Obserwatorzy

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 10










(oczami Victorii)


Tego dnia obudziłam się nadzwyczaj wcześnie. Wyplątałam się z pościeli i podeszłam do okna, w celu sprawdzenia pogody. Niebo było zachmurzone, wiał dosyć silny wiatr i zanosiło się na deszcz. Po prostu super. To, co działo się na dworze idealnie odzwierciedlało moje samopoczucie. Nie mogłam oderwać myśli od Josh’a. Musiał mi o sobie przypomnieć? Akurat teraz jak byłam szczęśliwa i miałam Niall’a? Spojrzałam na telefon: 15 nieodebranych połączeń i 10 wiadomości. Wszystko od Josh’a. Rzuciłam urządzenie na łóżko i weszłam do garderoby szukając stroju, który pasowałby do mojego dzisiejszego nastroju. Postawiłam na prostotę i wybrałam kwieciste legginsy i jenasową koszulę. Udałam się do łazienki i zrobiłam sobie codzienny makijaż. Schodząc po schodach na dół, słyszałam, że rodzice kłócą się z Nate’m.
- Jesteś nieodpowiedzialny! Wiesz co się mogło stać? – krzyczała mama.
- Wiem.
- To dlaczego ryzykujesz? Po co ci to? Nawet nie wiesz jak zawsze się o ciebie martwimy!
- Ale… - Nate chciał się wtrącić, ale mama mu na to nie pozwalała.
- Jak wyjeżdżasz, zawsze się boję, że cię więcej nie zobaczę!
- Mamo…
- Jeździsz tak lekkomyślnie, że…
- Mamo!
- Scarlet, spokojnie, daj mu dojść do głosu. – odezwał się tata.
- O co chodzi? – zapytałam wchodząc do kuchni.
- Twój brat znowu był na wyścigach! – wyjaśniła rodzicielka. – Popatrz na niego! Widzisz co sobie zrobił?
Przeniosłam wzrok z mamy na brata i zauważyłam, że prawą rękę ma zabandażowaną od łokcia aż po nadgarstek, a na jego twarzy było widoczne jedno głębokie zadrapanie wzdłuż linii żuchwy.
- Miałem mały wypadek. – mruknął.
- Mały?! Ty to nazywasz małym wypadkiem?! – krzyknęła mama.
- Przecież żyję, mogę chodzić, nic sobie nie złamałem.
- I całe szczęście! Tylko tego by jeszcze brakowało! Mówiłam ci już tyle razy jakie mam zdanie o motorach!
- Ale jestem pełnoletni i sam o sobie decyduję. – zbuntował się Nate.
- Czy ty jesteś świadomy niebezpieczeństwa?!
- Tak. Jestem. A mimo to, motory są moją pasją i nie zamierzam z nich zrezygnować.
- Nie zamierzasz! – powtórzyła. – A pomyślałeś jak my byśmy się czuli, gdybyś…
- Kochanie, uspokój się. – tata podszedł do niej i objął ją w pasie. – A ty lepiej już idź. – rzucił w stronę Nate’a.
Chłopak bez słowa wstał i poszedł na górę, a ja złapałam leżącą na stole kanapkę i pobiegłam za nim.
- Przez kogo tym razem? – zapytałam siadając na łóżku.
- Charles’a. Znowu. Wjechał we mnie na ostatnim zakręcie! – odparł sfrustrowany.
- Powiedz, że nie wygrał.
- Nie, Justin go wyprzedził.
- I całe szczęście. A jak ogólnie wygląda sytuacja? – uspokojona zaczęłam jeść.
Nate, który do tej pory niespokojnie krążył po pokoju, usiadł naprzeciwko mnie i dał mi do ręki swój telefon. Na ekranie zobaczyłam tabelę wyników. Z dumą zauważyłam imię mojego brata na 1 miejscu. Niestety, dzielił on podium z Charles’em.
- Ile wyścigów zostało? – zapytałam, szukając innych znajomych nazwisk na liście.
- Dwa. Półfinał i finał. – powiedział. – Mam nadzieję, że przyjdziesz. – uśmiechnął się. – Dziwnie się wczoraj czułem ze świadomością, że ciebie nie ma w pobliżu.
- Jasne, że będę. – odwzajemniłam gest. – Nie przegapiłabym tego.
- No ja myślę. – dźgnął mnie palcem w żebra, lecz ja, zamiast jak zwykle się zaśmiać tylko mruknęłam coś niezrozumiale.
- Ej, co jest? – zapytał.
Nie odpowiedziałam od razu. Najpierw spojrzałam mu w oczy, a potem poszłam do swojego pokoju. Po chwili wróciłam z telefonem w ręku i bez słowa mu go podałam. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Czytaj. – powiedziałam, wychodząc na balkon.
Przez kilka dobrych minut nic nie zakłócało ciszy.
- CO ON SOBIE MYŚLI?! – ryknął Nate, dając mi do zrozumienia, że przeczytał wszystkie wiadomości od Josh’a.
Wyszedł do mnie na balkon, kipiąc ze złości i nieprzerwanie rzucając wyzwiska pod adresem chłopaka. Ja cały czas milczałam. W końcu Nate wziął głęboki oddech i przerwał ciszę.
- Co mu odpisałaś?
- Nic.
- W ogóle?
- Nie odzywam się do niego. – mruknęłam. – Taki miałam plan. Ale on mnie bombarduje wiadomościami i…
- Mam do niego pójść? – zapytał, przerywając mi.
- Nie. – powiedziałam stanowczo. – Ani się waż. Musisz być cały do zawodów. – uśmiechnęłam się blado.
Właśnie wtedy usłyszałam zza ściany dźwięk wiadomości.
- To znowu on! – jęknęłam.
- Kasuj od razu wiadomości i nawet ich nie czytaj. – Nate objął mnie zdrową ręką. – Nie denerwuj się. – uśmiechnął się do mnie i pocałował mnie w czoło, a ja mocno się w niego wtuliłam.
Po chwili wróciłam do pokoju, spojrzałam na wyświetlacz telefonu i odetchnęłam z ulgą.

Od: Hazza
Rusz swoją zgrabną dupcię i przyjdź do Liama.

Spojrzałam na zegarek, który wskazywał za kwadrans ósmą. On chyba sobie kpi.

Do: Hazza
O tej porze? Po co? o_O

Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

Od: Hazza
Oj chodź. Bo jak nie, to Cię siłą z chałupy wyciągnę.

Do: Hazza
Ot, zagroził.

Zironizowałam i rzuciłam telefon na fotel, sama zaś zajęłam się ścieleniem łóżka i ogarnianiem pokoju. Właśnie wychodziłam z garderoby, gdy wpadłam na lokowatego.
- Jeeeeezu! – wrzasnęłam. – Chcesz, żebym na zawał zeszła?
- Mówiłem, że przyjdę. – wyszczerzył się.
- Pisałeś. – pokazałam mu język.
- Nie czepiaj się, kobieto. – wywrócił oczami.
- Kto cię tu w ogóle wpuścił? Włazisz bez pukania jak do obory jakiejś… Co ty sobie myślisz? – zaczęłam się na niego wydzierać.
- Oddychaj, dziewczyno, bo Niall mnie zabije, jak się zabijesz. – ostrzegł mnie brunet, na co zareagowałam miną wyrażającą moje zdanie na temat jego stanu psychicznego. - Chodź. –zmienił temat i ruszył w stronę drzwi.
- No chyba sobie kpisz. – fuknęłam.
- W żadnym razie. Idziemy. – powiedział i złapał mnie za rękę wyciągając z pokoju.
- Wyjaśnisz mi o co tu chodzi? – zapytałam ledwo nadążając za chłopakiem.
- Dowiesz się na miejscu. Wszyscy już są.
Nie dyskutowałam z nim więcej, tylko dałam się zaprowadzić do rezydencji Payne’ów. Gdy weszliśmy do salonu ujrzałam pięć osób upchanych na dwuosobowej kanapie.
- Złaź ze mnie! – wrzasnął Louis.
- Było mi ustąpić miejsca. – wyszczerzył się Niall.
- Ludzie, gnieciecie kobietę! – wydarł się Zayn.
- Lou, złaź z mojej nogi! – huknęła Jess.
- Ała! No nie po oczach, no! – jęknął Liam.
- Was nawet na pięć minut nie można zostawić. – powiedział Harry zrezygnowanym tonem, ściągając Niall’a na podłogę.
- Auuuuuuuu! – zawył blondyn. – Mądry ty jesteś?
- Ewentualnie inteligentny. – uśmiechnął się Loczek, z pobłażaniem patrząc na Niall’a, który masował sobie tyłek.
- Dzięki ci, słodziaku! – Louis odetchnął głęboko i wyszczerzył się do swojego wybawiciela.
- Weźcie stąd Tomlinsona! – wydarła się blondynka. – Naprawdę tak ci przyjemnie, jak ci się moja noga wbija w dupę? – zwróciła się do Louis’a.
- Oj, nawet nie wiesz jak. – westchnął, z błogością wymalowaną na twarzy.
- Złaź z niej, pajacu. – powiedział ze śmiechem Zayn, kopiąc Louis’a w kostkę.
- Ale mi tu jest wygodnie.
- Ale przyszła druga kobieta i należałoby jej miejsca ustąpić. – powiedział Hazza wskazując na mnie, duszącą się ze śmiechu.
- Liam, słyszałeś? Ustąp kobiecie miejsca. – Louis szturchnął łokciem ciemnowłosego.
- Ale ja nie chcę siedzieć tam gdzie Liam. – powiedziałam, gdy mogłam już w miarę normalnie mówić.
- Nie marudź. – mruknął Tomlinson, nawet na mnie nie patrząc.
- Chodź do mnie na kolana. – wyszczerzył się Liam i pomachał mi.
Zaśmiałam się i skorzystałam z jego propozycji. Dopiero gdy wygodnie się usadowiłam podszedł do mnie Niall.
- Cześć, piękna. – całując mnie czule w usta, objął moją talię.
- No hej. – odwzajemniłam pocałunek, wplatając palce w jego włosy.
Gdy się od siebie oderwaliśmy, on usiadł na oparciu kanapy a ja zmieniłam pozycję tak, aby być bokiem do blondyna i położyłam nogi na Louis’ie, który siedział w środku, na nogach Jess, która to siedziała na kolanach Zayna.
- Weź te nogi. – mruknął ciemnowłosy, w dalszym ciągu nie odwracając wzroku od swoich kolan.
- Czemu? – postanowiłam się z nim podroczyć.
- Bo tak.
- Ale czemu?
- Mówię serio. Weź te nogi.
- Nie wezmę. – na te słowa spojrzał na mnie ze zmrużonymi oczami.
- Mam ci pomóc? – warknął.
- Coś pan Tomlinson nie w humorze. – powiedziałam z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
- Byłem w humorze, dopóki tu nie weszłaś.
- No przykre. – starałam się obrócić tą całą sytuację w żart, więc dodałam z wrednym, aczkolwiek przyjacielskim uśmiechem. – Możesz sobie stąd iść, jak ci przeszkadza moje towarzystwo.
- Bardzo chętnie. – warknął i spychając z siebie moje nogi wyszedł z pomieszczenia.
Spojrzałam na Niall’a pytającym wzrokiem, ale on tylko wzruszył ramionami, najwidoczniej tak samo zdziwiony jak ja. Rozejrzałam się po twarzach reszty towarzystwa. Wszyscy mieli miny podobne do mojego chłopaka.
- Pogadam z nim. – mruknął Harry i zniknął za drzwiami.
- Też idę. – powiedział Niall. – Nikt nie będzie się tak odzywał do mojej dziewczyny. Nawet Louis. – pocałował mnie przelotnie w policzek i wybiegł za Harry’m.
- Może mi ktoś wyjaśnić, co się tu właściwie dzieje? – zapytał Zayn, który, sądząc po minie, był w szoku.
- Problem w tym, że nikt nie wie. – powiedział Liam.
- Po prostu mnie nie lubi i tyle. – mruknęłam i ruszyłam w stronę kuchni.
Zdałam sobie sprawę, że jestem jeszcze dość głodna. W końcu zjadłam tylko jedną, małą kanapkę. Zabrałam się do przygotowywania sobie posiłku, w między czasie zastanawiając się o co właściwie chodzi Tomlinson’owi. Niby ja też go nie darzę zbytnią sympatią, nie ukrywam. Ale on jest dla mnie po prostu chamski. Po tym co ostatnio nam opowiedział, zrobiło mi się go szkoda, więc próbowałam zmienić do niego nastawienie. Poza tym, jest przyjacielem moich przyjaciół, więc staram się z nim jakoś dogadać, chociaż trochę. Próbuję odkryć w nim zalety, coś co by mnie do niego przekonało. Staram się, żeby nie było między nami napiętej atmosfery, żeby reszta nie czuła się nieswojo. Ale on jak widać nie czuje takiej potrzeby. Ten chłopak coraz bardziej mnie wkurza.
Minęło trochę czasu, zanim zjadłam to, co sobie naszykowałam, ponieważ zbytnio się nie spieszyłam. Musiałam sobie to wszystko przemyśleć. W końcu, gdy już wstawałam od stołu, do kuchni wszedł Niall.
- Chodź, do salonu. – uśmiechnął się do mnie delikatnie. – Czekamy na ciebie.
- Tak, na pewno Louis też. – mruknęłam.
- Właśnie głównie on.
- Chyba tylko po to, żeby się ze mną kłócić.
- Nie, chce porozmawiać. – wyjaśnił. – I cię przeprosić. – dodał po chwili.
- Żartujesz, prawda? – nie chciało mi się wierzyć w to co usłyszałam.
- Nie. – uśmiechnął się szerzej, wziął mnie za rękę i wyprowadził z pomieszczenia.
- Chciałbym cię przeprosić. – powiedział Louis, gdy tylko przekroczyłam próg salonu. – Wybacz mi to wszystko, nie chciałem być taki niemiły. – mówił jakby automatycznie, bez cienia skruchy, jakby wypowiadał wcześniej wyuczoną formułkę.
- Okay, spoko. – powiedziałam z uśmiechem, udając, że nie widzę jak sztucznie to wygląda.
- Dobra, czyli mam już to z głowy. – rzucił Louis i odwrócił się przodem do reszty towarzystwa, a tym samym do mnie tyłem. – Słuchajcie, proponuję wyjechać dzisiaj wieczorem.
- A wiesz, że to dobry pomysł? – zapytał retorycznie Zayn.
- No ba. W końcu mój. – wyszczerzył się Louis, rozwalając się na kanapie.
- Nie da rady. – wtrąciła się Jessica, a wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem.
- Ona ma rację. – powiedział Liam. – Trzeba się spakować i w ogóle.
- Z resztą nikt z rodziców nie wie o naszych planach. Byłoby trochę nie w porządku, gdybyśmy wyjechali bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. – powiedziałam.
- Martwiliby się. – dodała Jess.
- No dobra, więc jak to wszystko ma wyglądać? – Harry zwrócił się do Louis’a.
- Oto moja propozycja. – chłopak odchrząknął i kontynuował. – Teraz wszyscy się rozejdziemy do domów, pogadamy z rodzicami i się spakujemy. Po południu spotkamy się tutaj z powrotem, żeby wszystko ostatecznie ustalić. Wyjechać można jutro rano, koło 9, żeby wieczorem spokojnie usiąść przy ognisku.
- A może przenocujecie wszyscy tutaj? – zaproponował Liam. – Lepiej się zorganizujemy. A jeśli chodzi o moich rodziców, to siedzą w Denver, wrócą najwcześniej w czwartek, więc spokojnie. – uśmiechnął się.
- Jestem za. – odezwał się Niall, obejmując mnie w talii.
- Ja też. – przytaknęłam, uśmiechając się czule do blondyna.
- I ja. – powiedział Zayn, równocześnie z Harry’m i Louis’em.
Jessica tylko skinęła głową z uśmiechem, spoglądając na Bad Boy’a.
- Więc ustalone. – podsumował Liam, wstając z kanapy. – Dobra ludzie, rozejść się. Zbiórka tutaj o 18.
- Tak jest! – odmeldowaliśmy się.
- Odmaszerować! – krzyknął gospodarz, po czym wybuchnęliśmy śmiechem.


*** jakiś czas później ***


- Powiesz mi w końcu gdzie jedziemy? – zapytałam po raz kolejny siedzącego za kierownicą blondyna.
- Nie. – uśmiechnął się, nie odrywając wzroku od jezdni, na co ja wywróciłam oczami. – Cierpliwości, skarbie. Już niedaleko.
- Powtarzasz to już od godziny. – mruknęłam do siebie, ale Niall to usłyszał.
- Za jakieś 15 minut będziemy na miejscu. – poklepał mnie pocieszająco po udzie.

Dwie godziny wcześniej, po poinformowaniu rodziców, że planujemy całą paczką wyjechać za miasto (nie mieli nic przeciwko), poszłam do pokoju się spakować, a oni pojechali do pracy. Pakowanie zajęło mi mniej czasu niż się spodziewałam, więc zeszłam na dół i rozsiadłam się wygodnie przed telewizorem. Nie minęło dziesięć minut jak zadzwonił Niall z informacją, że czeka na mnie przed domem. Wybiegłam więc na dwór i ujrzałam czarnego Range Rover’a, za kierownicą którego siedział mój chłopak.
- Wsiadaj.- zawołał, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
- Po co? – zdziwiłam się, nachylając się przez otwarte okno samochodu i całując blondyna w policzek.
- No chodź. – uśmiechnął się rozbrajająco.
- Ale gdzie? – nie dawałam za wygraną.
- Nie pytaj. I tak ci nie powiem.
- Więc nie jadę. – przekomarzałam się z nim.
- Ufasz mi? – zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
- Oczywiście. – odparłam bez wahania.
- Więc wsiadaj. – przekręcił kluczyk w stacyjce, uruchamiając silnik.
Westchnęłam głęboko i pobiegłam z powrotem do domu. W pośpiechu złapałam telefon i klucze, po czym dołączyłam do Niall’a, zamykając wcześniej dom.

Tym oto sposobem znalazłam się w środku lasu na obrzeżach Londynu z Irlandczykiem, który uparcie nie chciał mi nic powiedzieć.
W pewnej chwili samochód zaczął stopniowo zwalniać, aż całkowicie się zatrzymał, a Niall odwrócił się przodem do mnie.
- Okay, więc czas cię wtajemniczyć. – powiedział z błyskiem w oku.
- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego stoimy na środku drogi, w centrum lasu? – zapytałam rozglądając się.
- Do tego zmierzam. – uśmiechnął się. – Znajdujemy się na drodze, wiodącej do mojego domu. Jak wiesz mieszkam tylko z tatą, ale dzisiaj przyjechała też mama i mój starszy brat, Greg. Chciałbym, cię z nimi poznać i przedstawić, jako dziewczynę, która jest całym moim światem. – po tych słowach zamilkł, w oczekiwaniu na moją reakcję.
Patrzyłam na niego w milczeniu. Po przyswojeniu sobie wszystkich informacji uśmiechnęłam się delikatnie.
-Zaskoczyłeś mnie tym. Trzeba było mnie uprzedzić. Naprawdę mogłeś mi wcześniej powiedzieć. – na te słowa spuścił głowę. – Ale bardzo się cieszę, że poznam twoją rodzinę. – dodałam, a on natychmiast się rozchmurzył.
- Serio? – zapytał.
- Serio serio. – zaśmiałam się. – A teraz już jedź, bo nie mogę się doczekać.
Niall zaśmiał się głośno i pocałował mnie w usta, po czym odpalił samochód.
- Jeszcze mała powtórka, żebym nie dała plamy. – powiedziałam. – Twój brat nazywa się Greg i jest od ciebie sześć lat starszy.
- Tak. – uśmiechnął się blondyn.
- Twoja mama to Maura Gallagher.
- Zgadza się.
- A tata Bobby Horan.
- Dokładnie. – zaśmiał się. – Dobrą masz pamięć, skarbie.
- Dzięki. – wyszczerzyłam się. – O rany…
Właśnie wtedy zza drzew wynurzył się piękny, drewniany dom, który idealnie współgrał z całym otoczeniem.
- Jest piękny. – powiedziałam, zachwycona widokiem.
- Cieszę się, że ci się podoba. – uśmiechnął się Niall i zaparkował na podjeździe, po czym okrążył samochód i jak przystało na dżentelmena, otworzył mi drzwi.
Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością i ujęłam jego wyciągniętą rękę.
- Ale mam jedno pytanie. – powiedziałam wysiadając.
- Tak?
- To twój samochód? – zapytałam spoglądając na maszynę.
- Nie. – zaśmiał się. – Taty. Pożycza mi na specjalne okazje. – puścił mi oczko i splótł nasze palce, prowadząc mnie w stronę frontowych drzwi. – Gotowa?
- Gotowa. – uśmiechnęłam się, wzięłam głęboki oddech i przekroczyłam próg domu.
- Tato! – zawołał Niall.
- W salonie. – odkrzyknął męski głos.
Chłopak uśmiechnął się do mnie i zaprowadził do salonu. W pomieszczeniu ujrzałam tak - jak wspominał Niall - trzy osoby. Na kanapie, przed telewizorem siedział brązowowłosy, przyglądający mi się z uśmiechem mężczyzna, obok niego brunet z tym samym wyrazem twarzy, a na fotelu przy oknie siedziała kobieta z krótkimi blond włosami, czytająca książkę.
- Witam w moich skromnych progach! – zawołał tata Niall’a, po czym wstał i podał mi rękę. – Bobby Horan, ojciec tego nygusa, który cię tu przywiózł.
- Victoria Roberts. – przedstawiłam się i uścisnęłam jego rękę. – Bardzo miło pana poznać. – dodałam z uśmiechem.
- Wiesz Niall, - zwrócił się do syna. – ta dziewczyna jest o wiele sympatyczniejsza niż się spodziewałem. – zaśmiał się, po czym poklepał go po plecach.
- Zgadza się. Muszę przyznać, że jest śliczna. Masz gust chłopie! – odezwał się siedzący na kanapie chłopak. – Tak swoją drogą to jestem Greg. – podał mi rękę i puścił oczko.
- A ja Maura. – kobieta odłożyła książkę i spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem, po czym zwróciła się do pozostałych. – Wszyscy trzej tak ją chwalicie, ale nie wiem czy jest się czym zachwycać. – przeniosła wzrok na mnie. - Czym się interesujesz, dziewczyno? – zapytała chłodno.
- Mamo. – upomniał ją Niall, który chyba nie spodziewał się takiej sytuacji.
- Głównie chemią i psychologią, ale lubię dowiadywać się nowych rzeczy, więc się nie ograniczam. Często też rysuję, gram w siatkówkę i pływam. – odpowiedziałam na zadane przez kobietę pytanie.
- Cóż, jesteś ambitna, muszę przyznać. – mruknęła. – Ale mnie nie przekonałaś. – powiedziała stanowczo.
Nie powinno mnie to dziwić. Przecież nie spodziewałam się, że wszyscy przyjmą mnie tu z otwartymi ramionami. Mimo to, było mi przykro z tego powodu.
- Mamo! – krzyknął Niall. – Musisz się tak zachowywać?
Spojrzałam na niego i wyglądał na co najmniej zdenerwowanego.
- Oj, żartowałam! – zaśmiała się. – Naprawdę. Przepraszam za to wszystko. – dodała, patrząc na mnie. Chyba nie wyglądałam na przekonaną, ponieważ dodała. – Nie przejmuj się mną, dziecko! Jesteś śliczna i inteligentna. Cieszę się, że Niall znalazł w końcu kogoś, kto ma głowę na karku. – po tych słowach podeszła i przytuliła mnie. – A tak przy okazji, mów do mnie po imieniu.
- Okay. – zaśmiałam się.
Byłam lekko skołowana tą nagłą zmianą sytuacji, ale cieszyłam się, że nastawienie Maury się zmieniło.
- Właśnie. – odezwał się Niall, gdy jego mama mnie puściła. – A propo... Chciałbym wam przedstawić moją dziewczynę. – mówiąc to dumnie uniósł głowę i objął mnie w talii, a ja jego w pasie.
- Ja już mówiłam, co sądzę na ten temat. – zaśmiała się i wyszła z salonu. – Za kwadrans obiad. – dodała.
Pozostali w salonie mężczyźni spojrzeli po sobie z wymownym wyrazem twarzy, na co ja się zaśmiałam.

Trzy godziny później, po długim pożegnaniu z rodziną Niall’a, ruszyliśmy w drogę powrotną. Muszę przyznać, że bardzo polubiłam zarówno jego brata jak i rodziców. Pan Horan był naprawdę gościnnym i otwartym facetem z świetnym poczuciem humoru. Podczas obiadu, co chwilę zanosiliśmy się śmiechem, słuchając jego historii, które opowiadał z wielkim zaangażowaniem, przez co były jeszcze zabawniejsze.
Natomiast Maura była znakomitą kucharką i przygotowane przez nią potrawy były wyśmienite, o czym nie omieszkałam jej nadmienić. Szybko znalazłyśmy ze sobą wspólny język, a nawet wybrałyśmy się na spacer, podczas którego mama blondyna pokazała mi otoczenie domu. Porozmawiałyśmy sobie i stwierdziłam, że mogę się z nią bez problemu dogadać. Zdradziła mi, że Niall jeszcze nigdy nie był aż tak szczęśliwy. Powiedziała, że widzi, jak na siebie patrzymy, jak odnosimy się do siebie nawzajem, przez co nabrała do mnie jeszcze większego zaufania. Była bardzo spostrzegawcza, zauważyła wszystkie gesty, jakimi się obdarzyliśmy; widziała każdy uścisk, każde dotknięcie czy muśnięcie dłoni. I właśnie na podstawie tego wywnioskowała, że nie boi się, że zranię jej syna, ponieważ jest przekonana, że uczucie, jakim się darzymy jest szczere. Podziękowałam jej za szczerość oraz zaufanie jakim mnie obdarzyła. Potwierdziłam jej przypuszczenia i dodałam, że Niall jest najlepszą rzeczą jaka mi się przydarzyła w ciągu mojego siedemnastoletniego życia, co podsumowała melodyjnym śmiechem. Na koniec życzyła nam szczęścia, miłości i wytrwałości w związku. Muszę przyznać, że wspaniała z niej kobieta i na pewno będę często ją odwiedzać. Nawet bez mojego chłopaka.
Grega niestety nie miałam okazji bliżej poznać, ponieważ musiał wracać do swojej narzeczonej. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zostałam zaproszona na ich ślub, z czego strasznie się cieszyłam. Uwielbiam wszelkiego rodzaju wesela, więc już nie mogłam się doczekać, podobnie jak Niall.

Podczas jazdy podzieliłam się z chłopakiem moimi wrażeniami z wizyty, na co on szeroko się uśmiechnął i powiedział, że jest z tego powodu bardzo zadowolony. Ze względu na to, że cały czas rozmawialiśmy, droga minęła nam bardzo szybko i zanim się obejrzeliśmy, byliśmy już pod moim domem, do którego dosłownie wpadłam i wypadałam, zabierając spakowane wcześniej rzeczy i żegnając się z rodzinką. W następnej chwili byliśmy już z Niall’em u Liama. Bez pukania weszliśmy do środka i skierowaliśmy swe kroki do salonu.
- Gdzie wszyscy? – zapytałam, rozglądając się po salonie w którym siedział tylko Liam i Harry.
- A nie wiem. – Loczek wzruszył ramionami. – Zayn pisał, że jest u Jessici, więc pewnie im się trochę zejdzie. – dodał poruszając wymownie brwiami.
- Styles, ty erotomanie. – zaśmiałam się, siadając obok niego na kanapie.
- Tylko nie erotomanie! Możesz to ująć w inny sposób. – powiedział obracając się przodem do mnie.
- Na przykład?
- Zboczeniec. – wtrącił się Niall, siadając obok mnie.
- Nie jestem zboczony. – zaprzeczył brunet. – Mam seksowną wyobraźnię.
- Tak czy inaczej, myślisz tylko o jednym. – podsumował Niall, gdy przestaliśmy się śmiać.
- Wcale nie. – powiedział Harry, biorąc do ręki program telewizyjny. – Nie myślę cały czas o… - urwał i patrzył się 
pewien czas w jeden punkt na stronie, po czym wyszczerzył się, ponownie wprawiając w ruch swoje brwi. – 69 odcinek serialu.
- Nie, on wcale nie myśli o tym, o czym myślę, że on myśli. – powiedział ironicznie Niall, a Harry nie przestając się szczerzyć, przeglądał dalej gazetę.
- To musi być bardzo specjalny odcinek. – mruknął.
- I na pewno taki jest. – zarechotał Liam, skacząc po kanałach i szukając wspomnianego przez Hazzę serialu.
- No nie, ty też? – zapytałam zrezygnowanym głosem.
- Nie wiem o co ci chodzi. – wyszczerzył się Liam.
- Otaczają mnie erotomani… - mruknęłam i oparłam czoło o ramię Niall’a, nadal zanoszącego się ze śmiechu.
Na te słowa Harry odrzucił gazetę i przysunął się bliżej mnie.
- Wiesz, czasem warto mieć takiego kogoś przy sobie. – mruknął, prezentując swoją seksowną chrypkę. Uśmiechnął się i poruszył brwiami w charakterystyczny już dla siebie sposób.
- Harry, hamuj się. – wykrztusił Niall.
- A czy ja coś robię? – zapytał Loczek niewinnym tonem. No i zniknęła chrypka.
Tą jakże pasjonującą wymianę zdań przerwał głos zamykanych drzwi i krzyk Louis’a.
- Jest ktoś w domu?
- W salonie. – odkrzyknął Liam, a mi przypomniała się sytuacja z dzisiejszego popołudnia i mimowolnie się uśmiechnęłam.
W tym samym momencie gdy brunet wszedł do pomieszczenia, zadzwonił mi telefon, więc nie zmieniając wyrazu twarzy wybiegłam na dwór, żeby spokojnie porozmawiać. Wyjęłam telefon i uśmiech momentalnie znikł z mojej twarzy. Josh. Przygryzłam dolną wargę bijąc się z myślami. W końcu ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem. Odebrałam.
- Halo.
- Victoria! Myślałem, ze coś ci się stało. – zawołał.
- A nie pomyślałeś, że po prostu nie chcę z tobą rozmawiać? – zapytałam, starając się zachować spokojny, ale stanowczy ton głosu.
- Tej opcji nawet nie brałem pod uwagę. – zaśmiał się, wywołując u mnie nieprzyjemne dreszcze.
- Pamiętasz nasze ostatnie spotkanie? – zapytałam retorycznie. – Nie było zbyt przyjemne, prawda? Więc po co znowu mnie męczysz?
- Myślałem, że potrzebujesz czasu, żeby ochłonąć, przemyśleć to wszystko i podjąć właściwą decyzję. – powiedział kładąc nacisk na przedostatnie słowo.
- To znaczy?
- Że do mnie wrócisz. Że wybierzesz mnie, a nie tego ciotę Horana. – myślałam, że się przesłyszałam.
- Co proszę?! – wrzasnęłam. – Nie dość, że nie dajesz mi spokoju, to jeszcze wyzywasz mojego chłopaka?!
Na te słowa tylko zaśmiał się szyderczo.
- On się nie nadaje na chłopaka. Poza tym, doszedłem do wniosku, że źle zrobiłem opuszczając cię.
- Wyjaśnijmy sobie coś. – warknęłam, ale po chwili opanowałam się a mój głos brzmiał pewnie i dość spokojnie. – Rozłączasz się, opuszczasz rozmówcę. Odwozisz kogoś na lotnisko i opuszczasz. Ale gdy mówisz dziewczynie, że ją kochasz, a chwilę potem uciekasz do innej, to jej nie opuszczasz, tylko rzucasz. To jest zdrada.
Po tych słowach rozłączyłam się nie czekając na odpowiedź. Zaklęłam soczyście pod nosem i zaczęłam spacerować wzdłuż ogrodzenia, usiłując się uspokoić. Bezskutecznie. Krążyłam coraz szybciej, zaciskając mocno pięści. W takim właśnie stanie zastał mnie Harry.
- Co ci jest? – zapytał podchodząc do mnie.
- Nic. – mruknęłam, wymijając go.
- Vi, co się dzieje? – złapał mnie za ramiona, a potem uniósł moją głowę tak, abym spojrzała mu w oczy.
Odetchnęłam głęboko i niespokojnie rozejrzałam się dookoła.
- Możemy porozmawiać później? – zapytałam widząc zbliżający się samochód Zayn’a.
- Na pewno? – przyjrzał mi się uważnie. – Wiesz, że w salonie 
wszyscy się zastanawiają czemu cię nie ma?
- Harry, mogę cię o coś prosić? – zapytałam patrząc mu w oczy.
- O co tylko chcesz. – odpowiedział natychmiast.
- Nie mów nic Niall’owi. Wiem, to twój przyjaciel i nie powinieneś go okłamywać, ale ja na razie nie umiem mu tego powiedzieć. Powiem mu. Na pewno. Ale jeszcze nie teraz.
- Ale o co chodzi? – patrzył na mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem, podczas gdy Zayn parkował na podjeździe.
- Powiem ci potem. Dam znać, okay? – zapytałam.
- Zgoda.
- Dziękuję. – przytuliłam go, a on odwzajemnił uścisk.
- Co to ma być?! – wrzasnął Zayn, gdy tylko wysiadł z samochodu. – Ej, Loczek, nie zabieraj Nialler’owi dziewczyny!
- To już się przyjaciele nie mogą przytulić? – zapytałam, przytulając się do Zayna, na co on się zaśmiał i otoczył mnie ramionami.
- Ja to co innego, ale na Hazzę to bym uważał. – mruknął niby do mnie, ale wystarczająco głośno, żeby brunet to usłyszał.
- Nosz kurna, następny się mnie czepia! – fuknął Harry. – Jess, ratuj mnie! – podbiegł do blondynki i upadł przed nią na kolana. – Powiedź im, że nie jestem zboczony! – poprosił wskazując na nas palcem.
Gdy tylko dziewczyna to usłyszała zaniosła się śmiechem, łapiąc się za brzuch.
- Nie będę kłamać.– wyszczerzyła się, gdy już się uspokoiła.
- Dobra, chodźcie do środka, wszyscy na was czekają. – wzięłam Jess pod rękę i oddaliłyśmy się od chłopaków, którzy zostali nieco w tyle.
- Co się dzieje? – zapytała Jess, gdy tylko znalazłyśmy się poza zasięgiem słuchu chłopaków.
- Gadałam z Josh’em. – mruknęłam najciszej jak się dało.
- Co?! – podniosła głos, za co oberwała solidnego kuksańca w bok.
- Ciszej! – syknęłam.
- Co chciał? – zapytała szeptem.
- Potem ci opowiem. Za dużo ludzi. – mruknęłam, po czym uśmiechnęłam się dla niepoznaki i weszłam do salonu.
- Patrzcie kto wreszcie przybył! – zawołał Louis, który stał przy oknie i podbiegł przywitać się z Jess, a ja wyminąwszy go usiadłam na kolanach Niall’a.
- Coś się stało? – szepnął mi do ucha.
- Nic. – uśmiechnęłam się delikatnie i przeniosłam wzrok na Liam’a.
- Jaki właściwie mamy plan na wieczór? – zapytałam.
- I noc. – dodał Louis.
- Nie mamy. – powiedział Liam.
- Kto jak kto, ale Jess z Zayn’em na pewno mają. – wtrącił się Harry, prezentując swoje piękne, białe ząbki w uśmiechu.
- A mamy. – potwierdził Zayn, czym zaskoczył całe towarzystwo. – Będziemy grać w Scrabble!
Wszyscy, jak na komendę ryknęliśmy śmiechem, a Zayn, dumny z siebie, rozsiadł się na fotelu.
- Fajnie to się teraz nazywa. – zarechotał Lokowaty.
- Ty sobie za dużo nie wyobrażaj. – powiedziała Jess, patrząc prosto w oczy brunetowi, który natychmiast się uspokoił. To zdanie miało tzw. „drugie dno”, które dostrzegł tylko Harry. No i ja, ponieważ byłam wtajemniczona w sprawę między Jess a Harry’m. Reszta dalej śmiała się z odzywki Loczka.
- No Zayn, właśnie zaplanowałeś wieczór. – wyszczerzył się Liam, wstając w fotela. – Nie wiem jak się podzielicie, ale macie do dyspozycji trzy pokoje i dwie łazienki. Idźcie się ogarnąć, umyć, czy co tam chcecie. – machnął ręką i udał się na górę.
- Dla mnie oczywiste jest, że zajmuję pokój razem z Vi. – powiedział Niall.
- A ja z Zayn’em. – odezwała się Jess.
- Czyli my we dwóch? – zapytał Harry, patrząc na Louis’a.
- Na to wygląda. – odpowiedział. – Dobra, idę się ogarnąć. – rzucił i ruszył schodami na górę.
- Ja też. – wstałam z kolan Niall’a i poszłam w ślad za Tomlinson’em, po drodze zabierając swoją torbę.
Weszłam na górę i rozejrzałam się po korytarzu. Po lewej stronie była łazienka, a po prawej cztery pary drzwi. Jedne z nich właśnie trzasnęły, wprawione w ruch ręką Louis’a. Weszłam głębiej w prawe skrzydło korytarza i zobaczyłam, że były dwie pary drzwi naprzeciwko siebie i dwie obok siebie. Na tych pokojach, które można było zająć, Liam powiesił kartki, żeby nie było wątpliwości gdzie mamy spać. Weszłam do jednego z nich, rozejrzałam się po pomieszczeniu i przeszłam szybko przez nie, podchodząc do łóżka. Położyłam na nim torbę i wyjęłam z niej piżamę, ręcznik oraz kosmetyczkę, po czym wyszłam ze swojego pokoju, dokładnie w tym samym momencie co Louis ze swojego. Okazało się, że mieszkamy naprzeciwko. Przez chwilę patrzyliśmy się na siebie w milczeniu, aż w końcu przeniosłam wzrok na drzwi łazienki i ruszyłam w ich kierunku. Kątem okaz zauważyłam, że chłopak zrobił to samo. Jednocześnie złapaliśmy za klamkę.
- Byłem pierwszy. – powiedział Louis.
- Kobietom się ustępuje. – odparłam.
- Z reguły tak. – mruknął, patrząc mi w oczy.
Nasze twarze znajdowały się niewiarygodnie blisko siebie.
- Więc…? – zapytałam.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie, zdejmując moją rękę z klamki, po czym odsunął się, otwierając drzwi na oścież.
- Panie przodem. – machnął ręką w stronę drzwi, na znak, żebym weszła.
- Dziękuję. – uśmiechnęłam się do niego i przekroczyłam próg łazienki.
- Proszę. – odwzajemnił gest, po czym puścił mi oczko i zamknął drzwi.
Przez chwilę stałam w miejscu i uparcie wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była głowa Louis’a. Co to miało być? Louis był dla mnie MIŁY? Wciąż nie mogąc otrząsnąć się z szoku, rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic. Gdy byłam już czysta, sucha i pachnąca, założyłam przygotowany strój, a wilgotne włosy spięłam w luźnego koka.
Wyszłam na korytarz, gdzie ponownie spotkałam Louis’a.
- Wolne? – zapytał wskazując na łazienkę.
- Jasne. Możesz wchodzić. – uśmiechnęłam się.
Chłopak odwzajemnił gest i wszedł do pomieszczenia, a ja ruszyłam w stronę pokoju. Właśnie wtedy uświadomiłam sobie, że nie mam w ręku kosmetyczki, wiec szybko odwróciłam się na pięcie i bez pukania wpadłam do łazienki.
- Wybacz, zapomniałam mojej kosmetyczki, mógłbyś… - urwałam,  przenosząc wzrok na wnętrze łazienki.
Louis stał w samych bokserkach, z koszulką w jednej ręce, a spodniami w drugiej. Szybko odwróciłam się tyłem, zasłaniając oczy.
- Ups. – mruknęłam. – Nie wiedziałam, że już się rozebrałeś. Przepraszam. – dodałam.
- No co ty, nigdy nie widziałaś chłopaka w samych bokserkach? – zaśmiał się.
Niepewnie odwróciłam się przodem do chłopaka.
- Nie-nie jesteś zły? – zająknęłam się.
- Spoko, zdarza się. – uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę rękę, w której trzymał moją kosmetyczkę. – Po to przyszłaś, tak?
- Tak. Dzięki. – powiedziałam, biorąc od niego ową rzecz. – To ja już pójdę. – mruknęłam otwierając drzwi, lecz zanim je zamknęłam, spojrzałam jeszcze raz na chłopaka i uśmiechnęłam się przepraszająco. – Wybacz.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnął się i pomachał mi, na co ja się zaśmiałam i zniknęłam za drzwiami.
Ta cała sytuacja była co najmniej dziwna. Weszłam do pokoju, gdzie zastałam Harry’ego, rozwalonego na łóżku.
- A tobie co? – zapytałam.
- Nic, czekam na ciebie. – odpowiedział i podniósł się do pozycji siedzącej.
- No tak. – westchnęłam. – Dobra. – wrzuciłam do torby to, co trzymałam w rękach. – Ale gdzie właściwie jest Niall?
- Pojechał z Liam’em po zakupy. Trzeba było zrobić zaopatrzenie, więc Niall, jako jedzenio-znawca zgłosił się do tego pierwszy. – wyszczerzył się Hazza. – Ale wracając do tematu. O co w tym wszystkim chodzi? – zapytał poważnym już głosem.
Usiadłam naprzeciwko chłopaka i opowiedziałam mu w skrócie całą historię. Nie przerywał mi. W niektórych momentach mruknięciami, przytakiwaniem lub innymi gestami, udowadniał, że słucha mnie z uwagą. Gdy skończyłam opowiadać poprosił, abym mu powtórzyła rozmowę, po której byłam taka zdenerwowana. Spełniłam jego prośbę.
- Powiedziałbym coś na jego temat, ale nie będę przeklinał w Twoim towarzystwie. – uśmiechnął się kącikiem ust, po czym od razu spoważniał. – Musisz powiedzieć o tym wszystkim Niall’owi. Josh może być niebezpieczny. Nie powinien cię tak nachodzić. Nie wolno mu.
- Wiem. Ale nic nie można z tym zrobić. – powiedziałam spuszczając głowę.
- Można. Powiedz Niall’owi. To twój chłopak. – przypomniał mi. - Ufasz mu?
- Oczywiście. – podniosłam gwałtownie głowę.
- Kochasz go?
- Tak.
- A on kocha ciebie. Więc powiedz mu wszystko, niech wie co się dzieje. Nie może być odcięty od informacji. – zamilkł na chwilę. – Kto o tym wie?
- Tylko ty, Jess i Nate. – odparłam.
- Musisz powiedzieć reszcie.
- Louis’owi też? – zapytałam.
- Chyba by wypadało. – mruknął. – Wiem, że nie jesteście w zbyt dobrych stosunkach, ale powinien wiedzieć co się dzieje.
- Chyba masz rację. – przyznałam niechętnie. – Ale zrobię to jak wrócimy.
- Chcesz czekać tak długo? – zapytał z niedowierzaniem. – Powinnaś im powiedzieć jak najszybciej!
- Nie chcę im psuć humorów przed wyjazdem. Wystarczy, że zepsułam go tobie i Jess. Przepraszam. – powiedziałam.
- Victoria! – podniósł głos, a ja drgnęłam przestraszona. – Zrozum, najważniejsze jest twoje dobro. – chwycił moje ręce i zamknął je w swoich. – Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. Chcemy ci pomóc. Nie możesz męczyć się z tym sama. Zobaczysz, poradzimy coś na to. – zapewnił mnie.
Uśmiechnęłam się lekko na te słowa, po czym mocno przytuliłam chłopaka.
- Dziękuję. – wyszeptałam mu do ucha.
- Wiesz, że zawsze będziemy po twojej stronie. – odpowiedział gładząc rytmicznie moje plecy.
- Znam cię bardzo krótko, a nabrałam już tak wielkiego zaufania do twojej osoby, że nawet sobie nie wyobrażasz. – wyznałam.
- Mogę powiedzieć o tobie to samo. – powiedział, mocno mnie przytulając.
Po chwili usłyszeliśmy, że ktoś woła nas z dołu, więc ostatni raz wymieniliśmy uśmiechy i wyszliśmy na korytarz.
- Czego się drzecie? – Harry wychylił się przez balustradę schodów, w kierunku stojącego niżej Louis’a.
- Zayn jest strasznie rozczarowany, że nikt nie chce grać w Scrabble. – wyszczerzył się chłopak. – Szuka  pomocy.
- Chodź. – wzięłam Harry’ego za rękę. – Pogramy z nim, niech się cieszy. – zaśmiałam się.
- Jaka ty wielkoduszna. – brunet wywrócił oczami i dał się sprowadzić na dół.
Przez resztę wieczoru wszyscy graliśmy w Scrabble, podjadając różne przekąski przyniesione przez Niall’a. Oczywiście podzieliliśmy się na drużyny, jednak ze względu na nieparzystą liczbę graczy, Niall stwierdził, że będzie sędzią. Oczywiście z jego sędziowania nic nie wyszło, bo prawie zawsze gdy pytaliśmy go o zdanie, miał usta pełne jedzenia. Musieliśmy wiec radzić sobie sami. Ja byłam w drużynie z Hazzą, Liam z Louis’em a  Zayn z Jess. Harry miał niesamowitą przewagę w wymyślaniu słów nad resztą chłopaków, chociaż muszę przyznać, że Liam też sobie dobrze radził. Zaś w drużynie Zayn’a, to  Jessica utrzymywała punktację na przyzwoitym poziomie. Po kilku godzinach gry, gdy skończyły nam się pomysły, a brzuchy i policzki bolały od śmiechu, postanowiliśmy skończyć zabawę i choć trochę się wyspać. Wspięliśmy się na górę po schodach i życząc sobie dobrej nocy rozeszliśmy się do swoich pokoi. Harry oczywiście życzył mi i Niall’owi oraz Jessice i Zayn’owi „wesołej zabawy i ciekawych doświadczeń”, jak to on się wyraził.
- Ja śpię z prawej. – uprzedziłam blondyna, który zmierzał w kierunku łóżka.
- Czemu ty? – zapytał odwracając się do mnie przodem.
- Bo lubię. – uśmiechnęłam się.
- Ja też. – odwzajemnił gest.
- To znaczy, że mi nie ustąpisz? – udałam zawiedzioną.
- Nie. – odpowiedział z wrednym uśmieszkiem na twarzy.
- No wiesz co… - udałam obrażoną i skierowałam się do drzwi.
W połowie drogi poczułam ręce Niall’a na moich biodrach.
- Nie uciekaj ode mnie. – mruknął mi do ucha, a po moim ciele przeszły przyjemne dreszcze.
- Jesteś dla mnie niedobry. – dalej grałam, czując jak blondyn odgarnia mi włosy i czule całuje moją szyję.
- Naprawdę? Nie powiedziałbym. – wymruczał.
- A ja tak.- trzymałam się swojego zdania.
- Tak? – udał zdziwionego, po czym przesunął się odrobinę i teraz dotykał klatką piersiową mojego ramienia. – Jesteś pewna?
- Tak. – odpowiedziałam pewnym głosem, spoglądając na chłopaka.
Stał z poważną miną, jednak po jego ustach błąkał się uśmiech. Jednym szybkim ruchem zwalił mnie z nóg i złapał tuż nad podłogą, na co ja krzyknęłam zaskoczona. Wziął mnie na ręce i nim zdążyłam jakkolwiek zareagować zaniósł mnie na łóżko. Nachylił się nade mną i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Gdy zabrakło mi oddechu oderwałam się od jego ust, a on przeniósł swoje pocałunki na moją szyję. Po chwili podniósł głowę i spojrzał mi w oczy.
- Wciąż twierdzisz, że jestem dla ciebie niedobry? – zapytał z błyskiem w oku.
- Jeśli za każdym razem tak ma się kończyć rozmowa o twojej dobroci, to muszę zacząć sprzeciwiać ci się częściej. – wydyszałam.
- O nie, słodziutka. – zaprzeczył ze śmiechem. – Nie ma tak dobrze.
- Ale co w tym złego? – zapytałam niewinnie.
- Na przykład to, ze musimy wstać koło ósmej, a jest druga. – wyjaśnił.
- No to co. Przeżyję jakoś. – mruknęłam przyciągając go do siebie, lecz po kilku sekundach Niall przerwał nasz pocałunek i spojrzał na mnie z rozbawieniem.
- Nigdzie się nie wybieram. Masz mnie przy sobie przez większość czasu, więc spokojnie, powtórzymy to kiedyś. – uśmiechnął się i puścił mi oczko. – A teraz spać. – powiedział, po czym cmoknął mnie w nos i przeturlał się na bok.
- Dobra, niech ci będzie. – poddałam się i wtuliłam w chłopaka.

- Grzeczna dziewczynka. – pocałował mnie w czubek głowy, a ja zamknęłam oczy i momentalnie zasnęłam.









_______________________________________________
Mam zaszczyt zaprezentować rozdział nr. 10 ;)
Jak widzicie przeszłość Victorii nie daje o sobie zapomnieć. Czy dziewczyna, mimo wsparcia przyjaciół ulegnie Josh'owi i spotka się z nim? Czy powie Niall'owi co się dzieje? 
A Louis? Czemu nagle stał się dla niej taki miły? Kombinuje coś czy po prostu przekonał się do niej? Jak myślicie?
Swoje teorie możecie napisać w komentarzach. Ciekawa jestem jak Waszym zdaniem potoczy się akcja ;)

Ponad to, strasznie dziękujemy za wszystkich obserwatorów oraz za komentarze, które bardzo przyjemnie nam się czyta. Chcemy więcej! ;) Dodają powera ;]

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Vi

4 komentarze:

  1. Czekam na kolejny rozdział z rosnącą niecierpliwością!
    Obydwie piszecie cudownie, jednak do mnie bardziej trafia styl Vi ;) Nie wiem dlaczego, po prostu jest mi bliższy, więc automatycznie autorka też stała mi sie bliską osobą. Jej rozdziały zawsze czytam kilkakrotnie, żeby nic mi nie umknęło, żeby dokładnie wiedzieć o co chodzi. Tu nie chodzi o to że Vi pisze niezrozumiale, wręcz przeciwnie. Ale dla mnie po prostu zawsze jest mało. Zawsze dla mnie rozdział jest za krótki, dlatego czytam go kilka razy, aby umilić sobie czas czekania na kolejny. Kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Siemka! ;)
    Moim zdaniem Vi spotka się z Josh'em, chyba szybko Niall'owi nie powie, a Louis jak to Louis na pewno coś kombinuje xD
    Rozdział jest świetny, naprawdę podoba mi się to jak piszecie ;) Zboczony Hazza uwielbiam :D No i Lou i wpadka w łazience <3
    Heh pozdrawiam i czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. suuuuuper <3
    Zapraszam do mnie, jest już 5ty rozdział ;) http://one-way-or-another-i-am-gonna-find-ya.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział ;))
    Czekam na następny ^^
    Zapraszam do siebie:

    http://1dopowiadaniegracemalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń