsikaliśmy się różnymi środkami przeciwkomarowymi i rozsiedliśmy się na ziemi, piekąc kiełbaski, chleb, pianki oraz banany. Z tą różnicą, ze to ostatnie piekł tylko Harry. Po jakimś czasie Niall przyniósł gitarę i zaczął pobrzękiwać róże nieznane mi melodie. W końcu, szturchnięty przez Zayn’a, uśmiechnął się i zaczął od nowa. Tym razem melodia nie urywała się po kilku nutach, tylko nieprzerwanie płynęła spod palców blondyna. W pewnym momencie Liam zaczął śpiewać:

The night shines
It’s getting hot on my shoulders
I don’t mind
The time it doesn’t matter
Cause your friends
They look good but you look better

W końcówce zwrotki wyręczył go Louis:

Don’t you know all right
I’ve been waiting for a girl like you
To come around, round, round.

Refren śpiewali wszyscy:

Under the lights tonight
You turned around
And you stole my heart
With just one look
When I saw your face
I fell in love
It take a minute girl
To steal my heart tonight
With just one look, yeah
Been waiting for a girl like you

Niall przeniósł wzrok z gitary na mnie:

I’m weaker
My worlds fall land they hit the ground
Oh, life come on head
Don’t you fail me down
I start to say
I think I love you but I make no sound

Harry spojrzał na Jess i śpiewał dalej:

You know cause all my life
I’ve been waiting for a girl like you
To come around

Zayn objął ramieniem blondynkę i kontynuował:

There is no other place that I would rather be
Than right there with you tonight
As we lay on the ground
I’ll put my arms around you
And we can stay here tonight
Cause there is so much I wanna say
I wanna say

Połowę refrenu zaśpiewał Louis z Harry’m, resztę Niall z Zayn’em, a gdy piosenka miała się ku końcowi, Liam pięknie przeciągnął ostatnią nutę. Zaczęłyśmy bić im brawa, a oni wstali i ukłonili się, śmiejąc donośnie.
- Możemy liczyć na coś jeszcze? – zapytałam, patrząc po kolei na każdego z chłopaków.
- Może potem. – powiedział Liam, patrząc na Harry’ego. – Pamiętasz co obiecałeś?
- Właśnie. Jest już ciemno. – Zayn uśmiechnął się z satysfakcją, a Niall schował się za gitarą.
- O nie, blondasku, ty też. – dodał Louis.
- Dobra, będzie z głowy. – wymamrotał Loczek i wstał, ściągając koszulkę.
Ruszyliśmy w stronę jeziora w ślad za Harry’m, który pozbywał się wszystkich ubrań po kolei. Po drodze szepnęłam Liam’owi na ucho, żeby skoczył po aparat, co chłopak od razu uczynił.
- Niall, czemu ty jesteś ubrany? – zapytał, gdy Harry dygotał skulony z zimna w samych gaciach.
- Bo... bo… yyy… - jąkał się chłopak.
- Wyskakuj z ciuchów. – zawołał Zayn.
Niall niechętnie zdjął bluzę, potem koszulkę aż w końcu został w samych bokserkach.
- No, chłopcy, została wam ostatnia część garderoby. – wyszczerzył się Liam.
Niall wzdrygnął się, po czym odwróciwszy się do nas tyłem, równocześnie z Harrym pozbył się ostatniego skrawka materiału okrywającego jego ciało. Liam zawył zwycięsko, po czym przekazał Jessice aparat, polecając, aby wszystko nagrywała i podbiegł do chłopaków, spychając ich z mostka, na którym stali. Już po sekundzie polanę wypełniły dzikie wrzaski, wydobywające się z gardeł wynurzających się z wody chłopaków. Wrzeszczeli najróżniejsze przekleństwa, dygocąc z zimna, a my, stojący na brzegu, ryczeliśmy ze śmiechu. Korzystając z nieuwagi loczka, złapałam jego ubrania, leżące na ziemi i pobiegłam z nimi do ogniska. Po chwili dołączyła do mnie reszta, zostawiając Niall’a i Harry’ego samych sobie.
- A to co? – zapytał Liam, patrząc na trzymane przeze mnie ubrania.
- Zemsta. – wyszczerzyłam się, po czym przypomniałam im sytuację z rana, a oni ponownie wybuchnęli śmiechem.
- Zostawił im ktoś ręczniki? – zapytałam.
- Tak, przyniosłem je, jak poszedłem po aparat. – uspokoił mnie Liam.
- Ej, oni strasznie zmarzną. – powiedziała w pewnym momencie Jess. – Odniosę Harry’emu te ciuchy. – uśmiechnęła się pod nosem i zabrawszy to co trzymałam w rękach, poszła w stronę jeziora.
Po chwili wróciła, zanosząc się ze śmiechu, za nią szedł Niall, z taką samą miną, a na końcu Harry, cały czerwony na twarzy.
- A wam co? – zapytał Zayn.
- Z daleka widziałam, że chłopaki są już w ręcznikach, więc spokojnie do nich podeszłam. – zaczęła Jessica. – Harry mnie nie widział i dokładnie w momencie, gdy byłam naprzeciwko niego, poprawił sobie ręcznik, który mu spadał. – wybuchęła śmiechem. – Tak sobie nim fajnie machnął… - po chwili tak się śmiała, ze nie mogła nic więcej powiedzieć.
- Harold robił striptiz. – zarechotał Louis. – Czemu nam nie powiedziałeś? Chętnie byśmy obejrzeli. – dodał poruszając wymownie brwiami.
- Przymknij się. – mruknął Harry, a my ponownie ryknęliśmy śmiechem, wyobrażając sobie całą tą sytuację.

__________________________________________________________
Tutaj znajdziecie tłumaczenie „Stole my heart" ;)

Chciałabym zwrócić Waszą uwagę na jeden szczegół; od dzisiaj będę nazywać Louis’a niebieskookim. Jak wiadomo na zdjęciach ma różne kolory oczu, raz zielone, raz niebieskie. Ale ja przyjmuję, że są one niebieskie. To tak na przyszłość ;)
Bardzo dziękujemy za każdy komentarz oraz pytanie. Strasznie podoba nam się odpowiadanie na interesujące Was tematy i lubimy wcielać się w bohaterów, do których kierowane jest pytanie. Zatem prosimy o więcej!
Jak Wam się podoba zmiana Louis’a? To dobrze, że dogadał się z Vi, czy jednak woleliście, jak był dla niej wredny i chamski? A Niall? Czy myślicie, że zachowanie Louis’a wobec Victorii jest dla niego podejrzane? Jak wyobrażacie sobie ich najbliższą przyszłość?
Na odpowiedzi czekam w komentarzach ;)


Vi

3 komentarze:

  1. Wooo! Hahahaha :D Boże nie mogę przestać się śmiać! XD XD Wszytko było zajebiste !!!! Podoba mi się zmiana Lou :) Nie wiem co myśli Niall :D Hmmm wróżką nie jestem więc nie wiem co siedzi w waszych główkach :P
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam muszę przyznać, że podoba mi się chociaż czasami styl nie jest perfekcyjny ale każdy się uczy (nie nie pisze ci tego, żeby cie wkurzyć tylko daje dobrą rade jestem po szkole humanistycznej i dużo czytam ^^) Ale ćwicz dalej i pisz bo masz talent :)
    Zapraszam do siebie
    http://upadle-anioly-ksiazki.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tego bloga <3
    __________________________________________
    Zapraszam, Weź udział w KONKURSIE:
    http://angelaidea.blogspot.com/2013/08/konkurs.html

    OdpowiedzUsuń