Obserwatorzy

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 3



(oczami Victorii)

Obudził mnie deszcz, bębniący o okna mojego pokoju. Niechętnie podniosłam głowę z poduszki i sięgając po telefon, spojrzałam na zegarek. Było kilka minut po dziewiątej, a na mnie czekała wiadomość od Nate’a.
„Jakby co, jestem u Chrisa. Śniadanie masz w lodówce ;)”

Kocham tego człowieka! Uśmiechnęłam się i w podskokach wparowałam do łazienki. Wykonałam niezbędne czynności związane z poranną toaletą i po chwili już zbiegałam na dół ubrana w brązowe rurki oraz luźną beżową bluzkę z długim rękawem. Wchodząc do kuchni włączyłam muzykę na fula i odsłoniłam rolety z nadzieją, że przestało padać. Niestety, nadal panowała typowa londyńska pogoda. Zjadłam śniadanie, składające się z tostów z owocami, a potem przy dźwiękach moich ulubionych piosenek ogarnęłam dom. Koło południa z powrotem zawitałam w progi kuchni i zabrałam się za szykowanie obiadu. Gdy wykładałam spaghetti na talerz, usłyszałam szczęk zamka w drzwiach, a po chwili głośne „Victoria!”.
- Jestem w kuchni! – odkrzyknęłam i zaczęłam nakładać drugą porcję makaronu.
- O, zrobiłaś mi jedzenie! – wyszczerzyła się blondyna, wbiegając do pomieszczenia.
- Oczywiście. – odparłam, patrząc jak Jess zaczyna wcinać.
- Tak w ogóle, na zewnątrz zostało kilka prezentów dla ciebie. – powiedziała z pełnymi ustami.
- To znaczy? – zapytałam siadając na przeciwko niej.
- Byłam na zakupach, polatałam po spożywczakach i kupiłam trochę żarcia na sobotę.
- Dobry pomysł. – uśmiechnęłam się. – Ty jednak czasem myślisz.
- No ba. – wyszczerzyła się.
Gdy już się najadłyśmy, ja zajęłam się zmywaniem, a Jess poleciała po prowiant. Po chwili zobaczyłam na blacie kuchennym pięć dużych toreb, wypchanych różnego rodzaju przekąskami i napojami.
- To jest „trochę” ? – zapytałam z naciskiem na ostatnie słowo.
- A czym ty chciałaś wykarmić te, załóżmy wstępnie, 50 osób? – uniosła brew do góry i zaczęła wyjmować wszystko na stół.
- Dobra, zwracam honor. – poddałam się. – Ale czekaj, czekaj… - powiedziałam podchodząc do dziewczyny.
- No co? – zapytała, zamierając z pięcioma paczkami chipsów w rękach.
- Po co to wyjmujesz? I tak wszystko będziemy szykować jutro. – powiedziałam wkładając do torby to, co ona zdążyła już wyjąć.
- A nie można tego zrobić od razu? – zapytała, wyjmując kolejne rzeczy.
- Nate nam wszystko zeżre. – uzasadniłam. – A jak nie wszystko to co najmniej połowę. – dodałam i czym prędzej złapałam torby z blatu i pognałam w stronę garażu.
- A tobie co? – zawołała Jess, wybiegając za mną. – Ty się dobrze czujesz? Z żarciem do garażu lecisz? – zapytała patrząc na mnie, jakby wątpiła w moje zdrowie psychiczne.
- Przecież mój kochany braciszek przeszuka cały dom, jak się dowie, że już wszystko kupiłaś. – wyjaśniłam wkładając wszystko do szafki.
- No w sumie… Może i racja. – powiedziała dziewczyna idąc w stronę domu.
- Jak ja lubię, gdy się ze mną zgadzasz. – wyszczerzyłam się.
Nie mając nic innego do roboty, poszłyśmy do mojego pokoju z zamiarem obejrzenia jakiejś dobrej komedii.
- Dzisiaj ty wybierasz. – powiedziała Jess i wskoczyła na łóżko.
- Project X. – wypaliłam bez zastanowienia.
- No tak, trzeba się przygotować na sobotę. – zaśmiała się otwierając chipsy.
- Dokładnie. – przytaknęłam. – Ej…
- Oho, ma jakiś pomysł. – powiedziała i ułożyła się wygodniej. – No, słucham.
- Jutro czeka nas sporo ciężkiej pracy, więc…
- Więc…?
- Więc robimy sobie dzisiaj taki dzień Spa. Co ty na to? – zapytałam włączając muzykę.
- To chyba pytanie retoryczne. – zaśmiała się. – Ja lecę po maseczki, a ty ogarnij resztę. – powiedziała i już jej nie było.
W między czasie, ja wyciągnęłam wszystkie kosmetyki jakie tylko miałam i udałam się do łazienki po ręczniki.
- Nawilżająca, odżywcza, przeciw trądzikowi czy przeciw zmarszczkom? – zapytała blondynka wysypując na łóżko zawartość torby.
- Dzięki, tej ostatniej jeszcze nie potrzebuję. – zaśmiałam się i związałam włosy.
- Dobra, to wybieraj, a ja lecę do łazienki. – złapała ręcznik wiszący na oparciu krzesła i trzasnęła drzwiami.
Po chwili wychyliła się, z mokrą już głową.
- Ej, gdzie masz maskę na włosy? Albo tą twoją odżywkę? – zapytała i zdmuchnęła kosmyk włosów, opadający jej na twarz.
- Tutaj. – powiedziałam, podrzucając ową rzecz.
- To daj. – poprosiła, wyciągając rękę.
- Leci. – poturlałam pudełeczko po podłodze, a Jess odchyliła drzwi łazienki tak, że maseczka potoczyła się do pomieszczenia.
- Dziękować. – powiedziała, zamykając drzwi.

W czasie, gdy ona siedziała w łazience, ja znalazłam potrzebne kosmetyki, których miałam zamiar dzisiaj użyć i przeglądałam TT. W końcu zaczęło mi się nudzić, więc krzyknęłam, że idę na dół, zabierając po drodze ręcznik i kosmetyczkę. Weszłam do łazienki na dole i tradycyjnie włączyłam muzykę. Podśpiewując znane wszystkim piosenki z pierwszych miejsc list przebojów, zrobiłam sobie peeling , nałożyłam maseczkę na twarz a na włosy odżywkę. Owinięta ręcznikiem, z turbanem na głowie pobiegłam na górę. Jess w takim samym stroju jak ja siedziała na łóżku i pokrywała twarz zieloną mazią.
- Masz ogórki? – zapytała, nie patrząc w moją stronę.
- Po co ci? – usiadłam naprzeciwko niej.
- No na oczy. – odparła i podniosła wzrok, momentalnie zanosząc się śmiechem, którym po chwili mnie zaraziła.
Gdy już mogłyśmy w miarę normalnie oddychać, wymieniłyśmy się informacjami na temat tego, czego użyłyśmy do tej naszej pielęgnacji. Potem wyjęłyśmy nasze balsamy do ciała i użyłyśmy ich, oczywiście cały czas trajkocząc o sobocie.
- A co w końcu z muzyką? – zapytałam. – Zdajemy się na Liama czy same coś wybieramy?
- Liam ma podobny gust do nas, więc nie ma problemu. – uśmiechnęła się blondynka.
- Jak ja się cieszę, że go mamy. – zaśmiałam się, zdejmując ręcznik z włosów.
- Normalnie skarb. – przytaknęła ze śmiechem.
- Tylko mu tego nie mów, bo popadnie w samouwielbienie. – powiedziawszy to włączyłam suszarkę i zaczęłam suszyć włosy.
Gdy już zmyłyśmy maseczki i ubrałyśmy się dochodziła 18:00.
- Ja muszę lecieć, rodzice zaraz wyjeżdżają i wypadałoby się pożegnać. – powiedziała Jessica zbierając kosmetyki do torby.
- Czekaj, polecę z tobą. – uśmiechnęłam się i razem zbiegłyśmy na dół.
Po drodze włączyłam telefon i jak się okazało, nieźle naraziłam się Liamowi. Miałam od niego 15 nieodebranych połączeń i kilka wiadomości, więc od razu oddzwoniłam.
- Co to ma być?! – huknął od razu na wstępie. -  Dlaczego ja zawsze jestem niedoinformowany? Czy to tak ciężko mi powiedzieć, że jednak się nie spotkamy, co? Ja tu się poświęcam, odwołuję spotkanie, chcę być dobrym przyjacielem i pomóc, a wy co? Nie raczycie nawet włączyć telefonów! Obydwie!
Spojrzałam na Jess, która wyglądała, jakby nie wiedziała czy ma się śmiać czy płakać.
- Liam, uspokój się. – powiedziałam łagodnie.
- Żadne uspokój! Żądam wyjaśnień! – czyli jednak mocno się zdenerwował.
- Poczekaj chwilę. – powiedziałam widząc, że Jess coś mi pokazuje na migi.
- Muszę iść. Pożegnam od ciebie rodziców, a ty idź i uspokój tego choleryka. – puściła mi oczko i pożegnałyśmy się.
- Już tłumaczę. – powiedziałam do słuchawki idąc w stronę domu Liama.
- No ja myślę. – rzucił już dużo spokojniejszym głosem.
- Albo nie, wyjdź przed dom. Zaraz będę.
- Okay. – powiedział i rozłączyliśmy się.
Przyspieszyłam kroku i po chwili stałam koło jego furtki.
- Więc słucham. – powiedział, podchodząc do mnie.
- Tylko się już nie denerwuj, dobrze? – poprosiłam przytulając się do niego.
- Dobra, przeszło mi. – uśmiechnął się i odwzajemnił uścisk. – Chodź, mamy jeszcze trochę czasu, więc idziemy przymierzać ciuchy. – zaśmiał się.
- I to jest mój Liam. – wyszczerzyłam się i cmoknęłam go w policzek.
Po drodze do galerii opowiedziałam mu ze szczegółami jak wyglądał cały mój dzień, na co chłopak tylko pokręcił głową, mówiąc „Ech, kobiety!”. Potem on podzielił się swoimi wspomnieniami z dzisiejszego dnia i tak minął nam czas zanim dotarliśmy do centrum.
- Więc… Czego właściwie szukamy? – zapytał Liam, gdy weszliśmy do pierwszego ze sklepów.
- Sukienki. – odpowiedziałam bez zastanowienia.
- A konkretniej? Żebym wiedział za czym się rozglądać.
- Nie wiem. Po prostu, jak znajdziesz coś godnego uwagi to daj znać. – uśmiechnęłam się i weszłam pomiędzy wieszaki.
Po jakimś czasie obładowana różnego rodzaju ciuchami ruszyłam w stronę przymierzalni. Liam usiadł na kanapie, naprzeciwko kabin i czekał aż się przebiorę.
- No i jak? – zapytałam otwierając drzwiczki.
- Nie. – powiedział stanowczo. – Co ty, na wesele idziesz? – zapytał unosząc brwi.
- Dobra, więc ta odpada. – powiedziałam i zamknąwszy drzwiczki odwiesiłam białą sukienkę na wieszak.
- A ta? – zapytałam po chwili.
- Nie pasuje do ciebie. – stwierdził, przyglądając mi się.
- Może ta? –zaprezentowałam się Liamowi kilka minut później.
- O nie! Skąd żeś to wzięła?

I tak właśnie wyglądało następne pół godziny. Zakładałam sukienkę, wychodziłam, Liam stwierdzał, że nie ma mowy, zdejmowałam sukienkę, zakładałam następną… i tak w kółko.
- Nie no, ja tak dłużej nie wytrzymam. – powiedział brunet znudzonym głosem, leżąc rozwalony na kanapie. – Już ja ci zaraz coś znajdę… - wstał, zabrał wszystkie sukienki, które sobie przyniosłam i wyszedł z przymierzalni.
Usiadłam na kanapie i czekałam, nucąc pod nosem piosenkę, która właśnie leciała z głośników. Po niecałych pięciu minutach chłopak pojawił się z powrotem.
- Przymierz to. – z szerokim uśmiechem na twarzy podał mi miętową sukienkę.
Nic nie mówiąc, weszłam do kabiny i założyłam sukienkę. Była idealnie dopasowana do mojej sylwetki, jakby uszyta specjalnie dla mnie.
Otworzyłam drzwi i pokazałam się chłopakowi.
- Idealna. – stwierdził, po chwili.
Przejrzałam się w lustrze i stwierdziłam, że Liam ma świetny gust. Dobrał mi sukienkę w kilka minut, podczas gdy ja męczyłam się z tym godzinę.
- Mówiłam ci kiedyś, że jesteś niezastąpiony? – zapytałam, uśmiechając się szeroko.
- Nie przypominam sobie. – zaśmiał się chłopak.
- Więc mówię teraz. – uśmiechnęłam się i  pocałowałam go w policzek. – Dziękuję.
- Polecam się na przyszłość. – odpowiedział z uśmiechem. – Tak na moje oko, to przydałyby ci się jeszcze jakieś buty. – puścił mi oczko i poszedł się rozejrzeć.
Zaśmiałam się, dziękując w myślach za takiego przyjaciela. Szybko przebrałam się w swoje ciuchy, zapłaciłam za sukienkę i poszłam szukać  mojego towarzysza. Oczywiście przechadzał się między regałami z damskimi butami, usiłując wybrać coś dla mnie. Tym razem nie było takiego problemu jak z sukienką. Buty znaleźliśmy szybko i już po 10 minutach wychodziliśmy z galerii.
- Poczekaj. – zwróciłam się do Liama, gdy mijaliśmy pizzerię. – Daj się skusić. – uśmiechnęłam się do niego, wskazując głową na pomieszczenie.
- O tej porze? A jak przytyjesz? – zaśmiał się.

- Pójdzie w cycki. – pokazałam mu język, roześmiałam się i pociągnęłam go do środka.
Zamówiliśmy naszą ulubioną pizzę i omawialiśmy jutrzejszy dzień. Szybko ustaliliśmy co, gdzie, kiedy i jak, zjedliśmy pizzę i czekaliśmy tylko na rachunek.
- Ja stawiam. – powiedziałam  widząc, że wyjmuje portfel. – Za pomoc. – wyjaśniłam, ponieważ nadal patrzył na mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem.
- Skoro się upierasz. – skrzywił się. – Nie lubię, jak dziewczyna płaci. Z resztą i tak już się dzisiaj wykosztowałaś. – dodał.
- Nie przejmuj się, musiałam ci jakoś to wszystko wynagrodzić. – uśmiechnęłam się.
- Przecież dla mnie to była czysta przyjemność. – odwzajemnił gest.
- Dobra, dobra. – ucięłam. – Ale jak ci tak zależy, to następnym razem ty stawiasz. – powiedziałam podnosząc się z miejsca.
- Nie ma sprawy. – uśmiechnął się chłopak i wyszliśmy z pizzerii. – Przecież wiesz, że ja jestem dżentelmenem.
- Wiem, wiem. – odparłam. – Szczególnie jak się drzesz do słuchawki. – zaśmiałam się.
- I będzie mi to teraz wypominać. – pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
- Ktoś musi. – pokazałam mu język, na co on się zaśmiał, otoczył mnie ramieniem i równym krokiem ruszyliśmy w stronę naszych domów. 


____________________________________________
Kolejny rozdział za nami ;D Ciekawa jestem, jak Wam się spodoba ;) Cóż, zapraszam do komentowania i wyrażania opinii na ten temat :) 
Serdecznie dziękujemy za każde wejście i komentarz :* Dla nas te 479 wejść to bardzo dużo i jesteśmy strasznie z tego zadowolone :)
Jeśli zamierzasz czytać nasze opowiadanie, zachęcam do dodania się do obserwatorów ;)
Kolejnego rozdziału możecie się spodziewać tradycyjnie w sobotę :)

Vi i Jess

8 komentarzy: