Obserwatorzy

wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 1

(oczami Victorii)
- Hej, żelku! Wstawaj w końcu! – krzyknął Nate, mój kochany starszy braciszek, wskakując na moje łóżko. Tym oto optymistycznym akcentem zaczęłam swoje wakacje.
- Po pierwsze, landryneczko, nie podlizuj się. – powiedziałam zwalając go z siebie. – A po drugie… - urwałam spoglądając na zegarek. Gdy zobaczyłam godzinę, o mało nie zeszłam na zawał. - NATHANELU CHRISTOPHERZE ROBERTS! – ryknęłam zrywając się z łóżka. Chwyciłam poduszkę i zaczęłam okładać nią chłopaka. – Piąta. Nad. Ranem. To. Jeszcze. Noc. – po każdym słowie następował cios. – Jeszcze raz przekrocz próg mojego pokoju, a zabiję!
Chwyciłam Nate’a za koszulkę i wyciągnęłam z pokoju, po czym zatrzasnęłam drzwi. Jeszcze przez jakieś dwie minuty słyszałam jak rechocze ze swojego genialnego dowcipu. W myślach już planowałam zemstę.
Spojrzałam ponownie na zegarek. 05:15. O zgrozo! Chcąc nie chcąc stwierdziłam, że na pewno już nie usnę, więc ruszyłam w stronę łazienki.
Wskoczyłam pod zimny prysznic, który mnie rozbudził i znacznie poprawił humor. Potem wysuszyłam włosy i ubrałam się w białe szorty w kwiatki i szarą luźną bluzkę z rękawem ¾, a na nogi wsunęłam czarne baleriny. Na prawym nadgarstku miałam oczywiście bransoletkę, z którą się nie rozstaję; złotą, ze skrzydełkami. Kupiła mi ją Jess. Siostra, której nigdy nie miałam. Nie jesteśmy w żaden sposób spokrewnione, ale jest dla mnie najbliższą osobą. Rozumiemy się jak mało kto i mimo tego, że przyjaźnimy się już osiem lat, ciągle jest nam mało swojego towarzystwa.

A propo Jess… Postanowiłam, że nie pozwolę, żeby zmarnowała taki piękny dzień. Chwyciłam telefon i wybiegłam z domu, kierując się w stronę mieszkania przyjaciółki. Po cichu weszłam do środka i ruszyłam po schodach na górę. Gdy otworzyłam drzwi do jej pokoju, ujrzałam blondynkę śpiącą z „głową w nogach”. Podeszłam na palcach do jej łóżka, po drodze podnosząc z podłogi blaszaną puszkę po ciastkach, którą wczoraj opróżniłyśmy. Stanęłam nad głową dziewczyny, lecz po chwili zmieniłam zdanie i w akompaniamencie moich wrzasków i dźwięków wydobywanych z puszki za pomocą widelca, wskoczyłam na jej łóżko.
- Ratunku! Bombardują! – krzyknęła dziewczyna i z piskiem sfrunęła na podłogę.
Widząc jej rekcję ryknęłam śmiechem i jak długa padłam na łóżko.
- Vi? O ja cię pierdzielę… - powiedziała zdezorientowana.
- Gdybyś… gdybyś… widziała… - nadal nie mogłam wyrobić ze śmiechu i turlałam się po całym łóżku.
- Chory człowiek. – powiedziała Jess i postukała się palcem w czoło.
- Ktoś musi. – gdy już przestałam się śmiać, wyplątałam się z pościeli i pomogłam wstać przyjaciółce.
- A tak swoją drogą… Co ty tu właściwie robisz?
- No pięknie siostrę witasz, pięknie! – odparłam z fochem i zajęłam się grzebaniem w jej szafce z kosmetykami.
- No wiesz, to nie ty prawie zeszłaś na zawał. – zaśmiała się dziewczyna i podniosła z podłogi.
- Oj, zdziwiłabyś się. – odparłam nadal tkwiąc w szafce.
- Nate? – zapytała wyciągając ciuchy z szafy.
- A któż by inny. – fuknęłam siadając przy toaletce i zaczęłam malować sobie rzęsy tuszem, który przed chwilą znalazłam.
- Częstuj się. – powiedziała Jess z sarkazmem, patrząc na mnie spode łba.
- A co robię? – wyszczerzyłam się, podnosząc tyłek z krzesła.
- Ej, na krześle przy łóżku leży moja czarna bokserka, weź mi ją rzuć. – poleciła dziewczyna, wyciągając z szafy spodnie. Po chwili spojrzała na mnie wyczekująco, a ja zrobiłam głupią minę kierując się w stronę jej łóżka.
- Dzięki. – powiedziała, krztusząc się ze śmiechu. Złapała ubrania i pomaszerowała do łazienki.
W czasie, gdy ona się szykowała, ja ogarnęłam trochę pokój, po czym poleciałam na dół, ponieważ mój brzuch głośno domagał się jedzenia. W kuchni zastałam jej tatę, który popijając kawę czytał poranną prasę.
- Witam milordzie. – ukłoniłam się w progu, jak to miałam w zwyczaju.
- Cześć. – odpowiedział uśmiechając się. – Co tu robisz tak wcześnie? – zapytał spoglądając na zegarek.
- Urządziłam Jess pobudkę. – wyszczerzyłam się i zaczęłam grzebać w lodówce.
Moja rodzina i jej rodzina są ze sobą na tyle zżyte, że nawet jej rodzice są moimi przyjaciółmi. Czujemy się tak swobodnie w swoim towarzystwie, jakbyśmy byli jedną, wielką rodziną. Często urządzamy sobie „wieczory filmowe” , kiedy to wszyscy siadamy w naszym, bądź Jessiki salonie i oglądamy filmy. Potem zazwyczaj następuje partyjka gry w monopol, tudzież w karty lub inną planszówkę. Cenię ten czas ponad wszystko. Uwielbiam chwile, gdy patrzę jak tata ogrywa Jess w warcaby, albo Nate uciera nosa jej tacie. Często urządzamy wypady do kina, na pizzę lub kręgle. Nigdy nie mamy się dosyć i moglibyśmy siedzieć i dyskutować godzinami.
Już po chwili wracałam do Jess, obładowana żarciem. Gdy weszłam do pokoju dziewczyna nadal siedziała w łazience, więc smyrgnęłam wszystko na łóżko a w mojej głowie narodził się iście szatański plan. Wyszczerzyłam się sama do siebie i pognałam na dół, zeszłam do piwnicy i zakręciłam ciepłą wodę. Nie musiałam długo czekać na efekty; już po chwili usłyszałam dziki wrzask dobiegający z góry.
- Przypominam, że umiem się zemścić! – krzyknęła Jess w chwili, gdy weszłam do jej pokoju.
- Tak, tak. – odparłam lekceważąco, po czym usiadłam na łóżku i zaczęłam wcinać.
- Co za debil! – warknęła Jessica wychodząc z łazienki.
- Też cię kocham. – posłałam jej całusa i rzuciłam jagodziankę.
Po skonsumowaniu śniadania i krótkiej naradzie dotyczącej naszych dzisiejszych planów, wyszłyśmy z domu z zamiarem pójścia do kina. Słuchając jednej z naszych ulubionych piosenek szłyśmy w stronę domu Liama, którego postanowiłyśmy wziąć ze sobą. W pewnym momencie usłyszałam mój dzwonek, więc wyjęłam telefon i odebrałam.
- Halo?
- Cześć, Vi! – pod wpływem głosu Liama uśmiechnęłam się szeroko. – Masz jakieś plany na dzisiaj?
- Mam. – odpowiedziałam krótko.
- Niech zgadnę, dla mnie też?
- No pewnie. – zaśmiałam się.
- Dlaczego mnie to nie dziwi… - w jego głowie było słychać wyraźne rozbawienie i normalnie widziałam jak kręci ze zrezygnowaniem głową.
- Idziemy w twoją stronę, także się szykuj. – powiedziałam łapiąc Jess za rękę i odciągając od stoiska z lodami.
- Domyśliłem się. Z resztą puść ją, bo i tak zrobi swoje. – zaśmiał się Liam, podchodząc do nas.
- Wiesz, że cię kocham? – Jess uśmiechnęła się szeroko i rzuciła się chłopakowi na szyję.
- No pewnie. – zaśmiał się, odwzajemniając uścisk.
- I ty przeciwko mnie? – zapytałam, uśmiechając się półgębkiem.
- Czasem trzeba. – Liam puścił mi oczko, po czym mocno mnie przytulił.
- W takim razie ty stawiasz. – sprzedałam mu sójkę w bok i poszłam wybrać sobie lody.
- A niech stracę! – odpowiedział chłopak i zamówił nam po mega dużej porcji.
Wcinając lody i nieustannie się wygłupiając powoli szliśmy w stronę centrum handlowego.
- To jak dziewczęta, na co idziemy? – zapytał brunet gdy już byliśmy na miejscu, tradycyjnie wskakując na poręcz ruchomych schodów, na które przed chwilą weszliśmy.
- Szczerze? Nie chce mi się siedzieć w kinie. – powiedziała Jess i oparła się plecami o kolano Liama.
- Mi też. – przyznałam.
- Czyli co, pizza? – zaproponował nasz przyjaciel, na co my chętnie przystałyśmy. – Tylko jedno, zasadnicze pytanie. – zaczął, wpatrując się uparcie w jeden punkt ponad moją głową.
- A mianowicie? – oczekiwałam wyjaśnień.
- Gdzie jest pizzeria? – zapytał zeskakując na ziemię.
Faktycznie; na drzwiach, za którymi powinna znajdować się nasza ulubiona pizzeria, widniała naklejka z logiem Mango. Stanęłyśmy z Jess jak wryte.
- Ej, co to ma być? – blondyna była w niezłym szoku.
- No bez kitu! – rzuciłam z niedowierzaniem i wparowałam do sklepu. Gdy zlokalizowałam ekspedientkę, szybko do niej podeszłam. – Ekhem..? – chrząknęłam znacząco widząc, że nadal bawi się telefonem zamiast zająć się klientem. – Takie pytanie, co się stało z PizzaHut? – zapytałam, gdy w końcu na mnie spojrzała.
- Zlikwidowane. – odpowiedziała lekceważąco, po czym wstała i bezceremonialnie wyszła.
Mrucząc pod nosem różne niezbyt cenzuralne epitety pod jej adresem, wyszłam ze sklepu trzaskając drzwiami.
- Dużo się dowiedziałam, naprawdę… - z sarkazmem oznajmiłam przyjaciołom.
- Co ci powiedziała? – zapytała Jess.
- „Zlikwidowali”. – odpowiedziałam, przedrzeźniając tą nadętą babę.
- No fuckung way! – podsumowała Jess z ironią.
- Dokładnie. – przytaknął Liam, po czym otoczył mnie ramieniem, prowadząc w stronę automatów do gier.
- Eee, a ja tu po co? – zapytałam z powątpiewaniem, patrząc jak chłopak wyciąga z maszyny rękawice bokserskie.
- Masz, wyżyj się. – wyszczerzył się, zakładając mi rękawice. 
Wybuchnęłam śmiechem i z całej siły przywaliłam w worek. Bawiliśmy się na automatach dobrych kilka godzin, aż w końcu zmęczeni, ale w znakomitych humorach wyszliśmy z budynku i wsiedliśmy do autobusu jadącego na naszą ulicę.
- Jutro powtórka? – zapytała Jess, gdy wysiedliśmy pod domem Liama.
- Nie da rady. – odpowiedział. – Jadę z rodzicami na drugi koniec miasta. Mają coś do załatwienia, a ja chciałem się zobaczyć ze znajomymi ze starej szkoły. – wyjaśnił.
- Okay, nie ma sprawy. – uśmiechnęłam się, przytulając go na pożegnanie.
- Dokładnie. – Jess poszła w moje ślady i staliśmy we trójkę, przytuleni do siebie jak Teletubisie.
Nagle odezwał się telefon Liama, więc wyplątał się z naszych objęć i odebrał. Po chwili rozmowy schował telefon do kieszeni i zaśmiał się krótko.
 - Mamusia nie może przywyknąć, że jej synek nie jest już małym dzieckiem. – sprostował, wywracając oczami. Pocałował nas w policzki na pożegnanie i szybkim krokiem pomaszerował w stronę drzwi.
- Dobra, chodź już. – powiedziała Jess, gdy Liam pomachał nam ostatni raz i zniknął za drzwiami.
Ruszyłyśmy w stronę naszych domów, planując jutrzejszy dzień. W końcu doszłyśmy do wniosku, że przydałaby nam się sesja zdjęciowa, więc postanowiłyśmy wcielić nasz plan w życie. Ustaliłyśmy godzinę oraz miejsce i pożegnałyśmy się. Wchodząc do domu spojrzałam na zegarek. Było po 23, więc na palcach wbiegłam na górę i od razu pomaszerowałam do łazienki, z której wyszłam po kilkudziesięciu minutach czysta i pachnąca. Założyłam moją beżową piżamę i ułożyłam się wygodnie na łóżku, z laptopem na kolanach. Sprawdziłam fb, TT i kilka innych stron, po czym zmęczona odłożyłam sprzęt na półkę i momentalnie usnęłam.

________________________________________________________

Przepraszamy za małe opóźnienie z rozdziałem, ale miałyśmy małe problemy techniczne;P Mimo wszystko mamy nadzieję, że się wam spodobał i zachęci do dalszego śledzenia naszego bloga :) Pojawiły się już pierwsze komentarze, za co bardzo dziękujemy i mamy nadzieję, że z rozdziału na rozdział będzie ich coraz więcej ;)
Zachęcamy do dodawania się do obserwatorów i komentowania. 
Następnego rozdziału możecie spodziewać się pod koniec tego tygodnia lub na początku przyszłego.

Vi, Jess

1 komentarz:

  1. BOŻE, NIBY DLACZEGO MAM TAK DŁUGO CZEKAĆ? :D Weźcie, ja mam egzaminy w przyszłym tygodniu i muszę się odstresować . ♥ Świetnie wam idzie pisanie ;d @irresistiblei + dzisiaj u mnie nowy rozdział http://someday-ill-be-yours.blogspot.com/ a wczoraj nowy imagin http://up-all-night-one-direction-imaginy.blogspot.com/ zachęcam do komentowania. ;) mam nadzieję, że mnie pod motywujecie. ♥

    OdpowiedzUsuń