(oczami Victorii)
- Auuuu! – zawyłam lądując tyłkiem na podłodze. Spadając
próbowałam chwycić się parapetu, lecz zamiast niego złapałam doniczkę, która
spadła na mnie, brudząc ziemią moją piżamę. Czemu właściwie zleciałam z łóżka?
Poczułam, że coś łazi mi po nodze, więc zaspana, nie otwierając oczu,
próbowałam to z siebie zrzucić, machając nogą. W końcu się wkurzyłam i wstałam,
próbując zejść z łóżka, ale noga, którą tak uparcie machałam, zaplątała mi się
w kołdrę i pozbawiła równowagi. Próbowałam ją uwolnić, lecz moje starania nie
przynosiły efektu.
- Cholera jasna! – krzyknęłam kopiąc uwięzioną nogą.
Słyszałam śmiechy, więc domyśliłam się, że cała zgraja to widziała. Po chwili
podbiegł do mnie Liam z Niall’em w samych bokserkach i próbowali mi pomóc. Blondyn
podniósł mnie z ziemi, a brunet starał się wydostać moją nóżkę. W między czasie
rozejrzałam się po pokoju. Było w nim pięciu chłopaków. Wszyscy w samych
gaciach. O matko. Spojrzałam z powrotem na swoją uwięzioną nogę, lecz po chwili
usłyszałam pojedynczy rechot. Przeniosłam wzrok na Harry’ego, który ucieszony
opierał się o ścianę. Aha, czyli to
on za tym stoi. Niech no tylko poczeka aż
znajdziemy się w tym lesie. Moja zemsta będzie słodka. Z wciąż rosnącą
satysfakcją uśmiechałam się w jego stronę. Loczek po chwili chyba się domyślił
co mi chodzi po głowie, ponieważ mimika jego twarzy zmieniła się z
głupkowatego, aczkolwiek dumnego uśmieszku, na dość wystraszoną. Pokiwałam
delikatnie głową, potwierdzając jego domysły, po czym wybuchnęłam śmiechem,
ponieważ brunet dał drapaka zwiewając w podskokach. Po niecałych pięciu
sekundach usłyszeliśmy huk, równający się ze spadającą ze schodów kulą do
kręgli, uderzającą kolejno we wszystkie stopnie. Louis razem z Zayn’em
polecieli sprawdzić co się stało, a ja ponownie wybuchnęłam śmiechem, bo byłam
pewna, że ten idiota zaliczył glebę. Był w skarpetkach a schody z drewna. Na
dodatek wczoraj polerowane. Liam i Niall zataczając się ze śmiechu postawili
mnie na nogach, dziwnie mi się przyglądając.
- Co jest? – zapytałam zdziwiona.
- Słodko wyglądasz wymazana w ziemi. – powiedział Niall.
- Nawet twarz ma czarną. – Liam rechotał, trzymając się za
brzuch.
- Gdzie? W którym miejscu?
- Na czole i policzkach. – powiedział brunet.
Zaczęłam wycierać się dłońmi, lecz przestałam tak szybko jak
zaczęłam, uświadamiając sobie, ze ręce miałam umorusane ziemią. No to teraz
dopiero wyglądam pięknie.
- To był podstęp. – warknęłam w stronę Liam’a, który wraz z
Niall’em zaczął śmiać się jeszcze bardziej. O ile to było możliwe. – Zaraz was
dorwę! - ryknęłam biegnąc w ich kierunku.
Szybko wybiegli na korytarz i skierowali się na dół,
zapominając o niesamowicie czystych schodach. A
że również byli w skarpetkach, byłam pewna, że skończą jak Styles. Niall
w porę wyhamował łapiąc się oburącz poręczy, lecz Liam nie zdążył i uderzył w
blondyna, tym samym spychając go ze schodów. Ten złapał się jego głowy i
polecieli razem, przygniatając Loczka, którego zbierali z ziemi pozostali dwaj.
Louis z Zayn’em momentalnie odskoczyli, uważając, żeby lecąca dwójka na nich
nie wpadła. Hazza leżał rozłożony jak placek, na nim Niall, który po drodze
zgubił skarpetkę… A nie, jednak nie. Znajdowała się ona w rękach
przestraszonego Liam’a, siedzącego na nich tyłkiem, który najprawdopodobniej
spadając łapał się czego popadnie. Wnioskuję to po nodze blondyna, którą
trzymał w dłoni. Louis wraz ze mną i Zayn’em popłakał się ze śmiechu widząc,
jak „gustownie” krótkowłosy się na nich usadowił. Szybko znalazłam się na dole
i wyciągnęłam rękę do poszkodowanych, chcąc pomóc im się pozbierać, jednak
widząc, że jest cała czarna zerwali się na równe nogi. Tylko Harry leżał
obolały z miną, jakby wąchał brudną skarpetkę. W sumie, kto wie czy skarpetka
noszona przez jego kumpla była czysta. Mulat i Tomlinson postawili go do pionu
i spojrzeli po sobie, ponownie wybuchając śmiechem.
- A wam co? – odezwała się zaspanym głosem Jessica, kierując
się na dół.
- NIE SCHODŹ PO SCHODACH! – ryknęliśmy wszyscy chórem, a
biedna dziewczyna aż drygnęła.
- Dobrze ci radzę. – odezwał się Harry obolałym głosem.
- Ja też. – dodali Niall i Liam.
- Vi, czemu jesteś murzynem? – zapytała wybuchając śmiechem
dziewczyna.
- Postanowiłam zmienić ubarwienie. Jestem kameleonem. –
powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów.
Zaczęłam po nich wchodzić i okazało się, że naprawdę są
śliskie. Moje nogi, które były odziane w skarpetki, rozjeżdżały mi się na boki,
tworząc szpagat. Nie zrażając się tym powoli kładłam stopy na kolejnych
stopniach, aż w końcu straciłam równowagę. Już prawie upadłam, jednak w
ostatniej chwili przytrzymałam się jednego ze schodów i wchodziłam na czworaka.
Za mną tym samym sposobem wchodzili chłopcy, a Jessica turlała się ze śmiechu.
- Jestem bogiem! – wydarłam się stając na ostatnim stopniu.
- Tak, weszłaś po schodach, brawo. – podsumował mnie sarkastycznie
Zayn.
- Weźcie… hahaha… Spójrzcie na nią! – blondynka wskazywała
na moją twarz, nie przestając się dusić.
Wszyscy jak na komendę odwrócili się w moją stronę i
wybuchnęli śmiechem.
- Hahaha, bardzo śmieszne. – sparodiowałam ich.
- Kobieto, ty żałuj, że siebie nie widzisz. – powiedział
Louis, próbując uspokoić oddech.
I w tamtym momencie wpadłam na pewien pomysł. Podbiegałam do
wszystkich chłopaków po kolei,
przytulając się do nich i tym samym brudząc ich gołe klaty.
- Zwariowałaś?! –wrzasnął Zayn.
- Boże święty! – wydarł się Liam.
- Dajcie mydło! – ryknął Niall.
- Co za smoła?! – huknął Louis.
Harry’ego zostawiłam sobie na koniec. Podchodziłam do niego
powoli, patrząc mu w oczy, z wrednym uśmieszkiem na ustach. W pierwszej chwili
nie zorientował się o co chodzi, dopiero po minucie zrozumiał, że jego nagi
tors jest w niebezpieczeństwie. Już chciał uciekać, ale złapałam go za gumkę od
majtek i przyciągnęłam w swoją stronę.
- Nie uciekaj przede mną. – powiedziałam słodkim głosem, po
czym złapałam do za policzki, zostawiając na nich czarne ślady.
- To parzy! –wydarł się brunet, łapiąc się za twarz.
- Uspokój się., to ziemia z doniczki, a nie rozgrzana smoła.
– powiedziałam i odwróciwszy się na pięcie poszłam do łazienki, żeby
doprowadzić się do porządku.

- Kurna, durne progi! – syknął Harry, trzymając się za nogę,
a ja aż podskoczyłam.
- Ale mnie przestraszyłeś! Głąbie, patrzy się pod nogi.-
powiedziałam wskazując na podłogę.
- Tak tak, jasne. – mruknął wyrywając mi z rąk miskę z
płatkami i mlekiem oraz łyżkę i zaczynając jeść.
- Ale twoje jest takie dobre. No weź, podziel się. – ponownie
przyciągnął miskę do siebie, nabierając na łyżkę płatki.
Już miał je zjeść, gdy szybko go wyprzedziłam i łyżka wraz z
zawartością znalazła się w mojej buzi.
- Ale sknera. – burknął Harry i ponowił próbę, lecz zabrałam
mu miseczkę i tak oto zaczęła się bitwa.
Biegałam z miską po całym mieszkaniu, wylewając gdzie
niegdzie jej zawartość, a Harry gonił mnie z łyżką w ręku i wrzeszczał „Dawaj
jeść!”. On mnie przeraża.
- Liam, ratuj! – wydarłam się desperacko stojąc w kącie
salonu, a ucieszony zielonooki już zmierzał w moją stronę.
Zza drzwi wyłonił się Payne, ale gdy tylko zobaczył łyżkę
zaczął piszczeć i latać po całym mieszkaniu, chociaż nikt go nie gonił. Tego
nie przewidziałam.
- Niall, jedzenie! – krzyknęłam, a blondyn w mgnieniu oka
wpadł do salonu i pognał w moją stronę, przewracając po drodze Loczka.
- Gdzie?! – krzyknął zdezorientowany.
- W lodówce jest pełno. – wyszczerzyłam się, a on spojrzał
na mnie jak na głupią i poszedł we wskazane miejsce.
Spojrzałam na Styles’a, który leżał rozwalony nosem do
ziemi. Już po raz drugi. Ten dzień zapowiada się pięknie. Uśmiechnęłam się z
satysfakcją i podeszłam do Loczka.
- Ouuuu, jak mi przykro! – zawyłam, wyrywając mu z ręki
łyżkę, i zaczynając wcinać płatki.
- Nie zmuszaj mnie, żebym wstał. – mruknął wkurzony, a ja
zlitowałam się nad nim i postawiłam mu przed nosem miseczkę z płatkami.
- No masz, jedz. – powiedziałam, spodziewając się, że zrobi
to samo co Niall, ale on tylko się wyszczerzył i nie zmieniając pozycji zaczął
jeść.
Zrobiłam minę pod tytułem „Z kim ja żyję” i wstałam z
podłogi, kierując swe kroki na górę. Tym razem byłam już w butach, więc upadek
mi nie groził. Wzięłam swoją torbę z pokoju i już miałam wracać na dół, gdy zobaczyłam
Harry’ego, który pakował swoje rzeczy do torby. Co on, teleportował się czyj
jak? Wszedł na chwilę do łazienki, a ja wykorzystałam ten moment i pokręciłam
się chwilę po pokoju. Gdy brunet wrócił ja stałam w drzwiach do swojego,
udając, że z niego wychodzę. Zauważyłam jak zapina torbę, nie wiedząc, że
„przypadkiem” wpadła mu do niej lampka nocna. Co za pech, niech dźwiga. Zeszłam
na dół, gdzie zobaczyłam chyba z piętnaście różnych toreb.
- My jedziemy na dwa dni czy na miesiąc? – zapytałam,
zastanawiając się, czy nie dwoi mi się w oczach.
- Trzeba było wziąć jedzenie. – wyszczerzył się Niall.
- Jak dla całego gamizonu wojska? – ze zwątpieniem patrzyłam
jak Liam układa to wszystko po kolei w bagażniku.
- A tak właściwie to jak siedzimy w samochodach? Znaczy kto
z kim? – zapytała Jess schodząc z góry.
- Jedziesz ze mną. – wyszczerzył się Harry, który szedł
zaraz za nią.
- A ja z wami. – dodał Zayn wyłaniając się z kuchni.
- Czyli… - zaczęłam, ale mi przerwano.
- Tak, jedziemy razem. – wyszczerzył się Louis i zaniósł
Liam’owi kolejne torby.
- Zginę… - mruknęłam, pokonując ostatnie stopnie, które
dzieliły mnie od parteru.
Zorganizowaliśmy się całkiem szybko i sprawnie, więc już po
kilkunastu minutach siedzieliśmy w samochodach recytując listę rzeczy, które
mięliśmy wziąć, sprawdzając, czy faktycznie je wzięliśmy.
- Namioty? – zapytał Liam.
- Są. – odpowiedział Louis.
- Jedzenie? – zapytał Niall.
- Jest.
- Śpiwory? – odezwałam się.
- Są.
- Jedzenie? – wtrącił się Niall.
- Jest. – Liam wywrócił oczami.
- Jakieś zapałki, albo coś do rozpalenia ogniska? – zapytał
Louis.
- Mamy.
- Jedzenie? – Niall nie dawał o sobie zapomnieć.
- Jest. – mruknęłam jednocześnie z niebieskookim.
- Aparat wziąłeś? – zwróciłam się do bruneta.
- Tak.
- A jedzenie?
- NIALL! – ryknęliśmy chórem.
- No co? – spojrzał na nas z oburzeniem. – Upewniałem się.
Droga minęła nam dosyć szybko. Okazało się, że Louis
całkowicie zmienił do mnie nastawienie i mogłam z nim normalnie pogadać. Co
więcej, całkiem nieźle się dogadywaliśmy. W przerwach między kolejnymi
historyjkami opowiadanymi przez chłopaków oraz napadami śmiechu, robiliśmy
przystanki, ponieważ Liam zapakował całe jedzenie do bagażnika, zapominając o
naszym blond głodomorze, który spędził całą podróż naprzemiennie jedząc i
śpiąc. W końcu Louis przesadził go na przód, a sam usiadł koło mnie, twierdząc,
że niewygodnie mu tak ciągle się odwracać do tyłu. Czasem dzwoniliśmy do
pozostałej trójki naszych przyjaciół, którzy jechali zaraz za nami. Z tego co
słyszeliśmy, Hazza odrobinę się bulwersował, że musi siedzieć samotnie z tyłu. Tak
oto minęła nam czterogodzinna podróż.
- Niall, wstawaj. Jesteśmy na miejscu. – szturchnęłam
blondyna, siedzącego przede mną.
- To nic nie da. – powiedział Louis, patrząc na mnie z
rozbawieniem. – Jego trzeba budzić wystrzałem armatnim, albo czymś w tym
rodzaju.
- Ty nie znasz moich sposobów. – uśmiechnęłam się cwaniacko
do chłopaka, po czym wysiadłam z samochodu i wdrapałam się na kolana śpiącego
Irlandczyka.
- Niall, kochanie, wstawaj. – mruknęłam, przygryzając
delikatnie płatek jego lewego ucha.
Blondyn uśmiechnął się, nie otwierając oczu i złączył nasze
usta w czułym pocałunku. Po chwili spojrzałam z satysfakcją na bruneta
przyglądającego się całej scenie.
- I co? – zapytałam zeskakując na ziemię.
- Zwracam honor. – zaśmiał się chłopak, lecz uśmiech nie
objął jego oczu. Te zaś pozostały smutne.
Już miałam zapytać co się stało, gdy Niall objął mnie w
talii i ponownie przyciągną do siebie. Usłyszałam trzask zamykanych drzwi
samochodowych, a po chwili głos Harry’ego.
- Dajta wiadro, bede rzygał! – zawołał Loczek, po czym
odstawił widowiskową scenę, udając, że zwraca śniadanie.
- Przymknij się, wieśnioku. – mruknęłam, ponownie całując
blondyna.

- Ty sobie lepiej pilnuj mulata, bo już gdzieś polazł. –
powiedziałam, wskazując na oddalającego się ciemnowłosego.
- Zayn! – zawołała.
- Malik! – wydarł się Harry, stojący obok niej.
- Ludzie, dajcie się w spokoju wysikać! – odkrzyknął, a my
śmiejąc się, wyjmowaliśmy rzeczy z samochodu.
Gdy wszystko już było gotowe do zabrania a samochody
pozamykane, zaczęliśmy się rozglądać za Louis’em, który zniknął gdzieś, podczas
tej całej krzątaniny.
Po kilkukrotnym wywrzeszczeniu przez Harry’ego jego imienia,
nazwiska i kilku innych epitetów, zauważyliśmy chłopaka, wynurzającego się z
pomiędzy drzew.
- Mamy problem. – powiedział drapiąc się po głowie z
zakłopotaniem. – Domki są w dość… kiepskim stanie.
- To znaczy? – zapytał Liam.
- Sami zobaczcie. – powiedział chłopak i ruszył w głąb lasu,
a my podreptaliśmy zaraz za nim.
Droga, która prowadziła na polanę była kręta, wąska i
kamienista, a samochody by sobie z nią nie poradziły, więc zmuszeni byliśmy iść
na pieszo. Po kilkunastu minutach marszu zobaczyliśmy między drzewami dach
pierwszego domku, potem kolejnego, aż w końcu stanęliśmy na brzegu dużej
polany, na której stało pięć domków letniskowych. Rozglądaliśmy się z
ciekawością dookoła, a Louis podszedł do domku stojącego najbliżej nas.
- Widzicie co miałem na myśli? – zapytał patrząc na budynek.
– Nie byłem jeszcze w środku. – powiedział stając na werandzie domku i
spoglądając na nas wyczekująco.
Ruszyłam w jego stronę, a po chwili odwróciłam się i
spojrzałam po twarzach reszty przyjaciół.
- Nie idziecie? – zapytałam.
Spojrzeli po sobie i jednocześnie pokręcili głowami.
- Tchórze. – syknęłam i dołączyłam do chłopaka.
Gdy tylko przekroczyłam próg domku, w moje nozdrza uderzył
okropny zapach, jakby stęchlizny, pomieszanej z gnijącym mięsem. Natychmiast
zakryłam nos rękawem i starając się nie oddychać, rozejrzałam się po pokoju.
Wszystko było zdemolowane i jak podejrzewam okradzione. Porozrywane tapicerki
na kanapie i fotelach, potłuczone lustra i wiele innych zniszczeń. Jednak to,
co zwróciło moją uwagę, to porozrzucane tu i ówdzie kości, oraz zwinięty w kącie
kłębek szarego futra. Ignorując fakt, że wszystko we mnie krzyczało, żebym stąd
zwiewała, wzięłam do ręki leżący na ziemi łom i powoli podeszłam do zwierzęcia.
Szturchnęłam go, a gdy upewniłam się, że jest martwy, przekręciłam go w swoją
stronę, po czym natychmiast odwróciłam wzrok. Okazało się, że jest to wilk w
stanie zaawansowanego rozkładu. Spojrzałam zszokowana na Louisa, który
oniemiały przyglądał się temu co tu zastaliśmy. Zamrugał kilkakrotnie po czym
pokazał mi na migi, żebym stąd wyszła. Już w następnej sekundzie wybiegaliśmy z
domku kaszląc i krztusząc się powietrzem.
- Co to ma być? – zapytałam, gdy udało mi się po części
uspokoić oddech.
- Nie ma pojęcia. – odpowiedział dysząc ciężko. – Musieli tu
dawno nie przyjeżdżać.
- Dawno? – powtórzyłam. – To musiało stać puste od
kilkunastu lat! – wrzasnęłam.
- Powie nam ktoś o co chodzi? – zapytał Zayn, patrząc na nas
z góry.
Siedzieliśmy z Louis’em na ziemi, a reszta stała nad nami i
przyglądała się całej scenie z niepokojem. W kilku słowach opowiedziałam im co
mniej zastaliśmy w środku. Jessica dostała ataku mdłości, Harry ponownie
wyglądał, jakby wąchał brudną skarpetkę, Zayn z Liam’em nienaturalnie zbledli,
a Niall zwyczajnie się wzdrygnął.
- Zdajecie sobie sprawę, że musimy zobaczyć jak jest w reszcie
domków? – zapytał Louis.
Wszyscy jak na komendę cofnęli się do tyłu, a ja wywróciłam
oczami i ruszyłam w stronę kolejnego budynku ramię w ramię z Louis’em.
W trzech kolejnych domkach nie było aż tak źle jak w
pierwszym, ale i tak nie nadawały się do użytku. Jednak to, co zobaczyliśmy w
ostatnim domku sprawiło, że stanęliśmy jak wryci. Pokój był całkowicie pusty, a
ściany w całości pokryte były różnymi napisami, jakby wyrytymi nożem. Nie było
ani centymetra wolnego miejsca. Naszą uwagę szczególnie przykuł jeden, czerwony
napis, znajdujący się dokładnie naprzeciwko nas. „ON TU JEST”. Spojrzałam
niepewnie na Louis’a, a on powoli wszedł do środka. Odruchowo złapałam go za
rękę i weszłam zaraz za nim. Po chwili odkryliśmy, że domek nie składa się z
łazienki, pokoju i kuchni, jak reszta domków. Tutaj jeden pokój zajmował całą
powierzchnię. Louis krążył po pomieszczeniu , próbując odczytać jakikolwiek
napis, a ja cały czas kurczowo ściskająca jego rękę, pomagałam mu w tym.
Niestety, wszystkie napisy z wyjątkiem tego czerwonego były w innym, nie znanym
nam języku.
- I co teraz? – zapytałam, spoglądając ponownie na chłopaka.
- Nie wiem. – wymamrotał. – Chodź. – objął mnie ramieniem i
wyprowadził z domku.
Odeszliśmy kawałek dalej i usiedliśmy na leżącym niedaleko drzewie.
- Wiedziałeś o tym? – zapytałam po chwili. – Znaczy…
Mówiłeś, że te domki są twoje.
- Bo myślałem, że są. Z resztą, zaraz się dowiemy o co tu
chodzi. – powiedział i wyjął z kieszeni telefon. – Włączę na głośnik, ale
ciebie tu nie ma. – uprzedził, a ja jedynie pokiwałam głową.
- Halo? – odezwał się kobiecy głos.
- Możesz mi wyjaśnić co właściwie się stało z polaną i
domkami? – zapytał prosto z mostu.
- Słucham? – brzmiała na co najmniej zaskoczoną.
- Chodzi o tą polanę, na którą przyjeżdżaliśmy jak byłem
mały. Opowiadałaś mi o niej. – sprostował.
- Czy to znaczy, że nie jesteście w Brandon? – zapytała
zdenerwowana.
- Tak. – potwierdził. – Od początku planowałem, że
przyjedziemy tutaj, a Brandon, to była zmyłka. Wiem, że za wszelką cenę unikasz
rozmowy o ojcu, dlatego nic nie mówiłem.
- Louis’ie Tomlinson’ie! – krzyknęła.
- Mamo! – przerwał jej. – Opierdzielisz mnie w domu. Teraz
mi powiedz, co się z tym miejscem stało.
- Nie mam pojęcia. – odpowiedziała. – Po rozwodzie z twoim ojcem sprzedałam tą ziemię i więcej tam
nie pojechałam. Nie wiem, co się z nim działo przez tyle lat.
- Na pewno? – upewnił się.
- Na pewno. – potwierdziła.
- No dobra, dzięki. – pożegnał się z rodzicielką i spojrzał
na mnie.
- Mówimy reszcie? – zapytał, wstając.
- Chyba trzeba. No bo jak inaczej wyjaśnimy, że chcemy stąd
wyjechać?
- No właśnie. – mruknął. – Więc chodź, trzeba ich
wtajemniczyć. – uśmiechnął się lekko i wyciągnął do mnie rękę, pomagając mi
wstać.
Gdy wychodziliśmy z gęstwiny, poczułam piekący ból w prawym
oku. Syknęłam pocierając palcem powiekę.
- Co jest? – zapytał idący przodem Louis, odwracając się w
moją stronę.
- Chyba coś mi wpadło do oka. – wyjaśniłam. – Zakładam, że
nie masz przy sobie lusterka.
- Dobrze zakładasz. - powiedział, próbując się nie roześmiać.
– No chodź, pokaż to.
Niechętnie zaprzestałam prób, pozbycia się tego, co
siedziało mi w oku i podniosłam wzrok na chłopaka. Spojrzał na moją twarz i
uznając, że światło jest za słabe, przechylił palcem mój podbródek, uważnie
przyglądając się mojemu prawemu oku. Nachylił się nade mną i delikatnie uniósł
moją górną powiekę, szukając źródła bólu.
- Nie mrugaj. – poprosił.
Wpatrywałam się w jego oczy, które w skupieniu studiowały
moje. Ich niebieska barwa, przywodziła na myśl ocean i hipnotyzowała mnie.
Chłopak wyjął z kieszeni chusteczkę i delikatnie dotknął jej koniuszkiem mojej
górnej powieki.
- Już. – uśmiechnął się chłopak, w dalszym ciągu jedną ręką
trzymając mnie za kark, a drugą przytrzymując moje opadające na twarz włosy.
- Dziękuję. – również się uśmiechnęłam i wyplątałam z
pomiędzy rąk chłopaka.
Dopiero teraz dotarło do mnie, że oko w dalszym ciągu mnie
szczypie. Poczułam, jak zbierają mi się w nim łzy, więc otarłam je, nie pozwalając
im spłynąć na policzki. Spojrzałam przed siebie i zobaczyłam zbliżającego się w
naszą stronę blondyna.
- Co tak długo? – zawołał.
- Mieliśmy drobne komplikacje. – powiedział Louis, gdy
podeszliśmy bliżej parząc na mnie z czającym się w kącikach ust uśmiechem.
- Ty płaczesz? – zapytał Niall, patrząc na mnie ze
zdziwieniem.
- Nie, coś mi wpadło do oka. – sprostowałam.
- Pokaż. – chłopak podszedł do mnie, spoglądając mi w oczy.
- Już tego nie mam. – powiedziałam ocierając policzki, na
które mimo moich starań, wypłynęło kilka łez.
Niall patrzył podejrzliwie to na mnie, to na Louis’a.
Zniecierpliwiona wzięłam go za rękę i pociągnęłam w stronę reszty naszych
przyjaciół.
- Co tak długo? – Zayn wstał z ziemi.
- Mieliśmy drobne komplikacje. – odpowiedział Louis.
- Vi, ty płaczesz? – zapytał Liam.
- Mam deja vu. – wymamrotałam pod nosem, na co Louis się
uśmiechnął. – Wpadło mi coś do oka i teraz mnie szczypie. – uprzedziłam kolejne
pytania.
- Słuchajcie, wyjeżdżamy stąd. – zmienił temat Tomlinson i
pokrótce opowiedział co widzieliśmy w piątym domku. Wszyscy jednogłośnie
zgodzili się opuścić to miejsce, więc już po chwili staliśmy obok naszych
samochodów.
- Jak sobie pomyślę, że trzeba to wszystko z powrotem
zapakować, to mi się żyć odechciewa. – stwierdził Harry, patrząc ze
zrezygnowaniem na nasze bagaże.
- Nie marudź. – pokazałam mu język i rzuciłam w jego stronę
torbę z jedzeniem.
- Oszalałaś?! – wydarł się Niall. – Jemu powierzasz
jedzenie? MOJE jedzenie?!
- Horan, nie histeryzuj. – mruknął Zayn, siadając za kierownicą
swojego Vauxhall’a Insygnia.
- Ale to moje jedzenie!
- Będziesz zbyt zajęty prowadzeniem samochodu, żeby jeść. –
wyszczerzył się Liam i zatrzasnął bagażnik.
Niall uparcie wymigiwał się od pełnienia roli kierowcy, więc
chłopcy zmuszeni byli siłą wsadzić go do samochodu. Podeszłam do bulwersującego
się Niall’a i stuknęłam palcem w szybę, a chłopak natychmiast ją opuścił.
- Skarbie, spokojnie. – uśmiechnęłam się, całując go w usta.
– Potem wsadzimy Louis’a za kierownicę, nie martw się. – puściłam mu oczko.

Podczas jazdy Louis pełnił rolę nawigacji, więc siedział
obok Niall’a, a ja z Liam’em z tyłu. Oczywiście cały czas przeszkadzaliśmy
Louis’owi, w skutek czego trzy razy zabłądziliśmy. W końcu, gdy już zapadał
zmierzch, dojechaliśmy na miejsce. Była to mała leśna polana, tuż obok
ogromnego jeziora. Oczywiście obydwie z Jessicą, jako dziewczyny, wpadłyśmy w
zachwyt, lecz po chwili dołączył się do nas Liam, który hasał po polanie,
śpiewając piosenki, z tekstem na poziomie przedszkolaka.
- Mamy dwa namioty. – powiedział Zayn, rzucając nam przed
nogi owe rzeczy.
Staliśmy w kole, otaczając stertę naszych bagaży.
- Jakieś propozycje? – zapytał Louis, spoglądając na
stojącego obok Harry’ego.
On zaś z pytającą miną spojrzał na osobę, którą miał po
prawej stronie, czyli na mnie, ja na Jess i tak dalej, w związku z czym,
zatoczyliśmy koło.
- Dobra, ja, Jess, Vi i Niall śpimy w jednym, a reszta w
drugim. – powiedział w końcu Zayn.
- Spoko. – mruknęłam równocześnie z blondwłosymi.
- Dlaczego ja znowu z Louis’em? – zapytał Harry, robiąc obrażoną
minę.
- Bo tak wypadło? – odezwał się Niall.
- Wypadniesz to zaraz ty z tamtego namiotu. – warknął
Loczek.
- Jak ja wypadam, to Vi też.
- No chyba kpisz. – zaprotestowałam. – Ja śpię razem z Jess.
- No właśnie. – poparła mnie dziewczyna.
- Ale ja nie chcę spać z Tomlinson’em! – zbulwersował się
Styles.
- A kogo to obchodzi? – zapytał Niall.
- Louis, bracie! Poprzyj mnie! – błagał Harry.
- Myślisz, że Victoria da ci się wykopać z namiotu? –
zapytał Louis, nie kryjąc rozbawienia.
- No. – odparł inteligentnie Styles.
- Ludzie, uspokójcie się. – upomniał nas Zayn. – Dobrze
wiesz, że dziewczyny nie ustąpią. – zwrócił się do Harry’ego.
- Zawsze jestem poszkodowany. – wymamrotał Lokowaty,
krzyżując ręce na piersi.
- Nie marudź. – ponownie pokazałam mu język, po czym
oznajmiłam, że idziemy z Jess po jakieś badyle na ognisko.
Powłóczyłyśmy się trochę po lesie i gdy już miałyśmy pełne
ręce gałęzi, zaczęłyśmy szukać drogi do naszego obozowiska. Ze względu na to,
że nie odeszłyśmy daleko, już po chwili naszym oczom ukazała się polana, a na
niej dość niecodzienny widok. Harry i Niall w dalszym ciągu męczyli się z
rozkładaniem namiotu, podczas gdy Liam już kończył swoje dzieło. Biedactwa
patrzyły na krótkowłosego, chcąc cokolwiek podpatrzeć, ale był on dla nich zdecydowanie
za szybki.
.gif)
Chłopaki spojrzeli po sobie, wymieniając przerażone
spojrzenia.
- Louis! – wydarł się Styles.
- Co?! – odwrzasnął.
- Ten zakład jest nieważny, prawda? - zapytał Loczek z nadzieją gdy przyjaciel
znalazł się obok niego.
- A co, przegrałeś? – zarechotał chłopak w odpowiedzi.
- Tak. - wyręczył Harry’ego Liam potwierdzając brutalną dla
Loczka prawdę.
- Zayn, słyszałeś? – zawołał Tomlinson, cały czas zwijając
się ze śmiechu.
- Co? – mulat podbiegł do nas i spojrzał pytającym wzrokiem
na chłopaków.
- Liam wygrał zakład. – wydusił z siebie Louis i ponownie
ryknął śmiechem.
Liam i Zayn jak na komendę poszli w ślady Tomlinson’a, a ja
spojrzałam zdezorientowana najpierw na Niall’a i Harry’ego a potem na
blondynkę.
- Wyjaśni nam ktoś o co chodzi? – zapytałam w końcu.
- Już tłumaczę. – zaoferował się Zayn, próbując przestać się
śmiać. – Harry założył się z Liam’em, kto szybciej rozłoży namiot. Liam pewny
swoich umiejętności nie wziął sobie nikogo do pomocy, a Harry poratował się
Niall’em.
- Puentą jest o co się założyli. – zarechotał Louis.
- Ten kto przegra skacze nago do jeziora. – dokończył Zayn,
po czym wszyscy z wyjątkiem przegrańców ryknęli śmiechem. Patrząc na Harry’ego
miało się wrażenie, że za chwilę zemdleje.
- Wyskakuj z ciuchów, Styles. – powiedział Liam. – Ty też. –
dodał patrząc na Niall’a.
- Ale tak przy dziewczynach? – zapytał Loczek.
- A co, wstydzisz się? – zapytała Jess z niewinnym
uśmieszkiem na twarzy.
- Skąd! – zaprzeczył chłopak. – Po prostu się boję, że oślepi
was mój blask. – powiedział, wprawiając w ruch swoje brwi.
- Już ty się o to nie martw. – powiedziała dziewczyna.
- Zdajesz sobie sprawę, że się nie wymigasz, prawda Styles?
– zapytał Liam, krążąc wokół lokowatego.
- Próbować zawsze można. – mruknął chłopak, po czym rzucił
się do ucieczki.
Cała zgraja poleciała za nim, nie licząc mnie, Jess i
Niall’a, który korzystając z zamieszania zabarykadował się w samochodzie.
- Louis! – wydarł się Loczek, zmieniając kierunek ucieczki.
– Jak pomożesz mi zwiać Liam’owi, to kupię ci kilo marchewek!
- Trzy. – targował się Louis, dla którego propozycja stała
się co najmniej kusząca.
- Półtora. – wrzasnął Styles, w ostatniej chwili uchylając
się przed ręką Zayn’a.
- Dwa i umowa stoi. – wyszczerzył się Tommo.
- Zgoda!

- Mam cię! – wydarł się Zayn, trzymając wyrywającego się
Loczka.
- Louis, pomóż! – zawył desperacko.
- Umowa obejmowała tylko Liam’a. – wyszczerzył się chłopak,
przyglądając się z rozbawieniem tarzającej się po ziemi dwójce.
- Styles, bądź mężczyzną i przyjmij do wiadomości, że
przegrałeś. – powiedział Liam stając obok Louis’a.
- Dobra! – warknął Loczek, przestając się szamotać.
- Grzeczny chłopczyk. – Zayn poklepał go po głowie,
otrzymawszy w odpowiedzi wiązankę przekleństw pod swoim adresem.
- Poczekajmy chociaż aż się ściemni. – mruknął Styles,
podnosząc się z ziemi. – Chwila. – zaczął, rozglądając się. – A gdzie nasz
blondynek?
- Próbuje się wymigać. – powiedział Liam, wskazując na
samochód, przez którego szybę można było zauważyć blond włoski Niall’a.
Chłopaki spojrzeli po sobie i ruszyli w kierunku wskazanym
przez Liam’a. Już po kilku minutach Harry i Zayn wyciągnęli Irlandczyka z
samochodu. W końcu, nie widząc innego wyjścia, chłopak przestał się wyrywać i
powiedział, że dotrzyma słowa. Po jego zapewnieniach zabraliśmy się do
ogarniania tego całego bałaganu. Gdy ognisko już płonęło, wypsikaliśmy się różnymi
środkami przeciwkomarowymi i rozsiedliśmy się na ziemi, piekąc kiełbaski,
chleb, pianki oraz banany. Z tą różnicą, ze to ostatnie piekł tylko Harry. Po
jakimś czasie Niall przyniósł gitarę i zaczął pobrzękiwać róże nieznane mi
melodie. W końcu, szturchnięty przez Zayn’a, uśmiechnął się i zaczął od nowa.
Tym razem melodia nie urywała się po kilku nutach, tylko nieprzerwanie płynęła
spod palców blondyna. W pewnym momencie Liam zaczął śpiewać:
The night
shines
It’s
getting hot on my shoulders
I don’t mind
The time it
doesn’t matter
Cause your
friends
They look
good but you look better
W końcówce zwrotki wyręczył go Louis:
Don’t you
know all right
I’ve been
waiting for a girl like you
To come
around, round, round.
Refren śpiewali wszyscy:
Under the
lights tonight
You turned
around
And you
stole my heart
With just
one look
When I saw
your face
I fell in
love
It take a
minute girl
To steal my
heart tonight
With just
one look, yeah
Been
waiting for a girl like you
Niall przeniósł wzrok z gitary na mnie:
I’m weaker
My worlds
fall land they hit the ground
Oh, life
come on head
Don’t you
fail me down
I start to
say
I think I
love you but I make no sound
Harry spojrzał na Jess i śpiewał dalej:
You know
cause all my life
I’ve been
waiting for a girl like you
To come
around
Zayn objął ramieniem blondynkę i kontynuował:
There is no
other place that I would rather be
Than right
there with you tonight
As we lay
on the ground
I’ll put my
arms around you
And we can
stay here tonight
Cause there
is so much I wanna say
I wanna say
Połowę refrenu zaśpiewał Louis z Harry’m, resztę Niall z
Zayn’em, a gdy piosenka miała się ku końcowi, Liam pięknie przeciągnął ostatnią
nutę. Zaczęłyśmy bić im brawa, a oni wstali i ukłonili się, śmiejąc donośnie.
- Możemy liczyć na coś jeszcze? – zapytałam, patrząc po
kolei na każdego z chłopaków.
- Może potem. – powiedział Liam, patrząc na Harry’ego. –
Pamiętasz co obiecałeś?
- Właśnie. Jest już ciemno. – Zayn uśmiechnął się z
satysfakcją, a Niall schował się za gitarą.
- O nie, blondasku, ty też. – dodał Louis.
- Dobra, będzie z głowy. – wymamrotał Loczek i wstał,
ściągając koszulkę.
Ruszyliśmy w stronę jeziora w ślad za Harry’m, który
pozbywał się wszystkich ubrań po kolei. Po drodze szepnęłam Liam’owi na ucho,
żeby skoczył po aparat, co chłopak od razu uczynił.
- Niall, czemu ty jesteś ubrany? – zapytał, gdy Harry
dygotał skulony z zimna w samych gaciach.
- Bo... bo… yyy… - jąkał się chłopak.
- Wyskakuj z ciuchów. – zawołał Zayn.
Niall niechętnie zdjął bluzę, potem koszulkę aż w końcu
został w samych bokserkach.
- No, chłopcy, została wam ostatnia część garderoby. –
wyszczerzył się Liam.
Niall wzdrygnął się, po czym odwróciwszy się do nas tyłem,
równocześnie z Harrym pozbył się ostatniego skrawka materiału okrywającego jego
ciało. Liam zawył zwycięsko, po czym przekazał Jessice aparat, polecając, aby
wszystko nagrywała i podbiegł do chłopaków, spychając ich z mostka, na którym
stali. Już po sekundzie polanę wypełniły dzikie wrzaski, wydobywające się z
gardeł wynurzających się z wody chłopaków. Wrzeszczeli najróżniejsze
przekleństwa, dygocąc z zimna, a my, stojący na brzegu, ryczeliśmy ze śmiechu.
Korzystając z nieuwagi loczka, złapałam jego ubrania, leżące na ziemi i pobiegłam
z nimi do ogniska. Po chwili dołączyła do mnie reszta, zostawiając Niall’a i
Harry’ego samych sobie.
- A to co? – zapytał Liam, patrząc na trzymane przeze mnie
ubrania.
- Zemsta. – wyszczerzyłam się, po czym przypomniałam im
sytuację z rana, a oni ponownie wybuchnęli śmiechem.
- Zostawił im ktoś ręczniki? – zapytałam.
- Tak, przyniosłem je, jak poszedłem po aparat. – uspokoił
mnie Liam.
- Ej, oni strasznie zmarzną. – powiedziała w pewnym momencie
Jess. – Odniosę Harry’emu te ciuchy. – uśmiechnęła się pod nosem i zabrawszy to
co trzymałam w rękach, poszła w stronę jeziora.
Po chwili wróciła, zanosząc się ze śmiechu, za nią szedł
Niall, z taką samą miną, a na końcu Harry, cały czerwony na twarzy.
- A wam co? – zapytał Zayn.
- Z daleka widziałam, że chłopaki są już w ręcznikach, więc
spokojnie do nich podeszłam. – zaczęła Jessica. – Harry mnie nie widział i
dokładnie w momencie, gdy byłam naprzeciwko niego, poprawił sobie ręcznik,
który mu spadał. – wybuchęła śmiechem. – Tak sobie nim fajnie machnął… - po
chwili tak się śmiała, ze nie mogła nic więcej powiedzieć.
- Harold robił striptiz. – zarechotał Louis. – Czemu nam nie
powiedziałeś? Chętnie byśmy obejrzeli. – dodał poruszając wymownie brwiami.
- Przymknij się. – mruknął Harry, a my ponownie ryknęliśmy
śmiechem, wyobrażając sobie całą tą sytuację.
__________________________________________________________
Tutaj znajdziecie tłumaczenie „Stole my heart" ;)
Chciałabym zwrócić Waszą uwagę na jeden szczegół; od dzisiaj
będę nazywać Louis’a niebieskookim. Jak wiadomo na zdjęciach ma różne kolory
oczu, raz zielone, raz niebieskie. Ale ja przyjmuję, że są one niebieskie. To
tak na przyszłość ;)
Bardzo dziękujemy za każdy komentarz oraz pytanie. Strasznie
podoba nam się odpowiadanie na interesujące Was tematy i lubimy wcielać się w
bohaterów, do których kierowane jest pytanie. Zatem prosimy o więcej!
Jak Wam się podoba zmiana Louis’a? To dobrze, że dogadał się
z Vi, czy jednak woleliście, jak był dla niej wredny i chamski? A Niall? Czy
myślicie, że zachowanie Louis’a wobec Victorii jest dla niego podejrzane? Jak
wyobrażacie sobie ich najbliższą przyszłość?
Na odpowiedzi czekam w komentarzach ;)
Vi